Abstract 2k2 - raport --------------------- "Organizatorzy zgotowali nam zimne przyjęcie" - anonimowy scenowiec podsumowujący Abstract. Dawno nie było żadnego party a i ja dawno nie pisałem żadnego raportu. No ale wreszcie znalazły się osoby, którym chciało się zorganizować party i dzięki którym ja mogę poprawić swój wynik na liczniku wystukanych kilobajtów. Będzie tego nie za wiele, bo jakie party - taki raport, ale nie uprzedzajmy faktów... Tak na poważnie o nowym party na śląsku usłyszałem na slc'u, odpowiednie wyprzedzenie czasowe umożliwiło mi przygotowanie się do całej imprezy bo ostatnio jakoś tak się zdarzało, że o terminach party dowiadywałem się z zaskoczenia na dzień, dwa przed całą imprezą lub co gorsza po niej. Teraz jednak wiedziałem, że coś się święci więc uważnie śledziłem wszelkie ploty na sieci. Nieoceniona okazała się też nowa lista dyskusyjna mebersów mawi, na której chyba Flap pierwszy podał konkretne informacje i adres strony www organizatorów. Z samej strony dowiedziałem się niewiele, ale i muszę przyznać, że interesowały mnie tylko dwie rzeczy - gdzie i kiedy. Odpowiedź na pytanie pierwsze brzmiała: Gliwice, a na drugie: 12-13 października. Lokalizacja mnie ucieszyła, bo w Gliwicach jeszcze nie byłem, a poza tym jest to o przysłowiowy rzut beretem z Tarnowa, w porównaniu z jakimiś Szczecinami czy Trzciankami (w ogóle nasuwa mi się taka myśl, że w Polsce południowej powinno odbywać się więcej parties). Termin początkowo mi odpowiadał, ale przestał, gdy sprawdziłem, że w ten sam weekend mam pierwszy zjazd na studiach, a pojawić się pasowało choćby po odbiór legitymacji studenckiej, której brak bardzo mi doskwierał przez pół roku. W końcu wymyśliłem, że pojawię się na uczelni, zobaczę co jest w programie i potem zależnie od możliwości wsiądę w pociąg do Gliwic. Pomysł w teorii był prosty, w praktyce skończyło się na tym, że w Gliwicach byłem ok. 21.30, z nastawieniem raczej nie najweselszym gdyż było zimno, mokro i ogólnie niefajnie. Tak optymistycznie nastawiony do życia wysiadłem na stacji i skierowałem się zgodnie z zaleceniami organizatorów prosto przed siebie w poszukiwaniu pierwszego punktu nawigacyjnego czyli McDonalda. Poszło gładko, ze zlokalizowaniem ruin Starego Teatru też nie miałem problemów - wystarczyło nadstawić uszu i kierować się w stronę głuchego łup-łup-łup dobywającego się z jakiegoś wysokiego budynku. Jeszcze kilka kroków po schodach, pchnięcie metalowych drzwi, zlokalizowanie ochroniarzy, przyjęcie postawy pt. "ja już płaciłem za wejście" i wkroczyłem do środka... Pierwsze wrażenie zostawiłem na chwile późniejsze. Na razie najważniejszą czynnością było zlokalizowanie pierwszego znajomego, który byłby ośrodkiem odniesienia do szukania dalszych znajomych. Najpierw spotkałem Maq'a, on wskazał mi Coach'a a potem poszło już gładko - jedna nalewka za drugą. A poważnie, na party pojawiłem się przed godziną 22, więc straciłem kilka atrakcji, poza tym jak zdążyłem się zorientować chłopaki byli już o kilka zgonów lepsi ode mnie. Atmosfera zdawała się być pozytywnie nakręcona, podobnie jak scenowcy poruszający się tu i ówdzie szerokim, marynarskim krokiem. Po prosru party pełną gembą. Zorientowawszy się kto jest a kogo nie ma, zacząłem rozglądać się po party place i powoli zaczęło do mnie dochodzić jak wygląda pomieszczenie w którym się znajduję. Co prawda organizatorzy na stronie zaznaczyli, że "stary teatr" to coś w stylu "malowniczych ruin", ale myślałem, że będą to normalne pomieszczenia różniące się od innych jedynie brakiem tynku, gdyż od jakiegoś czasu modne stały się lokale z ceglanymi sklepieniami i kołami od wozu drabiniastego na ścianach. W tym przypadku zgadzał się tylko brak tynku. Poza tym była to tylko jedna wielka ruina, którą jak się nad ranem zorientowałem, dostosowano chyba do potrzeb letnich przedstawień teatralnych, może o tym świadczyć fakt, iż jedynym wyposażeniem wnętrza była scena i drewniana podłoga. Zgaduję, że rekordy popularności bije tam adaptacja "Frankensteina" lub "Duch z Cantervill" czy coś w tym stylu. Byłem na 16 parties i widziałem różne partyplace, ale szczerze muszę przyznać, że organizatorzy Abstracta przebili wszystkich. Brawo za odwagę! Ale urządzanie w tym miejscu party w terminie innym niż wakacje jest rzeczą co najmniej dyskusyjną. Wróćmy jednak do samego party. Moje późne przybycie miało tę pozytywną stronę, że prawdopodobnie ominęła mnie wątpliwa przyjemność wysłuchania music compo. Nie wiem dlaczego, ale music compo budzi we mnie szczególną odrazę i po prostu psychicznie nie wytrzymuję go. To prawdopodobnie skutek wysłuchania w całości music compo na komodorowskim party w Oświęcimiu. W każdym razie kompoty dla mnie rozpoczęły się od vhs compo. I tu ciekawe spostrzeżenie, o ile dawniej vhs compo służyło do pokazania rzeczy, których nie dało się złożyć na komputerze z różnych względów, o tyle dziś w vhs compo są wystawiane rzeczy, które do niedawna składało się w demomaniaku. Crazy grupy skorzystały z dobrodziejstw techniki cyfrowej dzięki czemu repertuar ich możliwości znacząco się rozszeżył. No i dema w formacie avi czy mpg stają się znacznie popularniejsze. Ale to tylko taka dygresja nie na temat. W vhs compo startowało w każdym razie kilka dem. Mi w pamięci zapadły tylko dwa. Pierwszym była "Tajemnica kapci Kierownika", miłe i przyjemne demo z cyklu "łatwych i przyjemnych" a drugie to zajebiste "Scenario" Brygady RR, które śmiało można stawiać w jednym rzędzie obok "Puca, bursztyna i gości" czy "Bollywood'u". Świetna rzecz, która rozpierdala na maksa a której prawdziwą wartość można docenić tylko na party skacząc przed bigscreenem. Tu warto zauważyć, że "Scenario" było puszczone dwa razy, raz na compo, a drugi raz jeszcze przed ogłoszeniem wyników na żadanie scenowej gawiedzi, co może świadczyć o bardzo dobrym odbiorze tego dema. W każdym razie oklaski dla autorów. Kolejne compoty niczym się nie wyróżniły. Graphic compo było przeciętne, kilknaście obrazków, z których może ze 3 dodam do swojej kolekcji na hd. Zaskoczeniem dla mnie było natomiast ray compo. Programy do grafiki 3d są tak popularne wśród pecetowców, że sądziłem, iż w tym kompo będzie cała masa prac stojących na przyzwoitym poziomie. Okazało się jednak, że zaprezentowano nam kilkanaście prac wykonanych z dwoma lub trzema wyjątkami chyba przez graficznych dyletantów. Raye raziły amatorszczyzną, niskim poziomem technicznym, brakiem pomysłów - ogólnie żenada. Nie lepiej było wśród image processingów. Zaledwie kilka prac prezentujących jako taki poziom przyzwoitości, reszta nie zasługuje na miejsce, które zajmuje na twardych dyskach. Przy tak marnej jakości i ilości supportu można by wyciągnąć wniosek, że scenowcy nie potraktowali dość poważnie tego party. Tym bardziej dziwi ilość dem wystawionych w demo compo. Tu już było nieco lepiej, jakieś 8 dem pecetowych i dwa dema amigowe. Dema pecetowe stały na przyzwoitym poziomie. Ale wyróżniały się tylko dwa dema. Pierwszym z nich było demo XXXXX, które było poważnym kandydatem do pierwszego miejsca. Przebiło je jednak demo Floppy zakodowane przez Maq'a. Demo to było ciekawe - nietypowe jak na scenowe standardy, ale na pewno oryginalne. Maq'u, student fizyki zdecydował się użyć swej wiedzy teoretycznej i zaserwował nam całą masę typowo "fizycznych" efektów, pokazywał nam np. jak to ładnie rozchodzą się fale, mając kilka przeszkód na swej drodze, czy jak zmieniają się wektory sił przy zderzeniu kulki ze sprężystym materiałem. Nie wiem jak innym, ale mnie od razu przypomniały się lekcje fizyki i tablice zapełnione jakimiś tajemniczymi wykresami rozrysowanymi przy użyciu kolorowej kredy itp. Na koniec czekała nas jeszcze wstawka z oprawą muzyczną zespołu dwóch nastoletnich nimfomanek z Tatu i dowcipne creeditsy z rozpisanymi efektami, przypisami i bibliografią. Niezła rzecz, zapadająca w pamięci w przeciwieństwie do wielu dem - produkcyjniaków, jak się okazało, demo to wygrało ku zdziwieniu wielu osób, ale według mnie chyba jednak zasłużenie. Wielkimi przegranymi mogą się czuć chłopaki z Anadune. Ich demo mimo kilku prób nie uruchomiło się, a pewnie trzymali coś mocnego w zanadrzu. Przekonamy się o tym zapewne na następnym party. O demach amigowskich napiszę tylko tyle: dobrze, że były. Dwa dema na takim party to i tak niezły wynik. Compoty leciały dość sprawnie i skończyły się szybko. Dlatego scenowcom pozostała już tylko walka z zimnem, która zważywszy na brak alkoholu była z góry skazana na niepowodzenie. Czekało nas tylko ogłoszenie wyników, które było dość śmieszne, bo jak inaczej określić tekst, który wyświetlono na bigscreenie, a który brzmiał mniej więcej tak: przepraszamy, ale żeby było szybciej podajemy tylko pierwsze miejsca, resztę dopiero podliczamy. Podejście co najmniej homorystyczne i sugerujące nieczyste intencje organizatorów. Poza tym w ogóle nie podano wyników w amigowskim demo compo. Odniosłem też wrażenie, że nagrody pieniężne są przyznawane tylko w tych compotach, które wygrali ci, co mieli wygrać... Tak więc organizatorzy ogłosili wyniki i mogli już z czystym sumieniem rozpocząć wypierdalanie nas z budynku czym niechlubnie wpisali się w tradycję zapoczątkowaną przez właścicieli olkuskiej Baszty. Czas na podsumowanie. Jakie były plus a jakie minusy party? Jaką ocenę wystawić całej imprezie i organizatorom? Niewątpliwym plusem jest to, że party się odbyło. Dziś trudno o prawdziwe party =). Więc fajnie, że organizatorzy dali nam możliwość spotkania się ze znajomymi na prawdziwym party a nie jakimś meetingu. Poza tym jeszcze coś pozytywnego ? Chmm, miałem blisko... Więc plusy już wyliczyłem, a minusy? Po pierwsze organizowanie party w takim miejscu w połowie października to jedno wielkie nieporozumienie. Było po prostu za zimno i na nic mogą się zdać głosy, że "ostrzegano w zaproszeniu". Owszem miejsce ma klimat, jest oryginalne i nie spisuję go na straty, ale w takich warunkach cała zabawa po prostu się kończy. Praktycznie od godziny 2 w nocy wszyscy zastanawiali się co by zrobić, by nie zamarznąć. Nie można było spać, bo nikt (no, oprócz jednej osoby, która się zepsuła) nie ryzykował położenia się na podłodze przy takiej temperaturze. Spało kilka osob, które dysponowały śpiworami i to rozkładając się na krzesłach. Skutek był taki, że spora grupa partyzantów nie wytrzymywała i po prostu uciekała z party place. Po drugie - było kilka poważnych niedociągnięć organizacyjnych. Owszem kompoty przebiegały sprawnie, ale nie można nie wspomnieć, że organizatorzy nieustannie gubili produkcje. Udało im się zgubić kilka grafik 2d i 3d, kilka image processingów a nawet jakieś demo. To już jest przesada. Kolejna sprawa - obiecywano, że po party każdy zarejestrowany uczestnik otrzyma dwie płytki - jedną ze stafem a drugą z bonusem. Jednak w trakcie imprezy nagle poinformowano scenowców, że pewien "tajemniczy organizator" zapomniał zakupić płytki i nic z pomysłu nie będzie. Jak ktoś ma ochotę, to może wysłać majla ze swoim adresem do organizatorów a ci wyślą mu te płytki. Nie wacham się tej sytuacji nazwać zwykłym przekrętem. Nie wierzę w to, że zapomniano zaopatrzyć się w płytki. Myślę, że organizatorzy z premedytacją zaplanowali taką akcję. Ze 150 uczestników party, o płytki zdecyduje się upomnieć z kilkanaście osób, więc jest to czysty zysk. A czy w ogóle do wysyłki dojdzie to już zupełnie inna sprawa... Kolejny minus za niepodanie wyników w amigowskim democomo, nie zakładam tu jakiejś złej woli itp. ale jest to po prostu przykre, że zapomina się o takich sprawach. Wreszcie wyjebanie tych kilkunastu scenowców z budynku o czwartej czy piątej nad ranem. W zasadzie nie sprawiało nam to większej różnicy, bo temperatura na zewnątrz i wewnątrz budynku była zbliżona i nawet chętnie opuściliśmy partyplace, licząć, że ogrzejemy się na dworcu PKP. Ale fakt, ze zostaliśmy po raz kolejny wyjebani z party w godzinach porannych, mimo, że w końcu to my a nie organizatorzy opłaciliśmy ze swoich pieniędzy budynek jest po prostu skandalem. Wejściówka na party kosztowała 35 zet (10, 20 i 25 zł w promocji po rejestracji na www) a więc nie było to mało. Każdy scenowiec wpłacając te pieniądze niejako osobiście wynajmował salę i powinien mieć zagwarantowaną możliwość przebywania na party przynajmniej do godziny 8 rano. W chwili obecnej tendencja staje się niepokojąca. Zamiast party mamy do dyspozycji "kilka godzin z komputerem". Organizerzy zapewniają, że party zaczyna się o tej i o tej godzinie, ale powinni też pisać o której party się kończy. Podpisując umowę na wynajem, na pewno to jest określone i nie wierzę, że w umowie zapisano, że party kończy się o 5 rano. Ktoś znowu zrobił nas w chuja bo było mu wygodniej. Cóż można więcej napisać? Dobrze, że to party się odbyło, ale nie można udawać, że wszystko było ok. Organizerzy zanotowali kilka sporych wpadek przy organizowaniu tego party, które rzutują w poważny sposób na jego odbiór. Bo czego jak czego, ale pogrywania sobie w chuja scenowcy bardzo nie lubią. mcr/excess staff 16paźdz.2k2