Delirium 2001 party report -------------------------- O tegorocznym meetingu w Olkuszu wspominano już od dłuższego czasu, jednak konkretniejsze wieści organizatorzy zaczęli rozpuszczać dopiero na party Symphony w Trzciance (nota bene jednym z lepszych ostatnimi czasy). Historia Delirium jest... wieczna. Po raz pierwszy odbyło się w roku 1996 i było małym spotkaniem tylko pecetowej sceny. Kolejne jego wydanie zorganizowane zostało w roku 2000 i w zasadzie przekształciło się w spotkanie przy piwie niewielkiej grupy scenowców z południa (po kilkukrotnie zmienianym terminie). Pierwsze Delirium nowego wieku także zapowiadane było początkowo jako "niezobowiązujący" meeting, jednak organizatorzy w wypuszczonym zaraz po Symphony kodowanym zaproszeniu (to również już zanikająca, niestety, tradycja), iż organizują prawdziwe party z nagrodami. Nie jestem pewien ile osób przekonało to ostatecznie do stawienia sie w grodzie Olkuszu na końcu świata, jednak liczba przybyłych mocno mnie zaskoczyła (in plus), a organizatorów już tym bardziej. Zaczęły nawet krążyć zapowiedzi przyszłorocznej edycji w większej sali i z o wiele szerszym rozmachem. Podróż na drugi koniec kraju, tam gdzie wedle mapy spoza hałd kopalnianych już nic nie widać, okazała się bardzo owocna. Oszczędzę czytelnikom szczegołów tej czternastogodzinnej mordęgi (dla mnie, byli jeszcze lepsi makabryści) trzema pociągami. Nadmienić jednak można, że niektórzy większej części drogi nie pamiętają do tej pory, czyściciele jednego z wagonów mieli (po Biologu) ciężki orzech do zgryzienia, zaś nie wszystko dobre wino, co drenuje kieszeń na ponad czterdzieści złotych. Poza tym jak zawsze było to co zawsze i co powoduje, że ludzie chętnie jadą na parties. Po przybyciu na miejsce okazało się, że mapy kłamią, a diabeł jednak zimuje gdzie indziej. Chociaż już a peronie minął nas jeden z tubylców w górniczym hełmie, umazany sadzą od stóp do głów. Podróz na party place była prosta, a dodatkowo ułatwiały ją strzałki orientacyjne poumieszczane przez organizatorów na ważniejszych punktach po drodze. Oczywiście zgodnie z niepisaną zasadą jedna połowa z nich była poodwracana w innym kierunku, a druga połowa zamalowana markerami. Ludność miejscowa w ten piękny słoneczny poranek 13 października okazała się jednak skora do współpracy i bez szemrania wskazywała optymalny azymut dotarcia do Baszty. Bo, dla niezorientowanych, party miało jak zwykle odbyć się w starej baszcie warownej, ustylizowanej wewnątrz na mieszankę Dzikiego Zachodu i średniowiecznej Polski. Słowem - typowy lokalny pub, trzy poziomy i tylko jeden sanitariat, co w godzinach późniejszych powodowało komentarze stojących w długiej kolejce, które jednak w druku nie przejdą. Organizacją zajęła się grupa Amnesty, głownie Brach, Crust, Ice-k i jeszcze kilka osób, których niestety personalnie nie rozpoznałem (a szkoda). Początkowo zapowiadano, że wjazd i ogólnie cała zabawa będą darmowe, jednak przy wejściu zaproponowano salomonowe rozwiązanie - kto chce, może dobrowolnie kupić identyfikator za 5 złociszy, w cenie którego było wliczone piwo (do odbioru w barku na drugim poziomie baszty), a reszta zaś szła na cele organizacyjne. Większość przybyłych zakupiła całkiem ładne identy, zaś dla tych, którzy przybyli w godzinach późniejszych po prostu ich zabrakło. Można wspomneć, iż kasę na party dało... Stowarzyszenie Młodej Lewicy Demokratycznej, które rzekomo samo zaoferowało się organizatorom ;) Wystarczyło na białe prześcieradło na ścianie, rzutnik i masę kabli. Bezproblemowo zebrano stuff do konkursów, wszystko odbywało się planowo, nie było ochrony, nikt na nikogo nie warczał, panowała ogólna swoboda i niczego nie zniszczono. Niektórych może to dziwić, jednak atmosfera jaką wygenerowali organizatorzy, którzy dwoili się i troili, żeby ludzie dobrze się bawili, była naprawdę wspaniała. Luz, bezstresowość i tylko czas leciał o wiele za szybko. W godzinach popołudniowych zaczęto organizować pierwsze crazy composy, między innymi coś zupełnie nowego w polskich realiach. Nie pomnę nazwy, jednak ogólnie konkurs polegał na wciśnięciu na klawiaturze znaku o kodzie ascii odpowiadającym wyświetlonej wartości. Zabawy było sporo, szczególnie z uruchomionymi utrudnieniami w postaci karnych punktów. Wygrał to bodajże Kierownik, jednak ciężko było się połapać w ogólnej punktacji końcowej. Tymczasem na dole raczono się w fosie porośniętej trawą oraz w pobliskim ogródku piwnym ze... sceną ("Zejdź ze sceny" słyszał chyba każdy kto się na nią wreszcie wgramolił, po czym wszyscy rechotali dosadnie). Dostępu do ogródka bronił drewniany płotek, który dziwnym trafem po kwadransie od przybycia większej liczby osób pociągiem z Warszawy (tym "naszym") został rozbrojony, a potem słuch o nim zaginął zupełnie. Właściciel pubu po początkowych protestach potem jednoznacznie dał za wygraną i zajął się serwowaniem partowego jadła - od bułek z nadzieniem mięsnym po smażone i ociekające tłuszczem kiełbasy. Sprzedaż bezalkoholowego wzrosła jeszcze dodatkowo po przybyciu ludzi z miasta, którzy niejednokrotnie otwierali buzie ze zdziwienia wchodząć wąskimi schodami na poziom trzeci baszty, gdzie odbywały się pokazy i konkursy. Krzewienie tak zwanej świadomości informatycznej przebiegało bardzo sprawnie, co potem odnotowano nawet w lokalnej prasie. Demoscena jednak łączy ludzi - bawili się wszyscy, bez wnikania na jakiej kto platformie sprzętowej działa. Dużym zaskoczeniem, szczególnie dla mnie było pojawienie się wielu ludzi, o których już dawno scenowy słuch zaginął. Nawet sam Bethoven/Freezers wystawiał swoje moduły w konkursach. Właśnie - konkursy. Wszystko rozpoczęło się po zmroku, gdy basztę ładnie podświetlono i gdy wszyscy już byli solidnie rozochoceni towarami spod lady oferowanymi w malutkim sklepiku miłej starszej pani naprzeciwko trawiastej fosy. Kobiecina zanotowała obrót lepszy niż przed Bożym Narodzeniem... Liczba prac oddanych do poszczególnych konkursów nie była oszałamiająca - chyba zbyt późno jednak zdecydowano się na przemianowanie statusu imprezy z meetingu przy piwie na pełnoprawne party komputerowe. Na Amigę dostarczono jedynie jedno intro i jedno demo. Intro zakodował Juen, wyszło pod labelem Nah-Kolor i można o nim powiedzieć tylko tyle, że idealnie wtapia się w dzisiejszą nowomodę na tworzenie old school'owych produkcji. Ot, przeleciało na big screenie nie wzbudzając większych emocji wśród zebranych. Demo natomiast to produkcja naszej grupy Madwizards (czwarte w tym roku) i ciężko mi o nim piać, gdyż jestem jednym z autorów. W każdym bądź razie w "212" możemy obejrzeć przegląd i rozwinięcie dotychczsowych naszych osiągnieć, dla odmiany w krótkiej i bardzo dynamicznej formie. Kodem zajął sie Kierownik, który nota bene ma obecnie bodajże najbardziej zaawansowany engine na Amidze. Obiekty, scenki oraz keyframing to dzieło Ubika i Preventa (nowa twarz w naszym teamie), grafika i design zaś to moja działka. Tym razem dla odmiany użyliśmy też muzyki Trevora Rabina. O wiele lepiej zaś prezentowały się, jak zawsze w Polsce, konkursy graficzne i muzyczne oraz konkurencja koronna na każdym już naszym party, czyli wild demo compo. Poza konkursem pokazano również świetną animację renderowaną (do ściągnięcia ze stron Forum 3D, wbrew zapowiedziom autorów, iż będą w niej jeszcze coś poprawiać). Wild compo jak zwykle zdominowała grupa PSB (3 produkcje) - czy jest w Polsce dla nich jakaś alternatywa? Poza konkursami zaś kwitło ogólnie pojęte życie towarzyskie sceny, co zaowocowało kilkunastoma przeniesieniami ludzi z jednych grup do innych. Party zakończyło się... nagle. Po ogłoszeniu wyników i przyznaniu całkiem przyzwoitych nagród pieniężnych poproszono ludzi o opuszczenie party place, co też wszyscy bez szemrania uczynili. Osobiście wychodząc w chłodny mrok nad ranem czułem się jakbym wracał z imienin do domu, jednak kolejna czternastogodzinna mordęga pociągami (tym razem czterema) przywróciła mnie do świadomości. Reasumując - tegoroczne delirium było bardzo udanym party. Organizatorom przy minimum nakładów udało się ściągnąć wiele osób, ludziom bardzo podobała się atmosfera, pokazano sporo ciekawych produkcji. Szkoda tylko, że całość tak szybko się skończyła. W zasadzie jedynym, który mógłby mieć powody do niezadowolenia był Ubik, któremu padł dysk i nie doczekał się po raz kolejny upragnionego i zaniechanego (o zgrozo!) już na większości parties Wieczoru z Dziwką ;) Chociaż już za rok Delirium, może organizatorzy obiecując szerszy rozmach wezmą i tę, bardzo ważną, sugestię pod rozwagę... Oczywiście zachęcam każdego do umieszczenia Delirium 2002 w swoim kalendarzyku wypadów! Party pozdrowienia dla wszystkich, którzy się pojawili - wiecie o kim mowa. Azzaro.Madwizards+Flopi Excess staff sgeezus@wp.pl Na zakończenie garść oficjalnych wyników, podanych za organizatorami: ---------------- Gfx. ---------------- 1. "escape" Ural/Suspend 2. "light_my_fire" Mantra/Addict+Scenic+NAH_Kolor 3. "storm" lester/floppy^grid --------- Image Processing ----------- 1. "Zer0_Art" dEGRYSIN/nAHkOLOR^ClaSP!^Faktory 2. "New Dawn Fades" Azzaro/Madwizards+Flopi 3. "life_sucks" Skip/Potion -------------- Anim ------------------ 1. "Trailer" ------------- Msx 4Ch ---------------- 1. "Comic Bakery" lesnik 2. "TotalCHaos5" Voicer/Ind 3. "Bladder" Bethoven/Freezers^Motion -------------- Chip ------------------ 1. "Cos Nowego" QLX/M.A.Y.A ----------- Multi Channel ------------ 1. "i don't like myself ..." xball/bohema 2. "orchid" haloon/bohema 3. "Magic" Robo/Amnesty --------- Alternative Msx ------------ 1. "Desert Dream Remix" Voyager/DarkLight 2. "Misio Komputerowy" Kosmokwaki 3. "Nonego" LSD/Hypnotize -------------- Wild ------------------ 1. "Niezle Demo" Przyjaciele Stefana B. 2. "Misio" Przyjaciele Stefana B. 3. "Wino Premium" Odbyt Design --------- Amiga 64kb Intro ----------- 1. "Juen Intro" Nah-Kolor ------------ Amiga Demo -------------- 1."212" Madwizards