Kolejne "boskie" party w Warszawie... Ponieważ wysmarowałem artykuł o przekrętach z jakich słynie cykl imprez pod nazwą "Intel Outside", niejako sam siebie zmusiłem do podróży do Warszawy by zobaczyć jakie przekręty w tym roku zgotowali nam organizatorzy... Zaczęło się już na samym początku. Bramka z której słynie Stodoła, w tym roku dała się poznać partyzantom. Ja przybyłem na party place ok. godziny 16, i mimo że wchodziłem sam, to łączny czas jaki straciłem na to by wejść do klubu wynosił prawie 10min. Wyobrażam sobie z jaką szybkością przyjmowano pierwszych ludzi gdy otworzono drzwi klubu. Abstrachuję już od godziny podczas której zaczęto wpuszczać scenowiczów, mówiono mi że stało się to dopiero po godz.10. No comment, to nic że niektórzy przyjeżdają na party nocnymi pociągami, to nic że muszą się tułać po obcym mieście, to nic że jest zimno, ciemno i mokro ;), ważne żeby obsługa się wyspała i łaskawie (poziewując od czasu do czasu) powlekła się do swoich obowiązków. Mam jednak zastrzeżenia do pracy ochraniarzy, po pierwsze to potraktowany zostałem przez ochronę jako masowy morderca, tudzież kibic piłkarski zasiadający co tydzień "na żylecie". Nie dość że zostałem obmacany od stóp do głowy, że musiałem przechodzić przez bramkę, to jeszcze plecak jaki posiadałem został przez ochronę wybebeszony, a jego zawartość była zawzięcie komentowana i kwitowana salwami śmiechu. Tak jakby posiadanie przeze mnie butelki coli i kilku bułek z serem było szalenie zabawne. Cóż, to jeszcze można by przeżyć, gdyby zdarzyło się raz - na wejściu. Niestety, każdorazowo wchodząc na party place należało przejść przez bramkę i zostać obmacanym przez bramkarza-pedała, i to dopiero wtedy gdy łaskawie raczył przerwać czynność obciążającą jego mózg w 90% czyli dłubanie w nosie. Zresztą partyzanci cały czas musieli znosić kaprysy ochrony, której widocznie nie mieściło się w głowie że niektórzy mogą chcieć wyjść "na miasto" choćby po to by kupić sobie jedzenie... Niestety, ochrona jaką zatrudnili organizatorzy w dużym stopniu przyczyniła się do porażki tego party, jednak nie uprzedzajmy faktów... Gdy już udało mi się przebrnąć przez rejestrację, udałem się na poszukiwanie znajomych. Trwało to kilka chwil, ale wreszcie znalazłem punkt zaczepienia, czyli Entera kodującego intro 64kb na compo. Następne kilka chwil i przed moimi oczami zaczeły przemykać znajome postacie czyli Grogon, Jim, Azzaro, Smajk, Protas, Blaze i wielu innych. Ponieważ właśnie pokazało się słońce, postanowiliśmy miło spędzić czas na rozmowach w ogródku przy Stodole. Niestety, mimo że zachowywaliśmy się bardzo grzecznie, jakiś pan w sposób bardzo stanowczy wyprosił nas z niego. Przenieśliśmy się więc do budynku, na szczęście organizatorzy pomyśleli (?) i otworzyli dla scenowców plac znajdujący się między murami Stodoły, który bardzo szybko się zapełnił i jeszcze szybciej opustoszał, gdy ochroniarze zaczęli sprawdzać czy identyfikatory są prawdziwe. Osoby które według ochrony miały fałszywe identy były wydalane poza obiekt. Takiego gestapo jeszcze na żadnym party nie było, co prawda niby organizatorzy dbali tylko o własny interes, ale jednak lekki smród jakby snuje się po kątach. Czas do kompotów minął tak jak zawsze: rozmowy, picie, jedzenie, picie, oglądanie demek, picie i jeszcze czasem picie... Competitions zaczeły się od msx compo, więc tradycyjnie opuściłem salę. Jednak z tego co docierało do moich uszu, muszę stwierdzić że organizatorzy mieli jakieś kłopoty ze sprzętem, gdyż pierwszy moduł był puszczany ze trzy razy. Potem gfx compo, poziom taki sobie, nic wielkiego, i na deser intro i demo compo. Intr było "aż" trzy, z czego jedno to 4kb Jokersów. Były by 4 intra, ale The Generat zgubił dyskietkę na której dostarczono mu czwartą produkcję, brawo Generat, ale na przyszłość zaszyj sobie dziury w kieszeniach. Kolejność była łatwa do przewidzenia, wygrało Nah-Kolor, przed Phase Truce, Jokers na trzecim miejscu. Muszę jednak stwierdzić że poziom nie był zbyt wysoki. Na samym końcu, jak to zwykle bywa poszły dema. Wszyscy czekali z niecierpliwością na dawno zapowiadane demo Bj.Seba supportujące PPC. Nie zaszokowało ono jednak ludzi, którzy oczekiwali niewiadomo czego po produkcji Venusów. Z dobrej strony zaprezentował się Zig z demem Floppy, ale tego samego nie da się powiedzieć o chłopakach z Venture którzy swoim demem po prostu dali dupy. Wyniki stanowiły małe zaskoczenie, lecz według mnie były sprawiedliwe. Wygrał Zig którego demo na 060 było równie szybkie (i według mnie ciekawsze) jak demo Venusów na PPC. Trzecie miejsce z braku konkurencji zajeli Venture. To jeśli chodzi o amigowskie compoty. Pecetowcy nie wystawili nic, a dema na ośmiobitowce jak zwykle zaszokowały publikę kodem i zniechęciły swoją pseudo-muzyką. Po compotach puszczono jakąś mangę żeby ludziom się nie nudziło, i zaczęto liczyć votki. Ogłoszenie wyników było nad ranem. Wszyscy z niecierpliwością czekali czy jednak Union szarpnie się na PPC czy nie. PPC było, jednak Intel nie zasłużył by na miano Intela, gdyby czegoś nie zjebano. W tym przypadku chodzi o to że PPC (mimo swojej dużej wartości) jest kartą do A4000! To że w Polsce najbardziej popularna jest a1200, i kartę byłoby łatwiej wykorzystać lub ewentualnie sprzedać gdyby była do A1200 nie miało znaczenia. Karta pewnie długo leżała w sklepie i nikt jej nie kupował, więc ktoś wpadł na doskonały pomysł by dać ją na nagrodę w compo. Zig pewnie przez całą drogę powrotną z Warszawy, myślał co z tą kartą zrobić, by nie stracić. Drugą nagrodą w demo compo była tabliczka graficzna którą zaraz Sebo wymienił na cedeka (genialny pomysł, tablet dawać koderowi). W intro compo Union zaoszczędził na III miejscu nie przydzielając nagrody Jokersom. Organizatorzy stwierdzili mniej więcej coś takiego: "jak zkserowali sobie identyfikatory, to i nagrodę też niech sobie zkserują"... Podsumowując - przyznam się szczerze że w pewnym momencie pomyślałem że wbrew oczekiwaniom ludzi, party może się nawet udać. Ale nie pozwolił na to The Generat i koledzy, którzy jak zwykle zapewnili chujową organizację. Pojebana ochrona, kłopoty z wychodzeniem i wchodzeniem, genialne pomysły przy rozdawaniu nagród... The Generat może być zadowolony że sam przez właśną głupotę przyczynił się do upadku legendarnego party. Jedyna nadzieja w tym że nic na całym interesie nie zarobił, (bo o tym że stracił to nawet nie marzę), stuffu było niewiele więc zapowiadana płyta CD nie ukazała się w sprzedaży i bardzo dobrze. Spytacie się zapewne czy party miało jakieś plusy. Owszem był jeden, rzecz której jeszcze nie było na żadnym party, czyli szatnia w której można było zostawić plecak i inne wartościowe rzeczy. Obsługa była miła i sprawna więc zgaduję że nie pracuje ona na stałe w Stodole... A tak na marginesie, to pamiętajcie że każde party ma wiele twarzy i jeśli interesuje was relacja z czadowej imprezy w Warszawie, to na pewno w najbliższej pampuchowni będzie artykuł The Generata lub jego kolegi na ten temat... mcr/mawi excess staff