Gravity 3, gdzieś w Polsce To kolejny mój raport - w miarę świeżutki, wręcz chrupiący. Na Gravity, Adonis/Indy, (który na party joinął się do Absurd), Notman/IRIS, Flower/IRIS, Ransom/IRIS i ja - Darkhawk/IRIS, pojechaliśmy po BSE party i w piątkę reprezentowaliśmy duńską scenę na polskim Gravity 3. Polska leży nieco daleko od Danii. Partyplace znajdowało się blisko miasta zwanego Turawa nad wielkim jeziorem niepodal. Odległość jaka dzieli moje miasto od Turawy wynosi około 1200 km, więc zgodnie z przewidywaniami podróż była długa. Po skończeniu naszej 64-kilówki, wyjechaliśmy około trzeciej nad ranem, z trzygodzinnym opóźnieniem z powodu Notmana (jak zawsze). W każdym razie, Flower i ja pojechaliśmy razem z Ransomem prowadzącym swego wiekowego Opla Recorda (sprzed zniszczenia Kartaginy przez Rzymian, heh). Droga na party dłużyła się i była nudna mniej więcej do Berlina, gdzie zgubilśmy drugi samochód. Długo na niego czekaliśmy. Myśleliśmy, że musiał jechać przed nami, ale doszliśmy do wniosku, że reszta pojechała przodem, że kupili sobie mapę i próbowali znaleźć samemu drogę do Turawy. Później nie napotkaliśmy zbyt wielu problemów aż do samego Opola, większego miasta w pobliżu Turawy. Tam musiałem zapytać o drogę na partyplace kilku młodych ludzi. Hehe, powiedziałem, że nie rozumię po polsku i takie tam, ale oni nie przestawali rozmawiać sobie wesoło po polsku, idąc szybkim krokiem i nie zwracając na nas uwagi. Dzięki zgadywaniu i wymienianiu znaków dłońmi zdołaliśmy odkodować ich przesłanie i w końcu znaleźliśmy się w Turawie o 15: 30. Dwanaście godzin jazdy, szczególnie po beznadziejnych drogach we wschodnich Niemczech i Polsce, nie było aż tak złe jak się spodziewaliśmy. To było pierwsze polskie party, na którym nawet ja - partowicz wcielony - byłem, więc zaskoczyłem się nieco tym co zastałem. Budynki wydawały się dziwne jak na party, a główna sala była bardzo mała. Znajdowało się na niej co najwyżej 10-20 komputerów, mimo, że liczba obecnych wynosiła jakieś 200 ludzi kiedy przyjechaliśmy. Zdziwiliśmy się, gdy nie udało nam się znaleźć Adonisa i Notmana. Musieli więc być daleko za nami. W każdym razie, kiedy odpalaliśmy komputery Ransoma i Flowera, spotkaliśmy Diggera/IRIS z naszej polskiej sekcji oraz wielu innych, przyjaznych ludzi. Porozmawiałem sobie z nimi jakieś dziesięć minut zaraz po tym jak przyjechaliśmy. Byli PIJANI - ja nie, więc musiałem coś z nimi zrobić, by się ich pozbyć. Oczywiście popijałem sobie to tu, to tam. Polskie parties to mocne chlanie i komputerów jak na lekarstwo (jednym z powodów są złodzieje). Na zewnątrz głównej hali były miejsca z ławkami i stoły, gdzie każdy mógł usiąść i rozluzować się, pogadać i coś wypić. Był tam także bar, gdzie serwowano dwa rodzaje piwa. Świetna sprawa. Byłem więc bardzo zajęty uspołecznianiem się i spożywaniem piwa oraz wódki. Godzinę później pojawili się Adonis i Notman. Wspólnie przywieźli A4060, monitor, wzmacniacz i kolumny sporych rozmiarów. Maszyna ta szybko zyskała miano najważniejszej na Gravity. Dopóki mogliśmy czadzić głośniej niż kto inny, puszczaliśmy demka na tym szybkim sprzęcie. Ileż to razy widzieliśmy "Relica" i "Nadię". Notman przegapił dedline na music compo - spóźnił się o 40 minut, gdyż prace należało oddawać do godziny 16: 00 pierwszego dnia imprezy. To zdecydowanie zbyt wczesny termin moim zdaniem... Wypożyczyliśmy dwa pokoje do spania (z trzema łóżkami każdy) za śmiesznie niską cenę. Były wprost idealne do urządzania małych chlejni, spokojną pracę na komputerze i, no dobrze, do spania, choć wiele nie spaliśmy. Tak minął pierwszy dzień. Nie widziałem, żeby odbywały się jakieś composy, poza paroma crazy. Spędziliśmy czas głównie na gadaniu, paleniu, wciąganiu i piciu. Polacy okazali się bardzo przyjacielscy, dzielili się swoim, ehrm... stuffem z nami i świetnie się z nimi rozmawiało. Ludzie mówią, że wszystkie polskie parties są takie. Chlanie, gadanie i oglądanie konkursów - to głównie się robi. Do tego niewielka ilość przywiezionych komputerów. To taki rodzaj imprez, jaki lubię, komputera i tak nigdy ze sobą nie zabieram. Wolę za to ponawijać z ludźmi. Było ostro po tym stuffie, więc położyłem się wcześnie spać. Po 23: 00 już spałem, heh. O 6: 00 zorientowałem się, że mam zarzygane ręce i ubrania. Co gorsza, nie wiedziałem skąd to się wzięło, hehe. Zobaczyłem kilku groźnych ochroniarzy, ze zwykłymi policyjnymi pałkami, przechadzających się po partyplace. Wyglądali dosyć groźnie w czarnych ubraniach i krótko przyciętych włosach. Tego dnia podszedłem do nich, dotykając ich pałek i powiedziałem, że te ich pały są całkiem spore. Tak, niemalże skamieniałem, ale oni tylko się uśmiechnęli, więc pomyślałem, że tak groźni ludzie także mogą być mili, heh. Aha, używając słowa "pały" miałem na myśli ich broń, a nie to o czym myślicie... Po umyciu się w naprawdę odrażającej, zarzyganej toalecie z zakrawionymi tamponami w toaletach i gównem leżącym na sedesie pojechaliśmy do Opola, by przeczesać to miasto w poszukiwaniu lakalnych McDonaldów itp. Po powrocie na party, znów co nieco wypiłem (oczywiście), kiedy Ransom borykał się ze swoim rayem przed deadlinem. No, toalety w późniejszym czasie okazały się nieco czystsze (ale tylko trochę). Jak poprzedniego dnia grało wielu DJ'ów w oddzielnej sali. Niewielu natomiast z tym czasie tańczyło. Źle, bo muzyka leciała non-stop. Sądzę, że było pięciu rożnych DJ'ów, czy coś koło tego. Tak jak wcześniej, wiele czasu spędziliśmy na gadaniu i chlaniu. Piwo było tego dnia nieco tańsze. Zaczęliśmy podejrzewać, że było zmieszane z wodą. Oczywiście z czasem wyglądało na coraz rzadsze. Wypiłem około 20 litrów piwa w ciągu 14 godzin i nie byłem w sumie pijany, więc myślę, że jednak było ono zmieszne z wodą. To naprawdę najgorsza rzecz jaką mogę powiedzieć o tym party! No i nadszedł czas na composy. Nie widziałem 4k compo, byłem zbyt zajęty piciem, a music compo z tego co słyszałem - było nudne. Organizatorzy pomieszali multichannele z modyłami 4-kanałowymi. To naprawdę nie było najlepsze rozwiązanie, ponieważ utworów było wystarczająco dużo, by zrobić oba composy. Amigowe moduły były beznadziejne. W graphics compo, cienki grafik - Bandy nie miał praktycznie szans na zwycięstwo. Ale to było i tak gfx compo jakiego nie widziałem już od długiego czasu. Co do scanów, nie wiem, jeśli były, to musiały mieć naprawdę niesamowitą jakość. W 3d compo, obrazek Ransoma nie został pokazany, chociaż był o wiele lepszy niż wiele spośród tych wyświetlonych. Doszliśmy do wniosku, że musiała zajść jakaś pomyłka. Ransom był nieco zły z tego powodu, heh. W każdym razie, wszyscy liczyliśmy na intro w którym uczestniczyliśmy, ale, hmm, a na big screenie pokazano wiele dobrych inter - około 11 produkcji na ogół wysokiej jakości. To nic, że rozdzielczość w większości z nich to coś koło 8x8, czego nie było widać. Na big screenie wyglądały niezwykle, więc od początku wiedzieliśmy, że nasze intro nie znajdzie się w pierwszej trójce. W sumie, nie byliśmy wcale załamani tym faktem. Byliśmy zbyt pijani. Po intro compo czekaliśmy z utęsknieniem na demo compo, ale co się okazało - były tylko trzy dema, jedno z nich (grupy Venus Art) wymagało PPC. Szkoda, że oni to jedyna scenowa grupa, która wspomaga PPC w tej chwili. Bigscreen był w porządku, przy okazji, wszystko było widoczne doskonale, choć ostatni efekt w naszym intrze wyglądał, ehrr, nie tak dobrze - a przecież nie można było zauważyć niskiej wcale rozdzielczości, używanej w wielu intrach. Nagłośnienie było także ok, a najlepsze z wszystkiego było to, że głośniki grały naprawdę głośno. Organizatorzy nie bali się tak jak inni podkręcić regulator. To jest to, ci ludzie wiedzą jak zrobić party! Po composach wróciliśmy do naszego pokoju. Oczywiście nie mieliśmy szans w innych kategoriach (w którach i tak nic nie wystawialiśmy, hehe) i zaczęliśmy spożywać ostre stuffy takie jak woda po goleniu czy też perfumy, hehe. Była niezła zabawa! W swoim pokoju mieliśmy 10-12 osobową party, kiedy reszta ludzi najczęściej spała. Adonis zamówił piwo dla wszystkich obecnych. Z pewnością wiele było tego piwa. To było naprawdę przyjemne, wiele rozmawialiśmy z polskimi scenowcami, i jak już powiedziałem, byli oni bardzo wspaniałymi i przyjaznymi ludźmi. A ci z którymi ja rozmawiałem, nie mieli problemów ze zrozumieniem mnie, chociaż byli nieźle wstawieni (nie będę przytaczał ksyw, hehe). Nasze małe party zakończyło się około siódmej, kiedy to Ransom, Flower i jak wyruszyliśmy w drogę powrotną, by być wcześniej w domu. Zajęło nam to aż 18 godzin! Ransom stale zadawał Polakom dwa pytania: "Jak ci się podoba to party?" i "Jak ci się podoba w Polsce?". Wydawało się, że byli bardzo zainteresowani, co my - ludzie z zagranicy - myślimy o obu tych rzeczach. Ze względu na party, otrzymywali pozytywne odpowiedzi, czego nie można powiedzieć w przypadku polskich dróg. Jeśli podoba Ci się to co tutaj piszę, jeśli lubisz bezsensowne picie, palenie, wąchanie (trochę przesadziłem, choć niewiele), rozmowy z miłymi ludźmi i oglądanie wspaniałych composów, naprawdę powinieneś wpaść na Gravity w przyszłym roku. My będziemy tam na pewno i następnym razem spróbujemy być bardziej konkurencyjni, hehe. Gravity odbyło się we wspaniałej atmosferze w przeciwieństwie do wszystkich innych parties, na których byłem, także tych, gdzie chlanie było dozwolone. Myślę, że na party musiało być około 300 scenowców. Tylko scenowców, a nie małych gówniarzy grająch w Quake'a. Nie przeszkadzało mi wcale to, że nie było na Gravity wiele komputerów, ale jeśli jesteś człowiekiem, który lubi widok tej całej masy sprzętu na The Party (lub innym party tego typu), możesz się przestraszyć przez to picie i rozmawianie z innymi ludźmi, nie mając możliwości podłączenia się kabelkiem z innymi, hehe. Osobiście, najbardziej lubię właśnie takie imprezy. Po zwiedzeniu ponad 25 niepolskich parties od 1990 roku muszę powiedzieć, że najlepsze z nich to Gravity 3. Nie był to więc ostatni raz kiedy widziałeś mnie lub innych członków IRIS na polskim party. Ty także powienieś się tam udać. Darkhawk/Iris - Dania