ASTROSYF'97 - kto nie był ten wygrał Witam Was! Bez zbędnych wstępów przechodzę do tematu! :) O party dowiedziałem się kilka dni po powrocie z Gravity. Siedziałem sobie, jak każdy normalny użytkownik sieci :), na IRC'u i tam zawitał Qix informując o party, które miało się odbyć w Koszalinie. Przedstawiony program party był zachwycający, a wręcz zniewalający. Zero drssowców, zwrot kosztów za bilety powyżej 700km, super nagrody, super dema, super sprzęt, hala na 3000 osób i w ogóle wszystko super! Ponieważ nie na jednym party już byłem, zebrane informacje podzieliłem przez 10 i wyciągnąłem pierwiastek drugiego stopnia. To co zostało w dalszym ciągu brzmiało zachęcająco. Mijały cicho dni. W tym czasie wyposażyłem swoją Amigę 3000 w kartę graficzną oraz wieżyczkę od A4000 (tę z czarną klapką - czad!).Postanowiłem zabrać komputer ze sobą, niepomny na ostrzeżenia przyjaciół. Zbliżał się termin party tj. 06.12.1997. Któregoś dnia na ircu :) dowiedziałem się, że party ma nie być! Potem, że zostało przesunięte o nieznaną nikomu ilość dni w przód. Czym prędzej chwyciłem YAM-a i zamailowałem do Zorki, który miał być kontaktem między sieciarzami, a party. Odpowiedź, która nadeszła następnego dnia uspokoiła mnie. Party miało się odbyć z 13 na 14.12.1997. Tydzień poślizgu to jeszcze nic. W końcu nadszedł ten dzień. Zapakowałem się z Mivą i Remim oraz moją Amigą (może niedokładnie w tej kolejności) do Opelka i pojechaliśmy około godziny 09:00. Z uwagi na konieczność zwiedzenia wszystkich przydrożnych MacDonaldów podróż z Gdyni do Koszalina trwała około czterech godzin, co na 170km rożniących te miasta wydaje się czasem niezłym. Na miejscu około 20 minut szukaliśmy partyplace, które nie było nigdzie zaznaczone na mieście, mimo zapewnień organizatorów. W końcu dotarliśmy kierowani krzykiem dochodzącym z jednego z budynków. Po wejściu do środka i zebrania haraczu przez stójki, który w moim przypadku wyniósł 15zł z uwagi na to, że miałem Amigę udaliśmy się celu podłączenia sprzętu i rozejrzenia się. Tu był pierwszy babol! Na przeciw wejścia stało trzech kompletnie zalanych (14:30) młodych ludzi.Jeden z nich chciał dać mi buzi, ale ponieważ niosłem w jednej ręce monitor, nie chciałem żeby zrobił sobie krzywdę i stanowczym chwytem za szyję odsunąłem go od siebie (i monitora). Jak pisałem na partyplace weszliśmy około godziny 14.30. Podobno ludzie wpuszczani byli od 05.00! Na miejscu było nie więcej niż 150 osób. Nie pamiętam już numeru mojego identa, gdyż pożyczyłem go Sachy'emuy, który ulotnił się i już go nie widziałem od tego czasu! :) Na samym partyplace drugi babol! Jakiś boobek stał na podeście i darł mordę tak głośno, że nie słyszałem własnych myśli, które mówiły mi, żeby podejść i przewrócić ku uciesze gawiedzi go w jakiś efektowny sposób, (wyuczony latami treningu aikido), ale z uwagi na to, że miałem na sobie sportową marynarkę oszczędziłem mu tego. Trzeci babol jaki zauważyłem to bigscreen. Hm... W przypadku tego urządzenia tak szumna nazwa jest na wyrost! Smallscreen też nie jest adekwatnym określeniem. Wystarczyłoby: duży telewizor. Szok! No nic...Zacząłem się rozglądać i wzrok mój padł na biegającego Defa! Krzyknąłem na niego i już po chwili nie miałem monitora, bo Def potrzebował go do złożenia dema! :) Pomimo, że nie było dużo ludzi, to Ci którzy mieli być jak zawsze nie zawiedli. Tak więc MadMan i Speedie, Andy i Monica, zdegenerowany DGenerat, Sachy, Informer, Alien, XTD, Adamsoft, SuperFML, Thief, ekipa z Gdańska i Gdyni pod wezwaniem Browara oraz dużo dużo innych ludzi, których znam i poważam, ale teraz nie pamiętam.Ogólnie jeden jedyny plus tego party to właśnie ludzie! Chociażby tylko dla nich warto było przyjechać do Koszalina! Jak płynął czas? Ano, siedzieliśmy sobie przy naszych Amigach, które rozstawiliśmy koło siebie. Ludzie przechodzili, niektórzy się zachwycali, inni nie. Nie zapomnę do końca życia jednego gościa, który zobaczył logo CyberGraphX i powiedział, że i tak CyberVision jest lepsze niż CyberGraphX! Pełen dobrych intencji chciałem mu wytłumaczyć, ale jego wszystkowiedząca mina spowodowała tylko text: 'No Comments' z mojej strony. I właśnie tak płynął czas. Zaczeły się kompoty! Pierw poszły moduły (wszystkie puszczane na grzybie). Pojawił się nowy styl muzyczny, który tutaj przedstawię: łup, łup, brzdęk, brzdęk, zig, zig, trrrr, trrr. W tej materii było więszkość modułów. Jeden (tylko jeden!) moduł wyróżniał się od reszty jakąś melodyjnością, ale został odrzucony (to już nawet nie dziwi i nie szokuje). Grafiki były na całkiem niezłym fotoszopowym poziomie.Ogólna atmosfera była nędzna! DGenerat poszedł do jakiejś knajpy na piwo i tam już został co wyszło mu tylko na zdrowie, bo było naprawdę strasznie kulawo! W pewnym momencie usłyszałem głos jakiegoś gościa, który darł się przez mikrofon, że nie będzie dem i inter na Amigę, bo organizatorzy nie maja Amigi! To już przebrało wszelką miarę! Miva się zdenerowował, Remi i ja też! Pożegnaliśmy się z przyjaciółmi, spakowaliśmy sprzęt i około 20:00 pożegnaliśmy Koszalin! Podsumowując party wystarczy napisać, że kto nie był ten wygrał! Wygrał to, że nie stracił kasy, humoru i wiary w scenę, gdyż to party wybitnie pokazało, że coraz więcej grzybiarzy szwęda się na parties! Mamy w planach z Mivą zrobienie party w Gdyni jako prawdziwy Back To The Roots (dla młodzieży - pierwsze party w Polsce odbyło się w Gdyni i nie było na nim ani jednego grzybiarza - kto by o tym pomyślał!!!).Party będzie tylko na indywidualne zaproszenia! Ale nie o tym miałem pisać. Parafrazująć stary moduł eXTenDa, którzy znają starzy scenowicze, rzeknę: 'organizatorzy byli chujowi, party było chujowe, wszystko było chujowe'. Wiem, że Fatek trafia do szerokiej publiki dzięki sieci oraz, że czytają go nieletni, ale najwyżej Jubal to wytnie [jak widać, nie wyciął], albo zmieni :) cERBEr