Było sobie party...

 Ytrap! Ytrap!

  Święta za tydzień a banda ludzi pcha się na drugi koniec świata (no,
może tylko Polski). Zimno, ludzie siedzą w domach, a tu we Wrocławiu o
23:35  (pociąg  jadący  przez  Koszalin)  prawie  cały  wagon znajomej
gawiedzi.  Jak  wygląda  jazda  pociągiem  na party przez 7 godzin wie
każdy  (każdy kto choć raz był oczywiście) -- było wyjątkowo spokojnie
(czytaj: pociąg dojechał cało).

  Na  miejscu  wszyscy  ruszyli  zwartą ekipa przez miasto -- na Party
Place  (do  tej  pory nie wiem czy ktoś wtedy wiedział gdzie idziemy).
Budynek  trochę  na  uboczu  -- właściwie taka duża sala gimnastyczna.
Czekamy na zewnątrz, aż ludzie stojący przed nami dopełnia formalności
(rozstanie  się  z tak przez wszystkich kochanymi pieniążkami -- 25zł,
wpisanie  się  na Pececie z ksywki/grupy jak i preferencji seksualn...
ehm  to  znaczy  się  komputerowych). Zrobiłem co musiałem -- jestem w
środku  wraz z kilkoma osobami z Wrocławia (nie będę wymieniał gdyż na
pewno  kogoś  bym  pominął) i pierwsze co słyszę to Cromaxa śmiejącego
się  wniebogłosy  i  pokazującego  mi  votke  na  której napisano ,,be
obiective!"  (winno być objective -- obiektywny) -- niby nic a zrobiło
się  z  tego powodu dużo radości. Klucząc korytarzem wchodzimy na salę
...  i  echo!  Ludzi  liczę  na  placach (moich zabrakło, ale w trzech
daliśmy  rady)  --  no cóż, jeszcze wcześnie, dojadą! Część osób legła
pod  ścianami  na  matach odsypiając wyczerpującą jazdę pociągiem. Ja,
jak zwykle, rozmawiałem, rozmawiałem, no i rozmawiałem. W międzyczasie
dwie  dziewczyny  poczuły się zdyskryminowane gdyż a) obie nie dostały
identyfikatora  i  votek  (nie  mówiąc o wpisie na listę) -- bo jak im
powiedziano  nie  płacą b) następnie ORGANIZATORKA czepiała się jej że
nie  ma  identyfikatora!  (i  nie  wiedziała  że białogłowy wchodzą za
friko).

  Po oględzinach miejsca zobaczyliśmy czego brakuje, sleeping roomu --
niet, manga i inne roomy -- NIET. Czego jeszcze nie było, przeczytacie
później.

 Jak zwykle trochę kopiowania, pojawiły się nowe twarze (niekoniecznie
dojechały  --  niektórzy  się  dopiero  budzili) -- ogólnie czekano na
kompoty  i  ludzi  (ciągle  jakoś  było  ich  mało).  Co  pewien  czas
odwiedzaliśmy  miłą  panią  w barze która w dziwny sposób rozpoznawała
osoby  z  party  i  reklamowała  swoje  usługi w nocy (heheh o nie! Po
prostu  bufet  miał  być  czynny  non-stop).  Gdzieś  przed  południem
rozpoczęto montowanie nagłośnienia i wizji. Wszyscy patrzyli ze zgroza
na  BIG SCREEN, który wyglądał jak trzy części prześcieradła połączone
białą taśmą klejącą (po wnikliwych oględzinach konstrukcja okazała się
zgoła  odmienna,  co  nie  zmieniało  jednak  faktu,  że  wszystko  to
przypomniało  duży  telewizor  z  dwoma  białymi  paskami  pośrodku do
strojenia  video).Przed oficjalnymi konkurencjami były zawody siłowe z
główna  nagrodą  --  firmowym magnetowidem (który pod koniec party był
bardziej  niż  ciężki  do  rozpoznania)  oraz  w  recytacji okazyjnych
wierszyków.  Tutaj  niestety  nie  wiem kto wygrał, gdyż kolega Zabora
zrzekł  się  nagrody, chyba na korzyść trio (a może kwartetu) wesołych
pieśniarzy sławiących zalety alkoholu.

  Nie  byłoby  to  prawdziwe party, gdyby komposy były na czas, jednak
tutaj  przerosło  to  wszelkie  moje  oczekiwania  (a czekałem długo i
wytrwałem!).Pierwsze  4 channel music kompo odbyło się dwie godziny po
zadeklarowanym  czasie  (znaczy  się  w  normie).  Wcześniej (niewiele
brakowało,  a  zapomniałbym)  było  oficialne otwarcie -- kilka słów i
gromkie brawa.

  Dalszy  czas  wypełniły demka puszczane na PC -- organizatorzy mieli
tylko  jedną Amige na której przeprowadzali selekcję. Później uraczono
nas  jednym  demkiem  puszczonym  na  030/50! (i tutaj zdjęty strachem
pobiegłem  się  spytać  czy  aby na pewno będzie obiecana Amiga 060/50
wraz z kartą graficzną i muzyczną -- powiedziano że muzycznej brak. No
ale reszta niby jest więc powinno być OK).

  Wszystkie produkcje (muzyka,gfx,intra,dema) były selekcjonowane -- w
takiej sytuacji trudno zadowolić wszystkich i jak zwykle kilka fajnych
rzeczy przepadło bez usłyszenia/pokazania.

  Do  rzeczy.  Na  pierwszy  ogień  (właśnie  wtedy  powstał  dowcip o
roznoszeniu  kompotu  na  party) poszły moduły. O zgrozo, puszczane na
Amidze  której  Workbench był w 4 kolorach -- czarny,niebieski,biały i
szary  a  ikonki MagicWB (jak to wygląda nie muszę tłumaczyć). Później
ktoś  wpadł na pomysł że można odpalić jakiś Scope w HippoPlayerze ale
i  tak wyglądało to na koszmar (wiem, że należało słuchać -- ale kiedy
trzeci  moduł  jest  prawie taki sam i sekwencja goni sekwencję, to na
czymś  trzeba  uwagę  skupić). Nietrudno było zgadnąć jaki moduł wygra
gdyż  po  prostu  był  INNY  (na  pewno  brzmiał  oryginalnie  na  tle
reszty).Po  zakończeniu prezentacji pół godziny przerwy (po co, pytam,
każdy  kompot  był w odstępach od pół do godziny -- rozumiem gdyby był
czas  ale  przez  te  przerwy wszystko skończyło się nad ranem a nie o
północy  jak  było  planowane).  Uprzedziłem  fakty i wiecie już, że z
tekno-party  które  miało  się odbyć coś koło godziny pierwszej w nocy
były nici.

  Następna prezentacja, moduły multi-channel nie odbiegała poziomem od
cztero-kanałówek   (a   w   międzyczasie   gdzieś   zniknęła  Amiga  z
DigiBoosterem  i  był  problem). Większość była na PC jednak i tam ten
sam dołujący trend MONOTONII!

  Kolejne  kilkadziesiąt  minut  przerwy  przed  GFX  compo.  Amigi  w
operatorce  zabrakło,  w  związku  z  czym  wszystkie grafiki poszły z
peceta.  W  sumie  nic się nie stało jednak Amig dookoła było naprawdę
sporo (głównie 040 i 060 z kartami graficznymi, nawet i PPC można było
odnaleźć)  i  po prostu osobie odpowiedzialnej za dostarczenie sprzętu
nie  chciało się ruszyć dupy (wolał gadać i ignorować jak coś do niego
mówiono).  W tym momencie byłem już nazbyt zdołowany samą organizacją,
by  obiektywnie  oceniać  to  co  na screenie się działo. Tak naprawdę
jeden tylko obrazek przypadł mi do gustu. Porządnie wykonany, nie było
widać za dużo użytych filtrów (czyt. Photoshopa). Dalej było ray compo
i  albo  znane obiekty w nieciekawym ustawieniu, lub kanciaste figury,
które  miały  coś  naśladować  (może  ktoś uprawiał kubizm?). Na pewno
ocena jest mało obiektywna jednak sporo scenowych obrazków widziałem a
te na party bynajmniej nie powalały na kolana.

  Nastał  okres  wyczekiwania na intra, długi i męczący. Niektórzy nie
wytrzymali  i leżąc po kątach odsypiali swoje. Ja ponownie ruszyłem do
baru  by  zaaplikować  sobie  coś  mocnego  z  duża dawką kofeiny. Tam
okazało  się  że  nie  tylko ja wpadłem na ten pomysł w związku z czym
godzina  upłynęła  szybko i nawet bardzo mile. Po powrocie na sale (oj
zimno na dworze było), jeszcze czekanie no i mały zgrzyt. Nie ma Amigi
do  pokazywania interek, Azzaro dalej gawędzi i ludzie przy konsolecie
zaczynają  toczyć  pianę  z  ust.  W  końcu  po  pół  godziny czekania
przyniesiono  Amige  040/40Mhz z karta graficzną. Sam zaproponowałem w
tym  momencie  060/66Mhz  (Speedy'ego  który się na to w ostateczności
zgodził)  jednak ustalono że skoro jest karta graficzna (a demka/intra
będą  ja  używać  to  niech  zostanie 040/40). Poleciały 4kb intra, na
Pececie  bardzo  kolorowe  (trzeba  to  przyznać  ;)),  a  później  na
Amidze.Następnie  przez  około  godzinę  puszczano  demka  na Amidze a
później  jeszcze  przez  30  minut  leciała  płytka  (macie muzyczkę -
poskaczcie  sobie).  Po ponownym wietrzeniu płuc aby nie zasnąć, grubo
po  północy  intra  64KB.  Przyznam się że gdzieś 3 produkcje na PC mi
umknęły  (a  nie  spałem) i widziałem tylko Amigowe intra. Wszystko na
średnim  poziomie,  raz  były  brawa  gdy  taka  ,,pokręcona''  bryłka
zanurzała  się  w  wodzie (Venus Art) -- i to było całkiem niezłe. Ale
nie  było by ciekawie gdyby wszystko było dobrze i zgodnie z planem. Z
zapowiadanej  Amigi  060/50Mhz  +  CyberGFX + Prelude była 040/40Mhz +
CyberGFX  jednak ponownie nasza ,,odpowiedzialna'' osoba ,,ZAŁATWIŁA''
genlock  w  związku z czym demka i tak szły na AGA, gdyż jak każdy wie
karty  graficzne  nie  maja  wyjścia  composite a to było potrzebne do
rzutnika.  Kolejna  przerwa  (teraz  już naprawdę niewielu nie spało),
świt  się zbliżał. Demka VHS a później Crazy Demo compo. Ta cześć była
najliczniej  reprezentowana.  Crazy w tym wypadku było dobrą nazwą dla
tego  co  się działo na ekranie. Dobrze że była to zima gdyż w lecie o
tej  porze  byłoby  już  jasno  (a  sala miała sporo okien). Puszczono
głośną  muzykę  na  pobudkę  jednak  mało  kogo to ruszało - ludzie po
prostu   spali   siedząc   na  krzesłach.  Pierwsze  poszły  produkcje
amigowskie.  Również  było  bardzo różnie jednak pożegnalne demo Venus
Art  wybijało  się  znacząco  --  scenki  rodem  z  Quaka  oraz powiew
świeżości  w  tym  co się działo na ekranie. Jeśli chodzi o PC jedynie
ostatnie  demo warte było uwagi, reszta nie dość że brzydka to jeszcze
wolna  (SIC!).  Nim ostatnie demo ostygło ludzie rozpoczęli wymarsz do
domu.  Ja  w  tym  momencie  czekając  na wyniki po raz pierwszy od 56
godzin  zażyłem  rozkoszy  2  godzin  snu pod kolumna dającą przyjemny
powiew  od  basowego  głośnika. Kolejne odwiedzenie miłej pani w barze
(ogłaszanie  wyników  się przeciągało, ale zapobiegliwie nie ogłoszono
konkretnej  godziny),  skromne  co  nieco  i ponownie wpad na sale. Są
wyniki,  ogłoszenie  ich  nastąpiło  przy nader skromnej publiczności.
Podpis  na  liście,  pieniążki  z  rączki  do  rączki i party is over!
Jeszcze  przed  oficjalnym zakończeniem rozpoczęto prace porządkowe (w
sumie  nie  było  aż tak źle, najbardziej newralgiczne punkty wyłożono
przez  wszystkich  ulubiunymi  plakatami  DiscoPolo  -- można było dać
upust swej fantazji artystycznej).

 Następnie powrót do domu, tym razem większość osób spała -- czemu się
raczej nie dziwię. W sumie 18 godzin dojazdu (poczekalnia i pociąg) 24
na party ....

  Zdania  co  do  party  były podzielone, głownie wynikające z tego iż
niektórzy   podawali   ocenę   całkowitą   a  niektórzy  rozgraniczali
organizację  i  resztę. Jak zwykle sporo nowych znajomości, odkurzenie
starych,  kupa  śmiechu.  Relacje  pisze  tydzień  po  party, więc już
ochłonąłem -- a byłem naprawdę wkurzony na organizatorów. Nie chodziło
o  poślizgi  bo  nie  pamiętam party na którym ich nie było, ale takie
zdawkowe  podejście do ludzie i ignorancja na długo pozostanie w mojej
pamięci.  Czy  nie lepiej było bajki pozostawić dla dzieci i nie pisać
niestworzonych rzeczy w invitation -- party (przynajmniej to) nie jest
imprezą komercyjną, więc po co tak reklama ?

                      Adrian (Sauron) Siemieniak

  ps.  Wyniki  party  oraz  spis ludności winien być albo poniżej, lub
gdzieś na dysku Fata.