Podróż na Astrosyn Widząc tytuł spodziewaliście się pewnie kolejnego nudnego artykułu o tym jak to ktoś tam z kimś tam jechał na party, jak bardzo się nawalił, kogo i co zarzygał itp. No cóż muszę was rozczarować, ten artykuł będzie o tym jak to prawie udało mi się nie dojechać na Astrosyn do Koszalina. Właściwie to nie tylko mi, ale i Starlightowi. BTW - ten artykuł to jednocześnie forma pozdrowień i podziękowań dla pani z kasy na dworcu PKP Tarnów-Mościcie... A więc, jedźmy z koksem... Kiedy wszystkie kwestie finansowe zostały już rozważone i okazało się że stać mnie na podróż tam i z powrotem do Koszalina, pobiegłem do Starlighta aby przekazać mu radosną nowinę: JEDZIEMY! . Więc umówiliśmy się że przyjdę do niego na jakieś pół godzinki przed spodziewanym pociągiem. Zgodnie z planem pojawiłem się u Starlighta o umówionej godzinie. Niestety, zgodnie z moimi przewidywaniami Starlight nie był jeszcze spakowany, no ale ma wymówkę - kończył intro64 na compo. Więc szybko wykręcił hadeka, wyrzucił go do plecaka razem z ciuchami, żarciem i zapasową parą skarpet. Już, już mieliśmy wychodzić gdy do działania ruszyła mama Starlighta. "A lekarstwa wziąłeś?" pytanie ścieło mnie z nóg, ale musicie wiedzieć że SLT to przedstawiciel grupy ludzi która jest uczulona na wszystko co jest możliwe... Zanim więc został wyposażony w broń biologiczną i zanim pożegnała go ze łzami w oczach babcia, mineło trochę czasu. Z oczami utkwionymi w zegarek, prawie biegiem wpadliśmy na dworzec. Nie było źle, jeszcze 10 min do przyjazdu pociągu. Dopadłem do kasy i wyrzuciłem z siebie formułkę "półówkę na osobowy do Krakowa, pośpieszny do Białogardu i osobowy z Białogardu do Koszalina" Babcia zza okienka popatrzyła na mnie trochę rozkojarzonym okiem, ale posłusznie zaczęła grzebać przy swoim stoliku. Ku mojemu zdziwieniu zamiast klepać w klawiaturę, ona wyciągnęła jakąś mapę i zaczęła po niej gulać. Patrzy i patrzy na nią, i wreszcie pyta "a ten pociąg to nie na Szczecin?" , ja z lekkim zdenerwowaniem odpowiedziałem "nie, na Kołobrzeg" a ona "aha, aha co ja robię!" i wyciągnęła jakąś grubą książkę. zacząłem demonstracyjnie spoglądać na zegarek, babcia przerzuca kartki, przerzuca w chwili gdy zapowiedziano pociąg. Ja z morderstwem w oczach zacząłem wrzeszczeć żeby się pośpieszyła, a babcia "ojej, ojej muszę wypisać na dwóch blankietach" wolałem już nic nie mówić na temat tej herezji żeby jej nie speszyć. Starlight z tyłu zaczął krzyczeć "od razu dwa, od razu dwa wypisać!", babcia z paniką w oczach "ojej, ojej panowie chyba nie zdążą, ojej". Wtedy zagrałem vabanque "jak panie nie umie to proszę tylko dwie połówki do Krakowa". Wreszcie drukarka zaczeła zgrzytać, i wypluła dwa blankiety. Babcia przeszła do zdecydowanej defensywy "drugi wypiszę tylko do Krakowa". "Może być"-zawył błagalnie Starlight. Wreszcie i on mógł nacieszyć się widokiem żółtego blankietu, ale równocześnie usłyszeliśmy wjeżdżający na peron pociąg. Więc szybko nakręciliśmy motorki i w rekordowo krótkim czasie znaleźliśmy się w pociągu który zatrzymał się na peronie. Wreszcie! rozsiedliśmy się wygodnie na siedzeniach, zadowoleni że tak mało ludzi w pociągu. Odprężeni patrzymy jak pociąg powoli rusza... ale problem w tym że w przeciwną stronę! czujecie ten klimat? Chwila zaskoczenia, ale amigowcy nie dają się łatwo puścić w kanał. Plecak na ramię, szarpnięcie drzwiami i skok na peron jak z filmów o Bondzie he he, tzn. w moim wykonaniu bo Starlight zgubił w locie plecak, ale na szczęście jego hadek wykazał odporność godną wykonania z najlepszego marmuru greckiego... Pozbierawszy nasze manele z powierzchni ok 100m? ujrzeliśmy pociąg zbliżający się z odpowiedniego kierunku. Tak to był ten ! Tym razem wsiedliśmy dobrze, dalsza podróż przebiegła bez większych zakłóceń. Nie wspominając of coz o ludziach którzy jechali na przysięgę do Koszalina i zapewnili odpowiedni klimat, oraz o ruskich którzy zadbali żeby w drodze powrotnej nam się nie nudziło... Ale tak poza tym to było OK, w każdym razie na sam koniec, napiszę jeszcze że jak kilka dni temu jechałem na sylwka to w kasie siedziała ta sama pani. Tym razem nie potrafiła wypisać biletu wycieczkowego... wrażenia z podróży spisał McR/Mawi