Relacja z Astrosyn`97 Nie mam zamiaru opisywać całego party, gdyż niejedna osoba już to pewnie uczyniła. Chciałbym za to zwrócić uwagę na kilka rzeczy. Od razu muszę napisać, że party bardzo mi się podobało i było najbardziej chłodnym party od jakiegoś czasu. W zasadzie co mnie uradowało najbardziej? WRESZ CIE, poza krazykompotami, nie było żadnych imprez towarzyszących! Wiem, że miało być technoparty, ale zabrakło miksera. Wiem też, że Dagon się z tego powodu troszkę złościł i miał rację. Ale ja jestem zdecydowanym przeciwnikiem wszelkiej maści koncertów na party! Jak jadę X kilometrów, to nie po to aby słuchać i oglądać jakichś młotków (a`la ci metale z RUSH HOURS), którzy i tak nie reprezentują i nie będą reprezentować nawet średniego poziomu, ponieważ na dobrych nie stać organizatorów. Nie było też streapteasu. Trochę szkoda, ale z drugiej strony... kto nie widział gołej babki? Naaaajwiększym minusem tego party był bigscreen. To wielka porażka, w końcu mógł Azzaro pobiec do domu i zebrać kilka prześcieradeł, nie? Ale dajmy mu spokój, bo i tak się nieźle napocił:). Drugim minusem, była muzyka Prodigy pomiędzy introwymi kompotami... Na początku jak poleciał "Thier law" i inne "Poisony" zrobiło się ciekawie. Ale kurwa, trochę wyobraźni! Ile razy można słuchać w kółko tych samych kawałków? No i chyba to wszystkie minusy z mojej strony, aaaa, szkoda, że nikt nie pomyślał o jakiejś palarni w budynku. W pewnym momencie zrobiło się troszkę zimnawo i nieprzyjemnie na dworze. Za to reszta była ok. Zabawa przednia, bardzo niekomercyjna, luzacka, średnio wypieczona z cebulą i pieczarkami (a tak naprawdę z pierogami i sokiem pomarańczowym, nie Alien?). Grogon/Cds^Picco