ORNETA '96


W zapadłej wiosce, gdzieś pomiędzy Elblągiem a Olsztynem, w miejscu, gdzie
psy  dupami  szczekają,  a  diabeł  mówi  dobranoc,  ktoś  wpadł na pomysł
zorganizowania  party.  Nie po raz pierwszy, nie po raz drugi, lecz po raz
piąty.  Nawet we wspaniałej Telegazecie mogliśmy uświadczyć zapowiedź tego
zlotu,  obnoszącego  się  mianem  "Quast Party '96".  To, że było to party
atarowskie,   specjalnie  nam  nie  przeszkadzało.   Tak  więc  pierwszego
sierpnia  przed  godziną  dwudziestą  pierwszą  na  dworcu  w Częstochowie
zebrała się całkiem spora grupa żądnych wrażeń i wódki ludzi.

Po  szybkim  desancie  w  pobliskiej monopolce w celu uzupełnienia zapasów
jaboli   na   drogę  władowaliśmy  swe  tłuste  dupy  do  pociągu  relacji
Zakopane-Olsztyn.   Było  nas  dużo,  właściwie  nie  wiem  ile,  ale  dwa
przedziały  zajęliśmy  z  pełnym entuzjazmem.  Szybciutko uporaliśmy się z
pięcioma   korball'kami,   więc   nadszedł  czas  na  kulminacyjny  moment
pierwszego  wieczora,  czyli na otwarcie flaszencji wódki marki Luksusowa.
Z  nią  również  szybkensem  daliśmy  sobie  radę.   Humor  wszystkim  się
poprawił,  dlatego  cały  przedział  został ozdobiony naszymi ksywami oraz
sprayowym  logoskiem  FRS.   Na domiar złego The Founder puścił na podłogę
żurka,  więc  uznaliśmy przedział niemożnym do dalszego przebywania w nim.
Silna  grupa  wpakowała się do przedziału jakichś panienek, ja po krótkiej
wizycie  w  przedziale  atarowców  również tam wlazłem.  Potem jechaliśmy,
jechaliśmy, wszyscy ziewali, potem spali, potem jarali, potem spali, i tak
w  kółko.   Nie  pamiętam, czy jeszcze coś piliśmy, ale to raczej nie jest
najistotniejsze.  Wreszcie pociąg wtoczył się na dworzec w Olsztynie...

Piąta rano...  Piździ jak w kieleckim, wszyscy skacowani czekamy na pociąg
do  Ornety.   Tutaj spotkało nas nieprzyjemne zdarzenie, ale wskutek stanu
wszystkich  osób  trudno  o  stuprocentowo  pewną  wersję.  Przy wyjściu z
pociągi  Dave/Freezers  rzucił  za  siebie  metalowym  Jezuskiem  i trafił
jakiegoś  syneczka.  Po chwili ten podleciał do nas i coś do Dave'a zaczął
doskakiwać.   No  i  zrobiło się zamieszanie, ale z syneczkiem był gościak
wielkości  niezłej  szafy.   Wpadł  między  nas  drąc  mordę...  Zajor nie
świadom co się dzieje, podszedł w jego kierunku.  W ogóle nie przygotowany
na  strzał  dostał  niezłą  bombkę  w nos...  Zajor padł na ziemię, począł
nieźle broczyć krwią, a jebany koleś szybko zaczął odchodzić zbierając swą
grupę.   Ciągle  nikt  nie  może  sobie  wybaczyć, że nie zrobiliśmy wtedy
zadymy,  tylko  staliśmy  jak  człony.   Winę  za to zwalamy na nasz stan,
wskazujący  na  spożycie różnych dziwnych środków...  Ale po jakimś czasie
podjechał pociąg do Ornety.  Po godzinie jazdy byliśmy na miejscu...

Było  już  około  siódmej,  więc zrobiło się cieplej i raźniej.  Słoneczko
spoglądało na nas radośnie, miejscowe ludki podążały śpiesznie do pracy, a
my  niczym  pierwsi  osadnicy  ruszyliśmy  w poszukiwaniu party-place.  Po
kilku  minutach deptania chodników doszliśmy na miejsce.  Żeby nie narobić
obciachu  organizatorom  nie  napiszę,  że weszliśmy za dwie trzecie ceny,
czyli  równe  10 zł.  Po przyszpileniu identyfikatorów, strasznie marnych,
udaliśmy  się na salę kompotową.  Nie było to proste, ponieważ trzeba było
przejść  ulicę  i  około  100 metrów chodnikiem.  Wszystko dzięki temu, że
miejsce,  gdzie  kupowało  się  identyfikatory  oraz  gdzie  znajdował się
sleeping-room  było  w  jakiejś szkole, a główna sala w MDKu.  Nie zrażeni
wielkością  big-screen'a, początkowo ukrytego za kurtyną, rozejżeliśmy się
po  sali  w  celu odszukania jakiś znajomych mordek.  Oczywiście poza nami
żadnych amigowców nie było...  Ale po południu dołączyli Qba oraz Skizo ze
Sweetvoice.   Zaczęło się partowanie, w ruch poszły kielonki, zapalniczki,
pudełeczka  i  podobne.   Robiło  się  wesoło,  parę  ludków  wygenerowało
HAMowskie  fraktale.   Wszyscy  podreptali  nad  rzekę, gdzie rozpaliliśmy
ognisko.   Przyjechał  Das  Fjurer,  Qla  oraz  Jacobs.  Nie będę opisywał
przebiegu  wieczora,  powiem  tylko,  że  kto  nie  był  niech żałuje.  Po
ciężkiej nocy, spędzonej na krzesłach, nastał ranek...

Po wizycie w kibelku silną grupą udaliśmy się do pobliskiego sklepu w celu
nabycia  jakiś  artykułów  żywieniowych.   Jadalne  były  jedynie  serki i
bułeczki.   Usiedliśmy na schodach jak Rumuni przed kościołem i szybkensem
zjedliśmy  zapasy.  Miejscowi tubylcy patrzeli na nas ze zdziwieniem, lecz
specjalnie   nam  to  nie  przeszkadzało.   Po  posiłku  udaliśmy  się  na
party-place.   Cały  dzień  działo  się  mnóstwo  rzeczy, ale najciekawsze
zaczynało  się  dopiero  wieczorem - kompoty!  Podział był normalny jak na
tego  typu  party  -  8  bit gfx, music i demo oraz 16-32 bit gfx, music i
demo...   Może były jeszcze jakieś kategorie, lecz teraz już nie pamiętam.
Poziom produkcji na 8-bitowe music compo był dosyć zróźnicowany, ale jeden
modułek  zrobił  na  nas  piorunujące  wrażenie.   Później było gfx-compo.
Najpierw  onanizerzy  musieli dostroić big-screen, jednak szybko się z tym
uporano  i po kilku minutach mogliśmy podziwiać prace atarowskich malarzy.
Co  tu  duźo  mówić, nie widziałem innych prac na małe Atari, więc nie mam
odniesienia,  ale  większość  rysunków  wydawała  mi się naprawdę ciekawa.
Gdyby ich twórcy przesiedli się na Amigi czy Flakony bez wątpienia dużo by
zdziałali.   Czas  mijał  nieubłagalnie i nastało demo-compo na atarkę.  O
pardon!   Przypomniało  mi  się  teraz,  że  było  jeszcze intro compo.  Z
interek  wystawionych na party żadne nie utkwiło mi w pamięci, wobec czego
nie  napiszę  jak  to  compo  się  przedstawiało.  Demo-compo było popisem
jednej osoby - Konopa/Shadows.  Ten gościak wyczynia takie rzeczy na małej
atarynce,  że  oczka  wychodzą  z  orbit,  a mózg obraca się o 180 stopni.
Gourard na atarce to chyba niezłe osiągniecię, czyż nie?  A co powiecie na
phonga?   Fakt,  że  phong  chodził w jakieś 40 ramek nie umniejsza zasług
Konopa.   Po  kilku  minutach  przerwy rozpoczęły się kompoty na 16 bitów,
czyli na ST i Falcona, jak również na Amigę.  Music compo wygrał Dave swym
modułkiem  Born  in  1957.   Czadzik modek, nagroda na pewno się należała,
zwłaszcza, że pozostałe moduły prezentowały niższy poziom.  Tutaj nastąpił
mały  zgrzyt,  ponieważ  moduł Mr Uhu/Phuture 303 nie przeszedł selekcji z
powodu...   przekroczenia  limitu  długości  modka, która była ustalona na
400kb.   Szkoda  tylko,  że nikt wcześniej o tym nie wspomniał, dopiero na
kilka   godzin  przed  deadline'm  dowiedzieliśmy  się  o  tym  posunięciu
organizatorów.   Ale  po  muzyce  nadeszła  pora  na gfx-compo, które było
totalnie  lamerskie  i  nieudane.  Poza obrazkiem Bonifacego/Mystic, który
nota  bene  zwyciężył,  nie  zauważyłem  nic  wartego  uwagi.  80% prac na
gfx-compo  było  trace'ami...  Nie wiem, jaki ma sens łączenie tradycyjnej
grafiki  z  ray'ami...   A  potem było chyba demo czy intro compo, ale nie
pamiętam z niego nic, bo poszedłem sobie do sleeping-room'u...

Nadeszła  niedziela, ostatni dzień party.  Wczesnym rankiem "Kuźwa" rozdał
nagrody, lecz tylko za pierwsze miejsca, twierdząc, że ma 12 baniek długu.
Może  ma,  może  nie  ma...  Cedyn/Shadows, zdobywca pierwszego miejsca na
8-bit  music  compo  przespał  rozdanie  nagród (którymi były 3 stówy oraz
jakieś giery na Atari, jedynie Konop zdobył Atari 1040 STE), więc udał się
po  swoją  kasę później.  "Kużwa" nie chciał dać mu kasy, więc zaczęły się
małe  przekręty,  zakończone wyegzekwowaniem nagrody przez...  nas samych.
Nie  będę  pisał,  kto  i  co zrobił, bo jeszcze się wyda, hyhy.  W każdym
razie  po rozdaniu nagród pozbieraliśmy tobołki i udaliśmy się na dworzec,
a  właściwie  przystanek  kolejowy.  A, warto nadmienić, że wskutek bliżej
nie  znanych  mi  problemów piąta edycja Quast Party była zarazem ostatnią
edycją tej imprezy.

Pora na podsumowanie...  Może po prostu wypiszę myślnikami swe subiektywne
odczucia...

WADY:

 - brak pryszniców
 - chujowa organizacja
 - mało sceny amigowej
 - niskie nagrody
 - słaby poziom kompotów

ZALETY:

 - czadowy klimat
 - bardzo czadowy klimat
 - zajebisty klimat!



                            Sleeper/Squeezers


Pozdrowienia  dla  wszystkich  "grzbietów"  (*):   Qba,  Mr Uhu, Dave, The
Founder, Skizo, Bonifacy oraz dla Sweetvoice.

* - zainteresowani wiedzą...