X-mas party '95

                         [Dr.Klocek/Odbyt dezign]

Party.   Długo  na  nie czekałem.  Nadarzyła się w końcu okazja.  Dostałem
info o party, które ma być w Tarnowie.  Chuj, jadę.  Jeszcze tylko dzwonię
po  kilku  osobach i w dzień party (28 grudnia 95), na dworcu centralnym w
Częstochowie  pojawia  się  grupka  ludzi  chętnych  na wyjazd.  Grupkę tą
stanowili:   ja,  Phaser,  The  Founder,  Beavis,  Trash  i  Żaba.   Każdy
zaopatrzony  na  swój  sposób.   W  pociągu  spotkaliśmy jeszcze Cyklona i
Froga.   Resztę  podróży  pominę, bo poza obalaniem jabcoków nic ciekawego
się nie działo.

Dotarliśmy do Tarnowa, dowlekliśmy dupy do właściwego miejsca, rozglądając
się  przy  tym  bardzo  uważnie, żeby nas samochód nie jebnął i gdzie jest
monopolka.   Wchodzimy na party place.  Przed kasą tłum jak skurwysyn.  Aż
cztery  osoby.   Jednak  obsługa  wolniejsza  niż  np.   na  Intelu  bo po
pierwsze,  to wypisywali jakieś jebane pokwitowania, po drugie gościu przy
Amisi  chyba  nie  znał  literek.  A jeżeli znał, to za pewne nie wiedział
gdzie  one  są  (na  klawiaturze  ofcoz).   Ale  nic, zapłaciłem dwanaście
złotych   pięćdziesiąt   groszy,   dostałem  votkę  -  chujowa  jak  smok,
identyfikator  -  taki  sobie, nawet miał numerek mój to był 44.  Poza tym
kilka  kuponów  zgłoszeniowych.   Po  dopełnieniu  wszystkich  formalności
dostajemy  się na party place.  I tu szok.  Wykurwisty big screen - tak na
oko  2m  na  2m,  tłum  niesamowity,  jakieś  sześćdziesiąt  osób  razem z
organizatorami.   Ogólnie,  to  bardziej wyglądało na giełdę niż na party.
Rozlokowaliśmy  się  na  wolnych  miejsach,  których  ofcoz nie brakowało.
Potem  skoczyłem  z  Trashem do bufetu.  Ceny były umiarkowane.  Natomiast
zaskoczył  mnie  wybór  dań  -  zapiekanka  z kiełbasą i topionym serem na
spalonej  bułce  -  tak  to  przynajmniej  wyglądało i chrupało, herbata w
plastikowych  kubkach.  Z początku myślałem, że żaroodporne, ale się srogo
zawiodłem.   Herbata  z  plastikiem  rulez!!  Jedynym normalnym pokarmem w
barku były przeterminowane snickersy i paluszki.  Co do tych ostatnich, to
nie mam zastrzeżeń.  Nic, po raz drugi (pierwszy przy wejściu) spotkaliśmy
panią  zĄBEK,  która  do  razu  nas  zbluzgała  za palenie.  Po obcenieniu
znajomych, których za wiele nie było (doliczyłem się koło 20-25 Amigantów)
przystąpiliśmy  do  łojenia.   Ale  w  tak  smutnej atmosferze odeszła nam
ochota  po  drugiej  flaszce.   Dwie  flachy na pięciu chłopa to niewiele.
Poza  tym jeden osobnik zjebał sprawę!  Gościu - wiesz o co chodzi, hehe!!
Potem  skoczyliśmy  na  browarki,  a  ja  nawet  dostałem  podstawkę.  Jak
wróciliśmy,  to  akurat  zaczynały  się,  jak  kto  ładnie  zĄBKOWA ujęła,
kompetiszns.

Na  pierwszy  ogień  poszedł  komodorek.  Modułki  takie  sobie.   A tak
szczerze  to nie lubię chip-tunek, cheche.  Potem sample-compo.  Przerwa i
w  końcu  Amigowskie  music-compo.   Puszczono piętnaście modułów, z czego
wybijały  się  trzy:  modulik No Name'a/Bucket^Scum - spokojny, taki jazz,
moduł  Dave'a/Freezers  -  rave, i Inverta/Afc - nie wiadomo co.  W takiej
też  kolejności  widniały  po  podsumowaniu.   Z tego co wiadomo, przewaga
pierwszej  dwójki  była  wyjebista.  Mogło być jednak ciekawiej, gdyby nie
odrzucono kilku fajnych modułów, m.in.  No Name'a i Dave'a.  Organizatorzy
uzasadnili  to  słowami:   "czysty  sampling".   No  przecież, że tam były
sample,  kurwa  mać!   Żadnych  sekwencji!!!   Ale  nic.   Znowu  przerwa.
Ochroniarz  nie był dla nas zbyt miły i kazał nam spierdalać (dosłownie) i
chyba  miał ochotę kogoś zbić (hi Żaba!).  Ale obeszło się.  Poleciało też
kilka  petard,  na  co  zĄBKOWA zareagowała niemal natychmiast:  "Proszę o
zakończenie tych incydentuf, albo kompetiszyns zostanom odwołane".  Jednak
compa  się  odbyły  dalej, pomimo ciągle trwających "incydentóf".  Graphic
compo  było cienkie.  Wygrał Phaser/Clan przed Pazurem/?.  Nie pamętam ile
rysunków  wystawiono,  ale  było ich niewiele.  Demo compo na commodorka -
nie  będę  oceniał,  bo  nie wiem jak wyglądają inne produkcje.  Natomiast
amigowskie  demo-compo zostało połączone z intro-compo.  Kiła totalna, nie
ma  co  pisać.   Po compach trochę pogadaliśmy, koło drugiej pożegnali nas
Cyklon  i  Frog, którzy pieszo, przy dwudziestostopniowym mrozie udali się
na  stację,  oddaloną  o jakieś cztery przystanki.  W międzyczasie zĄBKOWA
wyjebała  na  ten  mróz  dwóch  partyzantów  za  palenie  na głównej sali.
Odpierdalało trochę kobicie, ale to szczegół.  Wyjechaliśmy o szóstej.

Teraz kilka słów od siebie.  A więc dziękuję ślicznie za tak cudowne party
i  jeżeli  będzie  party  o numerze 6.0 to z chęcią się pojawię, o ile nie
będę miał gdzie zmarnować nieco kasy i czasu.  Jeszcze raz dzięki!!!

      Wyniki kompotów (Amiga):

          Demo/intro compo:
          ~~~~~~~~~~~~~~~~~
           1.Nie przyznano
           2.Nie przyznano
           3.Nie przyznano
         wyróżnienie dla AFC


             Music compo:
             ~~~~~~~~~~~~
          1.No Name / Bucket
          2.Dave / Freezers
          3.Invert / Afc

           Graphics compo:
           ~~~~~~~~~~~~~~~
           1.Phaser / Clan
           2.Pazur / ???
           3.??? / ???

Nagrodami były przeważnie paczka dyskietek plus cztery bombki na choinkę.

Czas  na  krótkie  podumowanie.   Co  mi  się  nie  podobało:  pani zĄBEK,
ochroniarz,   bufet,   big  screen,  zimno  na  party-place,  pani  zĄBEK,
ochroniarz, party.  Co mi się podobało:  nic.


                          dR.kLOCEk/oDBYt dEZIGn