Choć  już  mamy  rok  szkolny to wrócę do zdarzeń z początku wakacji .
Wakacje  to  oczywiście  czas  różnych  party , więc pasowałoby jakieś
zaliczyć  .  Akurat  na początku lipca nie miałem co robić więc wraz z
przedstawicielami    komodorskiej    sceny    -   Tiamatem/Galicya   i
Nazirem/Undying  wybrałem  się  do  Oświęcimia  na  Menhir  Copy Party
organizowane  przez  grupkę  Menhir  of  coz  . Jako środek trasnportu
wybraliśmy autobus PKS gdyż stary Tiamata , i rodzicielka Nazira robią
w  tej  insty-  tucji . Właściwie to oni wybrali bo ja nie mam żadnych
znajomych  w  PKS . Tak więc start nastąpił 3 lipca o godzinie 13.40 .
Po  drodze  nie  wydarzyło  się  nic  ciekawego , choć oczywiście było
wesoło  .  Po  ok 3 godzinnej jezdzie trasą : Tarnów - Kraków Oświęcim
dotarliśmy  do  jej końca . Bez problemów dotarliśmy na party place bo
po  pierwsze  nie  było  daleko  , a po drugie na ślupach i dworcu PKP
wisiały   napisy  i  strzałki  dla  niezorientowanych  .  I  następnie
wydarzyło  się  coś  czego  na  żadnym party nie widziałem . Nastąpiło
sprawne  i  SZYBKIE  załatwienie  spraw  związanych  z  wejściem czyli
pobranie  opłaty  w  wysokości  80tyś żl, wydanie świtka papieru który
udawał  identyfikator  i  votesheetu  .  Ale  tylko dlatego że byliśmy
jedyni w kolejce he he - nie ma cudów . Po wejściu zostaliśmy zaatako-
wani  przez gostków rozdających votki do komodowych magów , jak dawali
to  wziąłem  choć moja znajomość sceny C=64 nie jest zbyt wielka . Ale
na  upartego  może  bym  wypałnił , choć najnowsze produkty jakie znam
pochodzą  z  Visual  Party  4.0  .  No ale do rzeczy . Wejście na salę
gimnastyczną   ,   błyskawiczny   rzut  okiem  i  równie  błyskawiczne
rozczarowanie  :  ee... tylko dwie Amigi ... Dopiero po chwili do mnie
dotarło  że  komuchów  jest  niewiele  więcej  w sumie ok.50 osób . Po
zrzuceniu plecaków zaczeliśmy dokonywać małego rozpoznania . Z tego co
widziałem  to  z  bardziej  znanych  grup commodorowskich pojawiły się
jedynie : Lespi , Samar , Faith , Galicya . żadnych Taboo czy Asphyxii
nie  zauważyłem  .  Jeśli  chodzi o amigowców to było jeszcze gorzej ,
pomijając  moją  skromną  osobę był jeszce Hugo/Claustrophobia i jakaś
grupka pisząca gry ( sorki ale nie pamiętam nazwy , w każdym razie jak
zobaczycie  w obiegu gre Ksiądz Probosz to jest to ich produkt ) . Aha
i  był  jeszcze Comanche/Obsesion Pierwszy dzień minoł na nudzeniu się
gdyż  organizatorzy  nie  troszczyli się o scenowiczów . Ja urządzałem
małe  pokazy demek amigowskich , comodorowcom opadały szczęki do ziemi
.  Jak  mi  się  znudziło to im włączyłem Mortal Kombat II i poszłem .
Zdaje  się  że  ta  gra  wzbudziła  wśrod  nich większe poruszenie niż
Technological   Death   .   Na   drugi  dzień  również  wiało  nudą  .
Organizatorzy nie robili nic żeby nas czymś zainteresować . Gdzieś się
zamkneli  i  pewnie  liczyli  forsę z wpływów , he he przynajmniej nie
mieli  tego  za  dużo  . Nie raczyli nawet puścić jakiejś muzyki przez
kolumny  które  leżały  odłogiem  .  Dobrze  że goście z tej grupki co
zapomniałem  nazwy  (  jeszcze  raz  sorry ) przywieżli ze sobą własny
wzmacniacz wraz z kolumnami i wiedzieli co z nimi zrobić . Do południa
sobie chodziłem po mieście . Trochę chujowy ten Oświęcim , szłem chyba
z  pół godziny nim doszłem do centrum - jakiś taki rozciągnięty wzdłóż
1  ulicy  .  Do  wieczora  jakoś dotrwałem i z ciekawością czekałem na
kompo  .  Jakości  grafik nię będę ceniał gdyż bigscrin miał 14 cali ,
muzyklę  puszczali z kolumienek , tak na oko 5 wat . Dopiero w połowie
przełączyli  na te większe co sobie leżały obok ... Na demo compo było
kilka prac , ale czegoś na miarę Places in the Spaces nie zauważyłem ,
w  intro compo była bodajże 1 praca grupy Faith ( Hi Pajda , znalazłeś
skarpetki  ?  ) Votkę wypełniłem zgodnie z własnym sumieniem i poszłem
na  2  piętro  gdzie spałem na korytarzu pod ławkami . Gdzieś w środku
nocy  usłyszałem  jakieś  wrzaski  i  oklaski  z  czego  wnioskuję  że
przeczytano  wyniki  compo . O piątej byłem zmuszony wstać gdyż na tym
samym  piętrze  ćwiczył  serfing  Druid wraz z kole- gami . Jeśli mnie
słuch  nie  myli  to  podczas  tych ewolucji Comanch skręcił nogę , no
chyba  że  ktoś  wrzeszczy  tak jak on. Jedynie rano można było doznać
mocniejszych  wrażeń  obserwując  atak  padaczki  u jednego z członków
grupy  Samar  .  Pzry  okazji  okazało  się że w całej szkole nie było
czynnego  telefonu  ,  i  po pogotowie dzwoniono z dworca PKP . Tu już
organizatorzy  trochę przesadzili . Jako że więcej już nic nie było do
roboty  wróciliśmy  do  Tarnowa  .  Podsumowując party nie zalicza się
raczej do udanych , choć komodorowcy mogą się chwalić że byli na party
na którym nie było Jetboya . Organizatorów należy zfuckać za to że nie
zapewnili  tego  co  powinni  (  brak bigscrina , słabe nagłośnienie ,
bufet  podobno  był  ale  jakoś  do  niego  nie  dotarłem  - serio ) i
ograniczyli  się  jedynie  do pobrania kasy za wstęp . Frekwencja była
niska  ,  chyba  dlatego  że  następne party odbylo się już 10 lipca w
Koszalinie  .  Oceniając imprezę od strony Amigowskiej była to totalna
klapa  ( to najłagodniejsze określenie jakie mi przychodzi na myśl ) i
ciesz się czytelniku że cie tam nie było .


wasz nieustrudzony korespondent który przeszedł
przez piekło by to opisać - Mc Rudi / AFC