>> INTEL OUTSIDE 2 - KTOŚ UPADŁ NA GŁOWĘ <<
                          Mr.Wolf / Independent

Motto:
"Intel Outside - największe i najlepsze party w historii polskiej sceny..."

Intel  Outside'94  zostało uznane za najlepsze polskie party.  Organizacja
była  bardzo  dobra,  zaś liczba uczestników, jak do tej pory, największa,
mimo  wysokiej  ceny wstępu.  Miejsce party, czyli Warszawa, jest miejscem
dogodnym,  gdyż miasto to leży prawie w centrum Polski.  Sprawia to, iż do
party place ludzie znad morza mają (mniej więcej) tyle samo kilometrów, co
ludzie  z  południa  Polski  (Kraków,  Śląsk), jak i to, co leży pod ruską
granicą,  czyli  Białystok oraz to co po lewej stronie mapy, czyli Leszno,
Wrocław,  Poznań  i  reszta.   Spójrzmy więc co już mamy:  miejsce party -
zadowalające,  organizacja  -  bardzo  dobra.   Jak  wiemy z lekcji języka
polskiego:  wszysto co trwało, trwa lub będzie trwać można określić takimi
oto  czynnikami:  miejsce czasu, akcji i przestrzeni.  W przypadku naszego
wakacyjnego  party wyczerpałem temat przestrzeni i akcji.  Pozostał nam do
omówienia  CZAS  trwania  party.   Jak  to zwykle bywa - przyczepić się do
czasu  trwania  party można zawsze.  Parties w trakcie roku szkolnego mają
swoich  przeciwików,  bo  wiadomo, że prawie wszyscy członkowie sceny albo
się  uczą,  albo  pracują,  tak  więc  weekend poświęcony dla party między
wrześniem  a  czerwcem  może  być  przeszkodą  dla młodzieży uczącej się w
szkołach,   a  tym  bardziej  dla  studiujących  zaocznie  i  pracujących.
Dochodzi  do  tego  czas  matur  i  egzaminów  wstępnych (zarówno do szkół
średnich  jak  i  na studia), kiedy to na kilka miesięcy (no, chyba że się
olewa) zapomina się zupełnie o scenie.

Czas  wolny  dla każdego, czyli święta, także ma swoich przeciwników, gdyż
wtedy najtrudniej jest się wyrwać z domu, bo święta są po to, aby odpocząć
od wszystkiego i spędzić czas z najbliższymi.

Pozostaje  więc  czas  wakacji.   Niby  jest  to  okres  wolnego czasu dla
każdego,  jednak  i  tutaj  znajdą się ludzie, którzy twierdzą, że Party w
wakacje  są  do  dupy,  gdyż wtedy się wyjeżdża najczęściej na wakacje.  Z
tego  co  wiem,  to  95% moich kontaktów nigdzie na wakacje nie wyjeżdża i
chyba tak jest z prawie całą ludnością świata, bo przecież wyjeżdża się na
wakacje  do  rodziny,  w góry, nad morze, jeździ się na biwaki, no ale bez
przesady,  że  się  wyjeżdża  na  wakacje  na całe dwa miesiące!  Tak więc
zawsze  można  pogodzić  własny  wakacyjny  odpoczynek  z  czasem  trwania
C-Party,  ponieważ  to  MY decydujemy o tym, gdzie chcemy spędzić wakacje,
kiedy  i  ile  nam  to  czasu  zajmie.   Moim  zdaniem  czas  wakacji jest
najlepszym okresem na organizowanie Copy Parties.  Jeżeli jest to możliwe,
to  proponuję  nie organizować Parties z odstępami dwumiesięcznymi w ciągu
roku  szkolnego  (mam  tu na myśli Primaverę i Eastern Conference), tylko,
jeśli  już  ma  być  Party co dwa miesiące, to niech to będzie na początku
wakacji i pod ich koniec.

I  ostatnia  sprawa,  główny cel tego artykułu, czas trwania Intel Outside
II.   Zorganizowanie  tego Party w ostatnim tygodniu wakacji określam jako
co  najmniej  idiotyczne.  Koniec wakacji to koniec wakacji (to się nazywa
logika,  hehe), czyli praktycznie NIE MA już wakacji.  Czas ten poświęcamy
zwykle  na  takie  czynności,  jak  ochłonięcie z ostatnich dwóch miesięcy
obijania  się,  zakończenie  pewnych  prac,  których  nie  będziemy  mogli
zakończyć  po  wakacjach  z  racji  braku  czasu  i  inne,  np.  kupowanie
podręczników do szkoły itd.

Reasumując  -  ktoś  zbyt  mocno  upadł na głowę, organizując Intela.  Gdy
piszę  te  słowa  jest  początek lipca.  Ten artykuł ujrzy światło dzienne
właśnie  na Intelu, kiedy to zostanie wydany 7.  numer NTB.  Na pewno będę
na  tym  Party,  jednak  proszę mi wierzyć - naprawdę trudno będzie mi się
wyrwać  do  Warszawy  na  kilka dni przed rozpoczęciem roku szkolnego, tym
bardziej,  iż  mój  czas  wakacji pomiędzy wypoczynkiem zawiera pewne inne
czynności, zupełnie nie związane z wakacjami i leżeniem brzuchem do góry.

I  już naprawdę ostatnia sprawa - Funny Girl/Mystic.  Swapperka ta mieszka
w  Niemczech  i  chętnie  by przyjechała na Intela, jednak jej rok szkolny
rozpoczyna  się  nie  we wrześniu lecz już w sierpniu.  Także kilka innych
osób,  z  którymi  rozmawiałem  przez telefon, nie przyjedzie do Warszawy,
gdyż akurat dla nich wakacje kończą się wcześniej niż 29.  sierpnia.

Ludzie,  myślcie trochę lepiej, bo niedługo zaczniecie organizować Parties
w  Wigilię,  Święto  Zmarłych  bądź  w dniach poniedziałek-wtorek w czasie
trwania matur czy studniówek, czego nam wszytkim z całego serca nie życzę.

@ENDNODE

@NODE intel2_9 "intel outside II [`95] - NIE Z TEJ BECZKI #8"

mag   - NIE Z TEJ BECZKI
issue - 8
grupa - Lamers
--------------------------------------------------------------------------

                   >> INTEL OUTSIDE II - LAME PARTY <<
                                 Mr.Wolf

Nie  będę  opisywał  Intel Outside II party metodą wypisywania wad i zalet
imprezy,  gdyż  ktoś  już  na pewno w tym numerze NTB taki opis zamieścił.
Skupię się wyłącznie na jednej BARDZO nieprzyjemnej sprawie:

  90% UCZESTNIKÓW PARTY NON-STOP SIEDZIAŁO W GŁÓWNEJ SALI, GAPIĄC SIĘ NA
                               BIG-SCREEN.

Wychodzili  jedynie do kibla - raz na kilka godzin, po czym szybko wracali
do  głównej  sali  na swoje krzesło i do swojego stolika, żeby przypadkiem
nie przegapić jakiegoś punktu programu.

Na  tegorocznego  Intela  przybyło  dwa  razy więcej osób niż w poprzednim
roku,  tak  więc  sala,  będąca  rok  temu  olbrzymią przestrzenią dla pół
tysiąca  bawiących  się scenowców, w tym roku nie sprawdziła się.  Na sali
było  tak  mało  miejsca, że osoby z rozłożonym sprzętem (a było go bardzo
dużo) zajęły prawie całą salę, zostawiając jedynie wąskie przejście wzdłuż
ścian,  które  z  czasem i tak zostało zawalone przez krzesła z siedzącymi
nań  ludźmi.   Do  osób  siedzących wewnątrz takiej zbitki nie sposób było
dotrzeć,  a  co  dopiero  zauważyć  czy  też  przeczytać  czyjąś  ksywę na
identyfikatorze.

  PARTY JEST PO TO, ABY SIĘ SPOTKAĆ Z KUMPLAMI, A NIE SIEDZIEĆ NA SALI
                         I PATRZEĆ NA BIG SCREEN.

Wiele  osób  -  w  tym  i ja - narzeka, iż spośród ludzi, których znają, z
którymi  mają  kontakt  i  których  teoretycznie powinni spotkać na Party,
spotkali  jedynie  garstkę.  Jedynie ci, którzy zdecydowali oderwać się od
hałasu  i  ciemności,  panujących  na  sali  głównej, mieli szansę spotkać
swoich  znajomych  i  w  spokoju  porozmawiać sobie z nimi na korytarzu, w
bufecie, na piętrze czy też w sypialni.

W  głównej  sali  można  było jedynie pogadać z ludźmi siedzącymi w naszym
najbliższym sąsiedztwie, a i to pod warunkiem, że będzie się głośno mówić.
Nie  twierdzę,  że jestem przeciwnikiem competitions.  Compoty są przecież
głównym  punktem  każdego  Party,  jednak  w przypadku tegorocznego Intela
właściwe  kompoty rozpoczęły się późno w nocy, a więc wcześniej można było
przeczytać  na  big  screenie  tylko  i  wyłącznie informacje o Party oraz
obejrzeć  raz  na  godzinę  jakieś  demko  czy też nieciekawy film.  Crazy
compos  nie były zbyt ciekawe.  Nic więc nie trzymało blisko tysiąca ludzi
na sali.

Z  osób, które chciałem na Intelu spotkać i z nimi porozmawiać - spotkałem
zaledwie  30.   Pozostałe  kilkadziesiąt  - a wiem, że byli na tym Party -
będę  mógł  spotkać na następnym Party, na którym może być podobnie jak na
tegorocznym Intelu.

Prawie  każdy  pisał  mi  w  liście,  że jedzie na Intela i że sobie spoko
pogadamy, wypijemy piwo itd.  - Jesteście LAMERAMI!

  Teraz moja własna opinia:

  Uważam Intel Outside II party za totalną kiłę, gówno, niewypał itd.


Nie  byłem  na  ŻADNYM  compo.  Na głównej sali spędziłem jakieś 15 minut.
Pięć  minut  na  bezsensowne  poszukiwanie  moich kontaktów (co nie dawało
żadnych  rezultatów,  więc  się  wkurwiłem  i  wyszedłem) oraz 10 minut na
obejrzenie  streap-teas'u.   Całą imprezę przesiedziałem w holu i bufecie.
Resztę  czasu przespałem w sypialni.  O godzinie 11.15 drugiego dnia Party
wkurwiłem  się  i  opuściłem miejsce Party, chociaż wcale nie musiałem, bo
mogłem wrócić do domu 31 sierpnia (i tak właśnie zrobiłem).

Uważam  Intel  Outside  II  za  niewypał nie dlatego, iż nikogo nie mogłem
spotkać.   Wręcz przeciwnie - spotkałem w chuj ludzi i sobie z nimi fajnie
pokonwersowałem.   A  że  nie spotkałem reszty to tylko niewielki czynnik,
składający  się  na  moją  ogólną opinię o tym Party.  Organizacja była do
dupy, bufet był do dupy (dam przykład - brak cukru do herbaty, co zmuszało
do  picia gorzkiej [nie "niesłodzonej", lecz niesłodzonej i GORZKIEJ, gdyż
taka  właśnie  ta  herbata  tam  była  [a  przynajmniej  drugiego dnia]) -
wszystko  było  do  dupy.   Nawet papieru w kiblach nie było, tylko jakieś
brudne   gazety.   Resztę  wad  znajdziecie  w  innym  dziale  niniejszego
magazynu.   Będzie ich więcej niż zalet, a jeśli nie, to zmuszony będę sam
ocenić to Party, gdyż według mnie nie miało ono żadnych zalet (no chyba że
ktoś  uznaje  wysokie nagrody za zaletę, bo dla mnie jest to zwykła cecha,
nie wpływająca w żadnym stopniu na zabawę uczestników zlotu).

Osoby,  którym  zarzucam  partyjne  skompotowane  big-screenowe lamertswo,
bronią się, że przecież Party jest po to, aby obejrzeć kompoty.  Niektórzy
udają,  że  dużo czasu spędzili poza główną salą.  No więc pytam się:  jak
mogliśmy się nie spotkać, skoro ja spędziłem 90% imprezy w holu, bufecie i
tuż  przy  drzwiach  do sali głównej?!  Jakoś inne osoby, np Hiv'a, Xtd'a,
Klafa czy Gizberna widywałem co pięć minut.  Wkurwiłem się i chuj!

Na zakończenie jeszcze jedno - gdyby tegorocznego Intela zrobić jako Party
bez compotów, to przyjechałoby nań jakieś 150 osób.

                                         Mr.Wolf/Independent (01-09-95)