INTEL OUTSIDE 2 Party - już na samą myśl o tym wydarzeniu, przychodzą nam do głowy dwie myśli: picie i spotkanie znajomych. Oczywiście wielu lamerom kojarzy sie to słowo z kopiowaniem stuffu, ale to nic. Dla mnie Party to raczej te dwie pierwsze ewentualności, ale do wyboru - do koloru. Każdy może sobie to tłumaczyć tak, jak chce (The Knight: Mojego dyktafonowi słowo "party" kojarzy się z przepracowaniem). Od zeszłego roku czekałem z niecierpliwością na Party "Intel Outside 2". Party miało się odbyć w dniach 29-30 08 1995 w Warszawie, a organizować je miała grupa Union. Powracając w przeszłość mogę tylko stwierdzić, że jest to impreza uważana za najlepszą w kraju, a jak było w tym roku? O tym z chwilę. Nadchodził już czas, aby powoli przygotowywać się do wyjazdu. Kopiowanie dyskietek, zgrywanie stuffu i w ogóle. Krew wrzała w żyłach doszczętnie. W końcu doczekałem się dnia, w którym trzeba było wyjeżdżać. Był to poniedziałek, 28.09. Wyjechałem z kumplami i z panienką do Katowic, a już tam spotkałem wielu kumpli. Pociąg do Warszawy planowo miał odjechać o 23:55, więc było jeszcze trochę czasu. Spędziłem go na paleniu fajek, rozmowach i w ogóle. Przed przyjazdem pociągu cała grupka (ok. 100 osób) udała się na peron, aby gorączkowo oczekiwać pociągu. Pojazd przyjechał punktualnie, a tak się stało, że jechała już nim spora grupka Amigantów, bo pociąg był podstawiany w Bielsku-Białej. Tak więc już można było znależć wiele braterskich duszy. Wsiedliśmy do pociągu i zajęliśmy kolejny wagon. Summa summarum, to już dwa wagony były zajęte przez nas, czyli ród Partowiczów. Teraz już tylko ruszył pociąg, a z chwili na chwilę byliśmy coraz bliżej Warszawy. Nie będę opisywał podróży, bo nie o to tu chodzi (The Knight: Hehe, czyżbyś obawiał się jakkichś cięć tekstu?). Oczywiście było trochę wódki i takich przekrętów, ale o tym z pewnością napisze jeszcze niejeden człowiek, któremu z pewnością się to bardzo podobało, hłehłe! Tak przy okazji, to chcę w tym momencie pozdrowić Bentona / Chaos Split, który tak zarzygal nasz przedział, że aż niemiło. W Warszawie byliśmy ok. 4:30 nad ranem, a stamtąd piechotą udaliśmy się do klubu studenckeigo "Stodoła", w którym to miało się odbyć Party, zresztą tak samo, jak przed rokiem. Szliśmy dobre pół godziny. Chujowo było, bo każdy byl zjebany po podróży, a co niektórzy jeszcze byli w stanie wskazującym. Teraz każdy miał tylko marzenie, aby wejść jak najszybciej na Party Place i położyć się, tudzież siąść... I tu już pierwsza niespodzianka. Otóż obiecywano nam wcześniej, że będziemy wpuszczani od samego rana, natomiast prawda była zupełnie inna. Po przybyciu pod Stodołę, nie chciano nas wpuścić. Było zimno i wstrętnie, a my musieliśmy czekać aż do godz. 8:00, aby nas wpuszczono. To była właśnie pierwsza wpadka organizatorów, bo inaczej tego nie można określić. My i tak nie byliśmy w tak złej sytuacji, bo niektórzy czekali na wejście od 2 w nocy, a to z pewnością nie wpłynęło korzystnie na ich samopoczucie. Oczywiście sam proces wpuszczania do środka nieco sie przedłużył i rozpoczęto wpuszczanie ok. 8:30. Tłok był jak sqrwysyn, ale to już szczegół. Bardzo trudno było się dostać do środka, trzeba było użyć siły. W drzwiach stał bardzo duży goryl, którego nie można było jednak niczymm przekupić, aby wpuścił bez kolejki. Nawet banany nie skutkowały. Dziwny jak na goryla, czyż nie? A poza tym przemawiał ludzkim głosem i czasami coś nawet zakapował. Jeżeli ktoś był wielkim szczęściarzem i zdołał wejść do przedsionka, to i tak znów w nim musiał długo czekać. To było bardzo chujowe, a orgaznizatorzy mogli nad tym popracować. Tak w ogóle, to dopiero po przybyciu dowiedziałem sie, że także grupa Mystic jest organizatorem tego Party, ale to też szczegół. Wejściówka kosztowała 20 zł, co mnie lekko zbulwersowało, lecz nic na to nie moglem poradzić, bo jestem jedynie drobnym pionkiem, czyż nie? Zagrali se w chuja, ale mówi sie trudno. Powinniśmy się jednak wykłócać o swoje, bo to jest skandal (The Knight: Czy ktoś pamięta jakikolwiek party raport w którym to nie bluzga się na cenę wejściówek? Odpowiedzi prosimy nadsyłać na adres redakcji, koniecznie na kartkach pocztowych!). Po zapłaceniu odpowiedniej sumki dostałem ładny i estetyczny identyfikator oraz votkę do głosowania, która także ładnie głosowała (The Knight: ?????). Bardzo sie cieszyłem na fakt, że kobiety były wpuszczane za darmo, bo chyba bym nie przeżył, gdybym jeszcze za dziewczynę miał zabulić 2 stówy... Dobra, następnie spisywano nas na komputer. Za klawiaturą siedział jakiś matoł, który chyba dopiero uczył sie pisania na klawiaturze, bo dosyć topornie mu to szło, a może uczył się obsługi bazy danych, na którą nas zapisywano? (The Knight: Wypisz, wymaluj... The Generat!) Wreszcie weszliśmy. Uffff, co za ulga. Nareszcie można spocząć. Znależliśmy jakiś stolik i rozłożyliśmy komputer (A500, suxxx!). Bardzo chciałem się umyć, więc zrobiłem to, a przy okazji zmieniłem koszulkę i skarpetki. Uczucie wspaniałe, ale połowa osób, które były w kiblu, musiało uciec. Ciekawe dlaczego? Już od samego poczľtku miałem na sobie mój magiczny kapelusz, więc łatwo było mnie rozpoznać wśród rzeszy tłumu. Spotkałem sie z kilkoma przyjaciółmi, pogadałem poszedłem się porozglądać po Stodole. Ogólnie mówiąc jest to bardzo fajny lokal, w sam raz na takie imprezy, ale... Ofkoz był on zbyt mały, aby przyjąć jednorazowo tyle wiary. Otóż dowiedziałem sie od Korzenia, że ogólnie przybyło ponad 1000 (Wow!) osób, które tęskniły za emocjami. Sporo tego było, a nawet zbyt dużo, bo główna sala pękała w szwach. Bardzo dużo było Indepków, którzy z pewnością byli na Party po raz pierwszy i mogli zaznać smaku tej imprezy. Tak na serio, to chyba co drugi osobnik był Indepkiem. Nie to, żeby mi to przeszkadzało, ale bardzo się tym faktem zdziwiłem. Był barek, który jednak był nieco pojebany, bo piwko kosztowało 25-30 tysiaków, malutka kawcia 15, a byle jakie żarcie także odstraszało. Tak więc na wyżerkę w barku nie można było liczyć. Lepiej było wyskoczyć do pobliskiego McDonald's, bo tam było lepiej i tyle. Przejdżmy może jednak do konkretów. Otóż Party obfitowało w najróżniejsze competitions. Było wiele crazy-compos. Rap-Compo, Przeciąganie liny i wiele, wiele innych, co pozwalało na pewne rozlużnienie się oraz sporą dawkę humoru i zabawy. Oczywiście były też competitions normalne, czyli te, w których wystawiano przeróżne prace. Niestety, nie byłem nimi zaciekawiony i nie mogę zbyt wiele o nich powiedzieć. Wiem tylko, że I Miejsce w Demo-Compo zajął Musashi / Union i zgarnął za swoje demko 10 baniek, ale na serio jego demko było the best, bo akurat to demo miałem możność oglądać. Drugie miejsce - nie wiem, natomiast trzecie to Miklesz, za co zgarnął bańkę. O całej reszcie nie wiem, ale na pewno w Gedanie macie listć wyników, bo organizatorzy zgrywali ją, aby trafiła do wszelkich gazetek itp.. Cóż jeszcze? Może napiszę nieco o koncercie, oraz występie striptizerki, na którą wszyscy zaciekle czekali. Otóż było to wszystko totalnie zjebane, bo musieliśmy najpierw czekać na sznownych JamRose'ów, aż ich szanowne dupy zdołają zjawić sie u nas, a wszyscy byli podenerwowani oczekiwaniem. W końcu rozpoczęło się. Wyszedł Jamroz i zapowiedział, iż na rozgrzewkę zagra Daniel. Tak też było. Daniel zaśpiewał 3 piosenki, po czym najnormalniej w świecie - zmył sić. Teraz przyszła kolej na Jamrose. Zagrali kilka piosenek, bodajże 7 i też się zmyli. Podzczas koncertu lider rzucał beznadziejne hasło: "Żyjecie?", na co my "Ni Chuja!". Ofkoz zacząl sie nam podlizywać i krzyczał "Amiga Rules", za co dostal gęste brawa. Stwierdził, że całą muzykę tworzy na Amidze, ale co do tego nie ma żadnych wątpliwości. W końcu skończył się występ tegoż zespołu, a wkroczyła striptizerka. Ładna była, ale zbyt gruba w udach. Poza tym to zawaliła sobie w chuja, bo według mnie striptiz powinien wyglądać tak, że panienka sie rozbiera do naga, a póżniej chwilć tańczy w stroju Ewy. Ona natomiast rozebrała się, po czym szybciutko zeszła ze sceny. Było do dupy i w ogóle mi sie nie podobało. (The Knight: Wszyscy wiedzą, że wcale nie oglądałeś tej rozbieranki, bo twoja panienka zasłaniała ci patrzałki). Miała po chwili wejść jeszcze raz, lecz w innym stroju. Nie oglądałem jednak już tego, bo nie miałem zamiaru oglądać takiej żenady. W końcu chciałem obejrzeć jej cipkę, a nie jej ciuszki z lumpexu. Ogólnie jednak zaciekawienie jej występem było ogromne, bo prawie wszyscy weszli jak najwyżej mogli i toczyła sie każdemu ślina, ale to nie było to. Mogła przecież lepiej pokaza? cipsko, a nie od razu uciekać. Nie wiem, jak to wyglądało za drugim podejściem, ale z pewnością bardzo podobnie. (The Knight: "Mogła lepiej pokazać cipsko..." To może na następny Intel postarać się o fotel ginekologiczny, co?) W końcu Party dobiegało swego kresu i wszyscy pouciekali do chaty. Ja także zbierałem się i odjechałem. Podróż przeszła spokojnie. Cóż mogę powiedzieć ogólnie o całym Intelu? Otóż Party było fajne. Śmiało wybaczam orgaznizatorom wszelkie niedociągnięcia i myślę, że za rok także przyjadę na nie z miłą chęcią. Myślę, że już za rok organizatorzy zorganizują 'Łamanie płyty głównej od pc-compo', bo strasznie na nie czekałem, lecz się nie doczekałem. Atmosfera byla miła i humorystyczna. A to ktoś zbił szybę (The Knight: Byłem przy tym - napruty jak messershmit gostek podszedł do szyby walnął w nią pięścią, rozbił i poszedł sobie dalej, zataczajľc się odrobinkę. I nawet się nie skaleczył! Po pijaku to się człowiekowi nic nie stanie!) a to ktoś musiał bulić sprzątaczce za coś tam, itd.. Tak więc Party było w pizdę i na gaz, pomimo pewnego incydentu, o którym napisałem już w artykule pt. "Złodzieje na Parties". Dziękuję za uwagę! HIV / SCUM & GET