Moje spostrzeżenia
                            z Intel Outside 2.
                            ~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Wsiadłem  do pociągu i są...ludzie jadący na party.Dosiadłem się do nich i
pijemy.Nie  będę  tu opisywał jak wszystko przebiegało bo nie o tym ma być
artykuł.  W przedziale było nas chyba ośmiu i każdy już miał fazę.Nie wiem
dlaczego  ale  każdy  klną.   Wiem,  w tych czasach każdy to robi.Nawet ja
lubię  sobie poprzeklinać.W naszej rozmowie padało najwięcej wyrazów typu:
kurwa,  chuj  itp.   Tak było całą drogę.Czekając aż nas wpuszczą na party
też  sobie  klneliśmy.Jakby  się ktoś temu przysłuchał to wyglądalo to tak
jakby zebrał się w jednym miejscu margines spłeczny i czekał aż nadaży się
okazja   komuś   wjebać.Dochodzi  godzina  8.30  i  zaczynają  powoli  nas
wpuszczać.     Słychać   niecenzuralne   słowa   kierowane   pod   adresem
organizatorów.

Po  wejściu  na  party-place  i  usadowieniu  się  czas na szukanie swoich
znajomych.Są.Trwa  nasza  rozmowa.   Trochę  mnie to zdziwiło bo Ci,którzy
klnęli  przed wejściem teraz nie klną.  Większość rozmawiało normalnie nie
używając przekleństw.  Widać jak dane miejsce nas zmienia.  Ludzie zaczęli
mówić  językiem  tehnicznym  i  cała  rozmowa sprowadzała się w większości
przypadkach  do  sceny  i produkcji.  Każdy się zmienił.Zapomniał,że przed
chwilką klnął, stał się teraz lepszy(?).

No  ale  koniec  tych bredni.Nie wiem po co ja wogóle pisałem ten artykuł.
Może i Wy zauważyliście coś podobnego???

                                                     Elmek/Scalaris