EASTERN CONFERENCE

Jako grafik jestem żywo zainteresowany wszelkimi picturkami, również tymi,
które  są  wypuszczane  na  rozmaitych  party.  Ze względu na siły wyższe,
zwane  maturą,  nie  mogłem  uczestniczyć w party organizowanym przez moją
grupę,  czyli  w  Eastern Conference '95.  Z tym większym zainteresowaniem
rzuciłem   się   na   grafiki   przywiezione   przez   Scraby'ego/Picco  i
Disty'ego/UA.    I   tu  spotkało  mnie  olbrzymie  rozczarowanie.   Słowo
"rozczarowanie" nie oddaje w pełni tego, co myślę na temat wystawionych na
gfx  compo  prac.   Najlepszym  określeniem  byłby tu zwrot nawiązujący do
"Lalamido" - "graficzny Czernobyl".

Hehe,  już  widzę  zaciśnięte  wargi i pięści uczestników tego compo - nie
martwcie się, to dopiero początek...

Ostatnie  party  (Intel  Outside,  Gelloween) zdążyły mnie przyzwyczaić do
wysokiej  jakości prac.  Już nawet zaczynałem wierzyć, że polska scena nie
ma  się  czego  wstydzić,  jeśli  chodzi  o  grafików.   Nawet  po drugiej
Primaverze wciąż się jeszcze łudziłem.  Dopiero party w Białystoku w dosyć
brutalny  sposób  odarło  mnie  ze  złudzeń.   Czy  istnieje jakiś poważny
sceniczny  kraj,  w  którym  jedno z czołowych miejsc na gfx compo zająłby
obrazek   będący   praktycznie  pokazem  możliwości  programu  do  grafiki
24-bitowej,  sporządzony chyba w kwadrans?  Jeśli macie jakieś wątpliwości
co  do  właściwej  odpowiedzi,  to  ją  Wam podpowiem:  NIE!  Taka grafika
zostałaby najprawdopodobniej odrzucona podczas selekcji.  Czy na zachodnim
party  miałyby szansę przejść takie gnioty, jakie wzięły udział w compo na
Eastern  Conference?   NIE!   Więc  czemu zostały one dopuszczone?  Smutna
prawda  brzmi:   nie  było  nic innego.  Ciężko jest robić compo, w którym
miałyby brać udział tylko 3 prace, a tyle właśnie grafik z EC zasługuje na
pozytywną  ocenę.   Animal,  Zefir  i  Neuromancer.  Kilka grafik trzymało
jeszcze jaki taki poziom, zaś reszta była już typowo "polska".  Spróbujcie
się sami domyśleć co oznacza w tym przypadku przymiotnik "polski"...

No  to  sobie trochę popisałem, ale wystarczy już tej radosnej twórczości.
Pewnie  kilku  z  Was  już zastanawia się, co złego jest w grafikach z EC.
Postaram  się  napisać  kilka  słów  na podstawie dwóch pierwszych miejsc.
Trzecie  pominę,  gdyż  jak  już  napisałem,  obrazek  Zefira jest jedną z
niewielu  dobrych prac, chociaż osobiście znacznie bardziej podobał mi się
styl tego grafika za czasów "TV boxa"...

Pierwsze   miejsce  zajął  Jackal/Mystic  z  grafiką  "Czerwony  smoczek".
Większość   uczestników   party   musiała   zapewne   brać  jakieś  środki
psychotropowe,  gdyż  nawet  przy  maksimum dobrej woli trudno mi uznać tę
pracę za zadowalającą.  Pomijając już stary, nudny i oklepany motyw, jakim
jest   smok,   można   tu   zauważyć  całą  masę  błędów  i  niedociągnięć
technicznych.    Pierwsza  rzecz,  jaka  rzuca  się  w  oczy,  to  fatalne
proporcje.   O  ile  da  się jeszcze przeboleć dziwne umięśnienie skrzydeł
smoka, czy też "oryginalnie" narysowane żebra (jeżeli to są żebra), to nie
można  darować  krzywych  i  bezwładnie  zwisających  nóżek.   Czy to jest
smok-inwalida,  czy co?  Ciekawą rzeczą jest też fakt, że nogi wyrastają z
ogona, a nie z tułowia, co jest, no, ciekawym pomysłem, choć moim zdaniem,
całkowicie  chybionym.   Pysk  smoczka  wygląda  równie interesująco, jest
jakby  wykrzywiony.   Taki  grymas  można sobie tłumaczyć bólem, powstałym
poprzez  przyjęcie  tak  niewygodnej pozycji.  Nigdy w życiu nie widziałem
żywego  smoka,  do  czego  przyznaję się bez bicia, ale trudno mi go sobie
wyobrazić  podpierającego  się  ogonem  na  ziemi,  zakręconego  w kółko i
schylającego  w  taki  sposób  łeb.   Inna  sprawa,  że  niemożliwe byłoby
przeprowadzenie  takiego manewru z aerodynamicznego punktu widzenia.  Oki.
Wystarczy  znęcania się nad smokiem, czas zająć się kolorowym pajacykiem w
rogu  (oops,  to  miał  być chyba rycerz...).  Radziłbym Jackalowi przyjąć
taką  pozycję,  jaką ma ta postać, a potem dopiero wziąć się za rysowanie.
Mam  szczerą nadzieję, że autor nie skręci, ani nie zwichnie sobie czegoś.
Tak  swoją  drogą,  to  pomimo  długiej kontemplacji, do dziś nie jestem w
stanie  powiedzieć,  czy ten człowieczek stoi zwrócony do mnie twarzą, czy
włosami...   Nie  podoba  mi  się  też fakt, że ogień zatrzymuje się przed
tarczą, chociaż wydawałoby się, że powinien to robić dopiero po zetknięciu
się  z  nią.   Poza  tym można zauważyć, że o ile rycerz jest oświetlony z
boku  ogniem  smoka,  to  na  jego  ubraniu  nie  można  zauważyć  żadnych
zdecydowanych  światłocieni,  natomiast  rzucany przez niego cień wygląda,
jakby jego postać była oświetlona z góry.  Pomieszanie z poplątaniem...

No,  już  starczy.   Czas  powiedzieć  coś  na  temat  "WoodMon" autorstwa
Gunmana/Mystic.  Pierwsze wrażenie jest jak najbardziej pozytywne.  Mogę z
całym  przekonaniem  powiedzieć,  że obrazek ten nadaje się na prezentację
możliwości  programu  TV  Paint  3.0.  Natomiast nie jestem w stanie sobie
wyobrazić,  jak  taka  grafika  mogła  brać  udział w gfx compo.  Konkursy
graficzne   mają  na  celu  wyróżnienie  tych  grafików,  którzy  potrafią
najlepiej  rysować,  prezentują  dobre wykonanie pod względem kompozycji i
techniki.   A co możemy powiedzieć na temat autora tej grafiki?  Niewiele.
Chyba  tylko  to, że Gunman ma niezłą konfigurację Amigi i umie obsługiwać
TV   Painta.    Tysiącami  kolorów  i  wieloma  skomplikowanymi  funkcjami
programów  graficznych  nie  można zastąpić talentu.  Co z tego, że Gunman
pokazał  nam  możliwości  swojego  sprzętu  i  softu,  jaki posiada.  Jego
grafikę  skasuję,  a  nagram  sobie  pracę  Hofa, który korzysta "tylko" z
DPainta  i  32  kolorów,  a  pomimo tego zostawia daleko w tyle 99% innych
grafików.

To  tyle  chciałem  powiedzieć  na  temat  "kompotu graficznego" z Eastern
Conference '95.  Mam nadzieję, że przynajmniej kilka osób wyciągnie z tego
artykułu  jakieś wnioski i wkrótce znów zobaczymy dobre grafiki na naszych
party.

                                         Fuzz of Ladybird Design