>> EASTERN CONFERENCE - RAPORT TROCHĘ STANDARDOWY <<
                                 Sagrael

Jak  już  pewnie  wszystkim  wiadomo, w dniach 29 i 30 kwietnia odbyło się
kolejne  copy-party  w  przebogatej  historii polskiej sceny, a mianowicie
Eastern  Conference'95  organizowane  przez Biedronki i Lamerów (od XTD'a:
jeśli  chodzi  Ci  o Lamers'ów, to nie jest to prawdą - wypuściłem jedynie
zaproszenie  na  to  party).   Jako  że  party  report jest w miarę prostą
sprawą,  postanowiłem i ja odreagować swoje wrażenia z tego party.  A więc
dojechałem do Tczewa, bo stamtąd odchodził mój trejn do Białegostoku i tam
również  po  raz  pierwszy na oczy zobaczyłem prawie całą moją ekipę czyli
SAF  (pozdrowionka).   Trochę pogadaliśmy i już trzeba było ładować się do
pociągu.   A tam najebane ludu jak cholera!  Zalogowaliśmy się szczęśliwie
i  można było ruszać.  Wprawdzie na jedną osobę przypadało około 1/4 metra
kwadratowego,  ale  to  już  taki mały i nic nie znaczący szczególik.  Tak
prawdę  mówiąc,  to drogi mi się nie chce opisywać bo było nudno, nikt nie
pił,  a  jedyną  atrakcją  był  jakiś  menel  szwendający się po pociągu i
sprzedający  szampany.   Z  jabłek  of  coz!   Potem jeszcze jakimś trafem
dojebali  się  do nas żołnierze służby zasadniczej, że niby nabijamy się z
nich  i  ich  mundurów.   Właściwie  to  mogę powiedzieć iż było groźnie i
zapowiadało  się  na  dym, ale dzięki elokwencji i niezwykłej przytomności
umysłu  Timi'ego, wszystko rozeszło się po kościach i nawet zacząłem lubić
tych żołnierzy.  Ale prawie był wpierdol!  Potem długo nic się nie działo,
wszyscy  spali  albo nagle się budzili.  Poszedłem do Warsa, a tam piwo po
trzydzieści tysięcy za kufel!  To mnie zdecydowanie otrzeźwiło i patrząc w
okno  paliłem  sobie  papierosy  popijając  wspaniałym  Żywcem.   Muszę tu
powiedzieć, że na około dwieście kilometrów przed Białymstokiem nie ma nic
innego  tylko  same  lasy!  Chyba przez cztery godziny jechaliśmy przez te
lasy!   Jeny  - jakby tam pociąg nawalił to koniec, kicha!  W samym środku
lasów   nie  ma  przecież  telefonów  ani  nic.   No  ale  w  końcu  jakoś
dojechaliśmy  i  pierwsze co mi się rzuciło w oczy, to strasznie chujowy i
brudny  dworzec  w  Białymstoku!   Rumuni,  meliniarze,  mendy - ot i cały
dworzec!    Ale   dobra   -   miało   być  o  party,  a  nie  o  zabytkach
białostocczyzny.   Po  wyjściu  z  dworca  okazało  się,  że tym pociągiem
przyjechało  również  sporo  scenowców  i jakoś tak wyszło, że ktoś zaczął
prowadzić  na  party-place.   A  że  robił  to jakimiś sobie tylko znanymi
drogami,   to   kolejny   szczegół.    Dosyć   powiedzieć,  że  trzy  razy
przechodziliśmy przez to samo miejsce!  Niemniej ostatecznie dotarliśmy do
szkoły  przy  Wierzbowej  i  mogłem wreszcie złożyć swoje gnaty na stole w
sali i trochę pokimać.  Gdy wstałem, to party trwało już prawie na całego,
bo i podłoga już niektórym uciekała spod nóg, a gdzieniegdzie Amigi aż się
grzały  od Iks-kopiaków i innych koparek.  No to dobra - spotkałem w końcu
wiarę  znaną  tylko z listów, ględziłem, łaziłem, oglądałem demka na AGĘ i
leciał  czas.   Było  mało  ludzi bo około dwustu osób ale i tak sporo się
działo.   Extend sprzedawał NTB #6 i swój nowy music-disk za wódkę, ale od
nas nic nie dostał bo u nas nikt nie pije.  A tak przy zupełnej okazji, to
ten  music-disk  "Infection"  jest beznadziejny!  Owszem - grafika i takie
tam  inne  są  świetne, ale przecież w music-disk'u głównym atutem powinna
być  muzyka.  I w sumie to nie mam zastrzeżeń do muzyki ale do jej doboru.
Bo,  kurna,  tylko siedem czy osiem modułów, a był wśród nich tylko jeden,
którego  jeszcze  nie  słyszałem.   A może to taka moda, że daje się stare
kawałki  do nowych music-disk'ów?  (Od XTD'a:  naprawdę, nie moja wina, że
moduły  nieraz  dostają "nóżek" i rozchodzą się bez mojej wiedzy - jak ich
bynajmniej  nie  spreaduję;  ponadto  myślę, że znalazłoby się wiele osób,
które  jeszcze  tych modułów nie słyszały; a'propos - moduły nie są stare,
ale  są znane, a to jest różnica).  No bo jeśli tak, to chyba nie jestem w
temacie.   A  zresztą  nie  znam  się  na  music-disk'ach i w ogóle jestem
lamerem co mogę potwierdzić 115 punktami w #6 NTB.  Hmm, ciekaw jestem czy
ten  fragment  zostanie  usunięty?   No  bo  przecież  nie  jest  on  zbyt
pochlebny.   A  co  mi  tam!   I  tak  mnie  to  wali.   Czas leciał wręcz
nieubłaganie, a ja chciałem przeżyć swoje życie w spokoju.  Rozpoczęło się
music-compo.   Niestety  było  tak  denne, że odpuściłem sobie w połowie i
poszedłem  przekąsić  coś do baru.  Dodam tylko, że moduły, oprócz jednego
(chyba  kogoś  z  Mayhem),  były  bardzo  chujowe i mnie osobiście się nie
podobały!   Jedyną  atrakcją  tego  kompotu  były  rytualne  tańce  trzech
młodzieńców   pod  nastrojową  płachtą  big-screen'u.   Owymi  wspaniałymi
tancerzami  okazali  się  być  Lenin, Dave i chyba Jackal?!  W rytm muzyki
tworzyli oni doskonałe kreacje taneczne, połączone z odrobiną wokalistyki.
Perfect,  perfect!   Najbardziej  podobał  mi  się pociąg, który gustownie
wychynął  zza  big-screen'u i taktownie odtańczył jeden z modułów!  Więcej
atrakcji  już  nie  było,  a organizatorzy przegięli bo pierwsze trzy mody
były  puszczane  tylko  na kilka patternów, czy jak to tam się nazywa?!  A
reszta już na całość i było to moim zdaniem bardzo niesprawiedliwe!

---------------------------------------------------------------------------

Dobra,  może  na razie wystarczy o party, ale proszę o zachowanie spokoju,
bo już za chwileczkę, już za momencik, piątek, znaczy będzie dalsza część.
O  ile  ktoś  to  jeszcze  czyta?!   Natomiast  teraz, w ramach niejakiego
przerwania,  coś  innego.   Tak  ciągle jakoś myślę o tym zaszczcie, który
mnie  spotkał,  a  mianowicie  o  szóstym  miejscu na liście best lamerów.
Szczerze  mówiąc,  to  pozostał  we  mnie  pewien  niedosyt.   Niby szóste
miejsce,  ale  czy AŻ szóste czy DOPIERO szóste?!  Cholera, przecież mogło
być  lepiej.   Mam  jednak  nadzieję, że w kolejnych notowaniach zajmę już
lepszą  pozycję.   Ostatecznie  do czołówki nie brakowało mi tak wielu, bo
zaledwie  kilkudziesięciu, punktów choć muszę uczciwie przyznać, że będzie
ciężko!   Szczególnie  jeśli  chodzi  o  pierwszą pozycję, bo jednak Stan,
wydaje  się,  osiadł  bardzo mocno w czołówce i sądzę, że ciężko będzie go
prześcignąć!   Za  to  do Rangera i Stasi'ego nie brakowało mi tak wiele i
myślę,  że  są  do  ogrania.   Żeby  tylko ktoś na mnie głosował.  To jest
właśnie  ten  problem  - liczba głosów!  Kilku wrogów już mam i wierzę, że
nie  spoczną na laurach i nadal będą na mnie głosować.  Tak, tylko że to i
tak  będzie  za  mało!   Co by tu zrobić?  Aaaa!  Jakie to proste!  Trzeba
tylko  wyzwać  kilku ludzi, a głosy posypią się jak z rękawa!  Oki - no to
wyzwę Extenda.  Bo czemu nie?!  A więc Extend jest chuj i padalec!  (Hehe,
nie ze mną te numery - XTD) Dwadzieścia punktów wydaje się pewne, ale co z
resztą?  Wydaje mi się, że w tym notowaniu otrzymałem czterdzieści punktów
od  Legionu,  a  więc  może  wyzwę  i ich - najlepiej od faszystów i świń.
Dobra, cały Legion to faszyści i świnie!  Wprawdzie nie wiem czy wszyscy w
Legionie są naprawdę faszystami, ale przecież jeśli wyzwę wszystkich, to i
więcej głosów otrzymam!  Powinno być już ze sto!  Do tego ta cała reszta i
bój  się  Stan!   Twoja  detronizacja  już  niedługo!   A zresztą, jak już
wspomniałem,  wali  mnie  to  wszystko,  choć tak po cichu liczę na wyższą
lokatę.  Dobra, wystarczy na razie tych pierdół.

---------------------------------------------------------------------------

Po  music-compo  zrobiła  się  chwila  wolnego  czasu  i  poszedłem z moim
najlepszym  scenowym  kolegą  -  PickPoke'em  (pozdrawiam), zakupić jakieś
dobre  wina  no  i osuszyć je.  Niedaleko był malutki sklepik nawet dobrze
zaopatrzony,  bo  były  tam  bardzo  smaczne  wina  po  jedyne dwadzieścia
tysięcy!   Jakieś  miętowe  były  i  inne.   Tylko butelki są drogie w tym
Białymstoku,  bo  kaucja  za  flaszkę od buzona wynosiła aż pięć tałzenów!
Ale  nic to.  Dokonaliśmy wymiany waluty na napoje i we trójkę (hi Jezus!)
do szkoły i w tany!  Zrobiło się fajnie - gadaliśmy sobie spokojnie i było
dobrze!   I tak aż do gfx i ray compo.  Zapomniałem jeszcze powiedzieć, że
big-screen  był trochę mały, ale mi to aż tak bardzo nie przeszakadzało bo
mój  monitor  jest  przecież  jeszcze  mniejszy,  a też widzę!  No to leci
gfx-compo, obrazki, jak to zwykle bywa, były i chujowe i nieziemskie!  Nie
znam  się za bardzo na grafice, no i jestem lamerem, ale i tak poziom prac
wydawał mi się zdeko słaby.  Ray-compo było w porządku ale ray'e zawsze mi
się podobają i to, o dziwo, wszystkie!  Potem znowu przerwa, pękły kolejne
wina,   a   ja  dorwałem  się  w  końcu  do  1200-setki  Timi'ego,  trochę
pokopiowałem no i odpaliłem Breath Taker'a/VD, który jakoś u mnie nie chce
chodzić!   Może  dlatego,  że mam tylko pół mega Chip'u w mojej wspaniałej
500-setce?    Hehe   -  na  pewno!   Oglądałem  też  Gevalię,  Mindflow'a,
Psychedelic'a  i w ogóle wszystko, co ten mój wspaniały Timi miał na swoim
twardzielu.   Niestety  sielanka  nie  trwała długo, bo już rozpoczęło się
intro-compo  i  trza  było  ruszać.   I  znowu chujowizna z wyjątkiem może
trzech prac.  Jednego intra Scalaris, notabene z jednym efektem ale fajnie
zrobionym  i  dwóch  inter  Joker'ów,  nie wiedzieć czemu wystawianym poza
konkursem?!   Może  nie  mieściły się w dopuszczalnym tonażu?!  Nie wiem i
pewnie  nigdy  się  nie dowiem!  Momencik i już poleciało demo-compo.  Ale
przedtem  było  jeszcze zbiorowe delektowanie się jakąś kreskówką i był to
jeden  z  lepszych  momentów  party!   Szczególnie  brava  w  chwili,  no,
uniesienia!   Ale  ze  mnie  kołtun, że to jedno słowo nie chce mi przejść
przez gardło!  Mniejsza z tym, bo odpalają pierwsze demo.  Uprzedzę trochę
fakty i powiem, że królowały dema w stylu Lamesoft'a.  Bardzo śmieszne ale
i  bardzo,  bardzo  durne!   Kto to w ogóle wpadł na pomysł, aby wystawiać
takie gnioty razem z normalnymi demami?  Jeśli już, to tego typu produkcje
powinny  być  prezentowane  poza konkursem i ewentualnie za jakąś mniejszą
nagrodą.   Bo  to  jest  bez sensu, jeśli takie śmieszne, ale jednocześnie
jednorazowe  demo wygrywa z demem, nad którym kilka osób męczyło się przez
kilka  miesięcy!   Przykład  -  Primavera!   I jedna i druga zresztą!  Ale
wracajmy  do  demo-compo.   Muszę  tu  z  niejaką dumą powiedzieć, że my -
S.A.F.   - wydaliśmy na EC nasze pierwsze demo!  Przeszło bez żadnego echa
-  to fakt, ale co może w dzisiejszych czasach demo na stare gnaty?!  I na
dodatek na A1200 czadu zaczęła dawać muzyka!  Ale na szczęście publicznego
pośmiewiska  nie  było, bo ktoś przytomnie odkręcił volume!  A i tak nasze
demko  nie  było  takie  złe!   A  już na pewno lepsze od tych gównianych,
jednorazowych   syfów!    Dobra,   dalej.    Bardzo   ładne,   nowe   demo
zaprezentowali pogrzebani już przez wszystkich Old Bulls'i i dla mnie było
to  najlepsze  demo  tego  party.  Tak, nawet jeśli to były animacje!  Nie
jestem  koderem i dla mnie wystarczy, że demo jest ładne, a "Moments" jest
ładne!   Niezły był też "Lech" Freezersów, ale jakoś tak trochę podobny do
Wita.   Zresztą  wiadomo  - co piwo to piwo!  I jeszcze na uwagę zasługują
produkcje  FCI  i Casyope'i.  Bardzo bezczelnie wtrącę również, że i nasze
Prototype  nie  było  takie  złe!   Właściwie  to  chciałem w tym momencie
błysnąć  i  przytoczyć  wyniki  kompotów,  ale  jak na razie są one owiane
głęboką  tajemnicą!  Krążyły zresztą pogłoski o manipulacjach głosami, ale
nie zamierzam się w tym temacie wypowiadać!  Koniec demo-compo.  Miało być
jeszcze  coś  Ozone'ów  ale chyba nie wykręcili?  Wiara zaczęła się powoli
rozchodzić  - niektórzy do powłącznych komputerów, a inni do pootwieranych
butelek.    Ja  korzystając  z  gościnności  kilku  chlorów  scenowych,  a
szczególnie   Scraby'ego,  zostałem  poczęstowany  alkoholem  w  ilościach
optymalnych.   Niestety skończył się on bardzo prędko.  Wobec tego zapadła
decyzja  o  zrzucie  na  kolejny  napój.   Okazało się, że z keszem nie ma
problemu,  ale  za  to  powstał  kłopot  innej natury.  Otóż o tej porze w
szkole  panowała  już  prohibicja!   I organizatory ścigali za chlanie!  I
macali  przy  wejściu na party-place.  Nawet Hogana macali, a przecież był
on  jednym  z nich!  Nasza sytuacja stawała się coraz trudniejsza - znikąd
pomocy!   Jednak  dzięki  efektywności  Hogana wybrnęliśmy z tej opresji i
wódka się znalazła!  I to inside budynku szkoły!  Szok!  Nie zdradzę ksywy
naszego  dobroczyńcy,  gdyż  mogę  się  za  to  smażyć  w piekle, niemniej
serdecznie  mu dziękuję w imieniu wszystkich pijących tę wódkę!  Niestety,
w międzyczasie powstał kolejny problem, a mianowicie spożycie tejże wódki!
Po całym terenie szkoły latały czujki w osobie dwóch ochroniarzy i picie w
ich  obecności  nie  byłoby  zbyt  miłe.   Do  tego na parterze działy się
dantejskie  sceny!   Extend kłócił się z Hudinsky'm, Hudinsky kłócił się z
Extendem.  W drugiej odsłonie Hudinsky wzywał policję, a w trzeciej Extend
też  wzywał  policję!  Nie wiem czym to się wreszcie skończyło, gdyż byłem
pochłonięty   konsumpcją   alkoholu  w  obecności  totalnie  schlorowanych
scenowców  (od  XTD'a:  w sumie nikt z nas policji nie wzywał, a skończyło
się  to  tak, że każdy poszedł w swoją stronę i "olał" drugą osobę).  Ktoś
rzucał  butelkami, szukałem z Qix'em Scraby'ego, a on z kolei padł w barze
z  Walcem.   Pito  w  kiblu  w  całkowitych  ciemnościach, Klaff częstował
fajkami  -  było  dobrze!   Co  było  potem,  to  nie za bardzo pamiętam -
przypominam  sobie  tylko, iż śniły mi się wektorowe hot-dogi - nie bardzo
wiem  czemu  akurat  hot-dogi?!   A  rano  musieliśmy się szybko zwijać bo
pociąg - no, to pakowanie i w drogę.  Całe party!