(Wayne / ILS & Taboo)

Kiedy  się  okazało,  że  nie  pojadę do Danii bo brakowało dwóch ludzi do
mikrobusu,  zdecydowałem  się  pojechać  do  Tarnowa.   Z  regóły  party w
Tarnowie  były organizowane przez commodorowskie grupy Elysium i Antia, co
w  zupełności  gwarantowało  wysoką  jakość  imprezy.   Jednak  już  przed
wcześniejszym  party  logo  Elysium zniknęło z zaproszeń rozsyłanych przez
niektórych,  bardziej  zaangażowanych  w  organizację tej imprezy członków
grupy.   Do  organizacji ostatniego party nie chciał się już przyznać nikt
ze sceny!

Jak  się  potem  okazało, trudno się dziwić.  Już na czerwcowym party było
mało ludzi i nie obeszło się bez takich kretynizmów jak demo compo ku czci
generała  Bema  (sic!).   Kiedy  to nawiedzona zastępczyni dyrektora tegoż
ośrodka  biegała po ludziach i pytała czemu to nie chcą pisać dema ku czci
generała   Bema,  i  że  są  takie  wysokie  nagrody.   Z  dobrych  żródeł
wiedzieliśmy,  że  nagrody  są  tak  niskie,  że  nie  warto nawet włączać
komputera.   Zresztą  o  nawiedzonej pani z dyskretnie wystającymi ząbkami
górnej szczęki to jeszcze trochę napiszę.

Visual  Party  94.   Tak  właśnie  nazywało  się  drugie  party w Tarnowie
organizowane  przez  nawiedzoną panią z wystającymi ząbkami, a nie Elysium
czy  Antię.  Już na początku miałem pewne złe przeczucia, kiedy to okazało
się,  że  nikt ze zanych mi ludzi ze sceny nie dostał żadnego zaproszenia.
O  party  wiedział  Harpoon,  który  dowiedział  się  od kogoś tam, czyi z
drugiej  ręki.   Było  to troche podejrzane, że nikt nic nie wie.  No cóż,
zobaczymy ja kto będzie.

Słodko  zaczęło się przy wejściu, 100 tyś starych złotych od osoby, lekkie
przegięcie.   Droższe  było  tylko Intel Outside w Warszawie, ale tam były
przynajmniej  niezłe  atrakcje.   Pomijajµc  zresztą  samą  organizacje  i
przybyłych  ludzi  to  party place z Tarnowa nie może się wogóle równać do
Stodoły.   Ale  co tam, może będzie fajnie.  Ilość zgromadzonych ludzi też
nie  szokowała,  a  jeśli  to na niekorzyść, czyli tłumów nie było.  Potem
było  bardzo  nudno.   Amigowców tam prawie wcale nie było, z komodorowców
byli  sami  smutasi z wyjątkiem memberów Agony, Elysium i Taboo, oraz pary
innych.   Głównie  Agony,  Elysium  i  Amigowcy  wprowadzali  jakiś ruch i
rozrywkę,  a  reszta  siedziała przed monitorami i grała w Mortala.  Istna
tragedia.   Potem  w  ogóle  wszelkie  życie zamarło bo pani z wystającymi
ząbkami  zabrała  Amigowcom  flaszkę, a goście z Agony i Elysium poszli na
górę kończyć dema.  Próbowaliśmy z Comanchem rozruszać towarzystwo jakimiś
głupio-zgrywnymi  tekstami  przez  mikrofon,  ale było jak na pogrzebie, i
nawet  nam  nie  chciało  się  śmiać.  Party przez duże "P" przeniosło się
korytarz  na  drugim  piętrze,  gdzie byliśmy w miare dobrzy zamaskowani i
odizolowani  od  reszty  anemów.   I  tam  właściwie  było  całkiem spoko,
mieliśmy   trochę  piwa,  dobry  humor  i  to  zupełnie  nam  wystarczało.
Wieczorem   przyszedł  ochroniarz  z  firmy  ochroniarskiej.   Gostek  był
zabójczy.   Ubrany  na  czarno jak co najmniej policja antyterrorystyczna,
nosił  giwerę, (jakiś przedpotopowy rewolwer), i paradował jak idiota w tę
i  z  powrotem.  Istny cyrk.  W nocy zaczął się szarpać z dwoma Bogu ducha
winnymi  gościami,  po  czym poszedł, zadzwonić po policje i to chyba było
wszystko,  co  facet  mógł zrobić.  Policja przyjechała i zwinęła gości do
izby  wytrzeżwień.   z  tego  co  wiem,  byli  spokojni, nie robili żadnej
zadymy,  tylko  mieli troche w gazie i to się ochroniarzowi nie spodobało.
W  domu  go pewnie żona bije wałkiem, to chce wyładować swoje kompleksy na
młodzieży.   A  chłopaków  gliny  skasowały  na 1.2 mln starych zł za izbę
wytrzeżwień.

Na  drugi  dzeń  Biondi  z  Gryfem już od rana chodzili wkurzeni, jak kilo
gwożdzi, jak się potem okazało pani z wystającymi ząbkami zabrała im piwo.
Chodzili i wszystkich zarażali tym swoim optymizmem i dobrym nastrojem.  A
potem było compo.

Compo.   Compo  komodorowskie  was  pewnie  nie interesuje, a Amigowskiego
prawie nie było.  No może troche przesadziłem, ale przejdżmy do sedna.

Music  Compo:   Nie znam wyników bo dzięki pani z wystajµcymi ząbkami, nie
byłem  tak  długo  na party.  Ale to szczegół, bo poziom był taki sobie, z
wyjątkiem  trzech modułów wszystko leciało na umbaraumbaraumbararum, czyli
techno/rave  i to rąbane tak głośno, że aby coś usłyszeć trzeba było wyjść
z  budynku.   Inaczej  był jednostajny chałas.  Tymi trzema wyjątkami były
moduły  Barteska/CSA  i Shogoona, moim zdaniem świetne.  Dobry był jeszcze
moduł  Dave/Vacuum,  i  jeszcze  jeden,  chyba  Bethovena,  ale nie jestem
pewien.   Reszta  to  chłam,  z  tym,  że  nie  na  pewno bo, właściwie to
słuchałem music compo w barze, i częściowo w kiblu.  Gfx compo było też na
bardzo  niskim  poziomie,  w  sumie z osiem obrazków, niezłych może było z
dwa, reszta totalna decha.  O demo kompo lepiej nie wspominać.

Po  compo  siedzieliśmy  sobie  w  barze (na korytarzu) kiedy to przyszedł
Biondi z Gryfem, i zaczeli marudzić.  Troche się z nich nalewałem, że dali
sobie zabrać piwo, na co Biondi mówi:  Masz jedno piwo, albo nawet dwa jak
je  odbierzesz.   Spoko,  ide.   Dla  mnie  sprawa  była  jasna.   Pani  z
wystającymi   ząbkami   (która  zresztą  ma  jakieś  dziwne  tendencje  do
zabierania,   bo  na  przykład  Shamanowi  zabrała  kierownicę  od  roweru
górskiego,  z  tym że Shaman to Shaman, nie bawiąc się w dyplomacje wyrwał
kobiecinie kierownice z rąk) no więc pani z wystającymi ząbkami zabrała im
piwo,  nie  było  żadnego  protokołu, jakichś powkitowań, nic w tym stylu.
Pani z ząbkami powoływała się na regulamin, którego nikt z nas na oczy nie
widział.   No to poszedłem z Biondim do Pani i grzecznie poprosiłem o moją
własność  (bo  dwa  z  tych piw Biondi mi dał), i powiedziałem, że ja tego
piwa  nie  będę  pił,  tylko  chce sobie obejrzeć i pomacać moją własność.
Pani  powiedziała,  że  nam  go  dla  NASZEGO  DOBRA  nie  da.   To Biondi
powiedział,  że jesteśmy pełnoletni a ja spytałem jakim prawem ona to piwo
wogóle  dotknęła.   Pani  powiedziała,  że  regulamin  zabrania  wnoszenia
alkoholu  na  teren  ośrodka,  i  ja  wniosłem  alkohol w dużych ilościach
(dwanaście  piw)  co  akurat  było kłamstwem bo wniósł piwo Biondi, ja się
stałem  jego  właścicielem  jak  już  było  wniesione.   I pani zaczęła mi
grozić,  że  zadzwoni  po  policje  i mnie zamkną w izbie wytrzeżwień oraz
słownie  zwątpiła  w moją trzeżwość (i tu miała pecha bo cały alkohol jaki
wypiłem na tym party to były dwa piwa dzień wcześniej, czyli byłem trzeżwy
jak  niemowle), czyli łagodnie rzecz biorąc drugi raz minęła się z prawdą.
Pani  myślała,  że  jak mnie postraszy policją to wymięknę i tu się trzeci
raz  pomyliła.  No to już, niech pani dzwoni po policję - powiedziałem.  I
poszliśmy  na jakieś zaplecze po telefon.  Tam był drugi pan, który okazał
się  być  cieciem,  i  w  przeciwieństwie  do  mnie, zachowywał się bardzo
niegrzecznie  (co  ja  sobie  zapamiętam),  pani  też  do  grzecznych  nie
należała,  kiedy  ją zapytałem o personalia to kazała mi powiedzieć kim ja
jestem.   Prosze  bardzo,  pokazałem  nawet  dowód  choć  nie musiałem, bo
wylegitymować  to mnie może tylko policja i żw.  A gdy ponowiłem pytanie o
nazwisko  to pan powiedział że jast dozorcą (fajne nazwisko), a pani żebym
nie podskakiwał bo ją tu wszyscy znają i ona nie ma nic do ukrycia ale się
nie przyznała jak ma na nazwisko.  Cieć powiedział, żebym się ubierał.  To
wyszedłem,  nie będę z chamem dyskutować.  Poszedłem wziąść rzeczy ubrałem
się  i  czekaliśmy  z Biondim przy wyjściu, kumple mi się dziwili, że idę,
ale  ja się prosić nie będę, i mam w dupie takie party gdzie organizatorzy
swoich  gości  (i  klientów,  którzy  im płacą) traktują jak śmieci.  Przy
wyjściu  jeszcze  raz  spytałem  o  nazwisko i dowiedziałem się, że pani z
wystającymi  ząbkami jest zastępcą dyrektora (fajne nazwisko), i żebym nie
podskakiwał,   bo   ją  tu  wszyscy  znają,  a  na  odchodne  jeszcze  się
dowiedzieliśmy  że  nasze  piwo  przestało istnieć.  Jakoś mi się nie chce
wierzyć,  żeby zniknęło w zlewie, czyli, jak sądzę, zniknęło w gardle pani
z  wystającymi  ząbkami.  I to trochę śmierdzi.  Bo jak piwo, które kupię,
znika  w  cudzym gardle bez mojej zgody i wiedzy to jest to kradzież.  Nie
warto  było  dłużej  dyskutować,  więc  poszliśmy.   Na dworcu spotkaliśmy
Dave/Vacuum,  Miklesza/DMG,  Zoltara/Technology,  którzy  sami  doszli  do
wniosku,  że  nie  warto tam dłużej siedzieć.  A najlepsze było to, że jak
Dave, wychodził, to się upomniał o swoje żyto, pani powiedziała, że im nie
da,  bo  nie  ma,  ale zamiast ich wódki może im dać żurek z baru.  Jak to
usłyszałem  to myślałem, że się poszczam ze śmiechu.  Dave jej powiedział,
że  te  pomyje  to  może  sobie...   sama jeść (tyle, że chyba nie ustami,
delikatnie rzecz biorąc.).  Dla mnie bomba, jakby to powiedział Brush.

Reasumując.   Party w Tarnowie to był totalny niewypał, nieziemska lama, i
wogóle  dno, a wszystko dzięki pani z wystającymi ząbkami, która chyba się
wstydzi  swojego  nazwiska,  a  może sama nie wie jak się nazywa?  I chyba
przez  przypadek jest zastępcą dyrektora.  O ile wogóle jest, bo na to też
nie  mam  pewności.  I trzeba przyznać, że ma kobieta talent w spieprzaniu
imprez  bo  wcześniejszą  też  spieprzyła,  że  nie  wspomne  o jej wielce
inteligentnym  pomyśle  zrobieniu z party cyrku i sprzedawaniu biletów dla
zwiedzających.   Mówie  zupełnie poważnie, za dziesięć koła od osoby można
było kupić bilet i "zwiedzić party".  Z pięć osób nawet weszło, popatrzyło
się z minutę i wyszło.  Po prostu Total Killer.  A wystarczyło dać ludziom
minimum  swobody.   A  na  koniec  jeszcze  pani  się popisała, ustawiając
wszystkich  do  wspólnego  zdięcia  jak  w  przedszkolu.  Po prostu power.
Jeśli  więc  ktoś wam za rok powie, że jest party w Tarnowie, organizowane
przez  panią  z  wystającymi ząbkami w domu kultury, czy pałacu młodzieży,
czy  cholera  wie  gdzie,  to  kupcie  sobie pare piw, puście z taśmy Body
Counta,  odpalcie  jakieś  demo  z waszego sprzętu i zróbcie sobie party w
domu.  Będzie dziesięć razy taniej i sto razy lepiej.

Na koniec życze pani z wystającymi ząbkami zdrowia w nowym roku.

                                  Wayne

PS.  Sorry, text nie był w kor.