PARTYLINE Niniejszy artykuł nie będzie typowym sprawozdaniem z party a tylko kilkoma dość 'luźnymi' impresjami na tematy związane z tą imprezą. Ale zacznijmy może od Party. 1. Lokalizacja - Stodoła. Jak w dość znanym żydowskim dowcipie można podać 100 argumentów 'za' a z każdego wyniknie 100 argumentów 'przeciw'. Te 'za' to: - lokalizacja w centrum miasta (ok. 30 minut pieszego marszu z dworca) - duża sala 'główna', w której odbywały się wszystkie compoty itd. - dużo wolnego miejsca - barek z napojami także niekoniecznie bezalkoholowymi (z bardzo sympatyczną i fachową obsługą... Guinnes rulez!) Te przeciw to: - duże koszta wynajmu, znacznie zawyżające cenę wstępu na Cparty - jedna duża sala tworzyła atmosferę giełdy (hałas, kakofonia dźwięków z dziesiątków monitorów, duszno, gorąco itd.) co po pewnym czasie męczyło no i nie sprzyjało wytworzeniu takiej 'friendszipowej' atmosfery jaka panowała np. w Poznaniu, gdzie każda grupa miała swoją salę i można było "wybierać się w gości". (Proszę jednak by nie traktowano tego argumentu jako zarzutu dużego kalibru - po prostu niżej podpisany woli imprezy kameralne i stąd jego marudzenie. Niewątpliwie znalazłoby się wiele osób, dla których zakwaterowanie na jednej wielkiej sali jest argumentem na plus) - barek wprawdzie był ale te ceny... organizatorzy ogłosili zakaz wnoszenia 'napojów chłodzących', a jednocześnie barek oferował ich pełną gamę za dość zaporową cenę (choć np. słynny Guinnes był sprzedawany taniej niż w pubach!). Wszelako rozumiem, że chodziło tu o to by - jeśli ktoś miał ochotę na coś mocniejszego nż 7Up - by degustacja była dość symboliczna (by być 'w stanie wskazującym' trzeba by chyba sprzedać Amigę i całą kwotę zainwestować w barku!). No i to się sprawdziło, bo ilość rozmaitych ekscesów wywołanych nadmiarem procentów była wręcz znikoma. Szkoda wszakże, że oferowana żywność była w małym wyborze, a jej cena inspirowana była poniekąd cenami napojow, tzn. była dość wygórowana. Nieszczęściem Stodoła leży w miejscu będącym handlowym pustkowiem i prócz jednego niewielkiego sklepu błyskawicznie ogołoconego z wszystkiego co dało się zjeść był tam tylko taki pseudopub, w którym ceny były jeszcze wyższe niż w firmowym barku. Pierwszy kiosk z fastfoodem odszukaliśmy natomiast po dłuższym i forsownym marszu. Natomiast w dużym wyborze mieliśmy ambasady i rozmaite UOPy 8-). 2. Organizacja: +1 konferencja prasowa +2 duża pula nagród +3 crazy compoty +4 filmy video +5 koncert +6 niespodzianka +7 stoiska rozmaitych firm komputerowych +8 ochrona (bramkarze) +9 konferansjerka +10 selekcja +11 kaseta video z Party -1 długi czas oczekiwania na otwarcie Party -2 identyfikatory -3 konferansjerka -4 brak reklamy -5 krzesełka (!?) -6 wysoki koszt -7 niezbyt fortunny termin Party -8 brak wyeksponowanego planu przebiegu Party 3. Compoty. 4. Info PLUSY +1. Konferencja prasowa. Zaproszono na nią redaktorów gazet tak papierowych jak i dyskowych. W miłej i dość kameralnej atmosferze organizatorzy odpowiedzieli na szereg pytań tyczących się - głównie - organizacji party. Cóż, okazało się że sam fakt, iż party się odbyło było cudem całkiem niezłego kalibru, ponieważ do ostatniej chwili trwało załatwianie rozmaitych formalności, a jeszcze na 2 tyg. przed imprezą organizatorzy byli w 100% pewni, że... party NIE będzie. Stąd też wynikły rozmaite niedociągnięcia (identyfikatory robiono na ostatnią chwilę, nie było już możliwości reklamy imprezy itd.). W każdym razie b. pozytywnie oceniam wysiłek organizatorów by zrobić sobie 'publicity' i nie traktować uczestników party jako zła koniecznego i niemiłego dodatku do wpłacanych przezeń pieniędzy, których to można ignorować i lekceważyć (bo było party gdzie robiący je ludzie mieli i takie nastawienie...) >>BTW: na zdjęciu z konferencji prasowej, w MA 10\94, wasz Sprawozdawca jest przedstawiony w formie prawego kolana, dwóch stóp i fragmentu łokcia na krawędzi zdjęcia (ten z brodą w gajerku to wbrew pozorom nie ja!)<< +2. Pula nagród sięgnęła dość zawrotnej jak na polskie 'partyjne' warunki kwoty 30 mln zł. Podobno gdyby nie bankructwo firmy Commodor to pula byłaby znacznie wyższa! Ale i tak np. główną nagrodą za Demo-compo miała być (i była) A1200! Przewidziano też nagrody dla wszystkich kompociarzy zajmujących miejsca 1-3, oraz dla uczestników crazy compo. Baaardzo się to ludziom podobało. Tak trzymać! +3. Rozmaite zwariowane konkursy pozwalały ludziom na chwilę radości i wzmagały tzw. 'pozytywne wibracje' na sali. Sam zdrowo się uśmiałem podczas 'beek compo' (domyślcie się na czym ono polegało...) czy walce na... gołe klatki piersiowe (niestety żadna dziewczyna nie odważyła się na wzięcie udziału w zabawie, mimo iż przewidziano dla nich naprawdę cenne nagrody), czy też w konkursie na najgłośniejsze "Yabba-Dabba-Doooo!" (scenografia Stodoły przygotowana była na premierę filmu "Jaskiniowcy", więc temat compotu narzucał się sam przez się...). Był też konkurs na konwersję tematu muzycznego z "Czterech pancernych". +4. Dla nudzących się przygotowano rozmaite filmy. Były tam rozmaite przykłady grafiki komputerowej, robionej na sprzęcie wysokiej klasy, były specyficzne filmy rysunkowe, były intra do gier z CD-32 ("Inferno" - great!), były też projekcje filmów video. Puszczono m.in. film z trickami (niezłe!) robionymi na Amigach (Babylon 5) oraz dwa horrory ("The Bad taste" i "Braindead") w trakcie których części sali było niedobrze, zaś reszta wyła ze śmiechu, ponieważ były to dość specyficznie pojęte parodie tego gatunku filmowego (Braindead zyskał sobie nawet z lekka surrealistyczny przydomek "Kosiarz umysłów 2", choć bynajniemniej nie przez związek z komputerami i virtual reality... kto oglądał ten wie czemu). +5 Dla miłośników techno zorganizowano minikoncert zespołu JAMROSE, wykorzystującego do tworzenia muzyki m.in. Amigę. Choć nie był to gatunek muzyki którego jestem fanem to przyznaję, że miło było (z taśmy video, bo koncert przespałem) posłuchać. Tym bardziej, że organizatorzy zafundowali widzom niespodziankę, czyli... patrz punkt niżej. +6. W ramach uatrakcyjniania występu Jamrose na estradzie pojawiła się skąpo ubrana tancerka imieniem Gina, której to jednak musiało być bardzo gorąco, ponieważ w chwilę potem zdjęła z siebie wszystko prócz butów. Zrobiło to piorunujące wrażenie na sporej części widzów, zwłaszcza tych dość młodych, którym też zrobiło się gorąco... i pewnie dlatego gorąco namawiali Ginę do zejścia ze sceny... co im się w końcu udało, choć może nie do końca za zgodą Giny 8-). Ochrona interweniowała błyskawicznie i w 5 sekund potem tancerka powróciła na swoje miejsce... a koncert akurat się skończył. +7 W trakcie party można było nabyć software i hardwarwe wystawiane przez rozmaite firmy komputerowe i to po promocyjnych cenach. Były też stoiska na których można było nabyć aktualne i przeterminowane gazety komputerowe (Gambler, Amigowiec, Świat Gier, itp.) Był nawet moment, że rozdawano je za darmo, ale gwałtowny szturm entuzjastów darmochy sprawił, że w kóńcu zaczęto je sprzedawać po 5000\sztuka, co znacznie zredukowało ilość chętnych (choć i tak przecież była to okazja - niżej podpisany obkupił się za wszystkie czasy). +8. Ochrona była wynajęta wraz ze swym miejscem pracy, czyli Stodołą. Ich postury skutecznie odstraszały od prób prowadzenia dyskusji i stawiania czynnego oporu. Błyskawiczna i sprawna akcja polegająca na wyprowadzeniu kilku dość renomowanych scenowców (którzy nie uwierzyli w zapowiedź eksmisji w wypadku nadużycia rozweselaczy) sprawiła, że większość mających ochoty na 'dymy i zadymy' scenowców wolała imprezować sobie poza miejscem party. To dość korzystnie wpłynęło na atmosferę na sali (w przenośni i dosłownie). Np. można było po prostu wejść do toalety bez ryzyka tzw. multimedialnego szoku estetycznego... Dodam jeszcze, że eksmisja poza miejsce party wiązała się z utratą wykupionego karnetu i by wejść ponownie trzeba było wysupłać naprawdę sporo pieniędzy... Ale ja jestem za! Dodam też, że ochrona zachowywała się stanowczo ale grzecznie i nie byłem świadkiem najmniejszego konfliktu między ochroną i zachowującymi się zgodnie z wymaganiami partyzantami. +9 Konferansjerka. Była dziełem duetu: Mr Root & The Generat. Stanowczo ten pierwszy robił dobrą robotę. Co do The Generata to opinie były dość podzielone - niektórym jego styl bycia oraz dowcipy z xyw, nazw, grup i w ogóle jego dowcipy, zupełnie nie przypadły do gustu. Ale cóż - o gustach się nie dyskutuje. Dlatego jednak konfernasjerkę zaliczyłem tak do plusów jak i minusów imprezy. +10. Selekcji poddano grafiki, intra, raye, moduły i dema (by nie pojawiło się drugie Set Rector...). Dzięki temu compoty nie trwały przez wieczność i nie nużyły odbiorców (najdłuższe - music compo - trwało ok. 90 minut. Inne compoty zamykały się w granicach 45-60 minut). Przyznać trzeba, że nie słyszałem żadnych narzekań na sposób dokonania selekcji (szczególnie modułów, na co powszechnie wyrzekano w Poznaniu i Starachowicach). Tu wytknąłbym jednak, że mimo zapowiedzi iż obrazki 'zgrywne' (typu "Dama z łasiczką") będą puszczane poza konkursem, to jednak wyemitowano obrazki w rodzaju "Świnki dwie" jako kandydatki do nagrody w compocie. +11. A na koniec okazało się, że będzie można nabyć nagrany na kasecie cały przebieg party! No proszę! MINUSY: -1 Przyjechaliśmy, po męczącej nocnej ponad 6-cio godzinnej podróży na stojąco, z Wrocławia, i byliśmy pod Stodołą już ok. godz. 7.30. Zastaliśmy tam ok. 50-70-100 ludzi. Do momentu otwarcia Party (10.00) kłębiło się tam już 200-300 osób. Potem otwarto jedne malutkie drzwi i momentalnie zrobił się potworny korek. Ostro pracując łokciami wdarliśmy się do środka o godz. 11.30. Cóż, można przecież było (chyba?) otworzyć podwoje np. o godz. 7 czy 8 i nie byłoby żadnego tłoku. Czyż byłoby to takie trudne? Szczęściem panowała niezła pogoda i przymusowe wolne można było np. spędzić na plażowaniu na trawnikach. A gdyby padało? A gdyby przyjechało więcej osób? Strach myśleć! -2 Identyfikatory okazały się zwykłą kartką papieru z odpowiednim nadrukiem. Dołączano do niego szpilkę... Ja wszystko rozumiem, ale mimo wszystko uważam, że nawet na chybcika można było zrobić coś estetyczniejszego i trwalszego. Tym bardziej, że był to jednocześnie bilet wstępu na imprezę. Jego zagubienie wiązało się z koniecznością wykupienia nowego - oczywiście za pełną cenę wstępu na Party. Nic więc dziwnego, że duża część partyzantów chodziła stale z nieco przekrzywioną głową, rzucając czujne spojrznenia na przyczepione do ubrań karteczki, które zresztą błyskawicznie się mięły, gięły, brudziły i darły. -3. Wspomniałem już, że The Generat miał tyluż zwolennikow co przeciwników. -4. Reklama ograniczała się do niewielkich czarno-białych plakatów na drzwiach Stodoły, niepozornych i niewidocznych. A szkoda! W końcu Warszawa to ogólnopolska TV - migawka w Teleexpresie na pewno by nie zaszkodziła imprezie i promocji Amigi... zaś zawiadomić Teleexpress można przecież nawet w ostatniej chwili. Nie było też specjalnych informacji w gazetach, invinterek, itd. -5. To nie zarzut pod adresem organizatorów, a raczej cenna informacja dla tych wszystkich, którzy chcą kupić ogrodowe plastikowe krzesełka. Mają to do siebie, że w najmniej oczekiwanym momencie po prostu... rozlatują się pod zaskoczonym użytkownikiem, który z głupim wyrazem twarzy ląduje z hukiem na ziemi. Sam to przetestowałem - efekt zaskoczenia murowany, radość obserwatorów - duża. Ilość tego rodzaju wydarzeń była bardzo duża. Wypadków śmiertelnych nie zanotowano, choć gdyby 10% życzeń 'upadłych' partyzantów pod adresem producenta tychże krzesełek uległo spełnieniu, to miałby on życie krótkie i pełnie nieszczęść, zaś śmierć wyjątkowo bolesną. -6. 150.000 za wstęp to jednak dość sporo, a przecież należy doliczyć jeszcze koszta dojazdu i tzw. koszta uboczne. Można by pomyśleć o redukcji kosztów poprzez np. wynajęcie miejsca na kolejne party w jakimś mniej drogim kawałku miasta (i bardziej nasycownym instytucjami z żarciem). -7 Wbrew pozorom wakacje nie są dobrym czasem na robienie Party! Sporo osób pojechało sobie w świat, inni zaś cierpią na wakacyjną chorobę o nazwie 'chroniczny zanik kasy'. Uważam, że organizowanie party w sobotę-niedzielę w trakcie roku szkolnego zaowocowałoby znacznie wyższą frekwencją. -8 Plan Party emitowany był niemal non stop na bigscreenie (nie był to jednak ten obiecywany mega-screen) ale przydałoby się jeszcze (mimo wszystko) zrobić kilka plansz z planem i porozwieszać na widocznych miejscach. Bez przerwy słyszało się bowiem pytania w stylu "Ty, te kompoty to o 16 czy 17", "Jakie filmy mają być wieczorem?", "Do kiedy oddawać moduły?" itp. 3. Compoty Odbyły się competition w następujących kategoriach: - ray-compo - music-compo - gfx-compo - intro-compo - demo-compo Poziom konkursu na ray-tracingi był - moim zdaniem - dość wysoki. Zaprezentowano wiele prac, z których część była - jak na możliwości sprzętu - wręcz doskonała. Co do music compo to wyselekcjonowane moduły choć nie powalały ogólnym poziomem na kolana, to jednak 'trzymały klasę'. Tym razem nie było narzekań na selekcję - przeszły ją moduły większości markowych muzyków i uniknięto ewidentnych nieporozumień. Dość znamiennym jednak faktem jest, że competition zostało wygrane przez... kodera. Cóż, bywało już, że muzycy robili wystawiane na compotach grafiki a graficy moduły, więc czemu nie koder? Ale muzycy przyjęli to dość kwaśno. Zresztą potem go zdyskwalifikowano, poonieważ ten moduł to była posamplowana na kawałki jakaś melodia. Co na to "selektorzy"? GFX compo: tu poziom - mimo selekcji - był dość nierówny ale ogólnie zadawalający, a ilość wystawionych prac - duża. Wygrała grafika przerysowana z - bodaj - Fantastyki. Była wprawdzie bardzo bardzo efektowna ale prywatnie uważam, że na takie graifki należałoby stworzyć odrębną kategorię. Drugie miejsce też wyglądało mocno znajomo... W końcu przerysowując np. Frazettę 'autor' znakomicie upraszcza sobie pracę, nie musząc męczyć się nad tematyką rysunku, jego kompozycją, doborem kolorów, itp itd itd. Dlatego ja dużo wyżej stawiam nawet dość niedoskonałe technicznie 'własnoręczne' prace niż superefektowne 'przedruki'. Niestety spora część polskich grafików idzie jednak 'na skróty'. Stwarzają w ten sposób bardzo efektowne grafiki - ale w jakim stopniu są to dzieła godne by podpisać je np. MR X a nie np. BORIS VALLEJO - to już kwestia otwarta. Tu i tam trafiały się też ewidentne skany. Dla mnie więc bezkonkurencyjny był Animal. DEMO COMPO - tu powiem krótko - niewiele dem i w większości o niezbyt dobrym poziomie. Od dłuższego czasu polska amigowska scena nie jest w stanie wydać na świat porządnego dema. Oglądając produkcje zaprezentowane na tym party miałem momentami wrażenie podróży w czasie - takie dema byłyby rewelacją gdzieś w '92, a mamy rok 1994! Co się dzieje?! Ogólnie poziom prezentowanych dem był bardzo niski i prywatnie sugeruję organizatorom następnego party by zastrzegli sobie prawo do nieprzyznawania pierwszego i nawet drugiego miejsca. Po prostu to, co ujrzeliśmy na INTEL OUTSIDE nie było godne tak wysokich nagród jak oferowana za pierwsze miejsce A1200! INTRO COMPO - tu poziom był wyższy choć nie rewelacyjny. Jednak trafiały się produkcje, które bez wstydu można posłać za granice naszego kraju. Poza demo - competition zaprezentowano demo grupy Status OK (zwycięzcy poprzedniego party). Demo było dość specyficzną prowokacją artystyczną i trzeba przyznać, że żart się udał - organizatorzy przez dłuższy czas usiłowali odpalić demo składające się (tak naprawdę) z bodaj jednego rysunku i requestera proszącego o włożenie (na zmianę) dysku A lub B. Mr Root rozważał nawet głośno podłączenie drugiej stacji. 4. Info Czas: 12-13.08.94 Miejsce: Warszawa, Stodoła Nazwa: Intel Outside Party Koszt wstępu: 150.000 zł Szacunkowa liczebność: +\- 450 osób. Ogólna ocena: mimo rozmaitych niedociągnięć i wpadek organizacyjnych oceniam tę imprezę jako udaną. Ludzie wyjeżdżali zadowoleni. Zaś fakt, że party ma być imprezą cykliczną sugeruje, że następne powinno być lepsze, gdyż organizatorzy będą korzystać z doświadczeń z pierwszej imprezy i wyeliminują większość usterek. Oceniając to wedle szkolnej skali - dałbym imprezie solidną czwórkę, zaś w skali 1 (dno) do 10 (bomba!) wyceniam to party na 7. LIFTER