GELLOWEEN PARTY - raport Bydgoskie party odbywało się w dniach 12-13 listopada. Impreza zapowiadała się chujowo i dla mnie taka była, chociaż nie do końca. O co mi chodzi, dowiecie się z dalszej części tego artykułu. Od razu sorry za brak chronologii. Oczywiście nie opisywałem też wszystkich zdarzeń, które miały miejsce na party, bo po pierwsze nie pamiętam wszystkiego dokładnie, i po drugie - niech żałują Ci którzy nie jeżdżą na party. No, a teraz zacznę od samego początku, czyli... Gdzieś miesiąc przed party, ludzie zaczeli podsyłać sheetki z podstawowymi informacjami o party, tj. gdzie, kiedy, nagrody etc.. Była to jedyna forma zaproszenia, bo żadnej produkcji-invitation nie było. Ale lecimy dalej... O tej porze roku zawsze mam problemy z kasą, więc do samego wyjazdu nie byłem na 100% pewien, czy pojadę. No, ale kasę się jakoś załatwiło, ludzi się zebrało i w drogę... Jechaliśmy dopiero nad ranem. W ostatniej chwili zdecydowałem się, że lepiej by było pojechać pociągiem nocnym, ale nie zdążyłbym o tym wszystkich powiadomić, więc został pociąg ranny. O 6.30 rano stoczyłem się na dworzec w Białogardzie. Do pociągu było z 15 minut, ale szybki sprint do kasy biletowej i zdążyłem jeszcze do monopolowego. Hehe! Tam spotkałem Falcona. Uboższy o 100 tys. udałem się z nim na dworzec. Jakoś zdążyliśmy. W pociągu można powiedzieć, że był mały tłok, ale Qix, który jechał tym pociągiem już z Koszalina, zdążył zająć dwa przedziały. Cool! Władowaliśmy się do pociągu. Minęły jakieś 3 minuty i dołączyli do nas ludzie z Kołobrzegu. Czyli Scraby, Disty (ex.-Distortion), Stealth, Maniek i Slash. Razem było nas już około 10 osób, czyli i tak o połowę mniej niż trzy miesiące temu - kiedy jechaliśmy na party do Warszawy. Zabawa powoli się rozkręcała. Zapoczątkował ją Falcon otwierając swojego bełta, Qix zrobił podobnie (z tą różnicą, że on miał wino własnej roboty, które śmierdziało jakimiś zgniłymi zBUKKAmi -> wiem, bo chciałem spróbować! Hehe!). Reszta ludzi otworzyła piwa. Ja otworzyłem koszerną. Vodka rules. Z początku piłem powolutku, mieszając od czasu do czasu vodkę z piwem i bełtem (ale już drugim) Falcona. Było cool! Gadaliśmy sobie, nikt jeszcze nie generował fraktali. W Szczecinku dołączył do nas Walec. Ale miał tylko małego szczeniaczka. Szkoda! Walec, który jeszcze nic nie pił narzucił mi bardzo szybkie tempo (bo tylko ja i on piliśmy vodkę). Także w Pile robiło się już bardzo wesoło. Wydzieraliśmy się na poczekalni. Tzn. rozmawialiśmy sobie dosyć głośno, a żeby urozmaicić rozmowę od czasu do czasu wznosiliśmy toasty i okrzyki w stylu "Amiga rules!". Cool! W końcu jakaś babcia się do nas dopierdalać zaczeła, ale Qix za każdym razem mówił jej "spierdalaj", więc babcia dała nam spokój. Później nie działo się nic ciekawego, np. poszedłem gdzieś z Walcem na tory się odlać, nie pamiętam... Godzina 10.00 i wszyscy jedziemy już z Piły prosto do Bydgoszczy. Jakiś kanar się dopierdalał za palenie fajek w wagonie dla niepalących, ale chuj mu w dupę. Bo i tak paliliśmy. Ja zostawiłem trochę vodki w butelce, na spotkanie z Rangerem (hehe). Zresztą tej vodki cały czas ubywało i mało co zostało, a do Bydgoszczy już by nic nie było. Aha, w pociągu kilku ludzi wygenerowało bardzo ładne, kolorowe fraktale. A Qix pobił wszelkie(?) rekordy, generując 5 fraktali. Cool! Wagony były duże, bez przedziałów i ludzie patrzyli się na nas, jakaś babcia nawet uciekła. Cool! Hehe! Droga po Bydgoszczy jakoś szybko mi minęła. Chciałem zaśpiewać coś z repertuaru zespołu Piersi (rodzinka słowem silna), ale nie mogłem dobyć odpowiednich tonów z gardła. Umilaliśmy więc sobie drogę okrzykami "Amiga rules!". Hehe! Gdzieś po drodze spotkaliśmy Rangera i Hudinsky'iego. Sorry, ale nie wiem kiedy to nastąpiło, bo byłem maksymalnie "ścięty". Hehe! Ocknąłem się dopiero, jak przy wejściu na party place jakiś jebany ochroniarz nie chciał mnie wpuścić!!!! Kurwa! Co to ma znaczyć?! Organizatorzy tego party sux! I to nie tylko mnie nie chcieli wpuścić! Bo jak sie później okazało, wielu kumpli miało podobny problem. A jeśli chodzi o wynajętą ochronę, to organizatorzy mieli nieprzeciętny pomysł - oprócz kilku "normalnych" goryli, były jeszcze zuchy! Kurwa! Tak zuchy! Hehehahahe! Jak póżniej w nocy wchodziłem i zuch mi tą swoją śmieszną latareczką po oczach błysnął i powiedział "pokaż identyfikator" to myślałem, że mu zajebię. Kurwa! bUKKa i hUDI "rules", ochronę wynajeli zajebistą! A może zuchy to nie była ochrona, tylko oni chodzili i fraktale zmywali? Ale tego nie wiem. A więc w końcu udało mi się jakoś wejść na party place. W zamian za 120 tys. (tyle kosztował wstęp) dostałem jakiś odbity na ksero identyfikator i vote-sheet. Do tego były jeszcze chyba szpileczki, żeby se ten identyfikator przypiąć - za 120 tys. ofcoz! Te szpileczki to niech se organizatorzy włożą w... odbyt! Schowałem identyfikator do kieszeni i zlądowałem w palarni. Tu praktycznie przywitałem się z Rangerem, zlądowało tam też kilku innych gości i rozpiliśmy do końca mojego "mesjasza" (koszerna). Później poszedłem do sali "głównej" looknąłem se na big-screen'a. Zrzuciłem tobołki (plecak) w jakimś bezpiecznym miejscu, spotkałem paru znajomych (Hi Norby!) i zlądowałem na drugim piętrze, gdzie zdążył się zadomowić (hehe) Ranger, Hudinsky i inni coolmani (greetsy dla was!). I tu mnie mile zaskoczył Ranger - kupił gdzieś flaszeczkę. Cool! Poszliśmy więc do palarni, by ją rozpić. Znowu więc zebrało się trochę ludzi. Niektórzy mieli identyfikatory, a niektórych znałem już z wyglądu. Byli tam m.in: Ranger, Spec, ja, Wierza, C.I.A., Sivy, Lenin, póżniej widziałem jeszcze chyba XTD i Zibiego. No nieważne... flaszeczka szybko sie skończyła, ale co rusz Spec ratował jakimś piwkiem, ktoś wyciągnął jeszcze jedną flaszeczke. I znowu rozpiliśmy. Cool! Później rozmawialiśmy trochę. W ogóle to cały czas rozmawialiśmy. Hehe. Prowadzono dyskusje na różne tematy (kto tam był, wie na jakie). Ranger proponował zrzutę na krówke, już było paru chętnych, ale... ktoś dał cynk(?), że lAC, czy może jego koleżka -> doktorek, są gdzieś tam przy schodach. Zerwaliśmy się i z okrzykami "bić faszystów" zlądowaliśmy na głównej sali. Tam ktoś wskazał jakiegoś gostka - chyba ochroniarza. Lenin już mu mowę palnął, a gościu nie wie co się dzieje - okazało sie, ze to nie był faszysta. Później nie wiem co sie działo. Aha, poszedłem ze Scrabym, Stealthem, Qbą i Zibim (Ty Zibi, przeczytaj mój messacz do Ciebie!) na piwo do jakiegoś sklepu. Były tam krzesła i stoliczek, więc z kulturką zaliczyliśmy po browarze, czy może po dwa browary - nie pamiętam już! Hehe! Jak wróciliśmy to się akurat zaczynało jakieś compo. Akurat przespałem się tą godzinkę. Następnie było gfx-compo. Wqrwiliśmy się, a najbardziej wqrvił się Hudinsky, że oRGANIZATORZY nie dopuścili zajebistego rysunku Animala, do konkursu! Hudy się tak wkurwił, że poszedł zapytać o powód. Powiedzieli mu, że Animala nie ma na party, więc jego praca nie może zostać wystawiona. Kurwa! Gówno prawda! Hudinsky ma xywy co najmniej dwóch gości, których też nie było na party, a ich prace były do compotu dopuszczone! W sumie to gfx-compo wygrał Yoga/Mystic (o ile dobrze pamiętam), o co nie mam żadnych pretensji ofcoz. Na intro compo jakiś coolman produkował się - mówił mi coś o analizie wektorowej nabijając się z intr. Ja ledwo kontaktowałem, ale i tak greetsy dla tego gościa, który się produkował! Hehe! Gdy po compo większość ludzi zabrała się za kopiowanie, ja się udałem z Floppym na piwko! Cool. Floppy to równy gość. Siedzieliśmy se pod jakimś drzewem, czy może na ławce, w parku i cedziliśmy piwko, rozmawiając o tym i tamtym. Jakiś gość się do nas dopierdolił, że tu w parku ktos jego syna pobił, czy coś w tym stylu. A my mu - fuck off i poszliśmy na party place. W końcu nadszedł czas demo-compo. Cool! Bo nasze trackmo było wystawiane. W sumie zajęło trzecie miejsce, co mi sprawiło ogromną radochę. Hehe. W czasie demo-compo Hudinsky dał znać, że Peters dzieli się vodką w kiblu. Chwila moment i łyknąłem sobie małe co nieco. Chujowo, że nie było czym zapić. Tak mnie zaczeło palić... uh! Zlądowałem więc na pierwszym piętrze, gdzie Walec uratował mnie napojem 1.5l! Thanx mu za to - staremu pijakowi. Hehe! Ale to tylko na chwile ugasiło moje pragnienie. Po 5 minutach znowu chciało się pić... poszliśmy więc do miasta. Ja, Falcon, Scraby i jakiś gość ze śmiesznym pomponikiem! Hehe! Cool! (Pomponiki rules!) Po pół godzinnym marszu, w ciągu którego całkowicie wytrzeźwiałem (było kurewnie zimno!), miałem już colę! Cool! W pobliżu była jakaś dyskoteka, więc Scraby postanowił pozostać na niej do rana. A ja wróciłem na party place. Tam szybko wykończyłem colę. Z kimś tam rozmawiałem, później już była 4 nad ranem i Scraby wrócił z dyski. Yep! Zdrzemnąłem się więc gdzieś 4 godzinki. Rano ogłaszali jeszcze wyniki. Ja zdążyłem jeszcze pogadać z paroma ludżmi, ale z wieloma też nie zdążyłem, bo ktoś powiedział, że niedługo mamy pociąg... Jak się okazało do pociągu była jeszcze kupa (fe) czasu. Ale my byliśmy już na dworcu i nikomu się nie chciało już wracać na party place. Zjedliśmy jakiś fast food, później Qix w poczekalni rozłożył A1200, gdzie obejrzeliśmy min. Traitora. Zebrało się w poczekalni jeszcze trochę ludzi - chyba z Obsession. Ale nie jestem pewien. W końcu i pociąg przyjechał. Droga do domu zeszła nam dość szybko. Ja starałem się trochę przespać... W chacie byłem w niedzielę o 18.00. Zaraz po przyjściu do domu dorwałem się do lodówki, bo na party, wbrew obietnicy organizatorów, dość szybko zamknięto bufet. Podsumowując... party było nawet fajne, ale pod tym względem, że się spotkałem z wieloma zajebistymi ludźmi, pogadałem etc.. Natomiast pod względem organizacyjnym, party było po prostu CHUJOWE!!! Np. porównując to party do PAP'93 (które też było w technikum) widać jak tILT totalnie zjebał organizację. Za te 120 tys. w pewnych momentach nie było nawet prądu na sali! Mnie to akurat totalnie wali, ale wiele osób miało o to pretensje. Bo załóżmy, że ktoś kończył coś kodować, a tu podszedł jakiś chuj i odłączył prąd... no comment. Było też kilka innych incydentów, jak np. pobicie Bigmana, przez jakiegoś goryla (BTW: temu gorylowi się jeszcze oberwie). Ale już się nie będę dopierdalał... I tak ludzie którzy byli w Bydgoszczy swoje wiedzą i będą jeszcze długo(?) fuckać na tILT. Hogan/Ladybird Design