Gelloween Copy Party
    
                              Bydgoszcz '94
    
Na  party  przyjechaliśmy  w  sobotę rano.  Pewną niedogodnością była mało
czytelna  kserokopia  planu  miasta.   Nie mogliśmy trafić na party place.
Był  z  nami  na  szczęście  taki  jeden  koleś  z topografią w paluszku i
wszystko skończyło się okej!

Przed  wejściem  zauważyłem  kilku podchmielonych lamerów, z gatunku tych,
dla  których  party  kończy  się  na  spożyciu  dużych  ilości  alkoholu w
towarzystwie  podobnych  im,  podejrzanych osobników.  Miłym akcentem było
podniesienie  cen  biletów  wstępu.   Naprawdę  byłem  bardzo  zadowolony!
Uważam  takie posunięcie za godne naśladowania.  Lepiej wydać pieniądze na
organizatorów, którzy przeznaczą nadwyżki na jakiś fajny cel (np:  większe
nagrody)  niż  dopuścić  do wypicia jeszcze jednego piwa.  Kolejną rzeczą,
która  wywołała  u  mnie  dreszczyk  emocji  była ochrona budynku.  Super!
Jeżeli  na każdym następnym party będzie równie sprawnie zorganizowana, to
od  razu  możemy  zaliczyć je do udanych.  Ci chłopcy zasługują na gromkie
brawa.   Trzeba  było  zobaczyć, jak sprawnie uwalniali nas od towarzystwa
pijanych   świń!    Te   ostatnie  próbowały  się  kamuflować.   Siedziały
spokojnie,  przerywały krwawe zadymy, gdy nadchodziła ochrona, przykrywali
kurtkami niedopałki papierosów, ukrywali alkohol w spodniach itp.  Żałosny
widok.   Ile  oni są gotowi zrobić, aby tylko zostać i zatruć życie innym.
Ochrona,  dzielnie  wspierana  przez  miejscowy szczep harcerski, sprawnie
wyłapywała  tych  degeneratów  i usuwała z party place.  Bardzo mi się nie
podobało  jednak, to że wyrzucone jednostki aspołeczne, mogliśmy po pewnym
czasie  ponownie  podziwiać  w  ich wątpliwej jakości spektaklach.  Bo jak
nazwać  np:  zajęcie całej ławy, do spania przez dwóch takich typów, kiedy
wokoło stoi tylu ludzi?  No jak?!
    
Nie  podobało  mi  się  też,  że  spożywano  alkohol  w  ubikacji.  Ja mam
zahamowania  i  naprawdę  nie  mogę  załatwiać  potrzeb  w  takim hałasie.
Musiałem  więc schodzić piętro niżej, gdzie było spokojniej.  Nie mogę się
wręcz  powstrzymać,  aby  nie  wymienić  kilku xywek:  Sivy, Spec, Peters,
Jackal,  Ranger,  Katani, Hudinsky, CIA, XTD, Lenin, Dalthon i im podobni.
To  osoby,  które  nie  dorosły  do zaszczytnego miana Amigowca, które swą
postawą powodują wypaczenie naszego obrazu w oczach opinii publicznej!!!

Nie  podobała  mi  się  też  próba pobicia Lac'a, który na jego szczęście,
okazał  się  członkiem  ochrony.   A gdyby to był prawdziwy Lac?!  To co?!
Kilkudziesięciu  pijanych  ludzi  poturbowałoby  człowieka  korzystającego
jedynie z wolności słowa!!!  Jak tak można?!

Bardzo  podobały mi się crazy competitions, takie jak np.  losowanie dwóch
butelek  Coca-Coli.  Super!  Emocje mnie zżerały, bo mało co nie wygrałem.
Przy  pierwszym numerku zabrakło mi 27-miu pozycji.  Szkoda, ale nie każdy
musi  wygrywać.  Widziałem zwycięzcę.  Rzuciło się na niego stado baranów,
każdy  po  łyku  i  nie  ma  Coli.   Nigdy  tego  nie  zrozumiem.   Główne
competitions   stały   na   bardzo   dobrym  poziomie.   Po  raz  pierwszy
organizatorzy,  czyli grupa Tilt, wyegzekwowali stary zwyczaj:  nie ma cię
na  party,  nie  ma  cię  w konkursach.  Kiedyś czytałem podobne rzeczy na
zaproszeniach  do Żywca, ale to były tylko słowa...  A tu?  Proszę!  Pełna
kontrola.    Każdy   został  skrupulatnie  sprawdzony.   Po  raz  pierwszy
rozwiązano  też problem music compo.  Selekcja sprawnie wyłoniła najlepsze
utwory   z   dziesiątków  innych.   Słuchało  się  naprawdę  z  niekłamaną
przyjemnością.   Proponuję,  aby  na następnym party dokonała tego zabiegu
specjalnie  wybrana  komisja  w  tym samym składzie.  Podobnie grafiki.  W
Bydgoszczy  odrzucono kmioty i mogliśmy podziwiać esencję artyzmu polskiej
sceny  (a  może  nie  tylko,  bo  nie  wiem,  czy czasami nie było kogoś z
zachodu).  Demo i intro compo też było miłe dla oka i ucha, szkoda jednak,
że  żadna  z  produkcji  nie  stała  na  światowym  poziomie.  Oj panowie,
podciągnijmy się.
    
Świetnym manewrem było obcięcie wszystkich nagród.  Może chociaż częściowo
uwolniło   to  podróżnych  w  pociągach  od  naszych  pijanych  wyrostków,
powracających  "radośnie"  do  domów!  Co, nie?!  No to spójrzcie tylko na
wyniki!   Kto  tam  jest?   Sami  alkoholicy  i  awanturnicy, nadużywający
papierosów,  a kto wie, może nawet prezerwatyw!!!  Przyszłym organizatorom
proponuję   sprawdzenie,  komu  dają  ciężko  zarobiony  cash  i  doradzam
ewentualną zmianę decyzji.

Podsumowując,  to  było  moje pierwsze i naprawdę bardzo udane copy party.
Jestem szczęśliwy i czekam na następne!
    
                                                 Dr Moscito/Insects