COPY PARTY W BYDGOSZCZY Dnia 12-13 listopada 1994 roku w wielce wspanialym i cudownym mieście odbyło sie największe i najwspanialsze Copy Party w historii Polskiej Sceny Amigowskiej! Te powyzsze zdanie to był największy blef na jaki było mnie w tej chwili stać. Dlaczego? Otoż właśnie jestem wielce wkurwiony i dosłownie krew mnie zalewa z powodu wspaniałej organizacji tejże imprezy! Tak prawdę mowiąc to te dwa pierwsze akapity piszę już po raz drugi pod rząd, gdyż poprzednim razem nie zdażyłem nawet zgrać tego textu, a już "wspaniali o(n)rganizatorzy" przewidzieli tą sytuację i wspaniałomyślnie wyłączyli mi prąd (zresztą nie po raz pierwszy, a sytuacje takie zdarzają się średnio co 20 min...)... Czyżby w Bydgoszczy panował obecnie kryzys energetyczny? A może grupa TILT obawia sie wzrostu produktywności przed compotami? Zacznijmy jednak może od początku... Drogi na Party Place nie będę tutaj niepotrzebnie opisywał i by nie zanudzać, wspomnę jedynie, że z powodu jakości usług świadczonych przez Polskie Koleje Panstwowe do Bydgoszczy przybyliśmy o dość dziwnej porze, tzn. około 4 rano. Dość długi czas zajęło nam dotarcie na Party Place, gdyż podczas całej naszej wędrówki po Bydgoszczy nie napotkaliśmy dosłownie żadnej nawet najmniejszej wskazówki dotyczącej drogi w kierunku Party. Na szczęście jednak udało nam się jakoś bezpiecznie dotrzeć na Party i pełni obaw stanęliśmy przed drzwiami Bydgoskiego Technikum Kolejowego. W tym momencie spotkała nas pierwsza i zarazem ostatnia przyjemna niespodzianka. Otoż ogromne było nasze zdumienie bo drzwi budy okazały się otwarte! No cóż, euforia nasza nie trwała zbyt długo, gdyż mimo wcześniejszych zapowiedzi o cenie wstćpu (90 tys.) okazało się, że opłata wzrosła do 120 tys. Jednak raz się żyje. Zapłaciliśmy, weszliśmy (a raczej chcieliśmy wejść, jednak droge zastąpił nam głupkowaty misio o pucołowatej pseudo twarzy). Po wysłuchaniu porcji głupawych dowcipów ruszyliśmy dalej na podbój tzw. AULI. Aula ta, jak sie okazało, była to zwykła tyle, że trochę większa klasa szkolna. Nie przejmując się zbytnio ogromem przestrzeni jaką udostępnili nam organizatorzy, w strasznym ścisku rozłożyliśmy sprzęt i ochoczo zabraliśmy się do roboty. Niestety, nasza praca była ciągle urozmaicana przerwami w dostawach prądu. Chudy i Bułka tak bardzo popadli w samozachwyt, że w końcu wyłączyli prąd w całej szkole symulując kłopoty techniczne. Po ciężkich bojach "usterka" została w końcu usunięta i udało nam się znowu wpakować przed komputery. Tymczasem organizatorzy wykańczali przybyłych coraz to nowymi porcjami hałasu (wg. nich była to "muzyka"), które skutecznie, maxymalnie utrudniały wszelkie próby przeżycia tej katorgii. Niektórzy radzili sobie za pomocą języka migowego i innych braili, lecz organizatorzy wpadli na oryginalny pomysl zatuszowania swoich nieudolności wyświetlając na Big Screenie reportaż z poprzedniego party Intel Outside I. Jak wszystkim doskonale wiadomo, na party tym został zarejestrowany występ "niespodzianki". Aby urozmaicić nam życie organizatorzy zdecydowali się na "lekkie" wkurwienie publiki przerywając pokaz w najbardziej podniecającym momencie (czyli tuż przed strip-teasem). Publiczność rzecz jasna nie pozostała dłużna i w swym zachwycie obdarowała panów z Tiltu dużą ilością wszelkiego rodzaju fucków, gwizdów i kurw pod ich adresem. Jednak plan zajęć udał się organizatorom i niektórzy ludzie byli już lekko wkurwieni na całą imprezę. Tymczasem nadeszła pora na music-compo. Wszyscy zajęliśmy miejsca i z niecierpliwością czekaliśmy na wyniki selekcji. Dopuszczonych zostało 14 modulow z 71 zgłoszonych. Niestety, skład komisji oraz sposob prowadzenia selekcji nadal pozostają owiane tajemnicą. Akustyka sali nie była wprawdzie najgorsza, ale jednak pozostawiała wiele do życzenia. Ale poziom prezentowanych prac zabił wszystkich słuchających. Zaledwie nikły procent całości nadawał się do posłuchania. Nastepnym compotem było intro-compo. Nowością było wprowadzenie po raz pierwszy intra 64 kilowej długości. Wywołało to pierwsze większe nieporozumienia, gdyż niektórzy niedoinformowani koderzy usilnie starali się skranczować swoje prace poniżej 40 kilo. Następnym nieporozumieniem był sprzęt na którym organizatorzy postanowili pokazywać wystawione produkcje. Miała to być Amiga 1200 + 4 mb fastu. Niestety coniektóre grupy były niemile zdumione, słysząc o tym fakcie. Mam tu na myśli przede wszystkim grupę Obsession, która z braku takiego sprzętu dopiero tuż przed deadlinem dowiedziała się, że ich produkcja nie działa na Amidze z fastem. Niestety czasu pozostalo już niewiele, więc powiedzieli panom z Tiltu, że chcą by ich intro było puszczane na gołej A1200. Jednak organizatorzy nie chcieli nawet o tym słyszeć i powiedzieli tylko, że jeśli ich intro nie działa na faście, to znaczy to że ich kod jest LAMERSKI, i że ten LAMERSKI kod trzeba zmienić. To było już chyba lekkie przegięcie, nieprawdaż? ...ooo.... właśnie w tej chwili znowu przez jakieś 5 minut nie było prądu. No, ale na szczęście text był świeżo nagrany i znowu mogę kontynuować. Na szczęście po długich pertraktacjach organizatorzy zgodzili się zmienić sprzęt na czas puszczania demek o innych wymaganiach sprzętowych. Jednak ogólnie poziom prac był przeciętny. Produkcje nie były złe, ale nie były też jakieś super. Po intro-compo nastapił czas na gfx-compo. Big screen nie był wcale zły, wiec nic nie stało na przeszkodzie by dobrze przyjrzeć się poszczególnym obrazkom. Jednak w rzeczywistości było nieco inaczej. Otóż gość wyświetlający obrazki po pierwsze często się mylił i pokazywal po 2 razy ten sam pic, a poza tym nikomu nie chciało się czytać numeru danego rysunku. W efekcie powstało lekkie zamieszanie i przynajmniej ja (i nie tylko ja) często nie mogłem się połapać jaki obrazek był pokazany i jaki on ma numer. A jakość prac? Straszna. Podobało mi się dosłownie okolo 5 piców, a najlepsze były autorstwa Yogi i Lazura. Reszta to totalny syf za przeproszeniem...). Podobna jakość była zaprezentowana na ray-compo, lecz z tą różnicą, że tutaj nie podobał mi się ani jeden z rayów. Ani jeden. I to nie tylko ja jeden byłem tak zawiedziony jakością raytrackingów. Wreszcie nadeszło to, na co wszyscy czekali z największą niecierpliwością, czyli demo-compo. Ogólnie zostało wystawionych 14 dem i wg. mnie prezentowały, mimo że bardzo zróżnicowany, to jednak wysoki poziom. Szczególnie podobały mi się produkcje grup Freezers i Damage. Niestety grupa Damage trochę przesadziła tym razem i ich demo działa tylko na Amidze 1200 + 4mb fast + HD. Jednak produkcja Freezersów działa na standardowej A1200 i... prezentuje się fantastycznie. Niestety w chwili kiedy piszę ten text, nie znam jeszcze wyników party (a demka widziałem tylko raz na big screenie), wiec trudno mi cokolwiek na ten temat napisać. Z tego powodu recenzje dem pozostawiam innym osobom, a sam zajmę się może organizacją samej imprezy. Jak była organizacja? Żadna. Tak, to prawda. Organizacji po prostu wcale nie było! Na początku wprawdzie starali się chociaż zachowywać pozory i chociaż im to kompletnie nie wychodziło, to jednak starali się cokolwiek zrobić. Jednak pod koniec Party (właściwie to to wcale nie było pod koniec imprezy, bo zaledwie po zakończeniu kompotów(!)) organizatorzy zwinęli manatki i... zwiali! Zwyczajnie nawiali! O ich obecności w szkole świadczyły jedynie regularne braki w dostawie energii do naszych Amig. I tak oto pozostaliśmy w "auli" sami, jedynie z komputerami bez prądu. UNHOLY / THE EDGE