Oficjalny raport z Polish Autumn Party'93 w Poznaniu. Ocena imprezy z punktu widzenia poniższych osobistości: PAVELO/LUZERS PETERS/JOKER DALTHON/JOKER (widzenie ograniczone) KADI/JOKER Guest starring: STVE XTD oCHRONA & "oRGANIZATORZY" oraz TŁUMEK ŚWIADKÓW KADI: (is writing now) Pociąg mieliśmy równo o piątej rano w sobotę 23 pażdziernika. Piżdziło jak chuj, więc w kiepskich humorach spotkaliśmy się o 4:30 na dworcu głównym w Gdyni. Umowa była taka, iż nikt z jadących do Poznania nie kupuje biletów. Niestety, spora grupa buraków (or should we say: zielonych niedosmażonych pomidorskich lamerów) wyłamała się, więc i my (w/podpisani oprócz XTDnda, który to XTDnd pojechał dzień wcześniej) musieliśmy to zrobić. Wkurwieni poszliśmy na peron, gdzie w totalnej piżdziawie czekaliśmy na podstawienie pociągu. Pociąg podstawił się 10 minut póżniej niż było to planowane. W przedział weszły oprócz nas jeszcze jakieś osobniki odmiennej płci w ilości wkazującej, a konkretnie w trzeciej. Piwko popłynęło niewąsko, więc podróż upłynęła jako tako i humorki się poprawiły. Texty sypały się ostro, więc nasze towarzyszki (sic!) tyż się nie nudziły, zwłaszcza, że Pavelo odpierdolił wykład n/t dotykania się pindolkami. Mając na uwadze obietnice zawarte na zaproszeniach na Party, impreza zapowiadała się nadzwyczaj dobrze, choć wcześniej doszły nas słuchy jakoby dyrektor tudzież dwie nauczycielki miałyby czuwać nad porządkiem obrad Kongresu Polskiej Jesiennej Partii'93. Ale nie dawaliśmy zbytnio wiary plotkom. Wysiedliśmy z pociągu. Pogoda znacznie się pogorszyła, so humory nasze. Ale wsiedliśmy w dwie taksówki. Taksówka, którą jechałem z Pavelem, troszkie miała problemy ze skrzynią biegów. Ale dotarliśmy szczęśliwie do Party-Place - Popierdolonej Piorunem Omegi. I już na wstępie pierwsza poważna ściema (fade). Otóż wejścia strzegł osobnik rejestrujący wchodzące osoby. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie fakt, iż rejestracja odbywała się na pECECIE. Drugą, choć mniejszą ściemą była konieczność podania rejestratorowi swojego prawdziwego imienia i nazwiska. Po załatwieniu formalności (wybuleniu 60.000 zł) dostawało się całkiem znośny identyfikator wraz z dwoma sheetami do votingu. Po pierwszych powitaniach nastał czas na examinację obiektu. Sale całkiem przyjemniackie. Niestety, compohall było po prostu już na pierwszy rzut oka za małe, aby pomieścić 300 spodziewanych osób. A ponieważ ludzi było jeszcze więcej niż się spodziewano (pod wieczór pierwszego dnia zarejestrowano 410 obecnych), można sobie wyobrazić, co się działo na compach. 70% towarzystwa nie dorosła (lub wyrosła, ale to mało prawdopodobne) do takich imprez. Ludzie ci przyjechali tylko i wyłącznie po to, aby się najebać w padające meteory i stracić kontakt ze światem outside. Nie wróży to niestety różowej przyszłości następnym tego typu imprezom. Moim osobistym zdaniem Copy Party nie jest po to, aby się za wszelką cenę najebać. Wprost przeciwnie, ideą copy party jest MEETING, EXCHANGING, COMPETITIONING, TALKING ABOUT STUFF and COPYING. Oczywiście, powyższe czynności dla niektórych mogą się wydać ciekawsze przy piwku lub paru piwkach. Natomiast obalanie po kilka twardzieli na łebka jest moim skromnym zdaniem lekkim przegięciem. W sali siedzieliśmy wraz z jakimiś w sumie w porządku ludziami. Oczywiście Petersy tudzież Dalthony popijały kulturalnie czystą z butelki. Nagle wszedł facecik (pewnie kiero lub cóś w tym sens), wyrwał butelkę, wyszedł na korytarz and wylał jej zawartość do kosza na śmieci. To było niezłe przegięcie, ponieważ konsumpcja tegoż wylanego trunku odbywała się kulturalnie, bez żadnych (prawie) przekleństw lub (żadnych) rzygnięć. Trochę to zdołowało obecnych. W Poznaniu towarzystwo było kulturalne, chociaż, jak wszędzie, zdarzyły się wyjątki. Jednym z najbardziej idiotycznych (podchodzących pod Beavisa tudzież Butt-Heada) należało wysadzanie firecrackerów w czasie compów tudzież 10 cm przed twarzą śpiącego Docenta. 'Ludzie' robiący takie sztuczki są po prostu głupimi, płytko myślącymi (lub w ogóle niemyślącymi) istotami nie zasługującymi na miano homo sapiens, co stwierdzam autorytatywnie. Innymi mało chlubnymi incydentami było podpalenie firanki, co skończyło się osmoleniem okna, zarzyganie sal, szczanie po ścianach itp., wszystko jednak w granicach normy. Organizatorzy natomiast trzęśli pełnymi portami. Wszystkie sale patrolowali "ochroniarze" tudzież facecik z siwą brondą. Plamą najwyższego rzędu było KAZANIE nam (a konkretnie mi) WYRZUCIĆ ŚMIECI z kubła!!!! No toż to się serdecznie obśmiałem! Gorzej niż w domu! Facecik chyba myślał, że jest jakimś wodzem! Dowodzi to jego bezdennej głupoty oraz niekompetencji organizatorów. Przed samym Demo Compo jeden z nich oświadczył przez boski sprzęt nagłaśniający, iż mamy sprzątnąć nasze sale i wynieść śmieci z kiblów, bo nikt inny tego ZA NAS robił nie będzie. Ta wypowiedż o czymś świadczy. W zaproszeniu na Party było napisane, iż nie będzie takiej sytuacji, jaka była w Żywcu. Niestety, organizatorzy chcieli się po prostu nachapać pieniążków. Dowiedzieliśmy się, że szkołę wynajęli za darmo. Czyli na samych wjazdach zarobili ok. 25 milionów złociszków. Dodatkowo zabezpieczyli się kaucjami w wysokości 500 od sali. Sal było ok. piętnastu. W salach natomiast nie było nic takiego, co możnaby było zdemolować. Wszystkie nagrody fundowali sponsorzy. Nawet przyjmując pesymistyczną wersję, że każda sala byłaby zarzygana, czyli przepadłyby kaucje, sprzątaczki spokojnie za paręset tysięcy posprzątałyby owe sale do glancu. Dodatkowo istnieje coś takiego jak RYZYKO. Wiąże się z nim każda impreza typu Copy Party. Organizatorzy albo powinni zdawać sobie sprawę z takiego ryzyka, lub w ogóle nie podejmować się organizowania imprezy, o organizacji której nie mają zielonego pojęcia. A teraz co do super pierdzącego non-trebles sprzętu używanego na compach. Dodatnim atutem był bigscreen. Organizatorom jednak nie chciało się go doprowadzić do porządku, ponieważ był on przerażliwie brudny. Audio-Video więc było po prostu ściemą. Music Compo było niewypałem, ponieważ sprzęt audio nastawiony był na 0% wysokich i 100% basów, od czego większość oglądaczy tudzież słuchaczy rozbolały głowy (i nie tylko). Koło CompoHall był też pseudo bufet. Żarcie w nim było tylko przez piersze dwie godziny. Potem trzeba było czekać, aż dowiozą. Uczciwie przyznać jednak muszę, że jedzenie w tym bufecie było dobre. W pobliżu żadnego normalnego baru nie było (był jeden, ale 'nienormalny' , który nazywał się 'AMICA BAR' a obsługiwała go jakaś babcia. Na jedną pizzę czekało się 40 minut). Ogólną konsternację wzbudziło poinformowanie gości, iż wrota szkoły zamykają się o 23:00 i nikt nie będzie mógł wchodzić ani wychodzić. W tym momencie razem z Pavelem (inni byli nie w stanie... to znaczy byli w stanie, ale innym) poszliśmy szukać budki telenfonicznej, aby zadzwonić na informację kolejową, ponieważ czuliśmy się jak jacyś intruzi, którym robią w ogóle łaskę, że zapraszają ich na Party. Niestety, numeru telefonu .info'a kolejowego nie znaliśmy, a na 913 nikt nie odpowiadał, przeto uzgodniliśmy, iż idziemy na miasto szukać picerni. Znależliśmy takową i jeszcze przed zamknięciem wróciliśmy na party place. Tutaj miało miejsce niezłe kociołko. Mianowicie facecik znowu wparował do naszej sali. Tam w kółeczku siedzieli delikwenci a w środku na krzesełku spoczywało 1,75 litra wódeczki. Wódeczka ta była zapieczętowana i nie było konsumpcji. Facet powiedział, że konfiskuje wódeczkę. Na to EXTend trochę (trochę!) się wkurwił (też bym się wkurwił i to nie troszkę) and powiedział parę słów do słuchu facecikowi. Ale moze oddamy głos taśmie. TAŚMA: (is playing now) - moderated by XTD OSOBY: X: Extend F: Facecik - krążownik tudzież krawężnik (tępy) O: Ochrona (klatka 30 cm z tendencją malejącą) T: Tłumek delikwentów (lub osoba z tego tłumu) D: DoorMan (ten od pECETA - Lesiu Obwiesiu) - organizator as well K: Kadi (nagrywator) F: Zabieram to i koniec! T: Ale dlaczego?! F: Ponieważ jest zabronione picie w klasach. T: Ale przecież butelka jest zapieczętowana, a na zaproszeniach nic takiego napisane nie było, że nie wolno będzie pić! F: To trudno powiedziałem! T: Ale nie ma pan prawa bez powodu zabierać naszej własności! F: A co, mieliście zamiar tylko patrzeć na wódkę? T: No dobrze psze pana, weżmiemy to, wyjdziemy poza teren szkoły! F: Słuchajcie kochani! Od samego początku tu się żle z wami dzieje! Żle się z wami dzieje! Ten ten yyyyy... Tutaj yyyyy... Ten pokój yyyy... Kto jest odpowiedzialny za ten pokój?! Kto jest odpowiedzialny za ten pokój?! T: Nie chodzi o ten pokój! To jest przypadek! F: Nagrywaj, tak jest! (to do mnie) K: Dla ciebie tego nie nagrywam, tylko dla siebie! T: Ale to nie było na gorącym uczynku! Przecież nic nie było otwarte! F: Nie szkodzi, nie szkodzi, słuchajcie jest... X: Teraz pan to chce wypić? F: Ja nie chcę wypić! Ja chcę to wylać! X: Acha.. Prosze pana, jeżeli pan to wyleje, będzie pan miał tyle nieprzyjemności, że bardzo panu współczuję! (Extend wciąż trzymał za jeden koniec flaszki, a F:acecik za drugi) F: Nie dotykaj tego! X: To pan niech nie dotyka mojego alkoholu! F: Proszę ochrona szybciej!!! (zawołanie do wyłaniającego się z zaułka kordonu ochronnego w ilości dwóch tudzież trzech osób). X: Dlaczego pan zabrał nam butelkę? F: (do O:) Proszę tą grupę całą ewakuować z tej szkoły!!! T: No to wychodzimy! Bierzemy to i wychodzimy! X: Sami wyjdziemy! Sami chcieliśmy wyjść! T: Idziemy! Niech pan to zwróci! Żądamy zwrotu no! F: (do O:) Weżcie to do depozytu! T: Żaden chujowy depozyt, kurwa dobra?! F: Dobra! Na zewnątrz! O: Ale nie wejdziecie już do środka. T: (z radością) Dobrze! X: (z radością) Dobra! T: (do F: grożnie) Ale to jest nasze, rozumiesz?! F: OK! T: To wychodzimy! O: Na zewnątrz dostaniecie, ale nie macie wstępu. Każdy oddaje identyfikator przy wyjściu! --- Tłumek poszedł się pakować. Panowie ochroniarze (powiedziałbym raczej: gówniarze ochroniarze) prowadzili zdegustowani rozmowę: O: Oni są z tej szkoły? F: Nie wiem, skąd oni są, w każdym razie to jest...przekroczenie regulaminu. (KURWA JAKIEGO REGULAMINU! CZY KTOŚ COŚ MÓWIŁ O JAKIMŚ REGULAMINIE -PRZED- Party?!) Dlaczego Lech nie przyszedł?! Przekreślają kolejne szkoły! Już nikt się nie podejmie. To jest... To są ludzie przecież kurde ponad przeciętni! (pewnie chodziło mu o coś innego ponad przeciętnego). KADI: (is writing now) (without moderating) Potem na parterze przy wyjściu rozgorzała dyskusja na temat głupoty organizatorów. Mimo obietnicy wyjścia F:acecik nie chciał oddać butelki z depozytu. Extend co chwila gasił jakimś tekstem Lesia Obwiesia. Oto jeden z nich (już nie z taśmy): D: Butelka jest w depozycie, czyli uległa konfiskacie. X: Depozyt?! Ty chyba kurwa nie wiesz co to jest depozyt! Używasz słów, których nie rozumiesz! D: To ty nie rozumiesz! (zniesmaczony tudzież speszony Lesiu). Moim skromnym zdaniem depozyt jest całkiem czymś innym niż konfiskata. Ale w końcu chyba oddano tę butelkę zainteresowanym. Wobec takiego obrotu sprawy, postanowiliśmy wypierdalać stamtąd jako pierwszą rzecz zrobioną nazajutrz. Noc spędziliśmy w pokoju Docenta. Zbudziła nas petarda rzucona w twarz Docentowi przez jakiegoś sflaczałego chuja. Po tej pobudce pojechaliśmy na peron coś zjeść, ponieważ oczywiście bufet był nieczynny. Po zjedzeniu dowiedzieliśmy się, że za dwadzieścia minut (o 9:20) mamy pociąg. A w informacji kolejowej powiedzieli, że jest dopiero o 17 z minutami. Czem prędzej wysłaliśmy Pavela po rzeczy i Dalthona. Zdążyli w ostatniej minucie. Niestety kanary nie chciały wziąć w łapę, więc musieliśmy zapłacić pełną stawkę. W pociągu dla odmiany odzyskaliśmy umarłe od dawna dobre humory. A jak już wyjechaliśmy poza Poznań to byliśmy w nastrojach niebiańskich. Wysłaliśmy więc Dalthona do Warsu po Colę. Dalthon trochę się nabuzował i kacował, więc nie kumał zbytnio bazy tudzież był zmarnowany. Puścił więc text: Dalthon: - A jaką chcecie colę, w szklance czy w pudełku? A oto parę innych textów rzuconych w pociągu: Peters: - Nie no kurwa, wszystko nam się spierdoliło. PKP, Party. Pavelo: (do Dalthona) - Dobra Dalthon, słuchaj! Jest Copy Party. Z soboty na niedzielę. W mieście X. Budzisz się w niedzielę po całym dniu picia i palenia. Jest godzina jedenasta, dwunasta. W sali jest mnóstwo ludzi. Jeszcze nikt nic nie wie. A ty uświadamiasz sobie, że masz w majtach rzadką, wielką kupę, która tylko czeka, żeby wylecieć. Jak tylko się ruszysz, smród się rozniesie, gówno się rozleje, będzie czad! Co wtedy robisz? Twoje przemyślenia and konkluzje. Dalthon: (do mnie) - Wyłącz, kurwa wyłącz, muszę pomyśleć! Pomyśleć muszę!... (do Pavela) Zawory mnie trzymają. Zejdżcie ze mnie, co?! Nie nie, zawory u mnie dobrze trzymają, ja nie jestem Siwy! Pavelo: - No ale postaraj sobie wyobrazić, że jesteś w takiej sytuacji! Co wtedy robisz i co wtedy czujesz? Dalthon: - Proszę o jakieś pytanie pomocnicze... Poszedłbym do kibla. Pavelo: - Wstajesz po prostu i wychodzisz do kibla, jak gdyby nigdy nic. Dalthon: - Zanim wstanę, to sobie sznurówkami nogawki wiążę, żeby nie wypłynęło! Pavelo: - No tak, ale ta kupa jest rzadka i przesiąka przez spodnie i nogawki! Dalthon: - Ale ja mam spodnie zapasowe w plecaku! Zawsze! Ja bez spodni nie jeżdżć na party! Pavelo: - Ale okazuje się, że nie możesz się umyć! Możesz się tylko papierem albo rękami wycierać a masz całą dupę, nogi obsrane, wszystko! Kible są zarzygane, zapchane a z kranu tylko zimna woda malutką strużką wypływa. Dalthon: - Jestem cierpliwy, tą strużką też się można umyć! Pavelo: - Ludzie się od ciebie odsuwają bo kurwa czują, że coś jest nie tak, a tu jeszcze po butach spływa ci jakaś ciemna mazia. Dalthon: - Biorę kartę do głosowania i skrobię! Pavelo: - ... i gra muzyka! Dalthon, wypierdalaj do Warsu! Dalthon: - ... Jak on się odilozował! Kadi: - ... Dalthon na prezydenta? Dalthon: - Za mądry jestem na prezydenta. Pavelo poszedł się wysrać. Po minucie wraca. Kadi: - Tak szybko się zesrałeś?! Pavelo: - Drugi raz, kurwa! Dalthon: - On tylko z majt wytrzepał! Pavelo: - A tak w ogóle ktoś się kiedyś zesrał w majtki? Dalthon: - W przedszkolu się zesrałem, pamiętam... Pavelo: - Ja też się zesrałem. (Pavelo ma chyba na myśli przedszkole) Dalthon: - Ale się zesrałem i się nie przyznałem! Cały dzień chodziłem! Peters: - A ja się wczoraj zesrałem! Ale w kurwa kiblu. Pavelo: - Za młodu srałem bardzo często w majtki. Miałem wtedy koło... czterech miesięcy. Dalthon: - U mnie pod blokiem na ławce compo kto głośniej pierdnie i gościu:"O kurwa, z kleksem!" i do chaty poszedł się przebrać! Pavelo: - Jak byłem w czwartej czy w trzeciej klasie podstawówki, na kolonii. Kurwa, jakieś lody nam zafundowali, ale nie takie z dystrybutorów, tylko takie jakieś starsze panie z garnków te lody nakładały. I chyba coś było nie tak, jakiejś sraki dostałem. I kurwa szukałem krzaków i kurwa... znaczy zdążyłem się rozebrać, ale już trochę po majtkach poszło. Jak wiesz, ludzie chodzili a ja już kurwa chuj, już mi szło z dupy! Kadi: - Atak smoków z dupy?! Pavelo (rechot): - Kurwa, sorry, że pluję! Ja się tak kurwa rozbieram, już nie mogę, a mi już kurwa idzie, taka zielona mela... Kadi: - Zielonym gównem srałeś?! (wszyscy w przedziale leją) Pavelo: - Trochę takim dziwnym, trochę tak o majty zahaczyło. Wszyscy się ze mnie śmiali, bo tak śmierdziałem gównem, że huj. Pavelo: - Mieszka na Krecie i jest niemądry. Kadi: - Idiota. Pavelo: - Nie. Głupek. (względnie Kretyn lub organizator PAP'93) A teraz pora na indywidualne podsumowanie Copy Party w Poznaniu. Kadi: - No Dalthon, podsumuj w dwóch zdaniach CParty. Dalthon: - No, było fajnie. Kadi: - Jeszcze jedno zdanie. Dalthon: - No fajnie było. No zjebali, kurwa, dyro popierdolony jeden. Mówię poważnie. Kurwa, wylali wódkę... Eeeee. Dobre strony: Było Party, trochę ludzi było... Niee, no compo było na wyrównanym poziomie o. Fajne demka były. Kadi: - Czy coś ci się nie popierdoliło? Czy ty aby na pewno mówisz o tym copy party? Dalthon: - A jakie było pytanie?... (wszyscy leją) Złe strony: Popity nie było, wódę nam wylali, dymy robili dyrektorzy, ten gościu nie wiem skąd się, z choinki urwał, 'Posprzątać mi już! Śmieci wyrzucić' Co za... Gorzej niż w domu! Bo u mnie "Wyrzuć śmieci!" a ja "Dobra dobra" i spokój. A ten "Już!". Tupie jeszcze nogą! Peters: - A tam ludzie już lali do rozpuku! Dalthon: - Nie do rozpuku! Do śmietnika się śmieci wyrzuca! (wszyscy leją) Kadi: - Dobra, teraz czas na Petersa. Wady i zalety. Peters: - Czas na EBa, mówisz? Dalthon: - Zady i walety. --- przerwa na śmiech --- Peters: - Podstawową wadą tego interesującego spotkania komputerowego było to, że wyjebali nam do śmietnika wódkę w ilości 0.375 l. Następną wadą było to, że mi kurwa zaglądali, patrzyli na ręce, czy nie mam przypadkiem jakichś kurwa strzykawek, taki pan z brodą zresztą zaglądał, "kontrola celna" i mówił, żebyśmy wynieśli śmieci, bo sprzątaczki poszły sobie wypić trochę wódki. Następną wadą tej imprezy było to, że sala na compo była zdecydowanie za mała. Sorry, za duża. A BigScreen był troszeczkę. .. Pavelo: - Za dobry! Peters: - Tak samo jak sala za duży. To był SmallScreen po prostu. Następnie zalety tego party. Że trwało krótko - to jest podstawa, że mimo wszystko było trochę alkoholu, a następna zaleta... Kadi: - ...że było jeszcze więcej alkoholu. Peters: - Że było trochę popity też. I demka były przykurwiste. Kadi: - No dobra, teraz STVE. STVE: - Nie no, party było, competitiony były dobre. Aż trzy. Grafik było za dużo, demka trzy były dobre, co dalej... wódka była niedobra... Nie no, dotykali alkoholu, to był minus. No ale pindolkami się nie dotykali. Peters: - No niewiadomo co oni tam robili! STVE: - Towarzystwo było w porządku, z tym, że bez sensu był jakiś podział na trzy piętra, jakieś sale, nie można było do ludzi dotrzeć, compo było fajne, ale było za mało miejsca, BigScreen był brudny, co w sumie dla niektórych grafik było dobre, ponieważ były nieżle 'wycieniowane'. Było fajnie, nawet się wyspałem. Wady: 0.75. Po drugie nie zrobiliśmy demolacji kompletnie tego party. Peters: - To duży minus, żeśmy nie odpłacili strat. STVE: - I duży minus - wstęp. Wysoka cena wstępu, nie wiadomo dlaczego. Przecież mieli sponsorów na nagrody. Bez sensu też był podział na 1200 ponieważ było tylko jedno demo na tenże chipset. Selekcja była bez sensu. Kadi: - No dobra, teraz Pavelo. Pavelo: - Pierw zady? Przede wszystkim: Ostatnie copy party było beznadziejne ogólnie. Ci chlali wódę, tamci chlali wódę, inni chlali wódę. Praktycznie nie można było nic zrobić. Napierdalali się alkoholem i to było wszystko. Nie chcieli za mną porozmawiać, nie lubili mnie, w ogóle wkurwiali mnie. To są zady. Peters: - Wkurwialiśmy cię?! Pavelo: - Nie przecież nie wkurwialiście mnie, tylko za dużo chlaliście zamiast ze mną porozmawiać. I pindolkami się podotykać. Przede wszystkim żadne competition - zbędne pierdolenie - było zje-kurwa-bane. Muzyczne jak zwykle zjebane, graficzne nie wiem, bo byłem na pierwszych 40 obrazkach z dwustu trzydziestu tysięcy, selekcja była też zjebana, przy której zresztą byłem i się tego wstydzę. Dema rzeczywiście jeszcze jako tako, ale też huja było widać. Sale za małe, bigscreeny brudne, kolesie chodzili i patrzyli mi po oczach i trzeba było się bać, i jeszcze kolesie chodzili i sprawdzali i 0 0 0, zerówka. Zapłaciłem za to 60 gnojów. Walety. Zalety były. Dogadałem się z ludżmi, z którymi chciałem się dogadać, odszukałem ludzi, dla których specjalnie przyjechałem na party karwia, dogadałem się z bibiesowcami, dogadałem się z ludżmi, dogadałem się z bajerami, pożniej poleciał mój moduł jako zadośćuczynienie, który miał polecieć, bo w końcu kurwa łaski nie robił, bo był już rok temu kwalifikowany do tego, że może polecieć, no i poleciał. Jestem z tego jakoś w miarę zadowolony. Innych zalet nie było, praktycznie to był kał jak zwykle. I chyba nie pojadę więcej na party. A już na pewno nie wydam żadnego modułu nigdy w życiu. Co kurwa publicznie przysięgam. Peters: - Ja też podpisuje się! Nie daję już nigdy żadnego modułu na compo. Dalthon: - Ja też nie wydaję modułu! Pavelo: - A ja przed każdym wyjazdem na jakiekolwiek party najpierw się siedem razy zastanowię. Kadi: - OK. Peters: - Teraz kolej na ciebie! Kadi. - Wady: Wszystkie co wymieniliście... Peters: - Że było mało wódy? Kadi: - Ale mnie zgasił... Za dużo wódy było, mało kontrolowali. Najbardziej wkurwiającą sprawą był jakiś palant, który chodził po kurwa klasach i sprawdzał i patrzył. Drugą wadą były bardzo wątpliwej czystości kibelki. Zachowanie się niektórych nieodpowiedzialnych ludzi, np. wystrzeliwanie petard na compach..., palenie okien i firan i kaucje za sale. I cena za wstęp. Pavelo: - I kurwa chcę coś dodać. Chłopaki za dużo zarobili na tym party, i trochę kurwa za dużo chcieli. Dzisiąt baniek na tym zarobili - na biednych komputerowcach. Kadi: - I błędem organizatorów było publiczne przyznanie się, że my przyjechaliśmy tylko po to, aby opróżnić im kible, "bo nikt za nas tego robić nie będzie". I wszyscy wyjechali. Dalthon: - Nawet nie będzie komu wręczyć nagród. Kadi: - Party trwało jeden dzień. Sponsorzy się ucieszą. Będą mieli więcej czasu na sprzątanie na jutro. Pavelo: - To, co było na nagrody to sprzątaczkom zapłacą. Kadi: - Zalety... Pavelo: - ... Był ze mną Pavelo na party! Kadi: - Dobre demka, organizatorzy poprawili możliwości dżwiękowe sprzętu na demo compo, aczkolwiek powinni poprawić je na compo muzycznym. Bufet był dosyć dobrze zaopatrzony w sumie przez pierwsze dwie godziny. Dalthon: - Hamburgery były dobre o! Peters: - I jeszcze bardzo bez sensu przez organizatorów pomyślane było, że na drugi dzień bufetu kurwa nie było. Przecież w niedzielę kłopoty były większe. Kadi: - No i zaleta była jeszcze taka, że ludzie ze sceny i z elity dopisali. I to w sumie wszystkie zalety. I tak się kończy raport z Copy Party Poznań '93. Za przeczytanie tych bezdetów dziękują wszyscy na początku podpisani. Stay safe! KADICZEK/JOKEREK PS. Jeszcze tylko od korekty: Tu Lloyd - nie wiem jak to zrobiłeś (1.specjalnie, 2.może w waszym dialekcie sopockim tak się po prostu pisze, 3.twój błąd ortograficzny), w każdym razie piszesz zazwyczaj w 1 os. liczby mnogiej -żmy, zamiast -śmy. Oczywiście są i odmiany z końcówką -żmy (np. weżmy), ale w swoim artykule zrobiłeś w wielu miejscach inwersję tej zasady. Nie mógł to być błąd w keymapach, ponieważ kody dla "ż" i "ś" były wyrażnie oddzielone - piszesz np. "jakieś" i nieco wyżej "pażdziernika". Jeszcze jedno: "pociąg" a nie "pociong". Alles kkkkklaaaar?