PARTY, PARTY I PO PARTY ... Jest 26.10.1993r. Siedzę przed Amigą i próbuję spisać moje wspomnienia z Polish Autumn Party 93. Wszycho jak na razie O.K. Wróciłem spokojnie do chaty wspominając niedawne przeżycia z Poznania. No cóż, party jak każde inne: zaczyna się w sobotę, a kończy się kacem (co u niektórych). Cynk o Party dał mi PIC, przybywając pewnego spokojnego dnia do mojej pracy, przywożąc jednocześnie do WKU świstek z Uczelni, że znowu jest studentem. Nie miałem innego wyjścia jak porozmawiać z moją połowicą co do wydania mi niewielkiej ilości gotówki potrzebnej na wyjazd. Dostałem coś niecoś na bilet PKS, bilet wstępu na party oraz na szczęśliwy powrót do domu (żarcie miałem oczywiście ze sobą). WYJAZD. Sobota, 23.10.1993r. godz. 5.45. Wrzask (a raczej pisk) budzika elektronicznego ściąga mnie z łóżka. Ubieram się i jadę na dworzec PKS w Żaganiu. Autobus mam o 6.40. Bezpośredni do Poznania. I tu pierwsze rozczarowanie: bilet kosztuje prawie 90.000 !!! Tyle szmalu !!! (tak na marginesie to z powrotem jechałem już pociągiem i zapłaciłem "tylko" 60.000, ale o tym trochę póżniej). POZNAŃ. jadę, jadę, jadę, jadę, jadę, jadę, jadę, jadę, jadę, jadę, jadę, jadę, jadę, jadę, jadę, jadę, jadę, jadę, jadę, jadę, jadę, jadę, jadę, jadę, jadę, jadę, jadę, jadę, jadę, jadę, jadę, jadę, jadę, jadę, jadę, jadę, jadę i wreszcie dojeżdżam do Poznania. Wyskakuję z autobusiku i pędzć do najbliższego kiosku kupić sobie jakieś bilety na tramwaj ("...no wiecie, takie zielone z wybałuszonymi gałami, jeżdzi po torach i robi dzyń, dzyń...") . Potem kieruję się zgodnie z podanymi w zaproszeniu wskazówkami do ronda Kaponiera. Lecę na przystanek tramwajowy i czekam na trawmaj. Spotykam tam przypadkowo Berserkera/Inv z panienką. Powiedziałem mu "cześć", ale chwilę się na mnie patrzył zanim przypomniał sobie kto go wita. Jakby nie patrzeć ostatni raz widzieliśmy się w Żywcu na Mountain Copy Party (tym pierwszym), a było to jakieś półtora roku temu. No nic. Przyjeżdża trawmaj i razem wskakujemy w "2". Po kilku przystankach dojeżdżamy do Technikum Energetycznego. Berserker pokazał mi dokąd pójść, a sam skierował się w inną stronę tłumacząc, że ma jeszcze coś do załatwienia. WEJŚCIE. Wchodzę do budy. - Podaj ksywę, imię i nazwisko. Pytanie pada z ust osobnika rejestrującego wchodzących na party. Rejestruje ich na jakimś gównie: IBM czy coś w tym stylu. Oprócz tego musiałem zabulić 60.000 za wjazd na imprezę, a potem pozostało mi tylko szukać moich ludzi, czyli: G E N E R A T I O N. Najpierw zwiedzam parter - NIC ! Pierwsze piętro - NIC ! Drugie piętro - NIC ! Gdzie oni się kurwa podziali... Obszedłem tak całą budę trzy razy, ale wreszcie myślę sobię: "Jak ten gościu rejestruje wchodzących, to sprawdzę u niego czy ktoś już w ogóle przyjechał". Lecę do gościa i się pytam o PIC'a, FENCER'a lub CDX'a. Mówi mi, że PIC i CDX już są. "No nic" myślę sobię, trzeba łazić i ich szukać. Lecę znowu do góry. W pokoju INVESTATION spotykam BERSERKERA i pytam się gdzie moi się rozbili. A on mówi mi, że TUTAJ. No kurwa, trzy razy zaglądać do pokoju i nie zauważyć na tablicy napisu GENERATION, toż to trzeba być ślepym. Właśnie kładłem pod stół swój skromny plecaczek kiedy ktoś mnie klepnął w ramię. O kurwa !!! To McGyver !!! No więc jednego już znalazłem. Pytam się go kto przyjechał i gdzie EXIST. Pitek był na dole w sali gdzie miało odbyć się Competition. Właśnie oglądał jakieś demka kiedy do niego podszedłem. Klepnąłem go w ramię i wyciągnąłem na powitanie rączkć. Najpierw patrzył się na mnie tak jakoś dziwnie a potem jak nie jebnie: - Aaaaaaaaaaaaaaaaaaa !!! SNOWMAN przyjechał !!! Wszyscy popatrzyli się na nas jak na dwóch pojebów, no ale nic. Potem spotkałem jeszcze CDX'a, który też raczej nie mógł w to uwierzyć, że zjawiłem się na Party. Pochodziliśmy trochę, pogadaliśmy. Pitek powiedział mi jaką mieli podróż. I tak czas mijał do Music Compo. COMPO. Pierwsze było music compo. Wcześniej od Pitka dowiedziałem się, że wjebało mu moduły na compo. Jeden jego i jeden FENCERA. Ale na pewno i tak nie przeszły by selekcji wstępnej. Selekcję nakazał XTD. Więc po selekcji wstępnej (i pierwotnej liczbie ponad 50 modułów) zostało 11 modułów do odsłuchu. Tak w sumie to średnie (ale jest to moje zdanie). Najlepszy jednak był chyba moduł SCORPIKA pt. "GRUMPLE". Nietypowo wykonany, na pięknych samplach bębna oraz starodawnej radzieckiej harmonii w tle, brzmiał znakomicie. Niestety, do końca Party nie zostaliśmy, więc nie znamy pełnych wyników Compo. Potem było GFX Compo. Trochę dobrych, trochę średnich, a reszta chałowatych picturesów wypełniła niemal godzinę czasu. Compo było podzielone na trzy grupy: normalne obrazki z AMIGI 500, obrazki na AGA oraz trzecia grupa to raytracing'i. I tutaj najpierw niemiłe, a potem miłe zaskoczenie. Niemiłe było takie, że kopiując obrazki z dysków, nawiedziło organizatorów zjawisko znane rzeszy amigowej jako GURU. No i wjebało PIC'a raytracing pt. "KAFEJA". Wczytało tylko połowć zbioru na hardego. Ale to się okazało dopiero w trakcie Compo. Pitek wydzierał się wniebogłosy, że nie został wczytany cały zbiór, ale organizatorzy (a w zasadzie ci, co zasiadali za AMIGĄ, na której było wszystko wczytane) nie usłuchali wydziorów Pitka i "KAFEJA" poszła się jebać. Ale nie wszystko zostało stracone. Miłym zaskoczeniem było to, że Pitek dał na GFX Compo jeszcze jeden ray, a mianowicie "OMEGĘ" (pierwsze miejsce zresztą!!! - korekta), która to wzbudziła duże uznanie wśród głosujących. Potem (tzn.ok. godz. 20.00) rozpoczęło się Demo Compo. Niestety przez większą część widziałem PYTHONA, który wpierdolił się przed Big Screen ze swoim Big Łbem. No cóż, musiałem wstać i nie pozostało mi nic innego jak oglądać Compo na stojąco. Potem wskoczył jeszcze jakiś nawiedzony gość (niestety nie widziałem kto to był, bo było ciemno), i też próbował rozbawić towarzystwo swoimi textami (dennymi jednak co nieco). Demo Compo było również podzielone na grupy: dwie. Normalne dla 500-tki i na AGA. Na AGA było jednak tylko jedno demo, ale za to jakie. Cooperation DEFORM'u i INVESTATION dało niesamowity efekt. Demko pobiło wszystkie i pokazało, że "AGA is The Future !". Ray'e, grafiki i kod Musashi'ego pokazały na co stać polskich koderów. NOC. Przebiegłaby w miarę spokojnie, gdyby nie Gacuch, który przyszedł do naszego pokoju najebany jak stado dzikich pancerników. Pierdolnął się na miejsce laski BERSERKERA, której akuratnie nie było w pobliżu i usnął. W środku nocy obudziły mnie dziwne dżwięki. Jak się potem okazało, to Gacuś zabawiał się w generator fraktali in the real time. Rano, gdy wszyscy jeszcze spali, Gacuch poszedł się spokojnie umyć i uczesać, po czym wpadł do pokoju i pyta się "Kto mi obrzygał sweter?". CDX jako, że leżał tyłem do pokoju (a twarzą do ściany) odpowiedział mu, że to Gacuch w nocy haftował. Na to Gacuch ze zdziwieniem: "Gacuch ? Przecież to ja jestem Gacuch !" POWRÓT. No i tak minęła noc w Tachnikum Energetycznym w Poznaniu, po czym udaliśmy się z CDX i McGyver'em do domu (to znaczy nach Zielona Góra, a stamtąd każdy w swoją stronę)-CDX do Żar, McGyver do budy w Zielonej, no i ja w kierunku Żagania. spisał: SNOWMAN/GENERATION