NIBY COPY PARTY RAPORT! Pojadę sobie na party. Pewnie. Jestem twardziel i nie boję się. (twardziel to ty może i jesteś, ale przy okazji niezły kretyn - drugie ja) Tak jak wcześniej powiedziałem, jadę na party, czyli Mountain Congress'93 in Żywiec. Zapakowałem wszystko do plecaka, monitorek do zajebistego box-u, wziąłem kaszanę, zagadałem ze starym, żeby podwiózł mnie do Poznania. 30 kwiecień, godz. 22:55. Jestem w Poznaniu. W kiosku kupiłem fajki (CAMEL) i walę na peron 5 z całym majdanem. Siadam na dupie i czekam za banę do Katowic. Przyjechała, majdanek zostawiam ze starym i wyruszam na poszukiwania kumpli. Tak się złożyło, że to oni mnie znaleźli. Montują się do bany i pierwsze wkurwienie - całą podróż spędzę na stojąco! Ale chuj z tym - na razie jest fajno. Pogadaliśmy sobie trochę, poczęstowałem się piwczankiem kumpla (dzięki PEPE, było nawt dobre). W pewnym momencie stwierdziliśmy, że warto by było skoczyć do warsu. Samemu nie chciałem iść (bo jestem tchórzem, a po drodze było troche gości nawalonych i prawdopodobnie pozbawionych kasy, a poza tym zapomniałem gazu). Udało nam się przedrzeć przez barykady powstałe z gości tak nawalonych, że historia. Doszliśmy do warsu, a to jebane gówno zamknięte. Wracamy. Każdy próbuje kimać w różnych pozycjach: J.F.K sobie kuca, PEPE śpi w umywalce, VIT siedzi w niszy po gaśnicy, ALI kima na moim swetrze oparty o drzwi, a ja posiadam w miarę wygodne miejsce na plecaku. W czasie tej podróży były dwa ciekawe epizodziki. Pierwszy: około pierwszej w nocy otwierają się drzwi kibla (do tej pory zamknięte na głucho) i wydobywa się stamtąd gostek nawalony jak meserschmit. Pyta się, czy już była Piła. Odpowiedź jest twierdząca, ale gość się tym mocno nie przejął. Ktoś z nas nawiązał z nim przyjacielską rozmowę i dowiedzieliśmy się, że facet jedzie już od stycznia do Piły. W pewnym momencie doszedł nas mało przyjemny zapach z kibelka. ALI szybko zamknął drzwiczki pomiszczenia wypełnionego warstwą fraktli o grubości około 2 centymetrów. Drugie wydarzenie: około 20 kilometrów od Katowic jakiś nawalony żołnierz probował wysiąść z jadącego pociągu. Mówię (cytat prawie dosłowny): "Musze tu wysiąść, bo chce dojechać do Żywca, ale muszę wysiąść w Katowicach". Nie szło się z nim dogadać. Jak chciał wyskakiwać, to rzucał texty typu: "Jak wysiąde teraz, to na jedno wyjdzie, bo i tak się musze dostać do Katowic i jak teraz wysiąde to na jedno wyjdzie...". I spróbuj tu się z gnojem dogadać. W końcu poszedł męczyć kogoś innego. Po przesiadce dojechaliśmy do Żywca. Wtedy zaczęło się robić fajnie. Wtoczyliśmy się do autobusu (prawie) wszyscy i powolutku pojechaliśmy sobie do osławionego klubu Śrubka. Oraganizatorzy już w tym momencie nas wkurwili. W zaproszeniach pisali, że ci, co przyjada wcześniej, będą mogli szybciorem wejść na imprezę. Czekaliśmy godzinę, zanim nas wpuścili. Powłączaliśmy swoje "przyjaciółki" i wtedy się zaczęło. Po kilku godzinach siedzenia na dupie i oglądania demek stwierdziłem, że warto przejść się na piwko. Wyciągnąłem na kufelek dwóch gości, pogadaliśmy sobie, wypiliśmy po kilka piwek i wracamy (w kuflotece mnie wqurwili, bo nie mieli CAMELI i musiałem palić jebane Kluboszczaki) (tylko nie jebane! - XTD). Dotarliśmy na impreze, XTD'a nie chcilei wpuścić, bo niby był nawalony (mnie się nie czepiali, bo nawet jak jestem nawalony to tego nie widać - do pewnego momentu oczywiście). W końcu jakoś wszedł i zaczął bluzgać na organizatorów, i niby-ochraniarzy w ogolonych łbach, co chuj wie co tutaj robić. Sam nie wiem kiedy się przyłączyłem do XTD'a, ale po pewnym czasie znudziło mi się i poszedłem zobaczyć, co robią ludzie. W miedzyczasie dowiedziałem się, o której będzie music compo. Postanowiłem się zdrzemnąć. Music compo było drętwe w chuj i prawie zasypiałem. Dobrze, że palarnia była blisko. W sumie na wystawione 44 moduły podobały mi sie 3, lub 4. Reszta nie była nawet nudna - ona była monotonna (tak jak ten text). Odjazd na nocleg. Czekaliśmy długo jak diabli, nim pojechaliśmy na spanie. Dobrze że ktoś (chyba STIMOROL) opowiadał przez całą droge kawały, bo bym zasnął. Na miejscu mieli wydawać nam klucze do lokali na spanko, ale okazało sie, że facet nie może wydać nam kluczy, bo nie ma organizatorów, a oni (organizatorzy) wszystko muszą załatwić z tym fagasem, gdyż inaczej dupa zimna. Wiara zaczeęa się burzyć, że "oni, kurwa, płacą po 70 kapci za noc, a tu kurwa nie ma gdzie spać!". Wtedy przyjechali ci niezbędni i zaczeli wydawać klucze. Wszystko byłoby OK, gdyby nie jakiś najebany frajer, który zaczął bełkotać, że ktoś mu zadymia na jego imprezie. Po kilku minutach klucznik wrocił. Udało mi się szybko załatwić klucze, i całą grupką (5 osób) pogalopowaliśmy do domku. Udaliśmy się na zasłużony odpoczynek dość szbko, tak że obudziłem się rano. Teraz problem z dojazdem na miejsce imprezki. Najbliższy autobus o 13:05, czyli za 5 hours'ów. No to chuj, walimy pieszo (20 kilosów). Po 2 kilometrach dogonił nas autobus, którego nie było w rozkładzie (był, tylko warto było przyjrzeć się uważniej - XTD). Dojechaliśmy w potwornym ścisku do Żywca. W połowie drogi dałem sobie spokój z tym autobusem i wysiadłem z dwoma kumplami. Udaliśmy się do knajpy na dobre żarcie. Wróciliśmy na srarty (to chyba od srania - XTD) akurat na gfx compo. Grafiki byAEy całkiem dobre, tylko ile razy można oglądać galerię z Fantastyki? Królował głównie BORIS VALEJO, a w takim wypadku nie oceniamy grafika tylko BORISA (a jego nie trzeba oceniać, bo i tak mu to wisi, poza tym jest jednym z najlepszych). Możemy najwyżej pooceniać perfekcjonizm kopiującego, a chyba nie oto chodzi (jest to temat na osobny artykuł, ale chyba ktoś już o tym pisał- ANIMAL, albo PLUTON w ŻYG-ŻYGU, niważne). Podsumowując - gfx compo było dość dobre (bo krótkie, trwało chyba 45 minut, a nie tak jak music compo - 2 godziny z hakiem!). Później było totalne kopiowanie i oczekiwanie na najważniejszą rzecz - DEMO COMPO. Zebrano chyba 7 albo 9 demek do concursu. Zaczeło się o 19:00. Na początek coś super - MAD ELKS z demkiem TEHNOLOGICAL DEATH. Demko było cholernie zajebiste, muzyka idealnie zgrana z wizją, czyli po prostu demo na bardzo wysokim poziomie, w porównaniu z resztą (sorry panowie, ale tak było). Drugie takie sobie, fajna muzyka HUDINSKIEGO, demko PROXIS, kilka fajnych motywów (traktor), ale nic więcej. Później już tylko dwa ciekawe demka - coś, na co czekali wszyscy od ostatniego party w Warszawie, gdzie wystawiono znakomity preview tego dema. HALLUCINATIONS & DREAMS / UNION, bo o nim mowa, na pierwszy rzut oka wypadło blado. Całość stylizowana na demo-legendę HARDWIRED (pewny nie jestem, ale nawet fonty były podobne). Po prostu demko to zawiodło pokładane w nim nadzieje (previev był za dobry, może dlatego people liczyli na coś zakurwiście zajebistego, ale nic z tego nie wyszło). Ostatnie dobre demko to NASZE DEMO / CREDO. Oni składali to demko chyba 2-3 dni przed party, ale sam pomysł bardzo fajowy (szczególnie "co umiemy", Guru i texty Trantora). Demko z totalnym jajem. Po demo compo poszedAEem do kuflandi, ale okazaAEa sie zamkniaeta, wiaec wykonaAEem wielki comeback (Czyjawiem? Chybanie. - XTD). Ludziska zaczeli kopiowai demka z compo. Niekt?rzy kopali wszystko, opr?cz super "zajebczego" dema pod nazwa OMEGA. Demo to wymaga osobnego artykuAEu (demko to byAEo na poziomie dem z roku 1989. No coments) (a to obok, to nie komentarz? - XTD). Około godziny 21:00 stwierdziliśmy, że warto udać się na spoczynek. Po dojechaniu na miejsce skoczyłem po beer i nic już więcej nie pamiętam z tej nocki. Rano wróciliśmy na party i zaczęliśmy zwijać manele. Okazało się, że brakuje kumplowi około 60-70 dysków z najnowszymi produktami grup zachodnich i polskich. Gość się nieźle wkurwił, ja byłem zadowolony, że mi nic nie zajebali (naiwniak). Chciałem sobie jeszcze kopnąć kilka dysków XTD'a (only music), włączam superdupę, chce kliknąć na "DF1:" ale patrzę, a tu brak DF1! Zacząłem bluzgać na wszystkich i wszystko, poszłem do organizatorów, zjebałem gnoi, że co jest kurwa grane, miała być zapewniona ochrona sprzętu, a tu kurwa kradną sześćdziesiąt kilka dysków i stację, więc co jest, kurwa?! Jebałem ich tam kilka minut. Najbardziej wkurwił mnie jakiś starszy kutas z kretyńskim kucykiem (to był "łodpowiedzialny" kierownik - XTD). Ojebałem go od chujów, zwiędłych penisów, wykastrowanych palantów itp. Po chwili mi ulżyło i wróciłem do sali. Stwierdziliśmy (poszkodowani), że coś nam się należy i zaczęliśmy dewastować salkę. Po 30 sekundach zmęczyłem się i dałem sobie spokój (szkoda, za taką imprezę i traktowanie ludzi należało się - XTD). Pierdolę, dalej nie chce mi się pisać, a był jeszcze ciekawy powrót i różne motywy, jak chociażby facetka, która mnie zjebała za używanie wyrazów niecenzuralnych, ale w piździe to mam i nie piszę dalej. SIVY of VETO PS.1: Do gostka, który zakurwił mi stację. Ja swoją stację poznam, chuju jebany, więc jak cię, kurwa, dorwę, to zakurwię na umarcie, ty kurwa pierdolony złodzieju! PS.2: Do organizatorów (przecież PS.1 też był do organizatorów, bo byli przecież za wszystko odpowiedzialni! - XTD). Jesteście pojebani, a party było chujowe w kurwę jasną. PS.3: Do jakiegoś łysego. Żałuje, że ci nie jebnąłem, gnoju.