ASPHYXIA PARTY '93

Już  po  raz  drugi  Asphyxia zorganizowała copy party. Tak samo jak w
zeszłym  roku  zjazd  odbył  się  w  Głogowie  (26-28  sierpnia) i był
przeznaczony  przede  wszystkim  dla  fanów C-64, aczkolwiek amigowców
witano  również  miło.  Początkowo  planowano,  że  impreza przebiegać
będzie  w  miejskim  ośrodku  kultury,  ale z przyczyn niezależnych od
organizatorów w ostatniej chwili przeniesiono ją do klubu MAYDAY.

Po   przyjeździe   na   miejsce  odniosłem  wrażenie,  że  organizacja
wszystkiego  jest na medal. Rejestracja uczestników przebiegała szybko
i  sprawnie,  każdy  uczesnik  otrzymał  wpinany  znaczek,  który  był
jednocześnie  biletem  wstępu,  można było także kupić okolicznościowe
pocztówki,  co by je powysyłać wszystkim krewnym i znajomym. Jednak po
rozglądnięciu  się  po  sali  udało  mi  się zauważyć drastyczne braki
miejsca,  co  było  spowodowane  tym,  że  po  raz pierwszy w historii
polskich  party  zgłosiło  się  więcej  uczestników  niż  przewidywali
organizatorzy. Wśród około dwustu (!) osób siedzących na sali dało się
zauważyć  członków większości znanych i mniej znanych polskich grup ze
sceny C-64, a także kilkudziesięciu amigowców.

Pierwsze  dwa dni upłynęły pod znakiem kopiowania, wymiany doświadczeń
i programów. Jak zwykle niektórzy jeszcze pracowali, by ukończyć swoje
prace  przed  zbliżającym  się  nieuchronnie  "deadline'em". Niektórzy
traktowali  głogowski  zjazd bardziej jako party niż jako copy, o czym
świadczyła  dość  duża  ilość  walających  się tu i tam opróżnionych z
płynów  butelek  i wcale nie mała grupa szwendających się zygzakowatym
ruchem osobników napełnionych tymi właśnie płynami. Całe szczęście, że
poza  wizytą w izbie wytrzeźwień dwóch amigowców i spadnięciem jednego
z  betonowych  schodów,  nie  wydarzyło  się  nic  złego, nawet liczba
fraktali  nie  była  duża  (no  cóż,  ten efekt jest już dosyć stary i
powoli staje się niemodny).

Część  ludzi,  która  nie miała nic do roboty, pogrywała sobie w różne
gierki. Największą popularnością cieszył się "Dyna Blaster" zwłaszcza,
że  dzięki specjalnej przejściówce umożliwiającej podłączenie czterech
dżojów  do  Amigi  w  rozgrywce  mogło  uczestniczyć pięć osób (cztery
joystiki + klawiatura), co bardzo podniosło jej atrakcyjność.

Jeżeli  chodzi  o  noc, to sytuacja nie przedstawiała się wesoło. Brak
miejsca  nie  pozwalał, by wszyscy na raz udali się na spoczynek, więc
niektórzy  postanowili  nie  spać  i spędzić noc przy komputerze. Rano
okazało  się,  że niewielu z nich dotrzymało swego postanowienia. Cała
sala  pełna  była  śpiących  na/pod/obok  ławek  z komputerami. Trzeba
przyznać,  że  niewątpliwą  atrakcją  tej nocy był Extend/Union, który
chodził  wśród  śpiących,  budząc  ich  i posyłając komunikaty w stylu
"Udało ci się znasnąć, wiesz?", "Co ci się śniło?", "Śpij dalej"...

Drugiego  dnia  wieczorem  rozpoczęło  się  compo.  Tym  razem  twórcy
dopisali.  Do  konkursu oddano 25 muzyczek, 10 dem i ponad trzydzieści
obrazków.  Mimo pewnych drobnych problemów z nagłośnieniem music compo
odbyło  się  tak jak na copy party przystało, czyli z wielką wrzawą na
widowni  i  mnóstwem  kretyńskich  komentarzy (zabawa była przednia!).
Wśród  muzyczek  wyraźnie wybił się jeden moduł, jak się potem okazało
napisany   przez   Shoguna   z   Taboo,  który  zaszokował  wszystkich
niesamowitą jak na możliwości C-64 instrumentalistyką.

Niestety  w  charakterze  big-screena  wystąpił  14-calowy  telewizor.
Możecie  sobie  wyobrazić  jak  wiele  było  widać  z odległości 15-20
metrów?  My  też  mogliśmy  sobie  tylko  wyobrazić  co  przedstawiają
rysunki,  a  już  na  pewno  nie było mowy o tym, by rozróżnić w jakim
trybie  są one narysowane. Z widowni kilkukrotnie padały propozycje by
zrezygnować   z   GFX-compo  i  oddać  prace  autorom,  aby  mogli  je
zaprezentować  na  innym  party, lecz organizatorzy byli głusi na wolę
ludu.    Jest   mi   naprawdę   szkoda   grafików,   którzy   spędzili
niejednokrotnie wiele godzin przy komputerze i naprawdę naharowali się
by  stworzyć  swe  dzieła,  a  potem nawet nie mogli być sprawiedliwie
ocenieni,  gdyż  przy takiej prezentacji trudno było wymagać od widzów
aby  zgadywali, który z obrazków jest najlepszy. Dodać trzeba, że brak
big-screena   wywołał  ogromne  poruszenie  a  sposób  przeprowadzenia
GFX-compo  doprowadził  wiele  osób  do  wściekłości,  rozgoryczenia i
depresji  psychicznej.  Wiele  osób było bliskich decyzji o porzuceniu
sceny C-64, a na pewno opuściło salę.

Kolejnym   punktem   programu   było  demo  compo.  Tutaj  także  brak
big-screena  był  uciążliwy,  ale  nie  uniemożliwiał  przeprowadzenia
konkursu.  Wprawdzie widzialność nie była rewelacyjna, ale udawało się
dostrzec  jakie  efekty  pokazują  nam  koderzy.  Większość z dem była
całkiem  niezła  i  dało  się  zauważyć znaczny wzrost poziomu prac od
czasu  tarnowskiego  party.  Co prawda żadnych rewelacji nie było, ale
można powiedzieć, że przedstawiały dobry, średni światowy poziom.

Po  zebraniu kart do głosowania i podliczeniu głosów ogłoszono wyniki.
Jak  zwykle nagrody przysługiwały tylko za pierwsze miejsce. Za drugie
i  trzecie  miejsce  nie  dawano  nawet  symbolicznych dyplomów. Kiedy
oficjalna   część  party  zakończyła  się,  większa  część  ferajny  w
oczekiwaniu  na  ranne  pociągi  i  autobusy  udała się do pobliskiego
sklepu  nocnego  i  po  powrocie  stamtąd  już w znacznie poprawionych
nastrojach  kontynuowała  zabawę.  Niektórzy nawet rozpoczęli tańce do
muzyczek  puszczanych  z  Amigi  a  kilku  z  członków  grupy  Elysium
odtańczyło rytualny taniec do muzyki State of the Art/Spaceballs.

Rano  uczesnikom  pozostał  już  tylko problem, jak powrócić do domów,
organizatorom  natomiast pozostała sala do posprzątania. W sumie party
można   by   było  uznać  za  całkiem  niezłe,  ale  niestety  problem
big-screena znacznie obniżył jego wartość w oczach uczestników. Miejmy
nadzieję,  że  następne  party,  które  zapowiedziała grupa Elysium na
zimę,  będzie  lepsze od głogowskiego. A więc do zobaczenia w Tarnowie
na Elysium demo party!


                                                        Wasz wysłannik
                                                            Jetboy/ESM