Raporcik z warszawskiego Copy Party, czyli:
                 "Malutkie Smutki przez dwie minutki..."

Koncepcja: Peters, XTD.
Antykoncepcja: Kościół rzymsko-katolicki.
Reżyseria: Parafia NMP.
Scenariusz: wg. Św. Łukasza.
Dialogi: zarejestrowane.
Kostiumy: zanieczyszczone napojami procentowymi.
Napoje: 10 butelek EKU pils, 11 butelek BECK'sa, 5 butelek karbidowej
        żytniej, itp...
Miejsce akcji: Liceum im. Hoffmanowej.
Czas akcji: 28-29.III.1992.
Tekst: XTD, Peters.
Teksty poboczne: Peters, XTD.
Wcięcia: Głównie Peters i może Balcer (tylko raz i to na koncu -B).
Występują grupy: Action Direct, Deform, Joker, Suspect, Luzers, W.F.M.H.,
                 Acme, Grace, Katharsis, Dioxide, InvestatioN, Old Bulls,
                 Alchemy, Future Revolution, ex-Hypnosis PL, Sanity
                 i inne...
Występują człowieki:
Mr.Root - główna atrakcja imprezy,
Nugie - gwiazda wieczoru,
Dalthon - druga gwiazda wieczoru,
Raf - zwycięzca konkursu o samplera,
Rys - zwycięzca konkursu o DPainta,
Musashi - zwycięzca konkursu o Action Replay'a,
Dr.Piotr - z nalepką "lamer nr.1",
Ninja - szczęśliwy posiadacz swojej Amigi,
Gacuch - stary byk, modułowiec,
Scorpik - "może byśmy coś wypili?", modułowiec,
Davy - modułowiec,
Kalosz - modułowiec, tekstopisarz, wywiadowca,
Coza - obrażony dekoder, niedoszły intro'der,
Ohm - rysowniś,
Kukli - modułowiec (niezależny, bezpartyjny),
GBH - koder,
Rafii - copier, pliker and dysker,
Miva - 2x rysowniś,
Scorpioś- koder,
Animal - ACTION rysowniś,
STVE - człowiek,
Mad Max - naprawdę szalony,
Limahl - sponsor, ale nie C-Party,
Thunder - WFMH-owiec, też człowiek,
Mac - RPG-maniak,
Mr.Pet - Mr.Pet,
Przemek S. - modułowiec, graphman,
Chaos - na początku był,
Mac.L. - człowiek z Grace,
Don Kichot - pogromca wiatraków,
Tom - koder,
Python - dusiciel, joystick,
Pluton - rysowniś, deluksiarz,
JKK - człowiek,
C.Kluge - ???,
Sir.Dex - grafik,
Dr.DF0: - s/StartUp-Sequence,
Peters - modułowiec, tekściarz, BECK'siarz,
XTD - modułowiec, EKU Pils'owiec, texter,

A więc po tak króciutkim wstępie czas na część główną tego raporciku:

                              STYCZEŃ 1992:

Doszedły  nas  słuchawki,  że coś się kroi w Warszawie.  Niestety, była to
kopia  plotek  z  błędem  (w terminie), ale sama struktura informacji była
poprawna.  Sens słów interpretowany przez nas był jak najbardziej zbliżony
do oszałamiającej nas prawdy, jakoby w Warszawie odbyć się miała impreza o
charakterze  zbliżonym  do  podobnej imprezy, która odbyła się wcześniej w
gdyńskim  klubie  "FREGATA",  który  to  klub  jest  "Domem Stoczniowca" i
jednocześnie   klubokawiarni,   a  mianowicie  imprezy  zwanej  w  języku
użytkowników  komputerów produkowanych przez firmę COMMODORE - COPY PARTY!
COPY  -  To jak łatwo się nie domyślić, jest to kopanie przeciwnika, który
wypuścił  po  tak  silnym  kopie,  lepsze  demo  od naszego, PARTY - A jak
przeciwnik był uPARTY, to nie oddał żadnej części dema (od ang.  PART).

Wieści były następujące:  Gdzieś około lutego/marca w/w imprezy spodziewać
się  będzie  można.   Jadła,  ni  napoju  nie  zbraknie, pod warunkiem, że
weźmiesz  spory  zapas  ze  sobą.   Nocleg  zapewniony, nagłośnienie i BIG
screen najwyższej jakości.  WOW!  Cóż nam się za impreza szykuje!

                                LUTY 1992:

Zadzwonił  telefon, Don Kichot ploty sieje.  Zaczynamy się gotować (to my!
kartofelki!).   Piwo  leje  się  litrami.   Hurrraaa!   Wesoły  nam  dzień
nastanie!  Oj, wesoły, wesoły!  Co to będzie za impreza!  Co to będzie, co
to będzie...

Wtem wychodzi ZIG-ZAG #4!  Przełożone Copy Party!  Nagle wszystkim zrzedła
kicha.   Zajeb...   skur...!   z  poematu  "Panta  Deus" To był oczywiście
(nie)smaczny żart, który wymyśliliśmy po otrzymaniu sprzecznych informacji
na temat C-Party.

                               MARZEC 1992:

Przy  szklaneczkach,  w  lokalu  zwanym  A'PROPOS,  obmyślaliśmy strategię
postępowania  na  naszej  wymarzonej  imprezie.  Powolutku zbliżało się...
dno   szklaneczki.    Kupiliśmy  następne  piwko  i  rozmawialiśmy  dalej,
odliczając sekundy dzielące nas od owego szumnego Party.

Ninja  przysłał  Jokerom zaproszenie, które wspólnie podziwialiśmy (cóż za
mapka,  jaki  papier, jakie fonty, jaka piękna, laserowa drukarka!).  Pięć
dni...  Cztery dni...  Dwa dni (przepiliśmy)...  One...  GO!

                             28 MARZEC 1992:

Na  dworcu w Gdyni spotkało się towarzystwo składające się z ludzi, którzy
nie zrezygnowali mimo wszystko z uczestnictwa w tej "wspaniałej" imprezie.
Oprócz  ludzi  było  też  parę toreb, w których znajdowało się nieco napoi
chłodzących  (lista  na  początku).   Pociąg  expresowy "SŁUPIA" wyjątkowo
wjechał  na  swój peron, gdzie został przez nas czule powitany.  Weszliśmy
do  przedziału  2  klasy  i zajęliśmy miejsca.  Pociąg ruszył (my siedzimy
dalej).   Pociąg  jedzie  (a  my nic).  Pociąg minął Sopot (a my w dalszym
ciągu  nie  otworzyliśmy butelek).  Wywiązuje się rozmowa, która przybiera
mniej  lub  bardziej  sensowną treść.  Mijamy Gdańsk i...  rozmowa nabiera
rozmachu.   Rozmawiamy  o  EKU pils, BECK'sie itp...  Po niedługiej chwili
teoretyzowania  przechodzimy  do praktyki.  Psssst.  Rozmowa nawiązuje się
następująco:

-Gul, gul, gul... eeeee...
-Weź, zapodaj otwieracz.
-Łyknij sobie BECK'sa.
-Po BECK'sie to się BECK'sa.
-Idź coś wpierdolić do żarcia.
-Uważaj, bo się wpierdolisz na drzwi.
-A wy co macie?
-A my mamy połówkę, ale na później.

Dalthon  próbuje  wyrzucić  butelkę  przez  okno,  ale nie udaje mu się na
niekorzyść  Cozy,  który to zostaje potraktowany kawałkami szkła i resztką
piwa  marki  "OKOCIM  BEER".   Po  godzinie jazdy zostały otworzone napoje
wyższego kalibru (40% w porywach do 50%).  Kalosz byłby zakończył pierwszy
dzień  imprezy,  gdyby  na  nogi nie postawiła go filiżanka kawy w bufecie
"WARS".   My  spokojnie, przez cały czas delektowaliśmy się napojami niżej
oprocentowanymi.   Przy  okazji został odśpiewany kawałek z "LUCKY LUCK'a"
JOKER'ów  (najlepsze sample generował XTD, ale na drugi dzień nie mógł już
mówić).  Powolutku zbliżała się WARSZAWA (a my staliśmy w miejscu) (ja nie
stałem  w  miejscu,  ja łaziłem od czasu do czasu do kibla) (a ten ostatni
komentarz  to  wyraził  PETERS) (co to do kibla nie można pójść?) (a co to
się podpisać pod komentarzem nie można?) (jakby każdy z nas się podpisywał
pod  tym  co  tu zrobił, to by było więcej podpisów niż artykułu) (ale jak
się  już  chwalisz,  to się podpisuj.  Ja też byłem w kiblu -XTD) (a teraz
idę  naprawdę  do  kibla,  zaraz  wrócę  -PETERS).   (no i poszedł.  Wziął
gazetę,  to  chyba  będzie  srać,  bo...) (już jestem!  -PETERS.  Od teraz
podpisujemy   się   pod   wcięciami).    Jedziemy   dalej  (z  artykułem).
Wylądowaliśmy w Centralnej.  Pomimo dziwnego zachowywania się, policja nie
chciała  nas  zwinąć.   Kierując się mapką (tą, co ją wyżej opisywaliśmy),
zaszlibyśmy  donikąd.   Na  szczęście  wpływ alkoholu jednego z nas był na
tyle  duży,  że  bezbłędnie  odwrócił  mapkę  o  168  stopni  (Celsjusza).
Zobaczyliśmy stację CPN, na której zaopatrzyliśmy się w Borygo i doszliśmy
do  siebie.  Liceum im.  Klementyny Hoffmanowej.  Wejście.  Powitanie (?).
Śmiechu  warte!  Zamiast biletów dostaliśmy pieczątkę na łapę.  Burdel (na
kółkach)  (gdybyście  wiedzieli,  co  tu  się  przed chwilą działo po tych
kółkach)   (a   mieliśmy   się   podpisywać   pod   komentarzami)  (eee...
zapomiałem).    Opisujemy   dalej.    Jesteśmy   jeszcze   przy   wejściu.
Identyfikator?   A  co  to  jest?  Dobra.  Może ktoś nas pozna...  Idziemy
dalej,  czyli wchodzimy na główną salę, poprzedzoną holem z big screen'em.
Już  widzimy i poznajemy znajome gąbki.  Nie wszystkie są równo nasączone,
ale  w  poszczególnych wypadkach już z nich cieknie.  Powolutku, pomalutku
nadrabiamy  straty  (bo  już  sucho).   Pewien  miły, gruby pan utrzymywał
porządek,  nie  pozwalając  spożywać  alkoholu,  co spotkało się z ogólnym
"spierdalaj!".   Ów  miły  pan  odegra  jeszcze  jakąś  rolę na party, ale
również  poparte  owym  komentarzem,  co opiszemy niebawem (o, tam dalej).
Już  widać  Don Kichota, jak mu gąbka się hihota.  Spotykamy nowych ludzi,
poznajemy nowe twarze.  Szanowną elitę czuć z daleka.  Na sali widać ludzi
ze Śląska, Szczecina, Gdyni (hej, hej!), Gdańska (???), Poznania, Warsz...
Białegostoku,  Kielc,  Bydgoszczy  i innych.  Aha!  Jeszcze z Warszawy i z
Sanity  (to  tam  gdzieś  na  lewo) (ale to byli goście honorowi) (w takim
razie  uczcimy to sekundę ciszy).  0.25 sek.  0.5 sek.  0.75 sek.  Ufff...
Zaskoczył  nas  Mad  Max  w  najmniej oczekiwanym momencie.  Po serdecznym
przywitaniu,  przeszliśmy  się  po  stolikach  i  przywitaliśmy  z kilkoma
ludźmi,  którzy  nas  poznali.   Przyszły  identyfikatory.   Śmiechu warte
nalepki,  które  trzeba było wypisać sobie samemu.  Zrezygnowałem.  Kalosz
jednak  nie dał za wygraną i zrobił mi identyfikator.  Na szczęście miałem
jeszcze  humorek, więc go przylepiłem i tak już zostało.  Zrobił się potem
z  niego  brudny  syf.   (Ostatnie zdanka skrobnął XTD.  Ja olałem kwestię
identyfikatorów  wychodząc  z  założenia, że kto chce mnie poznać, to mnie
pozna,  a  kto nie, to lepiej nie).  Słońce chyliło się ku zachodowi, więc
trzeba  było coś wypić (no i w sumie przegryźć co nieco).  Udaliśmy się do
pobliskiego PEWEX'u, w którym kupiliśmy puszkę żarcia i HOT DOG'a do picia
w  pobliskim  FastFood'zie.  (Byliśmy w takim stanie, że nie robiło nam to
żadnej  różnicy).   Wróciliśmy  do  szkoły,  czyli  na  dalszą część party
(kabaretu).   Oto i Mr.Root (to ten, co się z Rafem wciąż zamienia) zbiera
modulesy  na competition.  Uzbierał coś koło tego (i tamtego).  Zaczęliśmy
rozglądać  się  za  demkami, jakich nie mamy i jakich nikt jeszcze nie ma.
Przyjechała  ekipa  z  Gdańska  (no!)  w  postaci  GBH,  RYS'a i LIMAHL'a.
Wypiliśmy  co  nieco  (HOLSTEIN) i ostatki PETERS'owskich zapasów BECK'sa.
Coraz  bliżej...   Zbliża się...  Już za chwilę...  Już za moment...  Już!
MUSIC  COMPETITION!   Na pierwszy rzut idzie NIGHTMARE autora o numerze 1.
Rozstaw  kolumn tragiczny (ponad 3 metry).  Przy jednej kolumnie stoi tyle
ludzi,  że  jej prawie nie słychać.  Mnie już zaczyna łeb boleć (XTD), ale
poświęcam się i przestawiam kolumnę.  Teraz rozstaw kolumn jest odpowiedni
(20  cm).   Jeszcze  tylko  prośba  do obsługującego Protrackera, żeby się
QUADROSCOP'em   nie   bawił   i   włączył   VBLANK'a   (no   bo   XTD   ma
QUADROSCOPOPHOBIĘ)  (no  bo  nie  lubię  dziur  w Trackerze).  Drugi moduł
wszedł  o  wiele  bardziej efektownie, gdyż napisał go Raf używając gitary
elektrycznej.   Trzeci  moduł...   Czwarty moduł...  Szósty moduł...  Nikt
nie  podaje  numerów.   Burdel  i  nie  wiadomo co leci.  Leci jakiś fajny
moduł,  ale  nie  wiadomo, który to numer.  Któryś z kolejnych modułów był
robiony  na  CIA,  co  załamało  obsługującego.   Kilkudziesięciosekundowe
krzyki  i podpowiedzi naprowadziły go na właściwy trop.  Jeszcze chwila...
O!   Już  gra!   Za  taką  obsługę Trackera Dr.PIOTROWI nalepiono kartkę z
napisem  LAMER NR.1.  Może i nie umie on obsługiwać Trackera, ale przecież
nie  jest on muzykiem.  W takim razie do Trackera mógłby zasiąść ktoś inny
(do dupy organizacja!).  Koleeejne moduuułyyy.  Ocucił nas trochę moduł 12
i  dalej  pooooszło  już  jak ślimak z górki.  Zero selekcji.  36 modułów!
Music  Competition podzielono na 2 części.  Każdy miał już totalnie dosyć.
Co  jakiś  czas  wychodziłem  zapalić  (a  łeb  mnie  napierdalał) (ja już
wylazłem  po  dwudziestym  module, bo miałem wszystkiego dosyć, a łeb mnie
też napierdalał -PETERS).  Mam już dooosyć!  Ten grubas (ten miły, grubszy
człowiek,  co  go  obiecaliśmy  opisać) zapalił światło.  Gwizdy!  Obelgi!
Bluzgi!  Nic nie pomogło.  Ktoś zgasił światło i można było słuchać dalej.
(Ale  nam  się  stwierdzenie  utworzyło).   (Mam  pewien  plan,  jak teraz
będziemy  się  podpisywać  pod  komentarzami, to PETERS to P, a XTD to X).
Koniec Music Competition!  Uffffffffff!  Zesrać się już było można.  Gdyby
wyselekcjonować moduły, to by zostało około 15 i byłyby to moduły naprawdę
dobre.   Kicz zabił wszystko i wszystkich.  Następne było GFX COMPETITION!
Przeprowadzone  podobnie.  Do dużych plusów można zaliczyć dobry tym razem
rozstaw   kolumn.    Tłum   ludzi   napierał  na  big  screen,  na  którym
najznakomitsi  graficy  wystawiali  swoje  wypociny.   Były  też przypadki
wystawiania  wypocin  znajomego  digitizera,  ale  skwitowane  były raczej
śmiechem, niż oklaskami.  Co do jednego obrazka nie było wątpliwości:  był
rysowany  ręcznie,  a  nosił  nazwę:  "Mona Lisa", ale i tak niektórzy nie
wierzyli  w  zdolności  autora,  jakim  był  Don  Kichot  i  skwitowali to
okrzykiem   "skanowane!".   Wszystkim  poopadali  szczęki,  jak  zobaczyli
wypociny  Rys'a, ale chyba od tego jest Rys, żeby ludziom szczeny opadali.
Nastąpiła  przerwa  w  konkursach, a my przystąpiliśmy do "tankowania" (ja
nie  - mnie bolał łeb -X).  Po napełnieniu zbiorników nastąpił dalszy ciąg
"programu"   (jakiego   programu?   -P)  (zaplanowanego  -X).   Deeeemoooo
competition!   Tłumy  zebrały  się  z  powrotem w wielkim holu, tak że już
miejsca  nie było i oczekiwali na opadnięcie szczęk, lub rąk (w zależności
od dema).  Pierwsza na ekran weszła różowa pantera, w wykonaniu Deformów i
się   zawiesiła   (jak  też  kilka  następnych,  niekoniecznie  kolejnych,
aczkolwiek  z  pewną ustaloną częstotliwością spowodowaną w/w przyczyną, o
której  nawet  pisać nie warto).  Podejście drugie:  znowu różowa pantera,
ale  tym  razem  "idzie"  dalej.  Oklaski (o-kluski i kluski -P), następna
pozycja  -  dalsza  część dema, druga część dema, trzecia i ostatnia (może
trochę  przesadziłem  -X) (morze -P) (plum!  - X) (nie chciałbym się w nim
kąpać -P).  Drugie demo było prezentacją wspaniałych zdolności graficznych
grupy Deform, której graficy zaprezentowali grafikę na światowym poziomie.
Były  to  obrazki,  jakich  nie  narysowałby  Rys.   To  trzeba  po prostu
zobaczyć.  Były jeszcze wystawiane takie dema jak:

Deformations - zdeformowany pokaz możliwości Musashi'ego, po którym ludzie
schylali  się  po  swoje  szczęki,  a kilka osób z elitarnej czołówki - po
ręce.

Marchewki  -  "Strachinki  s  alchemskoj skupinki", czyli pokaz możliwości
Alchemików, którzy pokazali co potrafią.  Szczęki opadły po raz drugi.

Faster than Hell - Pierwsze podejście W.F.M.H.  - nieudane.

Testament  -  KTS spisuje już testament.  Czas najwyższy, bo może ich ktoś
wykończyć,  a  ta  masa  kilobajtów produkowana "do szuflady" nie może się
zmarnować.

Faster than Hell - Drugie podejście W.F.M.H.  - nieudane.

Hexadecimal   Perfection   -   Action   Direct,   czyli   francuska  grupa
terrorystyczna  sterroryzowała  nas obrazkiem, który pojawiał się przez 90
sekund!   Aaaaa...   Jednak  całość  wyglądała  dobrze, zawieszając się na
końcu.

Illusion - Old Bulls wypuścił wreszcie drugą część SIGH'a, ale już o innej
nazwie.   Niektóre  osoby  są  przeciwne  wypuszczaniu  music  disk'ów  na
competition,  ale  jest  to  przecież  demo,  tyle  że muzyczne.  Względem
pierwszego sound disk'u, drugi jest 9.923 (prawie 10) razy lepszy.

TFMX - Rippowane muzyczki przez Beta Team.

DDTV - "Tylko we Lwowie" - ręce i nogi opadają!  Jeeezuuuu!

???  - Demo kodowane przez "koderkę".  Nazwy nie znamy (nie pamiętamy).

Xenium - Old Bulls'ów podejście drugie, ale z czym innym.  Demo!  Wreszcie
nowe, dobre demo plikowe (jak twierdzą jego twórcy).

Faster  than  Hell  -  Trzecie  podejście W.F.M.H.  - udane!  Bardzo ładne
demko z bardzo ładną muzyką.

Hexadecimal  Perfection - Action Directu podejście drugie.  Sterroryzowani
ludzie wyszli podczas terrorystycznego pojawiania się obrazka.

Nie  wszystko  jednak poszło tak szybko, jak opisaliśmy.  Pomiędzy demkami
został włączony "GLOBAL TRASH 2", który spowodował opadnięcie szczęk aż do
sufitu.   Podczas  gdy  ludzie  wpatrywali się w big-screen i umierali pod
wrażeniem  efektów  z  GLOBAL TRASHA, organizatorzy poszli na poszukiwanie
innej  Amigi,  przy  pomocy  której  mogliby  dalej  prezentować  dema  na
competition.   Video-demo  skończyło  się  raptownie,  po pół godziny szok
minął  i  tłum zaczął się domagać kontynuacji demo-competition.  Na środek
wyszedł  biedny  (biedny?)  Mr.Root  i  zaczął opowiadać kawał o owsikach.
Tłum nie raczył zaśmiać się z kawału Mr.Roota i zaczał wrzeszczeć:

-Tańcz ROOT! Tańcz ROOT!

Mr.Root nieśmiało zaczął tańczyć.  Wreszcie przyszli organizatorzy z Amigą
i   zaczęli   podłączać   (trochę   to   trwało)   i  competition  zostało
przeprowadzone dalej.  I tak oto w music-competition niechcąco wygrał RAF,
drugie  miejsce  niechcąco zajął PIC SAINT LOUP, trzecie miejsce niechcąco
zajął  MAD  MAX,  czwarte - PETERS, piąte - TOULDIE (może coś pokręciliśmy
-PiX), szóste - XTD.  Wszystkie miejsca zostały zajęte zupełnie niechcąco.
To    competition    zostało   przeprowadzone   naprawdę   niechcąco.    W
GFX-competition niechcąco wygrał RYS, drugie miejsce zajął niechcąco MIVA,
trzecie  miejsce  niechcąco zajął ANIMAL.  Wszystkie miejsca (poprzednie i
następne)  zostały  zajęte  zupełnie  niechcąco.  Digitalizacja pt.  "Mona
Lisa"  zajęła  dopiero  szóste miejsce.  W demo-competition wygrał MUSASHI
(oczywiście,  że  niechcąco,  dlaczego  nikt  mnie nie poprawił?).  Drugie
miejsce  niechcąco zajęli Alchemicy.  Trzecie miejsce niechcąco zajął klan
W.F.M.H.,  niechcąco sekcja amigowska.  RAF niechcąco otrzymał samplera (a
sponsorowi  łapy  się trzęsły...), RYS niechcąco otrzymał oryginał Delux'a
IV  a  MUSASHI  niechcąco  wygrał  Action  Replay'a.  Właściwie to wszyscy
wygrali  niechcąco,  więc  my także dalej niechcąco opisujemy tą wspaniałą
imprezę.   W  tym  miejscu  wypadało by jedynie wtrącić stary tekst, który
brzmi:  "jeżeli kogoś uraziliźmy, to bardzo przepraszamy, ale nie mieliśmy
takiego  zamiaru".   Emocje  opadły,  wszyscy  pozbierali  szczęki i ręce,
tudzież  i  ówdzież  pozostawione  nogi,  oczy  i  inne  tego typu sprawy.
Właśnie wpadłem (X) ze Scorpikiem na znakomity pomysł, żeby pożyczyć Amigę
i  zrobić  wspólny moduł.  Ninja okazał się na tyle w porządku, że zgodził
się  pożyczyć  Amigę  na 2 godziny.  Przez całą noc i dzień następny Amiga
Ninji pracowała bez zarzutu (coś tam się działo, ale lepiej żeby się o tym
Ninja  nie dowiedział -P).  Moduł zaczął powstawać dopiero na drugi dzień,
a  dołączył się do jego pisania także Gacuch.  Mr.Root też był chętny, ale
podczas  pracy niechcąco zawiesiłem program (naprawdę niechcąco) i Mr.Root
się "obraził" z niewiadomej przyczyny, gdyż moduł został odzyskany w 80 %.
Niestety  moja  prośba  do  Root'a  i Raf'a w liście nie została spełniona
(prosiłem ich, żeby się "przygotowali" na wypalenie jakiegoś "WARSHIP'a").
Raf  nawet  nie  raczył  z  nami  porozmawiać  (elita nie rozmawia z klasą
niższą).   Trudno  -  płakać nie będziemy (wręcz przeciwnie).  Te ostatnie
parę  zdanek  machnął  XTD.   Przed  rozpoczęciem  robienia  modułu  przez
Gacucha,  Scorpika  i  XTD  Amiga  Ninji  była  wolna  i  można było sobie
skopiować   coś  niecoś.   A  więc  machnęliśmy  ratlerkiem  lub  jamnikem
Hardwireda z dobrym sraczem, do którego ustawili się wszyscy żeby go umyć.
Skopiowaliśmy   sobie   drugi   dysk   od   3D-DEMO   oraz   cały  dorobek
demo-competition.  Po kopiowaniu obejrzeliśmy sobie całe 3D demcio (zawsze
się  zawieszało  na  pierwszym  dysku,  ale ktoś nam powiedział, że to tak
specjalnie...   )  i  delektowaliśmy  się  kunsztem Hardwireda.  Następnie
doszło  do najważniejszego punktu programu (jakiego programu - pierwszego,
czy  drugiego?   -X)  (to był podprogram i to niezaplanowany -P), czyli do
występu solistów.  I tak oto pierwsza gwiazda wieczoru, czyli Nugie zrobił
TERMINATORA  na  stole  ping-pongowym,  ale  świadków  tego  wyczynu  było
niewielu.    Następnie   druga   gwiazda  wieczoru  zrobiła  ALIEN'ów:   z
wnętrzności  Dalthona  wydobył  się obcy...  fraktal.  Tak, tak...  Takich
atrakcji  na  codzień nie ma.  Dalthon jako miejsce swojego noclegu wybrał
miejsce,  w którym przy wejściu, na drzwiach, widniał trójkącik.  Na drugi
dzień  był  zmuszony  wysoko podwijać rękawy, ponieważ zgubił coś w pewnym
mokrym miejscu tegoż pomieszczenia.  Nugiego też zastałem na drugi dzień w
tymże  miejscu,  jednak  miał on już tylko niewielkie, powtarzające się co
jakiś  czas  "wyrzuty  sumienia"  ("auto-reverse"  lub  fraktale - jak kto
woli).   Pewne  osoby  spały  mięciutko na swoich własnych "reversach", po
czym  okazywali zdziwienie w postaci słów:  "o kurwa!".  Chrapanie jednego
z  takich okazów posłużyło jako materiał do napisania modułu pt.  "Chrapu,
chrapu..."  przy  którym  smacznie  chrapał  sobie Ninja.  Cóż.  Moduł ten
pisałem  (X),  żeby  wyrwać  ludzi  ze snu (jak widać z miernym skutkiem).
Coza  chciał  w  nocy  zrobić intro, ale nic mu z tego nie wyszło.  Powoli
impreza dogorywała.  Większość osób została rozjechana do domów, a na sali
pozostał taki burdel, że nie można było przejść przez nią, żeby nie kopnąć
jakiejś  butelki, czy scrunchowanego dysku.  My, w swoim ustronnym miejscu
(nie  w  ubikacji  bynajmniej),  robiliśmy  XORPUCH'a czyli moduł wspólny,
którego  nazwa  może  kojarzyć  się  z  Ropuchem,  ale  jest  to po prostu
połączenie  Xtd,  scORPik  i  gacUCH.  Pomysłowe, no nieeee...  Nie bardzo
lepiej,  ale  na  pewno  jakoby  nie  najgorzej.   Po  tym  optymistycznym
stwierdzeniu   powstałym   w  wyniku  naciskania  klawiszy  (jak  zwykle),
robiliśmy  moduł  dalej,  a  do  modułu  chciał  się  dołączyć Mr.Root, co
wcześniej  zostało  opisane  (wróć  w tamto miejsce i czytaj od nowa).  Na
PARTY   nie   zostały   ogłoszone   żadne   wyniki,   dzięki   zdolnościom
(nieudolnościom-X)  organizatorów  i  trzeba  było  dowiadywać  się  o nie
poprzez  pośredników.   Organizacja  party  nie  była  zbyt  dobra (a była
jakaś?).

A teraz kilka(naście) naszych komentarzy od myślników:

-Party było nieudane. -X
-Competitiony zostały przeprowadzone beznadziejnie. -P
-Z "elitą" rozmawiać się nie dało. -X
-Bo nie była zbyt rozmowna...-P
-O kogo ci chodzi? -X
-O tego samego co Tobie. -P
-Nie myślę tylko o jednym. -X
-Ale wiemy o co nam chodzi. -P
-O ten temat co nam nie wychodzi. -X
-Bez sensu. -P
-Wszystko ma sens, tylko nieraz głęboookooo ukryty. -X
-Może ktoś coś odkryje. -P
-Ja już odkryłem, że kilkanaście znanych "osobistości" ma o
 sobie takie wielkie mniemanie, że nawet się z nimi dogadać nie można. -X
-A innych mają w dupie. -P
-Jakich innych? Są jacyś inni? Podchodzi taki "elitarny" do lustra i mówi:
 "o... witam szanowną elitę! Jak to miło znów siebie widzieć!" -X
-Tak jak w wywiadzie z... -P
-Bzzzz, Bzzzz... -X
-Ja... Blurp... Nie, nie! Nie! -P
-Ha, ha, ha... Dokładnie się z tobą zgadzam... -X
-He, he, he... -P
-Tak więc zboczyli?my z tematu. A tu kilobajty lecą jak mucha na wiosnę... -X
-No to powracamy do tematu wiodącego... -P
-Nooooo doooobra... -X
-... -P
-? -X
-.. -P
-Hmmm... -X
-. -P
-No  dobra!   Zacznę  już.   Tak więc party było tylko pod jednym względem
dobre.   Trzeba  sobie  to  powiedzieć  wprost,  bez  żadnych ogródek, ani
działek  warzywniczych, nie mówiąc już o stabilizacji ustawy o rolnictwie.
Tak więc party było, jak już wspominałem, tylko pod jednym względem dobre.
Odbyło   się,   przyjechało   dużo  ludzi,  było  dużo  nowych  dem,  było
competition,  było  dużo  napojów  i  był miły, grubszy pan (cieć).  Chyba
wypisałem  trochę  więcej, niż jedną rzecz.  Tak więc korekta - party było
dobre pod 5 względami (ciecia nie liczę).  -X
-Teraz  kontynuuję  Twoję  wypowiedź.   Uważam,  że  każde tego typu party
będzie  zawsze  bardzo  dobre,  gdyż  tworzą je ludzie związani z Amigą, z
którymi można pogadać, pożartować itd.  Oczywiście nie wszyscy ludzie chcą
rozmawiać z pospólstwem, ale...  -P
-Może za często poruszamy tematy "elitarne", ale jest to odcisk na dupie i
trzeba sobie to powiedzieć wprost.  -X
-"Olej" tą sprawę. -P
-... -X
-Mam nadzieję, że następne party będzie minimalnie lepsze od tego.  -P
-A  ja mam nadzieję, że będzie maksymalnie lepsze.  -X Czego z całej Amigi
życzymy wszystkim czytelnikom!

                          Do zobaczenia w Żywcu!

                           Podpisano: u góry...

PS.   1:   Oficjalnie  powtarzamy:   "Nie  chcieliśmy  nikogo  urazić, ani
obrazić, ale jeżeli ktoś czuje się obrażony, to wypada nam go przeprosić.

                             "Przepraszamy!"

PS.  2:  Do Balcera:  Nie poprawiaj błędów, gdyż te, które są, są napisane
celowo, a te, których nie ma, mogą się nagle pojawić...

PS.   2?:  Od Balcera:  Szkoda, że dopiero teraz o tym piszecie, kiedy już
wszystko sprawdziłem.

PS.   3:   (Jest  jakieś PS.3?  -X) (Masz jeszcze jakiś głupi pomysł?  -P)
(Nieeee...   Już  nie  mam.   -X)  (To ile czasu minęło od początku?  Dwie
minutki?  No, to idziemy na piwo...  -P)