O Copy Patry z innego żródła.

   Przedzdanie redakcji.

Aby można było sobie wyrobić jako takie zdanie o tej imprezie zamieszczamy
reportaż   ze   sceny  Wrocławskiej.Te  artykuły  powinny  pojawić  się  w
Insanity,ale jej wydawca Cromax przesłał je nam za co bardzo dziękujemy.

   Warszawa, Dworzec Centralny, godz. ok. 07.00

...   wydostaliśmy  się  z pociągu i poczłapaliśmy po schodach ( ruchomych
!!!   ) do góry ; szczególne wrażenie wywarło to na Przemku S.  Jakie było
nasze  zdziwienie,  gdy po wyjściu zauważyliśmy cud techniki budowlanej XX
wieku,  wznoszący  się  na  tle  niebieskiego  nieba.To  po  prostu trzeba
zobaczyć.   Mieliśmy  tylko  mały  problem  -  nie bardzo mogliśmy znależć
teren,na  którym  miało  się odbyć CP.The Trader, który oznajmił, że dosyć
dobrze  zna  Warszawę,gdzieś  się  nagle  ulotnił z Brunerem.Deformi w tym
czasie  rozwinęli  swój transparent z napisem oczywiście Deform ( to chyba
jest  zrozumiałe,  więc  nie  będe  tego bliżej tłumaczył), co spowodowało
chwilowe    zainteresowanie   paru   przedstawicieli   tutejszej   Policji
Państwowej.  W końcu dotarliśmy do liceum.

Po   bardzo   miłym   powitaniu  ze  strony  szkolnych  wożnych,zostaliśmy
wepchnięci do podziemi,gdzie znajdowały się szatnie.  Pomieszczenie to nie
było  dużo większe od mojego pokoju, a kto u mnie był, to wie co to znaczy
(  jeśli  nie  wie  to  niech  napisze,  albo  przyjedzie  osobiście i sam
zobaczy).    Znajdowali  się  tu  już  przedstawiciele  paru  innych  grup
(konkurencji   (he,   he)).Przerażeni   możliwością  odbycia  się  tu  CP,
postanowiliśmy poszukać kogoś z org.  (nie mylić z orkami) , ale skończyło
się to tylko na niemiłej konfrontacji z Panem Wożnym.

Wyszliśmy  więc wtrząchnąć jakąś pizzę, czy cóś.Odwiedziliśmy także relikt
-  symbol  naszej  przyjażni  z  Wielkim Bratem zza Buga (cie, choroba).Po
raczej  nudnym  oczekiwaniu  na  godz.  10.00 (oficjalny termin otworzenia
giełdy,tfu!    copy-party)   stawiliśmy   się  u  bram  szkoły.Ku  naszemu
zdziwieniu,przedszkolny  placyk zapełnił się troszki po brzegi.Wcisnęliśmy
się  do  budy  w  obawie o nasz ekwipunek, zaś tam pewien ( do dziś mi nie
znany  jeden  z  organizatorów) facet poprosił nas delikatnie o wyjście na
zawnątrz :

 - No wynoście się na dwór! No! No co jest?! Fuck off! Spierdalać!
   Nie rozumiecie po angielsku, czy co ?!

Z burzącą się krwią i innymi świństwami w żyłach wyszliśmy na dwór.

   Warszawa, IX LO, godz. 10.02

No  wpuszczają !  Za wstęp, jak leci,od łebka 4 dychy.Zdzierstwo.I jeszcze
opieczętowali  nas  jakimś  paskudztwem...   W  środku stała już rozłożona
Amiga 2000 podłączona do Big Screen'a ( w końcu korytarza), po bokach parę
stolików  z  Amigami,  ale  wciąż wydawało mi się,że to pomieszczenie jest
dużo  za małe.  Jak się okazało, była jeszcze sala gimnastyczna !  No, no,
całkiem  fachowo.   Jako,  że wybierałem się razem z Inv.  postanowiłem na
razie  identyfikować się z nimi.  Jak się dalej wydało nikt z nas nie miał
Amigi.   Tylko  The Trader ( Cześć Jacku!  Co z tą budą ?  Musimy pogadać,
nie  ?) i PrzemekeS (he, he) mieli ze sobą monitory (he, he,he).  Nikt też
nie chciał nam udostępnić ani jednej Amigi (he, he, he, he).  Nic dziwnego
- każdy coś kopiował ( he, he, he, he, he) albo przegrywał (ha, ha; he,he,
he, he, he = ha ha).  A my nie (ha, ha, he, he)

   Warszawa, CP, godz. a gówno mnie to już wtedy obchodziło...

No     i     się     zaczęło     !      Każdy     lata,    coś    kopiuje,
przegrywa,wymienia,pokazuje,ogląda, jeee...  W międzyczasie The Trader vel
WHQ ( czy jakoś tak, nie Jacku ?) wyciągnął polską flagę, na której miałem
to  zaszczyt  walnąć  logo  Inv.Nie  małą  sensację wzbudziła też obecność
Sanity (z czymś mi się to kojarzy...).

Wiem,  że przybyli Mr.  Pet, Chaos, a reszty albo nie udało mi się poznać,
albo imiona wyleciały mi z głowy.  Przyjechała też telewizja ( DPI ).  Coś
tam  pokręcili,  zrobili  wywiad  z  Chaos'em  (chyba)  i  Mr.   Root'em i
pojechali.    Niezdrową   sensację  wywołało  też  pojawienie  się  Future
Revolution  (ze  względu  na  bardzo  konwencjonalny i typowy strój, można
powiedzieć  snobistyczny),  jak  i  Alchemy (w kolejności pojawiania się).
Jakoś  to  minęło.Pamiętam  jeszcze,  że zdążyłem kupić sobie "originalne"
(albo  "oryginalne"  -  słownik  dopuszcza  obie  formy)  Levi'sy  (jak na
podróbę, to i tak dobre) i extra koszulkę z czymś tam.