PIELGRZYMKA DO STOLICY, CZYLI NASZE SUBIEKTYWNE SPRAWOZDANIE
                   Z KATHARSIS, ACTION DIRECT, G-FORCE
                   COPY - PARTY    (28-29 marzec 1992)

W  dniach  28-29  marca  odbyło  się  w  Warszawie  Copy Party amigowców i
commodorowców.   Oczywiście  po  wielu  godzinach  dyskusji  i przygotowań
wybraliśmy się na imprezę z furą sprzętu.  Mieliśmy 4 stacje, 2 monitory i
ani  jednej Amigi (jedna z osób, które miały wziąść komputery nie pojawiła
się  na  dworcu  w  umówionym  miejscu, a druga miała w rodzinie komunię i
miała dojechać dopiero na drugi dzień.

Wszystkie  grupy  wrocławskie  umówiły  się  na  wyjazd  o  jedenastej.  Z
Wrocławia  wyruszyć  miały:   ALCHEMY,  DEFORM,  INVESTATION,  SODOMY, THE
HOBBITS.   Oprócz  tego  zabrało  się  z  nami  sporo  osób prywatnych.  O
godzinie  jedenastej  poszliśmy na peron i po chwili wróciliśmy do głównej
hali  dworca.   Pociąg  był  pełen  po brzegi ruskich handlarzy.  Następna
ciuchcia odjeżdżała za godzinę...


Przez  tę  godzinkę  kilka  osób postanowiło dorobić na dworcu...  O 12:00
poszliśmy  na  pociąg i okazało się, że miejsca w nim jest niewiele więcej
niż  w  tym  "pociągu przyjażni".  Na szczęście doczepiono kilka wagonów i
jazda  miała  okazać  się  nawet  przyjemna.   Przed  samym wyjazdem wlazł
konduktor  i powiedział, że musimy wybrać:  albo chcemy mieć światło, albo
chcemy  mieć  ciepło.   Okazało  się,  że  i tak nie mamy wyboru, ponieważ
wyłączono  nam światło bez pytania co wolimy.  Demokracja.  No, w końcu je
włączono - o godzinie siódmej.  Rano.

W  pociągu  praktycznie  nic  się  nie  stało,  jeśli  nie liczyć drobnych
epizodów,  ot  choćby  cierpienia  DR.D (INVESTATION), który przez większą
część  drogi  produkował  plazmę  za okno, albo przypadek SEQ (DEFORM), co
dosłownie   umarł   na   naszych   oczach,   czy  choćby  zatarg  Skorpika
(INVESTATION)  z  pewną  panią,  który  zmienił się w wojnę pomiędzy wyżej
wymienioną panią, a całą naszą wycieczką.

Niestety  MUSASHI  (DEFORM)  powiedział, że jego grupa banda pijusów i tym
razem  namówić  się  nie  da  na  jednego  (gluta), przez co tym razem nie
mieliśmy pokazu produkcji niekonwencjonalnych fraktali.  Gdy dojeżdżaliśmy
do  Warszawy  odkryłem,  że  ubikacja  została  dosłowie zatopiona moczem.
Wyglądało, że balangowało tam ożłopane piwem stado słoni.  Bardzo ożłopane
i bardzo duże.  Jeden słoń by tyle nie naszczał (pardon za wyrażonko).

Gdy  pojawiliśmy się pod budynkiem, gdzie miało odbyć się CPARTY (po dosyć
długim  błądzeniu  po  dworcu  wynikłm  z  różnicy  poglądów co do drogi i
kierunku,  w  którym  się  mieliśmy  udać)  okazało się, że do rozpoczęcia
imprezy  mamy  jeszcze klka godzin.  W budynku była już spora grupa ludzi,
min.   PEPSI  DRINKERS,  którzy  usiłowali  zmusić swoje demo do działania
(marzyciele).   Postanowiliśmy  spędzić  te  kilka  godzin na wycieczce po
Warszawie - czyli poszliśmy na bazar.  Wreszcie około 10 zaczęto wpuszczać
na  salę.   Każdy uczestnik party mógł pochwalić się wcale fajnym tatuażem
na dłoni.

Przed   wejściem   na   salę   wszyscy  znieruchomieli.   Na  big-screenie
prezentowano  właśnie  video-demo  THE SILENTS 'Global Thrash 2'.  Ludzie!
Czy  wiecie  do  czego  jest zdolna Amiga????  No ale wróćmy z powrotem na
ziemię.    Powoli   wkroczyliśmy   do   sali   gimnastycznej  (zapomniałem
powiedzieć,  że  CPARTY  odbywało się w jakimś liceum), pełnej ludzi, a do
naszych uszu doleciał znajomy melodyjny dżwięk, oznajmiający o skopiowaniu
kolejnej   dyskietki   przez   kolejną  wersję  X-Copy,  różniącą  się  od
poprzedniej  wersji kolorem strzałki na ekranie.  Po rozpakowaniu stacji i
monitorów zaczęliśmy kombinować nad komputerem lecz w końcu nic z tego nie
wyszło.

Już  na  początku  samej  imprezy dawały znać o sobie braki w organizacji.
Okazało się bowiem, że załatwili identyfikatory tylko dla siebie!!  Hej!!!
A  co z resztą ?!?  Niby się znamy już z Gdyni, ale ileż to znowu człowiek
jest w stanie zapamiętać twarzy, a tu jeszcze są nowi.  Około 15.  koder z
Pepsi  Drinkers  rzucił  dyskami o ścianę i poszedł się czegoś napić - ich
dema  nie  udało  się  uruchomić.  A my cały czas spędziliśmy na gadaniu i
oglądaniu dem na BIG SCREENIE.  Tu kolejna uwaga:  Ten BIG SCREEN to coś w
rodzaju  projektora - nie można więc stawiać go tak,by zza płótna świeciło
światło.   Organizatorzy  powinni  byli  o tym pomyśleć, bo prawie nic nie
było widać...  no, nie aż tak znowu nic.  Jak było pochmurno lub w nocy to
cosik  tam  latało  po  ekranie.   Niektórzy twierdzili, że to karaluchy i
komary.

Około  południa  wkracza  grupa  ALCHEMY  (która  ostatecznie  wyjechała z
Wrocławia  póżniejszym pociągiem) .  Rozkładają się na naszym miejscu i...
zaczynają  szukać  rozszerzenia  1MB  do  pożyczenia, ponieważ żadna z obu
przywiezionych  przez  nich  Amig  nie posiada megabajta pamięci.  W końcu
udaje im się ten problem rozwiązać i już na lśniących ekranach pojawja się
Seka itp.  i rozpoczynają się czary.

Póżnym  południem  (chyba  - szybko straciłem rachubę czasu) wkracza grupa
JOKER z Gdańska.  Trochę dziwi brak LUZERS.  Tzw.  opinia publiczna głosi,
że  chłopcy  trochę  narozrabiali  i teraz nie chcieli przyjechać.  Z grup
jakie   zapamiętałem   były:    ALCHEMY,  ACTION  DIRECT,  DEFORM,  FUTURE
REVOLUTION, GRACE, G-FORCE, INVESTATION, JOKER, KATARSIS, OLD BULLS, PEPSI
DRINKERS   inc.    i   inni.   O  19:00  rozpoczął  się  konkurs  muzyków.
Organizatorzy nie przewidzieli zapewne tak dużej liczby chętnych.  Konkurs
trwał  aż  kilka  godzin.  Ja sam nie wytrzymałem nerwowo i...  odszedłem.
Główną chyba atrakcją konkursu muzyków stanowił stróż, który nagle narobił
hałasu i powłączał wszystkie światła, co spowodowało spadek widoczności na
ekranie do poziomu bliskiego absolutnemu zeru.  Po muzykach przyszła kolej
na  grafików  (głosowałem  na  Mona Lisę w górach - Łysy).  Tym razem szło
znacznie  szybciej z racji, że jeden obrazek nie trwa około sześciu minut.
Na  końcu  odbyły  się  demo comp.  Jeszcze przed zawodami podszedł do nas
Thunder  z  WFMH  i  pokazał  najnowszy produkt ze Szczecina.  Johoho!  To
demko było naprawdę GREAT!!!

Oczywiście  i  tu przydarzyły sięákłopoty, ponieważáżadne demo z wyjątkiem
jednego,  nie  chciało  chodzić  na Amidze 2000.  AMIGA ACTION III (główna
nagroda)  trafiła  się  Musashiemu  (Deform)  za  'Deformations'.   (  Nie
chciałbym  bluzgać ale same pomysły i dobry coding nie wystarczą!  Podczas
prezentacji  tego demola często odnosiłem wrażenie, że graficy z Deform to
daltoniści,  a  Musashi jest chyba ślepy przepuszczając tak kolorystycznie
dobrane  produkty  -  Łysy).   Po amigowcach przyszła kolej na komodziarzy
lecz  wszystko wyglądało szaro i beznadziejnie w porównaniu z tym, co było
przed chwilą.  I trudno się dziwić...

Po  konkursach  i  pokazach ROOT podłączył do monitora video i puścił film
"THE THING".  Przyznać muszę, że film ten widziałem już kilka razy lecz na
wielkim  ekranie  zrobił  na  mnie  duże wrażenie.  Po projekcji poszliśmy
(poczołgaliśmy się) na górę, gdzie przygotowano materace.  Z tego dnia już
nic  nie pamiętam poza słowami Docenta:  "Impreza ?!?  Jak każda inna:  tu
flaszka,  tam  flaszka".  Noc minęła bardzo cicho i spokojnie, wykluczając
oczywiście   dzikie   wrzaski,   świdrujące   gwizdki  sędziego  i  wrzawę
publiczności.   Ktoś  sprawił  sobie  całonocne  mistrzostwa  w  Kick-Off!
Ludzie, dajcie ludziom spać!!!!

Drugi dzień różnił się od pierwszego tym, że z ekranu uśmiechał się do nas
nie  X-Copy  tylko Rattle-Copy.  Okazało się, że większość ludzisk w ogóle
nie  kładła  się  spać,  tylko grali i kopiowali...  Cóż niektórzy to mają
głowy.   Zaszokowała  mnie  pewna  dziewczyna,  która  siedziała obok nas.
Przez  całe  dwa  dni  (licząc z nocą) raz wstała od komputera na około 15
min!

Powoli  co  niektórzy zaczęli wybywać z imprezy.  żałujcie!!!  Ominęła was
najlepsza   zabawa!   Czy  wiecie  na  czym  polega  crunchowanie  puszki?
Postaram  się  w  skrócie  opisa?  tą  czynność.  Jako programu pakującego
używamy  własnej nogi.  Puszkę kładziemy na gładkim i lśniącym parkiecie a
następnie  jednym ruchem nogi ściskamy ją.  Im twardsze obuwie, tym lepszy
efekt.   Jest  jednak  mały  problem:   tak skompresowaną puszkę nie można
przywrócić  do stanu poprzedniego.  Sądzę jednak, że do następnego party w
Żywcu powinniśmy i z tym się uporać.  Póżniej odbyły się zawody w rzucaniu
butelkami  do kosza (nie kosza na śmieci ale kosza do koszykówki).  Tomala
był  bezkonkurencyjny.   Wreszcie  o  pierwszej przyszedł RAF i uroczyście
zakończył  c-party,  wyłączając  korki  (ani  pół  MINUTY  dłużej).  Tłumy
opuściły   LO   pozostawiając  rozwalony  parkiet  w  sali  gimnastycznej,
zarzygane   sedesy   oraz   5   kwintali  śmieci.   Znaczy  normalka.   Po
od(sz)czekaniu  na  dworcu  na swój pociąg przyjechaliśmy cało i zdrowo do
domciu i poszliśmy do wyrka.  Sami.  W końcu trzeba kiedyś spać...


Podsumowując:   impreza  była  udana,  choć  zakrawało  to na cud z powodu
beznadziejnej organizacji (panowie !!!  to nie tylko moje zdanie !!!)

Artykuł napisali:  PRZEMEK S.  (InvestatioN) i ŁYSY (Pepsi Drinkers Inc.)

PS.  Jeden z moich znajomych strasznie sięáoburzył, że nie powiedziałem mu
o tej imprezie.  - Przecież nie masz komputera!  - Ale lubię wypić!