Raporcik z Żywieckiego Copy Party, czyli: "Pierdolenie kotka przy pomocy młotka" Koncepcja: Peters, XTD, Antykoncepcja: jesteśmy przeciwni (ab(s)or(b)cji), Reżyseria: Parafia pod wezwaniem siedmiu krasnoludków, Scenariusz: wg.Św.Marka, Dialogi: mówili uczestnicy, Kostiumy: tym razem bez zanieczyszczeń, Napoje: na miejscu (w kufelkach), Miejsce akcji: klub "ŚRUBKA", Czas akcji: 27-28.VI.1992 Tekst: XTD, Peters, oraz gościnne występy Cromaxa, Teksty poboczne: Peters, XTD, Wcięcia: Głównie Cromax, Peters i XTD, a ponadto Dalthon i może Balcer. Występują grupy: Action Direct, Deform, Joker, Suspect, Luzers, Pepsi Drinkers, Grace, Katharsis, InvestatioN, Old Bulls, Proxis, Alchemy, Future Revolution, Pic Saint Loup, Beta Team, Drunkards, Digital Fire, Syntax, Vaneta, Mad Elks, The Clan i inni... Występują człowieki: Peters - ten, co go wynosili (nie pamiętam - P), Dalthon - gfx i piwowar, zima, Ninja - w opasce (podpasce), ale bez miecza, Gacuch - stary byk, modułowiec, Scorpik - żur (czym skorupka za młodu nasiąknie...), Cromax - zwal se konia, albo idź na piwo, BC - vel Beer Conrad or Black Conrad, BFA - nowy member Suspectu, modułowiec, Cloo - na początku był doktor ("ładny mamy dach"), Kalosz - wywiadowca, współwinner (on się głupio czuł), Coza - yyy, no, tego... koniec bajki. STVE - taki jeden, co piwo pił (bo inni je pili), Mad Max - crazy, techno, zwycięzca "mocz competition", Przemek S. - modułowiec, graphman, sprzedawca sepulek, Don Kichot - pogromca wiatraków and innych gadów, Tom - gigant, Pluton - zwycięzca jednej ze śrubek, Python - gfx-man, Hudynski - modułowiec, Proxis, pijak stary, Mr.Cool - zmienił obywatelstwo, PSV - zorro, Dampling - chyba jeden z organizerów, fonetycznie zapisanych, Dixan05 - Pollena 2000, jeden z organizerów, Roy B'Kyan - Wlazł kotek na cymbałki (chromatyczne!), Zuza - Koder (jak będzie ciemniejsze, to rozjaśnij), Thorgal - Futurysta rewolucyjny, Kane - Chip, hip, chura! Zwycięzca głównej śrubki, Pillar - Koder, współzwycięzca! Yeach! Oł Jeah! ART B - GFX, współproducent produktu Suspectów, Kluge - odprowadził kolegów aż do samego C-PARTY, Marshall - Ripper modułów (nawet z Budbrain), a poza tym gfx, Mars - "ooooootwórz pan drzwi, bo ciasno jak w dupie...", Wolfman - jedyny generator fraktali, Zbuka - zbyka spadł, Axel - po prostu koder ogródków, toxic marchewka, Frodo - twórca animacji do dema "CROSSWIRED", Phobos - jeden z tych, co latawce puszczają, modułowiec, Robin - z alchemików, Uncle Mat - nie dość, że abstynent to jeszcze organizer, Chuck - bezpartyjny, Blazon - Proxisowiec, Niuniek - z Polski B, Badek -"Ja nie mam pieniędzy na piwo", Hudi - stary byk, koder, Lesiu - swapper, człowiek małodupny, Andy - Syntax error, Mineta, Mr.Dak - fraktal w granulkach, Fly - dokopał dACkowi za te suche teksty... Mephisto - wysokojajeczny typ, Falcon'75 - The Clanowiec, Przemek, XTD - modułowiec, texter. Party odwiedziło jeszcze trochę osób, ale z powodów jakiś tam nie pamiętamy ksywek. Byli to ludzie z Żarów (taka miejscowość) i okolic (reszta Polski). "Wcinki", wcięcia i inne tego typu sprawy oznaczone są następująco: C - znaczy, że wcinka zależy od Cromaxa, X - znaczy, że wcinka należy do XTD, P - znaczy, że wcinka należy do Petersa, D - znaczy, że wcinka zależy od Dalthona (tam się na końcu wciął). ( - rozpoczęcie wcinka (chociaż nie zawsze), ) - zakończenie wcinka (chociaż nie zawsze), - spacja, czyli znaczek uniwersalny, * - jakiś dodatek specjalny (umieszczony po nawiasie otwierającym, oraz przed nawiasem zamykającym). Bardzo rzadki, ale gdzieś tam jest. (* Wcinki, wcinki i przecinki *) ,,,,.... (( )) A chuj z tym! A więc po tak króciutkim wstępie czas na część główną tego raporciku: STYCZEŃ 1992: Zbliżało się C-Party w Warszawie, czyli nic ciekawego, bo to już było. LUTY 1992: Zbliżało się C-Party w Warszawie, czyli znowu nic ciekawego, bo to już było. MARZEC 1992: Copy Party w Warszawie odbyło się. KWIECIEŃ 1992: Napisaliśmy pierwszy raporcik. MAJ 1992: Czekamy na następne C-Party, bo nie mamy co pisać. CZERWIEC 1992: Doszły nas słuchawki, że Party odbędzie się 27-28 VI 1992, więc się cieszymy. 26 CZERWIEC 1992: Jedziemy na C-PARTY! Yeah! Oł Jeach! Godzina 20:00. Jesteśmy umówieni na peronie trzecim, a jeszcze nie wszyscy się stawili (problemy w Gdyni Chylonii wynikające z niejechania pociągu - X). Browary zostały zakupione wcześniej, więc o nic się nie martwiliśmy. Pociąg (sam sobie pociąg) wjechał na stację (kolejową) i ludzie (chołota zajebana) wjebali się do pociągu. Pan konduktor (kanar, kurwa!) załatwił nam trzy przedziały i pobrał symboliczną sumę PKP (Płać Kanarowi Połowę). Swoją drogą nikt z Trójmiasta nie dostał zaproszenia na to Party, więc wprosiliśmy się (goście nieproszeni - P). W pociągu odbyła się mikrolibacja (plus bigosik po którym srałem dalej niż widziałem - X). Mieliśmy zacząć pić po Gdańsku, ale nikt nie wytrzymał. Próby podłączenia Amigi w ubikacji skończyły się na podłączeniu zasilacza. Jedziemy sobie dalej i rozmawiamy. W sąsiednim przedziale była kobieta z zielskiem (czy dzieckiem, chuj to wie) na ręku, oraz zegarynka (zegarynka to taki człowiek, który przychodził i pytał się o godzinę, na co BFA odpowiedział "nas jest więcej"). Tere fere, jadziem dalej. Kera meke nere sokene wakele mele kene (słowa naszej piosenki). Dla ambitnych - to naprawdę coś znaczy (kto to rozszyfruje, ten dostanie od nas paczkę dysków ufundowanych przez nas samych). Jadziem dalej. W Tczewie zaczęliśmy szukać memberów grupy "MISIOWIE FASZYŚCI", czy jakoś tak. Kalosz rzucił jakąś butelką przez okno i mówił, że trafił w maskę żuka na przejeździe. (Jakoś mi się wierzyć nie chce, bo pociąg jechał dość szybko, a żuk to takie małe stworzonko, że raczej trudno w niego trafić i w dodatku w maskę? - X) (Naprawdę rzucili tą butelką - P). Jakoś spać się nikomu nie chciało, więc nikt nie spał (bo jak tu spać, jak ludzie opowiadają sobie kawały, a Kalosz budzi tych, którzy próbują? - X). Parę osób postanowiło pójść do WARSU, gdyż chodziły ploty jakoby OKOCIM dawali, więc około sześcioosobowa ekipa ruszyła w stronę wagonu z napisem WARS. W następnym wagonie było tak dużo ludzi, że nikomu się nie chciało iść dalej. Na podłodze między wagonami leżał żołnierz, po conajmniej kilkunastu piwach. Obok niego stało parę butelek w tym jedna pełna i oryginalnie zakapslowana. Dalthon wychodząc z założenia, że "temu już wystarczy", wziął tą butelkę. Było to piwo marki "KUJAWIAK" i szybko się wypiło. Po paru godzinach Dalthon wyglądał jak rzeźnik, gdyż zaczął krwawić, ale to normalne u daltonistów. Zresztą wszyscy byli tak narąbani, że nikt na ten fakt nie zwrócił specjalnie uwagi. 27 CZERWIEC 1992 Podróż trwała dalej. Dziś, to już jutro (a co to będzie wczoraj!). Ale się ta podróż skraca! Jeah! Poszedłem sobie do Warsu (X) i zjadłem dwie porcje bigosiku. Myśliwski był chyba, bo strzelałem po nim z dupy, ale to nic. Żołądek przynajmniej przez pewien czas był pełen. No, ale dojeżdżamy do Katowic. Powoli, powoli (naprawdę powoli - P). W tym przedziale w którym ja byłem (P) Dalthon wziął od kogoś ciastka i tak gracyjnie je otworzył, że cały przedział był w ciastkach. Następnie zaczęto wywalać firanki za okno i tylko jedna została, która robiła za chustę. Gdy zauważyliśmy, że ten przedział trochę zrobił się łysy, postanowiliśmy bardzo szybko go opuścić, ale niestety nie byliśmy w stanie. Dobra! Przychodzę do przedziału (w którym prawie nic już nie było, oprócz ciastek na podłodze - P) i chcę się wyspać (X), a tu... Katowice. Kurwa! Wyspałem się, że chuj (przepraszam za "że"). Ale jakoś się jeszcze trzymałem (poręczy przy wysiadaniu). Peters też się trzymał (jeszcze). W Katowicach spotkaliśmy KATharsis... Nie! Co ja pierdolę! W Katowicach spotkaliśmy Przemka S. i resztę ludziów, takich jak Axel, Hudynski, Gacuch, Frodo, Mr.Cool, Scorpik (który już pojechał, więc go jednak nie spotkaliśmy). Było tam jeszcze trochę osób, ale to nieistotne. Tak więc przywitaliśmy się z godnością (przez chusteczkę jednorazową, higieniczną że chuj!) i odwiedziliśmy Fast Food, w którym poszczuto nas gorącymi psami. Smakowały (nawet), bo były naprawdę gorące i zjadliwe (uwaga, nie należy jeść Hot-Dogów w centrum Katowic, bo są straszne - X) (i szczekają - P). Idziemy na peron. Wjeżdża pociąg (sam sobie pociąg) do Żywca i wszyscy się cieszą (że chuj!). A co?! Pociąg to pociąg. Dobra! Jedziemy! Ekipa się rozsiadła (w pięciu po jednej stronie). Dojechaliśmy, a kanar dostał trzydzieści tysiączków (srebrników) za 15 osób (coś koło tego), bo przyszedł, jak już wjechaliśmy na stację docelową. Tym sposobem wygrałem competition kolejowe, bo zarobiłem na tym jakieś 20 tysięcy (X). Ekipa idzie na przystanek, na którym wytrwale oczekujemy na autobus (te kilka szkieletów siedzących na ławce niezbyt do nas przemawiało, ale usiedliśmy i czekamy). Autobus nadleciał pusty, a odleciał pełny (sama chołota z C-Party i tylko kilka zwykłych ludziów). Na przystanku zobaczyliśmy nalepkę, że C-Party jednak się odbywa (uffff - P). Tak więc jedziemy do klubu (Coza powiedziałby "do Śrubki", ale o tym później, albo w ogóle gdzie indziej). Wejście za 22 tysiące (drożeje w czasie rzeczywistym - X) (I tak wlazlem za darmo - P) (PKP Competition rulez! - X) (A miało być za pięć, kurwa mać! - C). Przed wejściem spotykamy ludziów i innych gadów (Scorupkę, Kurwaxa itp...) (No, fakt, spotkali mnie... - C). Tegesz megesz, piwiarnia jest blisko, a na Party przykurwisto. Jeb! Co za zjeb! Na początku był chaos i rozpiędziel jakich mało. Chujem okazał się kierownik, który tak się bał o wszystko, że zamykał salę z komputerami w czasie competition. Poza tym miało to być Beer Copy Party, a z beer'em nie można było wchodzić. W tym momencie należą się pały (te gumowe, policyjne, największy rozmiar) organizatorom. Jak się coś mówi i pisze (party przy piwku, te sprawy), to się powinno tego trzymać (A do tego jakaś pała cały spray mi wypsikała - C). W tym momencie zgłaszam propozycję dla Paper White'a, aby "honorowym klawiszem" został kierownik (wznowię "honorowego klawisza", bo stary się już zestarzał - PX) (Popieram - C). Od godziny 10:00 Party się rozdwoiło. Część ludziów poszła na Pifo (pif-paf), a mniejsza połowa została, aby coś tam jeszcze skopiować. Coś mi strzeliło do głowy (bo się wychyliłem z okopu - X) i też poszedłem. Yyyyaaaa! Bigosik się odezwał w żołądku i pobiegłem na Party, żeby się wysrać (przepraszam, kurwa, za takie wyrażenia, ale złapałem się za dupę i poleciałem, że chuj! - X). Srrruuuuu! Poszedłem wreszcie na pifo (pif-paf) i napiłem się. Od razu się lepiej poczułem! Yeah! Peters mówi, żebym przytoczył cytaty, więc przytaczam: "Extend, ty się chyba za bardzo wysrałeś." (dzięki - X) "Aż wysrałeś kawałek mózgu." "Nie, kawałek mózgu mu został." "Dalthon, ty już więcej nie pij, bo zaczynasz rozróżniać kolory." "Zachowaj kulturę i sikaj w tą dziurę" "Przepraszam, zachowałem się jak gówniarz." Podczas Party "pod brzozą" odbyło się "MOCZ-COMPETITION", w którym brali udział Mad Max i Cromax. Wygrał bezapelacyjnie Mad Max. Jebać to! Na Party nie zjawił się Mr.D-Root, bo był na Party w jakiejś wiosce obok Danii, jak również Raf, który bał się chyba wywiadu dla "Paper White" i innych rzeczy (ludzie wprost płakali). Ninja oznajmił mi (X), że nie wydamy demka, bo go nie ma. Myślałem, że go uduszę, ale skończyło się na wkurwieniu i zmianie muzyczki w competition. Pojawili się Futurevolucyjne gady i płazy, jak również inne bdzięgwy i od razu poszli na pifo (pif-paf) (Sorry Zuza za przemoczone buciki, ale nie masz czego żałować, bo to i tak było moje piwo - C). Yaaa! Yo MTV Raps. Klaps. Jeb! Jaki pojeb! Co?! Nieważne. Jadziem dalej, bo piwo wietrzeje! Ku ku! Kurwa! Masz Peters i pisz to dalej, bo ja bzdury pierdolę! XTD nie pierdol się z bzdurami... (Bo rodzinę powiększysz - C). Tak. Gościu w piwiarni pod brzozą miał naprawdę duży utarg. W zasadzie ludzi było tam naprawdę mnóstwo, ale zbliżały się competitiony i towarzystwo zaczęło się przerzedzać. Polazłem tuż przed konkursami z Cloo na parę piw, które bardzo szybko wypiliśmy. Wróciliśmy na party i szybko wleźliśmy do kina, w którym wyświetlali film pt. "PROTRACKER" odcinek 1.1b. Fajne było, cały czas kolorowe paski skakały a nikt nie mówił tytułów modułów. Co jakiś czas rozlegały się oklaski (okluski i kluski - X) i okrzyki: "Skanowane!". Razem wszystkiego było jakieś 30 modułów. Pooooooleciały trochę szybciej niż w Warszawie bo były wygodne siedzonka. Był limit czasowy (3:30 w porywach do 4:00). Jeden moduł dobił wszystkich, gdyż jakiś matoł powiedział, że jest to moduł pisany przez dwie osoby (i tak było) i leciał on sześć minut (ponad), ale po pięciu minutach ludzie zaczęli się wkurwiać, gdyż moduły niektórych osób zostały obcięte wcześniej (te dłuższe), a na tym się wyżywali. Drugim przegięciem było wypisanie w samplu nazwy grupy "SILENTS", która miała chyba przeważyć o wygranej. Moduł zajął trzecie miejsce i sruuu! Zdyskwalifikowany! Fuck off! Mogę śmiało przyznać, że mieli rację (i że się do tego przyczyniłem - X). Na początku Competition pozwolono głosować na jeden moduł, ale gdy wypisałem sobie już chyba z pięć, postanowiłem, że nie zdecyduję się na żaden konkretnie i dałem propozycję, żeby głosować na trzy moduły. Propozycja została od razu przyjęta i ucieszyłem się (nie tylko ty - P). Tak więc zrobiło się prawdziwe Competition. Yeb! Oddaje klawisze Petersowi. Z powodu bardzo wygodnego siedzenia moduły od razu były lepiej słyszalne i dlatego te competiton podobało mi się o wiele bardziej niż konkurencja w Warszawie. W każdym będą razie jebu! Yebu! YEB! GFX Competition. Były obrazki i to fajne. Co drugim obrazkiem był "Directory Opus" (skanowany). Wszystkich zabił rysunek Conana przedstawiający "Plutona" (a może na odwrót?). Był jeszcze Animal, Dalthon (kafelki, te sprawy), York (nowy member Action Directów) i inne kosmosy (A mój, to co? - C) (Sam nie wiesz, a my mamy wiedzieć - X) (A czemu nie? - C) (Bo nie ma kalopek - X) (Sam jesteś kalopek! - C) (A ty jesteś zgniły kalop - X) (Wiesz po czym można poznać kalopkę? - P) (... - CX) (Po skleszu na wargach - P) (Hehehehyhyhehe - C) (Hahahihihuhu! - X) (Widzisz jak go skręca? - C) (Tak, ale nie ze śmiechu tylko od głodu nikotynowego - P). Fajne było to competition i na wysokim poziomie. Pomiędzy competitionami następowała przerwa na pifo (pif-paf). Jakby nie patrzył, to competition było przerwą pomiędzy pifem (pif-paf), a pifem (paf-pif). Dobre było to pifo (paf-pif). DEMO COMPETITION! Cztery dema, z czego jedno trójwymiarowe (z założenia, ale nie było okularów) (ja miałem i dalej mam - P) (Ja nie mam, ale widziałem - C). Oto opis dem (razem z tym trójwymiarowym). IMMORTAL VISIONS - Demo podejrzane (obejrzane) grupy SIUŚPEĆT. Dłuuugie jak cholera (o kurwa!) i dobre. To jest szansa dla całej grupy, tym bardziej, że po MUSICTRACKS nikt nie oczekiwał niczego dobrego. Grupa na pewno bardzo się ucieszy z tego, że porównałem to demo do "MUSICTRACKS". OLD BULLS - Szybkie, krótkie, wektorowe demo. Świetne! Była to animacja (wektorowa of kurs) Żywca (miejscowości) i obiektów znajdujących się w niej. HALLUCINATIONS & DREAMS - Krótki, efektowny show Toma, Mad Max'a i Pythona. Przykurwisto-zajebiste (Extra - C). PEPSI DRINKERS - Trójwymiarowe demo. Nowość na rynku! Do nabycia w sklepach Społem (To zabija - C). Niestety, z powodu dupowatości organizatorów, nie zostało pokazane VIDEO-DEMO grupy "Proxis". I to jest jeszcze jeden argument do wręczenia kierownikowi "honorowego klawisza". Ludzie! Gdyby nie kierownik i niektórzy organizatorzy bojący się o swoje dupy (i udający, że boją się o nasze), to Party byłoby w stu procentach udane! Jakiś dupek zaczął mi wmawiać, że jestem pijany. Wyszedł chyba z założenia, że po to tu przyjechałem i zaczął coś pierdolić. Fajnie, że ktoś zwrócił mi uwagę, ale mam dwa zastrzeżenia: po pierwsze - party przy piwku to była bzdura, a po drugie - akurat wtedy nie byłem jeszcze pijany (dla pewności - wypiłem wtedy tylko dwa piwa). Żeby się mi jeszcze bardziej miło zrobiło, gościu powiedział, że "wyglądam na najebanego", na co odpowiedziałem mu: "wyglądam na Jezusa" i się gościu trochę przygasił. Organizatorzy dostaną swoje "klawisze", jak tylko zaczną się tłumaczyć, albo dadzą odzew na ten raporcik. Jednym zdaniem: "Chuj im w dupę!" (i kawałek szkła). Ten, kto weźmie to do siebie, czyli uzna siebie winnym, ponosi karę przewidzianą w taryfie. (Tu zrobić kilka linijek odstępu, żeby się uspokoić). Po competitionach organizatorzy podliczali głosy (trochę to trwało), a my w tym czasie mieliśmy okazję do wypicia kilku beerów, żeby się weselej zrobiło (Petersowi się smutno zrobiło i zasnął). Z tych beerów szybko się wszyscy urwali, gdyż organizatorzy obiecali nam wypad do jakiegoś lokalu na imprezę przed podaniem oficjalnych wyników. Jak obiecali, tak zrobili i o godzinie którejś tam (ciemno już było) zaciągneli nas (pod obstawą takich ludziów w hełmach i z karabinami na plecach) do owego "lokalu". Lokal był przeznaczony na 40 osób (tak w przybliżeniu), a nas było około stu (w bardzo wielkim przybliżeniu). Ciasno było jak w dupie, ale wszyscy się zmieścili (po dwóch na jednym krześle, na podłodze, na stołach, na parapetach i gdzie się tylko dało). Oto wyniki competitionów: MUSIC COMPETITION: 1. "All the way" - XTD/ATD itd... 2. "Telephone call" - ROY B'KYAN/FUTURE REVOLUTION 3. "Tekno*peaks" - PETERS/ JOKER 4. "W serca wasze" - CLOO/ PIC SAINT LOUP 5. "Racker" - Mr.Racker (mogą być błędy) 6. "Atak serca" - GACUCH/OLD BULLS GFX COMPETITION: 1. "Conan" - PLUTON/DEFORM 2. "Znak dwa" - SEQ/DEFORM 3. "In the space" - NIBBLER 4. "Sowa" 5. "Krucjata" - ART B 6. "Kafelki itd..." - DALTHON/ DRUNKARDS DEMO COMPETITION: 1. "Immortal visions" - SUSPECT 2. "Damage" - OLD BULLS 3. "Hallucinations & dreams" - ex-KTS Zwycięzcom wręczono znakomite, bezprzewodowe joysticki (z autofire'em) wykonane przez fabrykę śrub w Żywcu. Wszyscy zaczęli grać w Tetrisa (pif-paf, jebud, bonus), ale po jakimś czasie zauważyli, że joysticki wcale się nie ruszają (są jakieś takie twarde i nie mają fire'ów). Ktoś spostrzegawczy powiedział, że to są śrubki i wszyscy mocno zawstydzeni odłożyli je ze wstrętem. Oprócz wspaniałych joysticków grupa SUSPECT dostała do podziału 700 tysięcy złociszów, a grafik i muzyk po 200 (srebrników). Po wręczeniu nagród, odśpiewaniu hymnu na cześć SUSPECTów ("Jeszcze Polska nie zginęła") i kilku radosnych okrzykach, zaczęło się robić smutno (coraz bardziej odczuwało się ciasnotę pomieszczenia). Wszyscy udali się na odpoczynek (zasłużony?), ale każdy w inną stronę (grupami i grupkami). Nocleg odbywał się w schronisku, na dworcu, w ośrodku wczasowym (?) i w innych duperelach. W klubie nie można było się zatrzymać, nawet jeżli nie chciało się spać (kolejny argument na przyznanie "honorowego klawisza" i udowadniający dupowatość i głupotę organizatorów). Niestety, rozłączyliśmy się z Petersem (tak jakoś dziwnie wyszło i do dzisiaj nie wiemy jak to się stało). Ja (XTD) pojechałem do schroniska, a Peters do ośrodka. Wcześniejsze załatwianie noclegu okazało się wielką bzdurą i nieporozumieniem, gdyż nocleg NIE ZOSTAŁ załatwiony nawet po ponownym wpisie (na Party). Tak więc nikt już chyba nie wątpi, że organizatorzy byli najsłabszą częścią C-Party (chociaż w innych raportach dostaną zapewne pochlebne opinie, ale tak to już jest, że łatwiej jest kogoś chwalić, niż wytykać mu błędy). Ale wracam do noclegu. Pojechałem (w dalszym ciągu XTD) ze Scorpikiem, Cromaxem, Plutonem, ludźmi z Żarów (taka miejscowość), Ninją, Tomem, Daltonem, STVE'm, Kaloszem i chuj wie z kim jeszcze do schroniska. Przyjęła nas (z bardzo niewyraźnym i głupim wyrazem twarzy) kierowniczka (lub recepcjonistka, sam nie wiem) i dała nam dwa pokoje. Najpierw powiadomiła nas grzecznie o ciszy nocnej i o tym, że mamy iść potem spać (jakaś niedorozwinięta, czy co?), po czym zabrała nam legitymacje i wręczyła klucze do jednego z pokoi (w drugim nie było zamka w drzwiach). Weszliśmy i zobaczyliśmy piętrowe łóżka, na których nawet dało się spać (czego nie można powiedzieć o tych w drugim pokoju, ale na szczęście tam nie spałem) (Chciałbym dodać, że wyniknęły też małe spory względem tego, kto ma gdzie spać, więc Tom, który zajął miejsce na górze i był przekonywany przez Kalosza, żeby jednak zmienił miejsce, odpowiedział, że "Muszę spać na górze, bo mam wysokie ciśnienie" - C). Cisza nocna oczywiście się rozpoczęła, ale nie dla nas. Miła pani weszła do pokoju (bez pukania) i poprosiła o spokój. Kilka pocieszających słów uspokoiło ją na pewien czas. Ponownie przyszła za 20 minut, ale tym razem była nieco bardziej zdenerwowana, więc rozmowa (denerwująca) przeciągnęła się, chociaż w dalszym ciągu jej skutek był pozytywny. Za trzecim razem zagroziła nam, że nas wyrzuci (należy dodać, że za każdym razem wchodziła bez pukania), a za czwartym razem rzeczywiście chciała to zrobić (była dosyć stanowcza). Nie wytrzymałem i obrzuciłem ją kilkoma słowami ("Niech sobie pani da spokój i wyjdzie, a następnym razem proszę pukać. Poza tym płaciliśmy i nigdzie nie pójdziemy, a zwrotu pieniędzy nie chcemy. Fuck!"). Poskutkowało widocznie, gdyż ten pokój nie był już przez nią odwiedzany. Gdy już wszystkich zmorzył sen, postanowiliśmy z Cromaxem, że odwiedzimy osoby w drugim pokoju (z komputerem). Był tam Pluton i spółka, oraz ludzie z Żarów (i kilku innych, ale już nie pamiętam). Była też oczywiście Amiga, na której leciały sobie demka z C-Party (już któryś raz z kolei). Po skończonej prezentacji demek, obejrzeniu rysunków i przesłuchaniu modułów postanowiłem "zapuścić Cygnusa" i wzbogacić moją ankietę o kilka osobistości. Zaczęło się robić szumnie, więc i do tego pokoju zawitała niebawem "nasza ukochana pani". Rozmowa nie była tak bogata, jak w poprzednim pokoju, gdyż na pytania pani kierowniczki i na prośby o wyłączenie komputera odpowiadał komputer (pisałem wszystko, co tylko wydobyło się z jej szczerbatych ust). Wkurwiona takimi "odpowiedziami" (widocznie się zorientowała, że piszę to, co ona mówi) wyszła, po czym wyłączyła korki. Wyszedłem na korytarz i w mało kulturalny sposób zwróciłem jej na to uwagę, ale widać jej zdenerwowanie było tak wielkie, że odpowiedź nie była zwięzła, a w jej głosie słychać było irytację. Po jeszcze jednym głośnym "spierdalaj!" i "Fuck!" "nasza ukochana pani" poszła i wyłączyła nam światło. Zbluzgałem ją ponownie i poszedłem do mojego pokoju, w którym było światło, ale czułem się na tyle wyczerpany, że poszedłem spać. Na drugi dzień, gdy wstałem, poszedłem z Ninją i Cromaxem na śniadanko do dworcowego "lokalu". Kupiliśmy sobie "bigosik" i Coca-Colę. Bigosik był tak kwaśny, że nawet z dużą ilością bułki jego zjedzenie graniczyło z cudem, o czym przekonaliśmy się z Ninją zamawiając każdy po jednej porcji (jedna wystarczyłaby na cztery, bardzo wygłodzone osoby). Była jeszcze kiełbaska (porcja dla niemowlaka, ale starczyło, gdyż jej smak również nie był ciekawy) i herbatka. "Najedzeni" wróciliśmy do schroniska, gdzie ludzie powoli budzili się do życia. Zaproponowaliśmy im wstąpienie do baru dworcowego na bigosik. Za jakieś dwie godziny, wypoczęci postanowiliśmy się zbierać, co jednak okazało się trudne, gdyż recepcjonistka (ta sama) nie chciała nam wydać legitymacji (pierdoliła coś o bałaganie). Nie pomogło nawet najbardziej chamskie trzymanie nogą drzwi od jej pokoju i wejście w celu przeprowadzenia nadzwyczaj chamskiej rozmowy. "Nasza ukochana pani" chwyciła za telefon i zapytała się, czy ma zadzwonić na policję. Uznałem to pytanie za niepoważne i odpowiedziałem, że owszem, ale na pogotowie. Po mojej odpowiedzi nastąpiła krótka przerwa, po której pytanie zostało wznowione. Odpowiedziałem tak samo, ale po kilku powtórkach dałem za wygraną, żeby zyskać na czasie i postanowiłem, że zrobimy "pozorny porządek". Polegał on na wepchnięciu śmieci pod łóżka w ten sposób, żeby wchodząc do pokoju nie widziało się ich. W ten sposób pokój został "sprzątnięty" w 5 minut, a my otrzymaliśmy swoje legitymacje (jedna osoba dostała nawet pół butelki wódki skonfiskowanej w nocy). Przy wyjściu Kalosz natrafił na cygankę, która powiedziała mu, że jego grupa zostanie najlepszą grupą w Polsce (może tak nie powiedziała, ale ja tego nie słyszałem). Po sprawdzeniu zawartości kieszeni i stwierdzeniu, że nic z nich nie ubyło, doszliśmy do przystanku autobusowego i dojechaliśmy do klubu. Ufff! A tymczasem... nie, zaraz, o wiele wcześniej bo jeszcze w nocy spod clubu "Śrubka" wyruszył drugi autokar odwożąc drugą partię uczestników C-PARTY na nocleg do ośrodka wczasowego (lub innego) "Pod jazzem" (???). Autokar dojechał cały (ale bez czepków). Wysypali się z niego ludzie z Old Bullsów, Suspectów po jednym przedstawicielu z Joker i Luzers oraz parę innych osób, o których już zapomniałem. Szybciorem zostały załatwione noclegi (dla mnie to było szybciorem) i ludzie zaczęli rozkładać się w pokojach. Tymczasem na dole trwała dyskoteka dla 60-latków. Przeboje lat trzydziestych mąciły ciszę nocną (to zupełnie odwrotnie niż u nas - X) (jakbyś słyszał te przeboje to byś chciał ciszę - P) (nie sądzę - X) (uuuuuuuuuuuuuuuu...- P) (duchy też były? - X) (nie... no chyba nie - P). Wpadliśmy na momencik z Beer Conradem do Old Bullsów, gdzie użyczono nam trochę KIWIastej cieczy. Amiga działała, na ekranie szalało pierwsze miejsce demo-compo, tylko brakowało dźwięku, ucięliśmy sobie gadkę. Następnie poszliśmy do WOLFMANA, który z radością poczęstował nas paroma piwami i ciastkami. Dochodziła godzina druga i już powoli ogarniało nas zmęczenie, więc postanowiliśmy udać się na zasłużony wypoczynek. Poszliśmy do pokoju i pierdyknęliśmy się na wyra. Około godziny ósmej pobudka, rozejrzeliśmy się po ośrodku wczasowym. Na zewnątrz stał rozbity samochód i rozwalone ogrodzenie... Znaleźliśmy grupę Suspect (to oni się rozbili? - X) (Nie przerywaj Extend - P) na parterze ośrodka i tu należy się podziękowanie za udostępnienie mi paru łyków cieczy marki "Diego", która pomniejszyła mojego kaca troszeczkę. Następnym punktem programu noclegu... o cholera, wkradł się mały błąd, już go poprawiam: 28 CZERWCA 1992: No, właśnie zauważyłem, że już następny dzień PARTY. Spożyłem syte śniadanie składające się z: PIWA "Żywiec", trzy i pół ciastka, PEPSI, pół pomidora (BEER CONRAD przekroił pomidora kartką "Eurocharts"), PEPSI, MARSA z migdałami. Fajne śniadanie, nie? Nie! O godzine jedenastej stwierdziliśmy, że organizatorzy się spóźniają z zabraniem nas z powrotem na party i rozejrzeliśmy się jeszcze raz po ośrodku i... W budynku nie było nikogo! Rzuciliśmy gdzieś klucze do pokoju i ruszyliśmy w stronę Żywca. Na dworcu PKP spotkaliśmy Ninję i PSV, którzy akurat wracali do domciu (Kurwa! Ninja zabrał mi połowę ankiety! - X). Całe pięć minut czekaliśmy na autobus do clubu, aż w końcu się doczekaliśmy. Wsiedliśmy do autobusu i od razu poczuliśmy się raźniej gdyż na tyłach siedzeń czarnym pisakiem było wymalowane: "Python", "Cromax & XTD". Tak! Tu byli nasi. Jadąc przez Żywiec najbardziej podobała nam się fabryka czegośtam. Nad wejściową bramą było napisane: "Życzymy przyjemnej i wydajnej pracy". Aż wreszcie autobusik raczył dojechać do klubu, przed którym powitał nas WOLFMAN machając butelką piwa. Dobra! Od tego momentu znowu jesteśmy razem (powitanie, zdjęcia, autografy, przyjechała telewizja polska i zagraniczna, był prezydent z żoną i... kurwa, co ja pierdolę - X) (No właśnie, to nie była jego żona!). Zaczęły się takie luźne, fajne competitiony, ale sporo ludzi już odjechało, a kilku stale przebywało w kuflotece (to ja - P). Pierwszym competition była gra w "LOTUSA 2", w której nie wiadomo (tzn.my nie wiemy) kto wygrał. Następnie zapowiedziano real-time music competition dla muzyków (chociaż nie tylko). Tematem do zrealizowania były wariacje na temat "wlazł kotek na płotek". Swojego "kotka" miało wystawić sześć osób, ale z powodu pecha, "KOT RAFA Z KTS." w wykonaniu Scorpika nie nagrał się na dysk (czyżby klątwa?). Chyba rzeczywiście przyczyną była klątwa, gdyż na tym samym dysku nagrał się moduł Cloo pt. "ZIUUUUU KOTEK......". Swojego kota zaprezentowali jeszcze: Roy B.Kyan, Robin (ten z Alchemy), Cromax (też z Alchemy) i ja (XTD). Nagrodą były cymbałki (chromatyczne!), oraz joystick (taki, jak te poprzednie) i paczka orzeszków. To wszystko wygrał Roy B.Kyan za moduł pt. "WLAZŁ KOTEK NA DRUTY". Drugie miejsce zajął Robin za moduł pt. (-CENSORED-, a to z tego względu, że nie pamiętamy), ja zająłem trzecie miejsce za moduł pt. "POWER OF KOTEK", czwarte miejsce zajął Cloo za swojego "ZIUUUUU KOTEK......", a na piątym miejscu znalazł się Cromax za moduł pt. "ATAK SMOKÓW Z DUPY". Cromax zdobył jednak nagrodę publiczności w postaci gorących braw, gdyż jego moduł wyrażał w sobie tyle energii i ekspresji, ile tylko może wyrażać sobą muzyka nowoczesna (Ale pierdolicie... - C). Następnym real-time competition było gfx-animation w dwóch kolorach na temat "Antyklerykalizm" (chyba). Animację wystawiali: Pluton, Frodo, Coza i ktoś tam jeszcze (naprawdę nie pamiętam, a kartkę z zapiskami zgubiłem - X). Wygrała animacja pt. "CROSSWIRED" Froda, a drugie miejsce zajął Coza animacją pt. (-CENSORED- bo znowu zapomniałem). Zwycięzca otrzymał oczywiście joystick i dodatkowo wspaniałą książeczkę do kolorowania! Pomiędzy competitionsami zapuszczono parę jakiś demek, żeby ludzie nie poszli na piwo, tylko zostali jeszcze parę chwil. Chodził gościu z kamerą i udawał, że coś kręci, ale gdy dostał parę FUCKów do kamery to mu się po chwili znudziło. Petersowi nie chce się pisać, więc ja coś postukam. Stuk, stuk! Może być? (Chyba nie, co? - P) (Nie wiem, miałem coś postukać, to stukałem - X) (skończmy tą gadkę, bo ludzie myślą, że chcemy zapychać tą gadką artykuł - P). Ostatnie piwko pod brzozą i następuje czynność ostatecznego zbierania brygady. Peters szuka dysków (dobrze, że tylko dysków - P), ja szukam ludzi (dobrze, że tylko ludzi - X), a inni szukają czegoś tam (to tego, to tamtego) ("ahahaha tralalala bum cyk cyk hop siup siup tralalala bum cyk cyk" to jest wypowiedź Cromaxa, ale tu pasuje jak ulał - P) (tzn. jak ólał - X) (co wy pierdolicie? - G) (kto się tu wpierdala? - P) (nie wiem! - X) (eee, to tylko G - P) (piszemy dalej - X) (to sobie piszcie - G) (daj spokój, chodź na piwo! - L) (cholera, trochę dużo tych literek... Ty! Balcer, nie wcinaj się tutaj bo się ludzie pogubią - P) (właśnie, Peters ma rację, a co Ty na to? - X) (Przestańcie pieprzyć o dupie Maryni i smarujcie ten artykuł! - B). Dobra, jedziemy na pociąg (ale najpierw autobus - X). Mieli ludzie poczekać na mnie (X), ale uciekli wcześniejszym autobusem, więc czekałem z Cloo, Plutonem i kilkoma innymi ludziami na następny środek lokomocji. Za to my (PC; i nie tylko) pojechaliśmy dużo ważniejszym autobusikiem. Well come... Obfitował w masę atrakcji, na przykładowo: w pewnej chwili dostrzegliśmy za lewą burtą panią (w dość podeszłym wieku - starą babę), która siedząc w wielce erotycznej pozie, ukazywała swoją bieliznę (dolną) i nakłaniała nas do perwersji (Nie? Nie.). Potem (to nogi śmierdzą, a dla checy to i plecy, a czasami pod pachami) udało się nam zauważyć bar o wspaniałej nazwie.... "ODYSEUSZ". Czy Wam coś to będzie mówiło? Co dalej? No, Peters... Przystanek? No, może... Aha! Zapomnieliśmy o jeszcze jednej atrakcji. "Tu Kalosz of Suspect, jest godz. 14:45 (minuta do implozji), co możesz powiedzieć na temat oparty". Każdy był bardzo chętny do udzielania wywiadów, więc Kalosz chcąc niechcąc (niechcąc) zaprzestał. Nie wal w ten stół, bo mnie właśnie. Wiem, że dobrze. Nie wiem. Wysiadamy z autobusu. Jedna grupka poszła do kufloteki (pfuj - C) (Nie pluj Cromax - P) (Peters... - X) (Chcesz żebym się spytał co to znaczy? - P) (Peters... - X) (Nie to nie - P) (Peters... - X) (Spierdalaj - P) (Spierdalaj - X) (Co wy się taaaaak opierdalacie, co? - C) (SPIERDALAJ!!! - PX) (Co??? JA??? Już idę. - C) (SPIERDALAJ!!! - PX) (Ugryźcie się w oko, albo i nie. - C), (SPIERDALAJ!!! - PX) (SPIERDALAJCIE!!! - C) (SPIERDALAJ!!! - PX) (SPIERDALAJCIE!!! - C) (SPIERDALAJ!!! - PX) (SPIERDALAJCIE!!! - C) (SPIERDALAJ!!! - PX) (SPIERDALAJCIE!!! - C) (SPIERDALAJ!!! - PX) (SPIERDALAJCIE!!! - C) (SPIERDALAJ!!! - PX) (SPIERDALAJCIE!!! - C) (SPIERDALAJ!!! - PX) (SPIERDALAJCIE!!! - C) (SPIERDALAJ!!! - PX) (SPIERDALAJCIE!!! - C) (SPIERDALAJ!!! - PX) (SPIERDALAJCIE!!! - C) (SPIERDALAJ!!! - PX) (SPIERDALAJCIE!!! - C) (SPIERDALAJ!!! - PX) (SPIERDALAJCIE!!! - C) (SPIERDALAJ!!! - PX) (SPIERDALAJCIE!!! - C) (SPIERDALAJ!!! - PX) (SPIERDALAJCIE!!! - C) (SPIERDALAJ!!! - PX) (SPIERDALAJCIE!!! - C) (SPIERDALAJ!!! - PX) (SPIERDALAJCIE!!! - C) (* SPIERDALAJ!!! - PX *) (Co nie ma? - C) a druga (ta lepsza) na lody (ojej, dżast kiddyng - C). Ja (X) dojechałem drugim autobusem i ledwo zdążyłem na pociąg, więc nie byłem ani na lodach, ani w kuflotece. Pociąg ruszył (byłem już w środku) i wszyscy bardzo się cieszyli. Piwo lało się na podłogę, na sufit i na okolicznych przechodniów. Kanar zjawił się potem, dostał kilka srebrników i się odczepił. W pociągu zaobserwowano babcię, której zaczęliśmy tak dokuczać, że nie wytrzymała i powiedziała -CENSORED- (sam sobie zobacz; głos babci jest w katalogu BABCIA jako sampl). Mówiła jeszcze trochę rzeczy, ale nieistotnych i wykonywała takie śmieszne ruchy, tzn. wymachiwała łapkami, nóżkami, wytrzeszczała oczy i włosy, ślipka co raz to żółkły, to się zieleniły, zęby zaczęły wypadać, a my mieliśmy niezły ubaw. Do akcesoriów straszenia babci zaliczyć można okulary przeciwsłoneczne, buty na ryj, paluszki do oczu, a dyktafonik pod mordkę (stąd ten sampl). Dojechaliśmy szczęśliwie do Katowic i zaczęliśmy szukać żarcia, względnie picia. Odprowadzał nas Don Kichot (fajnie było - X), więc się nie nudziliśmy. W końcu pożegnaliśmy się ze Scorpikiem, Cromaxem (no to cześć Cromax! - X) (Cześć! - C), oraz innymi grzyszczami i wsiedliśmy do naszego pociągu (taki długi, czarny). Kalosz zaczął robić w pociągu przedziałowe chartsy i nagrał całą stronę różnych bzdetów, z których potem sami się nabijaliśmy. Coza opowiadał do-w-cipy (o owsikach, o powidłach, o dziewannie i innych ciekawych rzeczach), a wszyscy się śmiali. BC opowiedział niezgorszy kawał o śledziu ("Ośle, dziura niżej!" - BC). Kiedy zaczęło ludzi męczyć pragnienie, szli do Warsu, w którym rozmawiali o demkach, o C-Party w Gdyni, przyszłym C-Party w Kobrachcicach (woj. Skierniewickie) i innych ciekawych rzeczach. Dalthon podrywał pasztety, a później dawał pasztet. W Warsie kupiło się okocimia ("Złociutki okocim proszę" - STVE). Przyszedł kanar ("Ale jaja!" - KANAR/PKP) i zdarł z nas po 30 tysiączków (takie małe skurwysyństwo - X). Wolfman dawał piwo, w przedziale śpiewaliśmy przebój C-Party, pt. "Kera meke nere sokene wakele mele kene". Później było spanie (zombieland wita), a rano nastąpiła pobudka. 29 CZERWIEC: Gdynia! Jeah! Jesteśmy na miejscu! Zjebani, niedospani, ale weseli i na czasie. Rozchodzimy się do domów (niektórzy nie zaliczyli swoich). Peters z brygadą (mnie nie było - X) poszli do Rafiego (o siódmej rano!). Na tym skonczyło się C-Party. TERAZ KOMENTARZE OD MYŚLNIKÓW: C - Stówę mi zajebali i spray wypsikali. P - Nieźle to sobie wymyślił. X - Fajnie, ale tak jakoś nie na czasie. C - Dali mi głupi joystick do Lotusa. P - Ale ogólnie jest wesoło. X - Kierownik wkurwiał niewąsko (nie tylko mnie) i zaczął pierdolić, że mucha nie siada. Ale pieprzyć to wszystko, a jeża przez lejek. C - Pieć minut do implozji. P - Nie łaskocze Was ekran w nos? X - A żeby było śmieszniej, to nie, chociaż po ośmiu godzinach... D - Gdzie jest zdechła małpa? C - Spadła z drzewa, bo była zdechła. P - Ale pod brzozą było fajnie. X - Ale jaja... D - Niektórzy byli pod stołem, a nie tylko pod brzozą. C - Odczep się ode mnie w delikatny sposób. P - No concepszyn. X - Ar ju siur? D - Koniec tekstu, a to się jeszcze nie rozkręciło. C - Czyja jest ta muzyczka, co leci? P - Bruna (?), ale teraz leci inna. X - Mowa o muzyczce na Cygnusie (piszemy teksty na ProTrackerze). D - Multitasking rulez. P - Czepki lurez. C - Myślałem, że będzie lepsza. P - Syfiasto jest nagrana. X - Hej! Elity na C-Party nie było! Wow! C - Jest mi zimno i mnie swędzi. D - No bo zima. P - Wow! Temat-rzeka został poruszony. X - River Raid! Game over! D - No credits. X - Jumping Jack rulez! C - Banany. P - Łupiny. C - Rulez. X - Chyba skonczymy, bo czas leci, jak mucha na szybie. D - Bzzzzzzz... X - Chlap!!! P - Bzz... Bz... Bzzz... Bzz... X - Chlap!!! Jeb!!! C - Sruuuu! D - Bzzzzzzzzzzzz... P - Witamy wśród żywych muchów. X - Jeeeeeb!!! Mucha - O kurwa, ale oni napierdalają, a tutaj pół minuty do implozji... Bzzzzz... X - Chlap!!! Co podać? C - Mam brudny nóż. P - Dlaczego trzyma pan palec w mojej zupie? D - W kuchni trzymam. XPDC i Mucha - Koniec!!! E(c) 1992 Cromax, Dalthon, Peters & XTD / Wesołe Kaczuszki All lefts reserved. Authorised copying is nothing. DOLBY SYSTEM PS.1: Party było udane (żeby sobie ktoś nie pomyślał, że było do dupy). PS.2: Balcer! Nie przekształcaj wyrazów, no wiesz (XCDP). PS.3: No wiecie, no tego. PS.4: Chcemy, żeby było fajnie, no wiecie, no... - DIXAN05.