Raporcik z Żywieckiego Copy Party, czyli:
                  "Pierdolenie kotka przy pomocy młotka"


Koncepcja: Peters, XTD,
Antykoncepcja: jesteśmy przeciwni (ab(s)or(b)cji),
Reżyseria: Parafia pod wezwaniem siedmiu krasnoludków,
Scenariusz: wg.Św.Marka,
Dialogi: mówili uczestnicy,
Kostiumy: tym razem bez zanieczyszczeń,
Napoje: na miejscu (w kufelkach),
Miejsce akcji: klub "ŚRUBKA",
Czas akcji: 27-28.VI.1992
Tekst: XTD, Peters, oraz gościnne występy Cromaxa,
Teksty poboczne: Peters, XTD,
Wcięcia: Głównie Cromax, Peters i XTD, a ponadto Dalthon i może Balcer.


Występują grupy:
Action Direct, Deform, Joker, Suspect, Luzers, Pepsi Drinkers,
Grace, Katharsis, InvestatioN, Old Bulls, Proxis, Alchemy,
Future Revolution, Pic Saint Loup, Beta Team, Drunkards,
Digital Fire, Syntax, Vaneta, Mad Elks, The Clan i inni...

Występują człowieki:

Peters - ten, co go wynosili (nie pamiętam - P),
Dalthon - gfx i piwowar, zima,
Ninja - w opasce (podpasce), ale bez miecza,
Gacuch - stary byk, modułowiec,
Scorpik - żur (czym skorupka za młodu nasiąknie...),
Cromax - zwal se konia, albo idź na piwo,
BC - vel Beer Conrad or Black Conrad,
BFA - nowy member Suspectu, modułowiec,
Cloo - na początku był doktor ("ładny mamy dach"),
Kalosz - wywiadowca, współwinner (on się głupio czuł),
Coza - yyy, no, tego... koniec bajki.
STVE - taki jeden, co piwo pił (bo inni je pili),
Mad Max - crazy, techno, zwycięzca "mocz competition",
Przemek S. - modułowiec, graphman, sprzedawca sepulek,
Don Kichot - pogromca wiatraków and innych gadów,
Tom - gigant,
Pluton - zwycięzca jednej ze śrubek,
Python - gfx-man,
Hudynski - modułowiec, Proxis, pijak stary,
Mr.Cool - zmienił obywatelstwo,
PSV - zorro,
Dampling - chyba jeden z organizerów, fonetycznie zapisanych,
Dixan05 - Pollena 2000, jeden z organizerów,
Roy B'Kyan - Wlazł kotek na cymbałki (chromatyczne!),
Zuza - Koder (jak będzie ciemniejsze, to rozjaśnij),
Thorgal - Futurysta rewolucyjny,
Kane - Chip, hip, chura! Zwycięzca głównej śrubki,
Pillar - Koder, współzwycięzca! Yeach! Oł Jeah!
ART B - GFX, współproducent produktu Suspectów,
Kluge - odprowadził kolegów aż do samego C-PARTY,
Marshall - Ripper modułów (nawet z Budbrain), a poza tym gfx,
Mars - "ooooootwórz pan drzwi, bo ciasno jak w dupie...",
Wolfman - jedyny generator fraktali,
Zbuka - zbyka spadł,
Axel - po prostu koder ogródków, toxic marchewka,
Frodo - twórca animacji do dema "CROSSWIRED",
Phobos - jeden z tych, co latawce puszczają, modułowiec,
Robin - z alchemików,
Uncle Mat - nie dość, że abstynent to jeszcze organizer,
Chuck - bezpartyjny,
Blazon - Proxisowiec,
Niuniek - z Polski B,
Badek -"Ja nie mam pieniędzy na piwo",
Hudi - stary byk, koder,
Lesiu - swapper, człowiek małodupny,
Andy - Syntax error, Mineta,
Mr.Dak - fraktal w granulkach,
Fly - dokopał dACkowi za te suche teksty...
Mephisto - wysokojajeczny typ,
Falcon'75 - The Clanowiec, Przemek,
XTD - modułowiec, texter.

Party  odwiedziło  jeszcze  trochę  osób,  ale  z  powodów  jakiś  tam nie
pamiętamy  ksywek.   Byli  to  ludzie  z Żarów (taka miejscowość) i okolic
(reszta Polski).

"Wcinki", wcięcia i inne tego typu sprawy oznaczone są następująco:

C - znaczy, że wcinka zależy od Cromaxa,
X - znaczy, że wcinka należy do XTD,
P - znaczy, że wcinka należy do Petersa,
D - znaczy, że wcinka zależy od Dalthona (tam się na końcu wciął).
( - rozpoczęcie wcinka (chociaż nie zawsze),
) - zakończenie wcinka (chociaż nie zawsze),
  - spacja, czyli znaczek uniwersalny,
* - jakiś dodatek specjalny (umieszczony po nawiasie otwierającym, oraz
 przed nawiasem zamykającym). Bardzo rzadki, ale gdzieś tam jest.

(* Wcinki, wcinki i przecinki *) ,,,,.... (( )) A chuj z tym!

A więc po tak króciutkim wstępie czas na część główną tego raporciku:

STYCZEŃ 1992:

Zbliżało się C-Party w Warszawie, czyli nic ciekawego, bo to już było.

LUTY 1992:

Zbliżało  się  C-Party  w  Warszawie, czyli znowu nic ciekawego, bo to już
było.

MARZEC 1992:

Copy Party w Warszawie odbyło się.

KWIECIEŃ 1992:

Napisaliśmy pierwszy raporcik.

MAJ 1992:

Czekamy na następne C-Party, bo nie mamy co pisać.

CZERWIEC 1992:

Doszły  nas  słuchawki,  że  Party  odbędzie  się  27-28 VI 1992, więc się
cieszymy.

26 CZERWIEC 1992:

Jedziemy  na C-PARTY!  Yeah!  Oł Jeach!  Godzina 20:00.  Jesteśmy umówieni
na  peronie  trzecim,  a jeszcze nie wszyscy się stawili (problemy w Gdyni
Chylonii wynikające z niejechania pociągu - X).  Browary zostały zakupione
wcześniej,  więc  o  nic  się  nie martwiliśmy.  Pociąg (sam sobie pociąg)
wjechał  na  stację  (kolejową) i ludzie (chołota zajebana) wjebali się do
pociągu.   Pan  konduktor  (kanar,  kurwa!) załatwił nam trzy przedziały i
pobrał  symboliczną  sumę  PKP (Płać Kanarowi Połowę).  Swoją drogą nikt z
Trójmiasta  nie  dostał  zaproszenia  na  to  Party,  więc wprosiliśmy się
(goście nieproszeni - P).  W pociągu odbyła się mikrolibacja (plus bigosik
po  którym  srałem  dalej  niż  widziałem  -  X).   Mieliśmy zacząć pić po
Gdańsku,  ale  nikt  nie  wytrzymał.   Próby  podłączenia Amigi w ubikacji
skończyły   się   na   podłączeniu  zasilacza.   Jedziemy  sobie  dalej  i
rozmawiamy.    W  sąsiednim  przedziale  była  kobieta  z  zielskiem  (czy
dzieckiem,  chuj  to  wie)  na  ręku,  oraz  zegarynka  (zegarynka to taki
człowiek,  który przychodził i pytał się o godzinę, na co BFA odpowiedział
"nas  jest  więcej").   Tere  fere,  jadziem dalej.  Kera meke nere sokene
wakele mele kene (słowa naszej piosenki).  Dla ambitnych - to naprawdę coś
znaczy (kto to rozszyfruje, ten dostanie od nas paczkę dysków ufundowanych
przez  nas  samych).  Jadziem dalej.  W Tczewie zaczęliśmy szukać memberów
grupy  "MISIOWIE  FASZYŚCI",  czy  jakoś tak.  Kalosz rzucił jakąś butelką
przez  okno i mówił, że trafił w maskę żuka na przejeździe.  (Jakoś mi się
wierzyć  nie  chce,  bo  pociąg  jechał  dość  szybko, a żuk to takie małe
stworzonko,  że  raczej  trudno  w niego trafić i w dodatku w maskę?  - X)
(Naprawdę  rzucili  tą  butelką  - P).  Jakoś spać się nikomu nie chciało,
więc  nikt nie spał (bo jak tu spać, jak ludzie opowiadają sobie kawały, a
Kalosz  budzi tych, którzy próbują?  - X).  Parę osób postanowiło pójść do
WARSU, gdyż chodziły ploty jakoby OKOCIM dawali, więc około sześcioosobowa
ekipa  ruszyła  w  stronę wagonu z napisem WARS.  W następnym wagonie było
tak  dużo  ludzi, że nikomu się nie chciało iść dalej.  Na podłodze między
wagonami  leżał  żołnierz,  po  conajmniej  kilkunastu piwach.  Obok niego
stało  parę butelek w tym jedna pełna i oryginalnie zakapslowana.  Dalthon
wychodząc z założenia, że "temu już wystarczy", wziął tą butelkę.  Było to
piwo  marki  "KUJAWIAK"  i  szybko  się wypiło.  Po paru godzinach Dalthon
wyglądał  jak rzeźnik, gdyż zaczął krwawić, ale to normalne u daltonistów.
Zresztą  wszyscy  byli  tak  narąbani,  że  nikt  na  ten fakt nie zwrócił
specjalnie uwagi.

27 CZERWIEC 1992

Podróż  trwała  dalej.  Dziś, to już jutro (a co to będzie wczoraj!).  Ale
się  ta podróż skraca!  Jeah!  Poszedłem sobie do Warsu (X) i zjadłem dwie
porcje bigosiku.  Myśliwski był chyba, bo strzelałem po nim z dupy, ale to
nic.    Żołądek  przynajmniej  przez  pewien  czas  był  pełen.   No,  ale
dojeżdżamy  do  Katowic.   Powoli,  powoli  (naprawdę  powoli - P).  W tym
przedziale  w  którym  ja  byłem  (P) Dalthon wziął od kogoś ciastka i tak
gracyjnie  je  otworzył,  że  cały  przedział  był w ciastkach.  Następnie
zaczęto  wywalać  firanki  za  okno i tylko jedna została, która robiła za
chustę.   Gdy  zauważyliśmy,  że  ten  przedział  trochę  zrobił się łysy,
postanowiliśmy  bardzo  szybko  go  opuścić,  ale  niestety  nie byliśmy w
stanie.   Dobra!   Przychodzę  do  przedziału (w którym prawie nic już nie
było,  oprócz  ciastek  na  podłodze  -  P) i chcę się wyspać (X), a tu...
Katowice.  Kurwa!  Wyspałem się, że chuj (przepraszam za "że").  Ale jakoś
się  jeszcze  trzymałem (poręczy przy wysiadaniu).  Peters też się trzymał
(jeszcze).   W  Katowicach spotkaliśmy KATharsis...  Nie!  Co ja pierdolę!
W  Katowicach  spotkaliśmy  Przemka S.  i resztę ludziów, takich jak Axel,
Hudynski,  Gacuch,  Frodo,  Mr.Cool,  Scorpik (który już pojechał, więc go
jednak nie spotkaliśmy).  Było tam jeszcze trochę osób, ale to nieistotne.
Tak  więc  przywitaliśmy  się  z  godnością (przez chusteczkę jednorazową,
higieniczną  że  chuj!)  i odwiedziliśmy Fast Food, w którym poszczuto nas
gorącymi  psami.   Smakowały  (nawet),  bo były naprawdę gorące i zjadliwe
(uwaga,  nie  należy jeść Hot-Dogów w centrum Katowic, bo są straszne - X)
(i  szczekają  - P).  Idziemy na peron.  Wjeżdża pociąg (sam sobie pociąg)
do  Żywca  i  wszyscy  się  cieszą  (że chuj!).  A co?!  Pociąg to pociąg.
Dobra!   Jedziemy!   Ekipa  się  rozsiadła  (w  pięciu po jednej stronie).
Dojechaliśmy,  a  kanar  dostał  trzydzieści tysiączków (srebrników) za 15
osób  (coś  koło  tego),  bo  przyszedł,  jak  już  wjechaliśmy  na stację
docelową.  Tym sposobem wygrałem competition kolejowe, bo zarobiłem na tym
jakieś  20  tysięcy  (X).   Ekipa  idzie na przystanek, na którym wytrwale
oczekujemy  na autobus (te kilka szkieletów siedzących na ławce niezbyt do
nas  przemawiało,  ale  usiedliśmy i czekamy).  Autobus nadleciał pusty, a
odleciał  pełny  (sama  chołota z C-Party i tylko kilka zwykłych ludziów).
Na  przystanku zobaczyliśmy nalepkę, że C-Party jednak się odbywa (uffff -
P).   Tak więc jedziemy do klubu (Coza powiedziałby "do Śrubki", ale o tym
później,  albo  w  ogóle gdzie indziej).  Wejście za 22 tysiące (drożeje w
czasie  rzeczywistym  -  X)  (I tak wlazlem za darmo - P) (PKP Competition
rulez!   -  X)  (A  miało  być  za pięć, kurwa mać!  - C).  Przed wejściem
spotykamy  ludziów  i  innych  gadów (Scorupkę, Kurwaxa itp...) (No, fakt,
spotkali  mnie...  - C).  Tegesz megesz, piwiarnia jest blisko, a na Party
przykurwisto.   Jeb!   Co  za  zjeb!   Na początku był chaos i rozpiędziel
jakich  mało.   Chujem okazał się kierownik, który tak się bał o wszystko,
że zamykał salę z komputerami w czasie competition.  Poza tym miało to być
Beer  Copy  Party,  a  z  beer'em nie można było wchodzić.  W tym momencie
należą  się pały (te gumowe, policyjne, największy rozmiar) organizatorom.
Jak  się  coś  mówi  i pisze (party przy piwku, te sprawy), to się powinno
tego  trzymać  (A  do tego jakaś pała cały spray mi wypsikała - C).  W tym
momencie  zgłaszam propozycję dla Paper White'a, aby "honorowym klawiszem"
został   kierownik  (wznowię  "honorowego  klawisza",  bo  stary  się  już
zestarzał  -  PX)  (Popieram  - C).  Od godziny 10:00 Party się rozdwoiło.
Część ludziów poszła na Pifo (pif-paf), a mniejsza połowa została, aby coś
tam  jeszcze  skopiować.   Coś  mi strzeliło do głowy (bo się wychyliłem z
okopu  -  X)  i też poszedłem.  Yyyyaaaa!  Bigosik się odezwał w żołądku i
pobiegłem  na  Party,  żeby  się  wysrać  (przepraszam,  kurwa,  za  takie
wyrażenia,  ale  złapałem  się  za  dupę  i  poleciałem,  że  chuj!  - X).
Srrruuuuu!   Poszedłem  wreszcie na pifo (pif-paf) i napiłem się.  Od razu
się  lepiej  poczułem!   Yeah!  Peters mówi, żebym przytoczył cytaty, więc
przytaczam:

"Extend, ty się chyba za bardzo wysrałeś." (dzięki - X)
"Aż wysrałeś kawałek mózgu."
"Nie, kawałek mózgu mu został."
"Dalthon, ty już więcej nie pij, bo zaczynasz rozróżniać kolory."
"Zachowaj kulturę i sikaj w tą dziurę"
"Przepraszam, zachowałem się jak gówniarz."

Podczas  Party  "pod brzozą" odbyło się "MOCZ-COMPETITION", w którym brali
udział  Mad  Max  i Cromax.  Wygrał bezapelacyjnie Mad Max.  Jebać to!  Na
Party  nie  zjawił  się  Mr.D-Root,  bo był na Party w jakiejś wiosce obok
Danii,  jak  również  Raf, który bał się chyba wywiadu dla "Paper White" i
innych  rzeczy  (ludzie  wprost  płakali).   Ninja oznajmił mi (X), że nie
wydamy  demka, bo go nie ma.  Myślałem, że go uduszę, ale skończyło się na
wkurwieniu i zmianie muzyczki w competition.  Pojawili się Futurevolucyjne
gady i płazy, jak również inne bdzięgwy i od razu poszli na pifo (pif-paf)
(Sorry Zuza za przemoczone buciki, ale nie masz czego żałować, bo to i tak
było moje piwo - C).  Yaaa!  Yo MTV Raps.  Klaps.  Jeb!  Jaki pojeb!  Co?!
Nieważne.   Jadziem dalej, bo piwo wietrzeje!  Ku ku!  Kurwa!  Masz Peters
i pisz to dalej, bo ja bzdury pierdolę!  XTD nie pierdol się z bzdurami...
(Bo  rodzinę  powiększysz  -  C).  Tak.  Gościu w piwiarni pod brzozą miał
naprawdę  duży  utarg.   W  zasadzie  ludzi było tam naprawdę mnóstwo, ale
zbliżały się competitiony i towarzystwo zaczęło się przerzedzać.  Polazłem
tuż  przed  konkursami  z Cloo na parę piw, które bardzo szybko wypiliśmy.
Wróciliśmy  na party i szybko wleźliśmy do kina, w którym wyświetlali film
pt.   "PROTRACKER"  odcinek  1.1b.   Fajne  było, cały czas kolorowe paski
skakały  a  nikt  nie  mówił tytułów modułów.  Co jakiś czas rozlegały się
oklaski   (okluski   i  kluski  -  X)  i  okrzyki:   "Skanowane!".   Razem
wszystkiego  było jakieś 30 modułów.  Pooooooleciały trochę szybciej niż w
Warszawie  bo  były wygodne siedzonka.  Był limit czasowy (3:30 w porywach
do  4:00).   Jeden moduł dobił wszystkich, gdyż jakiś matoł powiedział, że
jest to moduł pisany przez dwie osoby (i tak było) i leciał on sześć minut
(ponad),  ale  po pięciu minutach ludzie zaczęli się wkurwiać, gdyż moduły
niektórych  osób  zostały  obcięte  wcześniej  (te  dłuższe), a na tym się
wyżywali.    Drugim  przegięciem  było  wypisanie  w  samplu  nazwy  grupy
"SILENTS",  która  miała  chyba przeważyć o wygranej.  Moduł zajął trzecie
miejsce  i sruuu!  Zdyskwalifikowany!  Fuck off!  Mogę śmiało przyznać, że
mieli  rację (i że się do tego przyczyniłem - X).  Na początku Competition
pozwolono  głosować  na  jeden  moduł, ale gdy wypisałem sobie już chyba z
pięć,  postanowiłem,  że  nie  zdecyduję  się  na żaden konkretnie i dałem
propozycję,  żeby  głosować  na  trzy  moduły.  Propozycja została od razu
przyjęta  i  ucieszyłem  się  (nie  tylko  ty  - P).  Tak więc zrobiło się
prawdziwe  Competition.  Yeb!  Oddaje klawisze Petersowi.  Z powodu bardzo
wygodnego  siedzenia  moduły  od  razu  były lepiej słyszalne i dlatego te
competiton  podobało  mi się o wiele bardziej niż konkurencja w Warszawie.
W  każdym  będą razie jebu!  Yebu!  YEB!  GFX Competition.  Były obrazki i
to   fajne.    Co  drugim  obrazkiem  był  "Directory  Opus"  (skanowany).
Wszystkich  zabił  rysunek  Conana  przedstawiający  "Plutona"  (a może na
odwrót?).   Był  jeszcze  Animal, Dalthon (kafelki, te sprawy), York (nowy
member  Action  Directów)  i  inne  kosmosy  (A mój, to co?  - C) (Sam nie
wiesz, a my mamy wiedzieć - X) (A czemu nie?  - C) (Bo nie ma kalopek - X)
(Sam  jesteś  kalopek!  - C) (A ty jesteś zgniły kalop - X) (Wiesz po czym
można  poznać  kalopkę?   -  P)  (...   -  CX) (Po skleszu na wargach - P)
(Hehehehyhyhehe  -  C)  (Hahahihihuhu!  - X) (Widzisz jak go skręca?  - C)
(Tak,  ale nie ze śmiechu tylko od głodu nikotynowego - P).  Fajne było to
competition  i  na  wysokim poziomie.  Pomiędzy competitionami następowała
przerwa na pifo (pif-paf).  Jakby nie patrzył, to competition było przerwą
pomiędzy   pifem  (pif-paf),  a  pifem  (paf-pif).   Dobre  było  to  pifo
(paf-pif).  DEMO COMPETITION!  Cztery dema, z czego jedno trójwymiarowe (z
założenia, ale nie było okularów) (ja miałem i dalej mam - P) (Ja nie mam,
ale widziałem - C).  Oto opis dem (razem z tym trójwymiarowym).

IMMORTAL  VISIONS  - Demo podejrzane (obejrzane) grupy SIUŚPEĆT.  Dłuuugie
jak  cholera  (o  kurwa!)  i  dobre.   To jest szansa dla całej grupy, tym
bardziej,  że po MUSICTRACKS nikt nie oczekiwał niczego dobrego.  Grupa na
pewno bardzo się ucieszy z tego, że porównałem to demo do "MUSICTRACKS".

OLD  BULLS - Szybkie, krótkie, wektorowe demo.  Świetne!  Była to animacja
(wektorowa  of  kurs)  Żywca  (miejscowości) i obiektów znajdujących się w
niej.

HALLUCINATIONS  &  DREAMS  -  Krótki,  efektowny  show  Toma,  Mad Max'a i
Pythona.  Przykurwisto-zajebiste (Extra - C).

PEPSI  DRINKERS  -  Trójwymiarowe  demo.   Nowość  na rynku!  Do nabycia w
sklepach Społem (To zabija - C).

Niestety,   z  powodu  dupowatości  organizatorów,  nie  zostało  pokazane
VIDEO-DEMO  grupy "Proxis".  I to jest jeszcze jeden argument do wręczenia
kierownikowi  "honorowego  klawisza".   Ludzie!   Gdyby  nie  kierownik  i
niektórzy  organizatorzy bojący się o swoje dupy (i udający, że boją się o
nasze),  to  Party  byłoby  w stu procentach udane!  Jakiś dupek zaczął mi
wmawiać,  że  jestem  pijany.   Wyszedł  chyba  z  założenia,  że po to tu
przyjechałem  i  zaczął  coś pierdolić.  Fajnie, że ktoś zwrócił mi uwagę,
ale  mam dwa zastrzeżenia:  po pierwsze - party przy piwku to była bzdura,
a  po  drugie  -  akurat  wtedy  nie  byłem jeszcze pijany (dla pewności -
wypiłem wtedy tylko dwa piwa).  Żeby się mi jeszcze bardziej miło zrobiło,
gościu  powiedział,  że "wyglądam na najebanego", na co odpowiedziałem mu:
"wyglądam na Jezusa" i się gościu trochę przygasił.  Organizatorzy dostaną
swoje  "klawisze", jak tylko zaczną się tłumaczyć, albo dadzą odzew na ten
raporcik.  Jednym zdaniem:  "Chuj im w dupę!" (i kawałek szkła).  Ten, kto
weźmie  to do siebie, czyli uzna siebie winnym, ponosi karę przewidzianą w
taryfie.  (Tu zrobić kilka linijek odstępu, żeby się uspokoić).




Po  competitionach organizatorzy podliczali głosy (trochę to trwało), a my
w  tym  czasie  mieliśmy  okazję do wypicia kilku beerów, żeby się weselej
zrobiło (Petersowi się smutno zrobiło i zasnął).  Z tych beerów szybko się
wszyscy  urwali,  gdyż organizatorzy obiecali nam wypad do jakiegoś lokalu
na  imprezę przed podaniem oficjalnych wyników.  Jak obiecali, tak zrobili
i  o  godzinie  którejś  tam (ciemno już było) zaciągneli nas (pod obstawą
takich  ludziów  w  hełmach  i z karabinami na plecach) do owego "lokalu".
Lokal  był  przeznaczony na 40 osób (tak w przybliżeniu), a nas było około
stu (w bardzo wielkim przybliżeniu).  Ciasno było jak w dupie, ale wszyscy
się  zmieścili  (po  dwóch  na jednym krześle, na podłodze, na stołach, na
parapetach i gdzie się tylko dało).  Oto wyniki competitionów:

MUSIC COMPETITION:
1. "All the way" - XTD/ATD itd...
2. "Telephone call" - ROY B'KYAN/FUTURE REVOLUTION
3. "Tekno*peaks" - PETERS/ JOKER
4. "W serca wasze" - CLOO/ PIC SAINT LOUP
5. "Racker" - Mr.Racker (mogą być błędy)
6. "Atak serca" - GACUCH/OLD BULLS

GFX COMPETITION:
1. "Conan" - PLUTON/DEFORM
2. "Znak dwa" - SEQ/DEFORM
3. "In the space" - NIBBLER
4. "Sowa"
5. "Krucjata" - ART B
6. "Kafelki itd..." - DALTHON/ DRUNKARDS

DEMO COMPETITION:
1. "Immortal visions" - SUSPECT
2. "Damage" - OLD BULLS
3. "Hallucinations & dreams" - ex-KTS


Zwycięzcom  wręczono  znakomite,  bezprzewodowe  joysticki (z autofire'em)
wykonane  przez  fabrykę  śrub  w  Żywcu.   Wszyscy zaczęli grać w Tetrisa
(pif-paf,  jebud,  bonus),  ale  po  jakimś czasie zauważyli, że joysticki
wcale  się  nie ruszają (są jakieś takie twarde i nie mają fire'ów).  Ktoś
spostrzegawczy  powiedział,  że  to  są śrubki i wszyscy mocno zawstydzeni
odłożyli  je  ze  wstrętem.   Oprócz  wspaniałych joysticków grupa SUSPECT
dostała  do  podziału  700  tysięcy  złociszów,  a  grafik  i muzyk po 200
(srebrników).   Po  wręczeniu nagród, odśpiewaniu hymnu na cześć SUSPECTów
("Jeszcze  Polska  nie  zginęła") i kilku radosnych okrzykach, zaczęło się
robić  smutno  (coraz  bardziej  odczuwało  się  ciasnotę  pomieszczenia).
Wszyscy  udali  się  na  odpoczynek  (zasłużony?), ale każdy w inną stronę
(grupami  i  grupkami).   Nocleg  odbywał  się  w schronisku, na dworcu, w
ośrodku  wczasowym (?) i w innych duperelach.  W klubie nie można było się
zatrzymać,   nawet  jeżli  nie  chciało  się  spać  (kolejny  argument  na
przyznanie  "honorowego  klawisza"  i  udowadniający  dupowatość i głupotę
organizatorów).  Niestety, rozłączyliśmy się z Petersem (tak jakoś dziwnie
wyszło  i  do dzisiaj nie wiemy jak to się stało).  Ja (XTD) pojechałem do
schroniska, a Peters do ośrodka.  Wcześniejsze załatwianie noclegu okazało
się  wielką  bzdurą  i nieporozumieniem, gdyż nocleg NIE ZOSTAŁ załatwiony
nawet  po  ponownym wpisie (na Party).  Tak więc nikt już chyba nie wątpi,
że  organizatorzy  byli  najsłabszą  częścią  C-Party  (chociaż  w  innych
raportach  dostaną  zapewne  pochlebne  opinie,  ale  tak  to już jest, że
łatwiej jest kogoś chwalić, niż wytykać mu błędy).  Ale wracam do noclegu.
Pojechałem (w dalszym ciągu XTD) ze Scorpikiem, Cromaxem, Plutonem, ludźmi
z  Żarów  (taka  miejscowość),  Ninją, Tomem, Daltonem, STVE'm, Kaloszem i
chuj  wie z kim jeszcze do schroniska.  Przyjęła nas (z bardzo niewyraźnym
i głupim wyrazem twarzy) kierowniczka (lub recepcjonistka, sam nie wiem) i
dała  nam dwa pokoje.  Najpierw powiadomiła nas grzecznie o ciszy nocnej i
o  tym,  że  mamy iść potem spać (jakaś niedorozwinięta, czy co?), po czym
zabrała nam legitymacje i wręczyła klucze do jednego z pokoi (w drugim nie
było  zamka  w  drzwiach).   Weszliśmy  i  zobaczyliśmy piętrowe łóżka, na
których  nawet  dało  się spać (czego nie można powiedzieć o tych w drugim
pokoju,  ale  na  szczęście tam nie spałem) (Chciałbym dodać, że wyniknęły
też  małe  spory  względem  tego, kto ma gdzie spać, więc Tom, który zajął
miejsce  na  górze  i  był przekonywany przez Kalosza, żeby jednak zmienił
miejsce,  odpowiedział, że "Muszę spać na górze, bo mam wysokie ciśnienie"
-  C).  Cisza nocna oczywiście się rozpoczęła, ale nie dla nas.  Miła pani
weszła do pokoju (bez pukania) i poprosiła o spokój.  Kilka pocieszających
słów  uspokoiło ją na pewien czas.  Ponownie przyszła za 20 minut, ale tym
razem   była  nieco  bardziej  zdenerwowana,  więc  rozmowa  (denerwująca)
przeciągnęła  się,  chociaż  w dalszym ciągu jej skutek był pozytywny.  Za
trzecim  razem  zagroziła  nam, że nas wyrzuci (należy dodać, że za każdym
razem  wchodziła bez pukania), a za czwartym razem rzeczywiście chciała to
zrobić  (była  dosyć  stanowcza).  Nie wytrzymałem i obrzuciłem ją kilkoma
słowami  ("Niech  sobie pani da spokój i wyjdzie, a następnym razem proszę
pukać.   Poza  tym  płaciliśmy i nigdzie nie pójdziemy, a zwrotu pieniędzy
nie  chcemy.  Fuck!").  Poskutkowało widocznie, gdyż ten pokój nie był już
przez  nią  odwiedzany.   Gdy już wszystkich zmorzył sen, postanowiliśmy z
Cromaxem,  że  odwiedzimy  osoby  w drugim pokoju (z komputerem).  Był tam
Pluton  i  spółka,  oraz  ludzie  z  Żarów  (i  kilku  innych, ale już nie
pamiętam).   Była  też  oczywiście  Amiga, na której leciały sobie demka z
C-Party  (już  któryś  raz  z  kolei).   Po  skończonej prezentacji demek,
obejrzeniu   rysunków   i  przesłuchaniu  modułów  postanowiłem  "zapuścić
Cygnusa"  i wzbogacić moją ankietę o kilka osobistości.  Zaczęło się robić
szumnie,  więc  i  do tego pokoju zawitała niebawem "nasza ukochana pani".
Rozmowa nie była tak bogata, jak w poprzednim pokoju, gdyż na pytania pani
kierowniczki  i  na  prośby  o  wyłączenie  komputera  odpowiadał komputer
(pisałem  wszystko,  co  tylko  wydobyło  się  z  jej  szczerbatych  ust).
Wkurwiona takimi "odpowiedziami" (widocznie się zorientowała, że piszę to,
co  ona  mówi) wyszła, po czym wyłączyła korki.  Wyszedłem na korytarz i w
mało   kulturalny  sposób  zwróciłem  jej  na  to  uwagę,  ale  widać  jej
zdenerwowanie  było  tak  wielkie,  że odpowiedź nie była zwięzła, a w jej
głosie  słychać  było irytację.  Po jeszcze jednym głośnym "spierdalaj!" i
"Fuck!"  "nasza ukochana pani" poszła i wyłączyła nam światło.  Zbluzgałem
ją  ponownie  i  poszedłem  do  mojego  pokoju, w którym było światło, ale
czułem  się  na  tyle  wyczerpany, że poszedłem spać.  Na drugi dzień, gdy
wstałem, poszedłem z Ninją i Cromaxem na śniadanko do dworcowego "lokalu".
Kupiliśmy sobie "bigosik" i Coca-Colę.  Bigosik był tak kwaśny, że nawet z
dużą ilością bułki jego zjedzenie graniczyło z cudem, o czym przekonaliśmy
się  z  Ninją  zamawiając  każdy  po jednej porcji (jedna wystarczyłaby na
cztery,  bardzo  wygłodzone  osoby).   Była  jeszcze kiełbaska (porcja dla
niemowlaka,  ale  starczyło,  gdyż  jej  smak  również  nie był ciekawy) i
herbatka.   "Najedzeni"  wróciliśmy  do  schroniska,  gdzie  ludzie powoli
budzili  się  do życia.  Zaproponowaliśmy im wstąpienie do baru dworcowego
na bigosik.  Za jakieś dwie godziny, wypoczęci postanowiliśmy się zbierać,
co  jednak  okazało  się trudne, gdyż recepcjonistka (ta sama) nie chciała
nam  wydać  legitymacji  (pierdoliła  coś o bałaganie).  Nie pomogło nawet
najbardziej  chamskie  trzymanie nogą drzwi od jej pokoju i wejście w celu
przeprowadzenia  nadzwyczaj  chamskiej  rozmowy.   "Nasza  ukochana  pani"
chwyciła  za telefon i zapytała się, czy ma zadzwonić na policję.  Uznałem
to  pytanie  za  niepoważne i odpowiedziałem, że owszem, ale na pogotowie.
Po  mojej  odpowiedzi  nastąpiła krótka przerwa, po której pytanie zostało
wznowione.   Odpowiedziałem  tak  samo,  ale  po kilku powtórkach dałem za
wygraną,  żeby  zyskać  na  czasie  i  postanowiłem,  że  zrobimy "pozorny
porządek".   Polegał on na wepchnięciu śmieci pod łóżka w ten sposób, żeby
wchodząc  do  pokoju  nie  widziało  się  ich.   W ten sposób pokój został
"sprzątnięty"  w 5 minut, a my otrzymaliśmy swoje legitymacje (jedna osoba
dostała  nawet  pół  butelki  wódki  skonfiskowanej w nocy).  Przy wyjściu
Kalosz  natrafił  na cygankę, która powiedziała mu, że jego grupa zostanie
najlepszą  grupą  w  Polsce  (może  tak  nie  powiedziała, ale ja tego nie
słyszałem).   Po  sprawdzeniu zawartości kieszeni i stwierdzeniu, że nic z
nich  nie  ubyło,  doszliśmy  do przystanku autobusowego i dojechaliśmy do
klubu.   Ufff!  A tymczasem...  nie, zaraz, o wiele wcześniej bo jeszcze w
nocy  spod  clubu  "Śrubka"  wyruszył  drugi  autokar odwożąc drugą partię
uczestników  C-PARTY  na  nocleg  do  ośrodka wczasowego (lub innego) "Pod
jazzem"  (???).   Autokar dojechał cały (ale bez czepków).  Wysypali się z
niego  ludzie z Old Bullsów, Suspectów po jednym przedstawicielu z Joker i
Luzers  oraz  parę  innych  osób,  o  których już zapomniałem.  Szybciorem
zostały  załatwione noclegi (dla mnie to było szybciorem) i ludzie zaczęli
rozkładać  się  w  pokojach.   Tymczasem  na  dole  trwała  dyskoteka  dla
60-latków.   Przeboje  lat  trzydziestych  mąciły ciszę nocną (to zupełnie
odwrotnie niż u nas - X) (jakbyś słyszał te przeboje to byś chciał ciszę -
P) (nie sądzę - X) (uuuuuuuuuuuuuuuu...- P) (duchy też były?  - X) (nie...
no  chyba nie - P).  Wpadliśmy na momencik z Beer Conradem do Old Bullsów,
gdzie  użyczono  nam  trochę KIWIastej cieczy.  Amiga działała, na ekranie
szalało  pierwsze  miejsce  demo-compo, tylko brakowało dźwięku, ucięliśmy
sobie   gadkę.    Następnie   poszliśmy  do  WOLFMANA,  który  z  radością
poczęstował nas paroma piwami i ciastkami.  Dochodziła godzina druga i już
powoli  ogarniało nas zmęczenie, więc postanowiliśmy udać się na zasłużony
wypoczynek.   Poszliśmy  do  pokoju  i  pierdyknęliśmy się na wyra.  Około
godziny  ósmej  pobudka,  rozejrzeliśmy  się  po  ośrodku  wczasowym.   Na
zewnątrz  stał  rozbity  samochód  i  rozwalone ogrodzenie...  Znaleźliśmy
grupę  Suspect  (to  oni  się rozbili?  - X) (Nie przerywaj Extend - P) na
parterze  ośrodka  i  tu należy się podziękowanie za udostępnienie mi paru
łyków  cieczy  marki  "Diego",  która pomniejszyła mojego kaca troszeczkę.
Następnym  punktem  programu  noclegu...  o cholera, wkradł się mały błąd,
już go poprawiam:

28 CZERWCA 1992:

No,  właśnie  zauważyłem,  że  już  następny  dzień  PARTY.  Spożyłem syte
śniadanie składające się z:  PIWA "Żywiec", trzy i pół ciastka, PEPSI, pół
pomidora  (BEER  CONRAD  przekroił  pomidora  kartką "Eurocharts"), PEPSI,
MARSA  z  migdałami.   Fajne  śniadanie,  nie?  Nie!  O godzine jedenastej
stwierdziliśmy,  że organizatorzy się spóźniają z zabraniem nas z powrotem
na  party  i  rozejrzeliśmy się jeszcze raz po ośrodku i...  W budynku nie
było  nikogo!   Rzuciliśmy  gdzieś  klucze do pokoju i ruszyliśmy w stronę
Żywca.   Na  dworcu  PKP spotkaliśmy Ninję i PSV, którzy akurat wracali do
domciu  (Kurwa!   Ninja  zabrał mi połowę ankiety!  - X).  Całe pięć minut
czekaliśmy  na  autobus do clubu, aż w końcu się doczekaliśmy.  Wsiedliśmy
do  autobusu  i  od  razu  poczuliśmy  się  raźniej gdyż na tyłach siedzeń
czarnym  pisakiem  było  wymalowane:   "Python", "Cromax & XTD".  Tak!  Tu
byli  nasi.   Jadąc  przez  Żywiec  najbardziej  podobała  nam się fabryka
czegośtam.   Nad  wejściową  bramą  było  napisane:  "Życzymy przyjemnej i
wydajnej  pracy".   Aż  wreszcie autobusik raczył dojechać do klubu, przed
którym powitał nas WOLFMAN machając butelką piwa.  Dobra!  Od tego momentu
znowu jesteśmy razem (powitanie, zdjęcia, autografy, przyjechała telewizja
polska  i  zagraniczna, był prezydent z żoną i...  kurwa, co ja pierdolę -
X)  (No  właśnie, to nie była jego żona!).  Zaczęły się takie luźne, fajne
competitiony,  ale  sporo  ludzi już odjechało, a kilku stale przebywało w
kuflotece  (to  ja  -  P).  Pierwszym competition była gra w "LOTUSA 2", w
której nie wiadomo (tzn.my nie wiemy) kto wygrał.  Następnie zapowiedziano
real-time  music  competition dla muzyków (chociaż nie tylko).  Tematem do
zrealizowania  były  wariacje  na  temat "wlazł kotek na płotek".  Swojego
"kotka" miało wystawić sześć osób, ale z powodu pecha, "KOT RAFA Z KTS." w
wykonaniu  Scorpika  nie  nagrał  się  na  dysk  (czyżby  klątwa?).  Chyba
rzeczywiście  przyczyną  była  klątwa,  gdyż na tym samym dysku nagrał się
moduł  Cloo  pt.   "ZIUUUUU  KOTEK......".   Swojego  kota  zaprezentowali
jeszcze:   Roy  B.Kyan, Robin (ten z Alchemy), Cromax (też z Alchemy) i ja
(XTD).  Nagrodą były cymbałki (chromatyczne!), oraz joystick (taki, jak te
poprzednie)  i  paczka  orzeszków.  To wszystko wygrał Roy B.Kyan za moduł
pt.   "WLAZŁ  KOTEK  NA  DRUTY".   Drugie miejsce zajął Robin za moduł pt.
(-CENSORED-,  a  to  z tego względu, że nie pamiętamy), ja zająłem trzecie
miejsce  za  moduł  pt.   "POWER  OF KOTEK", czwarte miejsce zajął Cloo za
swojego  "ZIUUUUU  KOTEK......", a na piątym miejscu znalazł się Cromax za
moduł   pt.    "ATAK   SMOKÓW  Z  DUPY".   Cromax  zdobył  jednak  nagrodę
publiczności w postaci gorących braw, gdyż jego moduł wyrażał w sobie tyle
energii  i  ekspresji,  ile tylko może wyrażać sobą muzyka nowoczesna (Ale
pierdolicie...   - C).  Następnym real-time competition było gfx-animation
w dwóch kolorach na temat "Antyklerykalizm" (chyba).  Animację wystawiali:
Pluton,  Frodo, Coza i ktoś tam jeszcze (naprawdę nie pamiętam, a kartkę z
zapiskami  zgubiłem  -  X).   Wygrała  animacja pt.  "CROSSWIRED" Froda, a
drugie miejsce zajął Coza animacją pt.  (-CENSORED- bo znowu zapomniałem).
Zwycięzca otrzymał oczywiście joystick i dodatkowo wspaniałą książeczkę do
kolorowania!   Pomiędzy competitionsami zapuszczono parę jakiś demek, żeby
ludzie  nie  poszli  na  piwo,  tylko zostali jeszcze parę chwil.  Chodził
gościu  z  kamerą  i  udawał,  że coś kręci, ale gdy dostał parę FUCKów do
kamery  to  mu się po chwili znudziło.  Petersowi nie chce się pisać, więc
ja coś postukam.  Stuk, stuk!  Może być?  (Chyba nie, co?  - P) (Nie wiem,
miałem coś postukać, to stukałem - X) (skończmy tą gadkę, bo ludzie myślą,
że  chcemy  zapychać  tą  gadką artykuł - P).  Ostatnie piwko pod brzozą i
następuje  czynność  ostatecznego  zbierania brygady.  Peters szuka dysków
(dobrze,  że  tylko dysków - P), ja szukam ludzi (dobrze, że tylko ludzi -
X),  a  inni  szukają czegoś tam (to tego, to tamtego) ("ahahaha tralalala
bum  cyk  cyk  hop  siup  siup  tralalala  bum  cyk cyk" to jest wypowiedź
Cromaxa,  ale  tu  pasuje  jak  ulał  -  P)  (tzn.   jak  ólał - X) (co wy
pierdolicie?   - G) (kto się tu wpierdala?  - P) (nie wiem!  - X) (eee, to
tylko G - P) (piszemy dalej - X) (to sobie piszcie - G) (daj spokój, chodź
na  piwo!   -  L)  (cholera, trochę dużo tych literek...  Ty!  Balcer, nie
wcinaj  się  tutaj bo się ludzie pogubią - P) (właśnie, Peters ma rację, a
co  Ty  na  to?  - X) (Przestańcie pieprzyć o dupie Maryni i smarujcie ten
artykuł!   -  B).   Dobra,  jedziemy na pociąg (ale najpierw autobus - X).
Mieli  ludzie  poczekać  na mnie (X), ale uciekli wcześniejszym autobusem,
więc  czekałem  z  Cloo,  Plutonem  i  kilkoma innymi ludziami na następny
środek   lokomocji.   Za  to  my  (PC;  i  nie  tylko)  pojechaliśmy  dużo
ważniejszym  autobusikiem.   Well  come...   Obfitował w masę atrakcji, na
przykładowo:   w  pewnej  chwili dostrzegliśmy za lewą burtą panią (w dość
podeszłym  wieku  -  starą babę), która siedząc w wielce erotycznej pozie,
ukazywała  swoją  bieliznę  (dolną)  i  nakłaniała  nas do perwersji (Nie?
Nie.).   Potem  (to  nogi  śmierdzą, a dla checy to i plecy, a czasami pod
pachami)  udało  się nam zauważyć bar o wspaniałej nazwie....  "ODYSEUSZ".
Czy  Wam coś to będzie mówiło?  Co dalej?  No, Peters...  Przystanek?  No,
może...   Aha!   Zapomnieliśmy  o  jeszcze jednej atrakcji.  "Tu Kalosz of
Suspect,  jest  godz.  14:45 (minuta do implozji), co możesz powiedzieć na
temat  oparty".   Każdy  był  bardzo  chętny  do udzielania wywiadów, więc
Kalosz  chcąc niechcąc (niechcąc) zaprzestał.  Nie wal w ten stół, bo mnie
właśnie.  Wiem, że dobrze.  Nie wiem.  Wysiadamy z autobusu.  Jedna grupka
poszła  do  kufloteki  (pfuj  -  C) (Nie pluj Cromax - P) (Peters...  - X)
(Chcesz  żebym się spytał co to znaczy?  - P) (Peters...  - X) (Nie to nie
- P) (Peters...  - X) (Spierdalaj - P) (Spierdalaj - X) (Co wy się taaaaak
opierdalacie,  co?   - C) (SPIERDALAJ!!!  - PX) (Co???  JA???  Już idę.  -
C)
(SPIERDALAJ!!! - PX) (Ugryźcie się w oko, albo i nie. - C),
(SPIERDALAJ!!! - PX)
(SPIERDALAJCIE!!! - C)
(SPIERDALAJ!!! - PX)
(SPIERDALAJCIE!!! - C)
(SPIERDALAJ!!! - PX)
(SPIERDALAJCIE!!! - C)
(SPIERDALAJ!!! - PX)
(SPIERDALAJCIE!!! - C)
(SPIERDALAJ!!! - PX)
(SPIERDALAJCIE!!! - C)
(SPIERDALAJ!!! - PX)
(SPIERDALAJCIE!!! - C)
(SPIERDALAJ!!! - PX)
(SPIERDALAJCIE!!! - C)
(SPIERDALAJ!!! - PX)
(SPIERDALAJCIE!!! - C)
(SPIERDALAJ!!! - PX)
(SPIERDALAJCIE!!! - C)
(SPIERDALAJ!!! - PX)
(SPIERDALAJCIE!!! - C)
(SPIERDALAJ!!! - PX)
(SPIERDALAJCIE!!! - C)
(SPIERDALAJ!!! - PX)
(SPIERDALAJCIE!!! - C)
(SPIERDALAJ!!! - PX)
(SPIERDALAJCIE!!! - C)
(SPIERDALAJ!!! - PX)
(SPIERDALAJCIE!!! - C)
(SPIERDALAJ!!! - PX)
(SPIERDALAJCIE!!! - C)
(* SPIERDALAJ!!! - PX *)
(Co nie ma? - C)
a  druga (ta lepsza) na lody (ojej, dżast kiddyng - C).  Ja (X) dojechałem
drugim autobusem i ledwo zdążyłem na pociąg, więc nie byłem ani na lodach,
ani  w kuflotece.  Pociąg ruszył (byłem już w środku) i wszyscy bardzo się
cieszyli.    Piwo   lało  się  na  podłogę,  na  sufit  i  na  okolicznych
przechodniów.   Kanar  zjawił  się  potem,  dostał  kilka srebrników i się
odczepił.  W pociągu zaobserwowano babcię, której zaczęliśmy tak dokuczać,
że  nie  wytrzymała i powiedziała -CENSORED- (sam sobie zobacz; głos babci
jest  w  katalogu  BABCIA  jako sampl).  Mówiła jeszcze trochę rzeczy, ale
nieistotnych i wykonywała takie śmieszne ruchy, tzn.  wymachiwała łapkami,
nóżkami,  wytrzeszczała  oczy  i  włosy,  ślipka  co raz to żółkły, to się
zieleniły, zęby zaczęły wypadać, a my mieliśmy niezły ubaw.  Do akcesoriów
straszenia  babci  zaliczyć  można  okulary przeciwsłoneczne, buty na ryj,
paluszki  do oczu, a dyktafonik pod mordkę (stąd ten sampl).  Dojechaliśmy
szczęśliwie  do  Katowic  i  zaczęliśmy  szukać  żarcia,  względnie picia.
Odprowadzał  nas Don Kichot (fajnie było - X), więc się nie nudziliśmy.  W
końcu  pożegnaliśmy się ze Scorpikiem, Cromaxem (no to cześć Cromax!  - X)
(Cześć!   -  C),  oraz  innymi grzyszczami i wsiedliśmy do naszego pociągu
(taki  długi, czarny).  Kalosz zaczął robić w pociągu przedziałowe chartsy
i   nagrał   całą  stronę  różnych  bzdetów,  z  których  potem  sami  się
nabijaliśmy.   Coza  opowiadał  do-w-cipy  (o  owsikach,  o  powidłach,  o
dziewannie  i  innych  ciekawych  rzeczach),  a  wszyscy  się  śmiali.  BC
opowiedział  niezgorszy  kawał  o  śledziu  ("Ośle,  dziura niżej!" - BC).
Kiedy  zaczęło ludzi męczyć pragnienie, szli do Warsu, w którym rozmawiali
o  demkach,  o  C-Party  w  Gdyni, przyszłym C-Party w Kobrachcicach (woj.
Skierniewickie) i innych ciekawych rzeczach.  Dalthon podrywał pasztety, a
później  dawał  pasztet.   W Warsie kupiło się okocimia ("Złociutki okocim
proszę"  - STVE).  Przyszedł kanar ("Ale jaja!" - KANAR/PKP) i zdarł z nas
po  30  tysiączków  (takie małe skurwysyństwo - X).  Wolfman dawał piwo, w
przedziale śpiewaliśmy przebój C-Party, pt.  "Kera meke nere sokene wakele
mele  kene".   Później  było  spanie  (zombieland  wita), a rano nastąpiła
pobudka.

29 CZERWIEC:

Gdynia!  Jeah!  Jesteśmy na miejscu!  Zjebani, niedospani, ale weseli i na
czasie.   Rozchodzimy  się  do  domów  (niektórzy  nie  zaliczyli swoich).
Peters  z brygadą (mnie nie było - X) poszli do Rafiego (o siódmej rano!).
Na tym skonczyło się C-Party.

TERAZ KOMENTARZE OD MYŚLNIKÓW:

C - Stówę mi zajebali i spray wypsikali.
P - Nieźle to sobie wymyślił.
X - Fajnie, ale tak jakoś nie na czasie.
C - Dali mi głupi joystick do Lotusa.
P - Ale ogólnie jest wesoło.
X - Kierownik wkurwiał niewąsko (nie tylko mnie) i zaczął pierdolić,
    że mucha nie siada. Ale pieprzyć to wszystko, a jeża przez lejek.
C - Pieć minut do implozji.
P - Nie łaskocze Was ekran w nos?
X - A żeby było śmieszniej, to nie, chociaż po ośmiu godzinach...
D - Gdzie jest zdechła małpa?
C - Spadła z drzewa, bo była zdechła.
P - Ale pod brzozą było fajnie.
X - Ale jaja...
D - Niektórzy byli pod stołem, a nie tylko pod brzozą.
C - Odczep się ode mnie w delikatny sposób.
P - No concepszyn.
X - Ar ju siur?
D - Koniec tekstu, a to się jeszcze nie rozkręciło.
C - Czyja jest ta muzyczka, co leci?
P - Bruna (?), ale teraz leci inna.
X - Mowa o muzyczce na Cygnusie (piszemy teksty na ProTrackerze).
D - Multitasking rulez.
P - Czepki lurez.
C - Myślałem, że będzie lepsza.
P - Syfiasto jest nagrana.
X - Hej! Elity na C-Party nie było! Wow!
C - Jest mi zimno i mnie swędzi.
D - No bo zima.
P - Wow! Temat-rzeka został poruszony.
X - River Raid! Game over!
D - No credits.
X - Jumping Jack rulez!
C - Banany.
P - Łupiny.
C - Rulez.
X - Chyba skonczymy, bo czas leci, jak mucha na szybie.
D - Bzzzzzzz...
X - Chlap!!!
P - Bzz... Bz... Bzzz... Bzz...
X - Chlap!!! Jeb!!!
C - Sruuuu!
D - Bzzzzzzzzzzzz...
P - Witamy wśród żywych muchów.
X - Jeeeeeb!!!
Mucha - O kurwa, ale oni napierdalają, a tutaj pół minuty do implozji...
Bzzzzz...
X - Chlap!!! Co podać?
C - Mam brudny nóż.
P - Dlaczego trzyma pan palec w mojej zupie?
D - W kuchni trzymam.
XPDC i Mucha - Koniec!!!



E(c) 1992 Cromax, Dalthon, Peters & XTD / Wesołe Kaczuszki
All lefts reserved. Authorised copying is nothing.

        DOLBY SYSTEM


PS.1: Party było udane (żeby sobie ktoś nie pomyślał, że było do dupy).
PS.2: Balcer! Nie przekształcaj wyrazów, no wiesz (XCDP).
PS.3: No wiecie, no tego.
PS.4: Chcemy, żeby było fajnie, no wiecie, no... - DIXAN05.