*** RAPORT Z WYJAZDU ***
                        czyli trzy dni poza domem

Zaczęło się całkiem prozaicznie.  Ktoś z jakiegoś źródła dowiedział się że
w  dniu  26 października w Krakowie odbędzie się kolejny zlot użytkowników
Amigi.  No i rozpoczęło się wydzwanianie do Warszawy i Krakowa.  Powód był
prosty.   Swego  czasu  grupa  Quartet Inc.  pojawiła sięána 2 zlocie i po
pewnych  perypetiach  udało  nam  się  dostać na teren zlotu.  Jakież było
nasze   zdumienie,  gdy  pragnąc  udać  się  na  kolejny  zlot  zostaliśmy
poinformowani,  że  na mają tam wstęp tylko członkowie ACC.  Tłumaczono to
faktem,  że  po ostatnim zlocie poginęło sporo dysków i to ograniczenie ma
wyeliminować  złodzieji.   My  w  tamtym  czasie  potraktowaliśmy  to jako
nietaktowną  próbę  wcielenia  Quartet  Inc.   w  szeregi  ACC  (od chwili
powstania   byliśmy  przeciwni  przyłączaniu  się  do  wszelkiego  rodzaju
formalnych  organizacji  o  czym świadczy fakt, że jeden z członków musiał
'zjeść'  swoją  legitymację  członkowską).  Stąd wynikała nasza pośpieszna
sonda na temat warunków wstępu na zlot.  Jak sięáokazało nasz przyjazd był
nie tylko pobłażany, ale nawet gorąco aprobowany przez organizatorów.  Tak
więc  'spakowalimy  co  mieli'  zaopatrzyliśmy się w jedzenie i picie oraz
bilety na pociąg i wyruszyliśmy.

LEVEL 1, Stage 1: Dworzec w Szczecinie.
Pociąg  mieliśmy  o  godzinie 18.05 więc było już całkiem ciemno, co mogło
trochę  utrudnić  rozpoznanie  celu  czyli wagonu drugiej klasy przez nasz
jednoosobowy  oddział  szturmowy  do  celów  specjalnych (czytaj:  Hi-Man,
który  zawsze  zajmuje  nam miejsca).  Pociąg podjechał i odbyło się nawet
bez  ofiar.   Oprócz  nas  (Duddie,  Hi-Man, Mr.Raf) w przedziale znalazło
schronienie dwóch emerytów, marynarz oraz fajna dziewczyna.

LEVEL 1, Stage 2: Pociąg.
Z  góry  już  współczuliśmy współpasażerom.  W tak zwanej 'podróży większą
grupą  ludzi' ogarnia nas coś na kształt amoku komputerowego i najczęściej
nasza  podróż  zamienia  się  w całonocną dyskusję na temat wszystkiego co
jest  związane  chociażby  cieńką  linią  z  komputerami.   Nie odbyło się
również  bez rytuału odwiedzenia wagonu Wars`u.  PKP za wszelką cenę stara
się  przemienić te wagony w istną krzyżówkę sali gimnastycznej z poligonem
wojskowym  i  szkołę  przetrwania.  Należy spróbować wypić gorącą herbatę,
której  nie  można  ani utrzymać w dłoni, ani postawić na stoliku, gdyż te
przechodzą  zaawansowane  stadium  trzęsionki  lub  innej  febry.  Do tego
wszystkiego  należy  dodać  akrobacje  wykonywane ciałem w celu ustawienia
obok  strug  gorącego  powietrza  wlatujących  z nie dających się wyłączyć
urządzeń  ogrzewczych.   Po  tych wstępnych przygotowaniach należy jeszcze
dogadać   się  z  obsługą  okienka  żywnościowego,  która  nie  jest  zbyt
komunikatowyna  i spróbować strawić bez sensacji żołądkowych serwowane tam
potrawy.   W  przedziale  dwóch  rencistów  nie mogąc zainteresować nikogo
frontowymi  historiami  jak  to  jeden  latał  samolotem,  a drugi jeździł
czołgiem  (lub  na  odwrót) ułożyło się w końcu do snu.  I tak w tej nieco
dusznej, ale ze wszech miar zdrowej atmosferze dojechaliśmy do Krakowa.

LEVEL 2, Stage 1: Dworzec w Krakowie.
Tabliczka  informuje  nas,  że  jesteśmy  w  Krakowie, ale dworzec nam nie
pasuje.  Dopiero pierwszy peron i zabite deskami okna upewniają nas, że to
Kraków.   Pierwsze kroki skierowaliśmy jak zwykle do dworcowego baru.  Ten
był  zamknięty  więc  udaliśmy  się  do  restauracji.  I tu niespodzianka:
restauracja  wyglądała  jak  bar  w  Szczecinie  (w tym momencie nawet nie
staraliśmy  się  wyobrazić  sobie  baru  i  może  byłoby  lepiej,  że  był
zamknięty).   Ponieważ  mieliśmy  jeszcze trochę czasu chceiliśmy odsapnąć
przed  czekajacymi  nas trudami (czytaj:  podróż krakowskimi autobusami) i
pokrzepić  się  szklanką (kaucja 2000 zł) kawy lub herbaty.  Tu ku naszemu
zaskoczeniu  spotkaliśmy  Waldka  Szczygła  (C64+4/Amiga)  oraz  kolegę  z
"Amigowca".   Poczuliśmy  się  od  razu  pewniej  i nawet byliśmy w stanie
zauważyć  jakiegoś  faceta  chyłkiem  przemykającego  po  murem  z Amigą i
monitorem.   To nas upewniło, że zlot jest dzisiaj.  Ponieważ tak miło nam
się  dyskutowało  w dworcowej poczekalni wśród wszelkiego rodzaju polskich
kloszardów  (ci potrafiąádocenić polską prasę:  najpierw się na niej ułożą
do  snu,  a  potem  ją  jeszcze  tuż po obudzeniu przeczytają (co bardziej
nieskomplikowane  artykuły))  nawet nie zauważyliśmy, że nadszedł czas aby
udać  się na miejsce zlotu.  Po krótkiej dyskusji doszliśmy do wniosku, że
najbezpieczniej  będzie  jeśli  pojedziemy  taksówką.   Jak  się okazało w
Krakowie  taksówki  to  takie  małe kantory walut na kółkach, gdyż można w
nich  zapłacić  każdą  cywilizowaną  walutą  ($,  DM,  a nawet zł).  I tak
dotarliśmy na miejsce.

LEVEL 2, Stage 2: Zlot.
Tradycyjnie   pani  portierka  poinformowała  nas,  że  organizaotrzy  nie
uzyskali  zgody  rektora  i  zlot sięánie odbędzie, jednak po telefonie do
Marka Hyli sytuacja wyjaśniła się na tyle, że postanowiliśmy poczekać.  Po
jakiejś  godzinie zaprowadzono nas na 3 piętro do obszernej (jak się miało
okazać  zbyt małej) sali wykładowej.  W czasie gdy nasza ekipa starała się
znaleźć  miejsce  spoczynku  zaczęli  napływać  pierwszi uczestnicy zlotu.
Teraz  wydarzenia  potoczyły  się  z  prędkością średniej górskiej lawiny.
Komputerów   przybywało   w  postępie  geometrycznym  i  już  co  bardziej
zorientowani wczytywali najpopularniejszy w Polsce program użytkowy (czyt.
X-Copy).   Co  bardziej  nie doświadczeni nowicjusze rozpoczęli zmagania z
najnowszymi   grami   lub   pielgrzymkę  od  stanowiska  do  stanowiska  w
poszukiwaniu najnowszego stuff`u.  I tak powoli atmosfera zaczęła nabierać
coraz  bardziej  cech  polskiej  sceny komputerowej.  Powietrze przecinały
okrzyki   typu  'Heniek!   Dawaj  dyski.   Oni  tu  mają  F-19.'  dzielnie
wspomagane  przez sygnały świadczące, że nasza ukochana Amisia uporała się
już  kopią  kolejnego  dysku  i  pokornie oczekuje naszych nowych poleceń.
Nerwowość  ludzi  biegających  od  jednego  stanowiska  do drugiego powoli
zaczęła  się  udzielać także i nam.  Po długim wachaniu opanowaliśmy żądzę
rasowych  zbieraczy  wszelkiego  śmiecia  i  przystąpiliśmy  do rutynowych
działań.  Po stwierdzeniu, że nie przybyli jeszcze nasi znajomi doznaliśmy
olśnienia.   Oto  za  klawiaturą  Amigi  spoczywała  ładna, młoda kobieta.
Jakie  było nasze zdumienie, gdy okazało się, że jest ona użytkownikiem, a
nie    tylko   strażnikiem   czyjegoś   sprzętu.    Kobieta   na   Amidze?
Postanowiliśmy zaczerpnąć trochę więcej informacji.

KB - Kebab
DH - Daria Helicka

KB - Z plakietki wiem, że masz na imię Daria i należysz do ACC. Powiedz
     nam coś więcej o sobie.

DH - Lat 17. Uczęszczam do Liceum Ogólnokształcącego do klasy o profilu
     biologiczno-chemicznym.

KB - Skąd się wzięło twoje zainteresowanie komputerami?

DH - Dawno temu tato kupił mi ZX-Spectrum. Potem przyszedłáczas na Amigę,
     którą posiadam 2 lata.

KB - Jaka jest obecna konfiguracja twojego sprzętu?

DH - Amiga 500 z 1MB pamięci oraz 2 stacje 5.25 cala i kolorowy monitor.

KB - Czym konkretnie zajmujesz się na Amidze?

DH - Tworzę muzykę głownie dla siebie oraz dla mojego taty, który
     wykorzystuje ją do własnych czołówek reklamowych.

KB - A inne hobby poza komputerami?

DH - Literatura, parapsychologia i tak ogólnie wszystko.

KB - Twoje typy?

DH -               Grupa:   ????
                   Demo:    Triangle Demo
                   Gra:     Wszystkie przygodowe
                   Magazyn: KEBAB!
                   Muzyk:   Pario

KB - Jakie są twoje plany na przyszłość?

DH - Studiować psychologię.

KB - Marzenia związane z komputerem?

DH - Piękne, własne demo.

KB - Co chciałabyś powiedzieć naszym czytelnikom?

DH - KEBAB to świetne pismo. Gorąco je wszystkim polecam.

KB - Dziękujemy za wywiad i oczekujemy na twoje demo.


Jak  się  okazało  to  kobietyjak chcą to też potrafią.  Wracając do zlotu
trzeba  powiedzieć, że sytuacja zaczyna być coraz bardziej napięta.  Amigi
stoją  nie  tylko  na  stolikach,  ale  nawet na ławkach (stolików z przed
wejścia nie można było przenieść gdyż ktoś przewidujący przyśrubował je do
ściany).   Chyba  sami  organizatorzy nie spodziewali się tak dużej liczby
uczestników.   I oto z tej bezładnej masy zaczynają wychodzić nasi pierwsi
znajomi.   Znając ruchliwość i operatywność Marka Pampucha szybko zabieram
go  do kuluarów by paląc Prince`a lub swojskiego Popularnego przeprowadzić
z  nim  wywiad.   Ciekawe  co nestor polskiego ruchu posiadaczy komputerów
Commodore ma do powiedzenia naszym czytelnikom?

MP - Marek Pampuch

KB - Marku powiedz nam cośábliższego o sobie.

MP - 36 lat. Żona + dziecko + chomik. Zamieszkały na stałe w Krakowie.

KB - Jak zaczęła się twoja przygoda z komputerami?

MP - Od początku jest związana z komputerami firmy Commodore. I tak po
     kolei: w 1980 roku VC-20, marzec 1984 roku C-64, marzec 1988 roku
     Amiga 500, lipiec 1988 roku Amiga 2000.

KB - Jaka jest obecna konfiguracja twojego sprzętu?

MP - Za mała jak na moje potrzeby.

KB - Twoje dotychczasowe osiągnięcia komputerowe?

MP - 6,5% tego co osiągnął Quartet Inc.

KB - Skąd wzięły się twoje zainteresowania?

MP - W 1975 roku miałem ćwiczenia z tzw. nowoczesnych metod projektowania
     na komputerze WANG. Spodobało mi się to aż na tyle, że zatrudniłem
     się w nędznym przedsiębiorstwie i do tej pory tam niestety jestem
     przeżywszy 3 dyrektorów.

KB - Twoje plany na przyszłość?

MP - To zależy od tego kto zostanie prezydentem.

KB - A twój kandydat?

MP - Narażę się, ale jednak Mazowiecki.

KB - Twoja opinia o polskiej scenie komputerowej?

MP - SHITTY (cytat z artykułu Polonusa).

KB - Jak przedstawia się sytuacja CCK i co zamierzacie dalej robić?

MP - Formalnie istnieje, ale ile może uciągnąć jedna lokomotywa.

KB - Twoje zdanie na temat 'giganta' ACC?

MP - Niech się chłopcy bawią.

KB - Co sądzisz na temat praw autorskich w Polsce i czy jest to możliwe?

MP - Jest to możliwe do momentu, kiedy nie przestaniemu być przesiągnięci
     komuną co szacuję na następne 40 lat. Muszę przyznać, że piractwo
     wielokrotnie daje mi w d..ę.

KB - Twoi faworyci wśród grup nieformalnych?

MP - Powiedziałbym (przez lizusostwo) Quartet Inc., ale się rozwiązał.
     PRaktycznie wszystki grupy nieformalne to lamerzy.

KB - A najgorsze grupy?

MP - Jeśli odpowiedziałbym w pełni na to pytanie zabrakłoby miejsca na
     dysku. Poza tym chciałbym jeszcze trochęápożyć.

KB - Co sądzisz o naszym piśmie?

MP - Początki zawsze są trudne, więc rozumiem liczne potknięcia (błędy
     gramatyczne). O ile nie będęmusiał pisać zbyt dużo do niego to poziom
     na pewno się podniesie. Róbcie więcej na jedym dysku. Mimo wszystko
     podziwiam was, że społecznie wykonujecie tę robotę.

KB - Twoje hobby oprócz komputerów?

MP - Muzyka (gitara z zespołem 'Browar Żywiec', wyróżnienie na SFP, główna
     nagroda w Szklarskiej Porębie i Bazunie na przeglądzie piosenki
     turystycznej), wino (a raczej piwo) i kobiety do kompletu.

KB - Twoja działalność uboczna?

MP - Spanie! Jestem przewodniczącym rady pracowniczej w zakładzie (1
     ustrzelony dyrektor). Pierwszym wiceprzewodniczącym rady nadzorczej
     spółdzielni mieszkaniowej (1 ustrzelony prezes). Miałem również na
     muszcze dealer`a firmy Commodore na Polskę niejakiego pana Anwara
     Fancy, ale w ostatnim momencie wywiązał się z zobowiązań (po całym
     roku).

KB - Co chcesz powiedzieć naszym czytelnikom?

MP - Hasło 'Amigowcy wszystkich krajów - łączcie się' straciło już
     aktualność podobnie jak 'pomożecie?'. Pozostaje tylko udowodnić
     opinii społecznej, że w środowisku Commodora jest znacznie mniej
     lamer`ów i #1 niż na Atari. Tym niemniej około 80% użytkownikom
     Commodora chciałbym powiedzieć: pocałujcie mnie w ... (wycięte przez
     cenzurę). Po taki wywiadzie wypada mi jedynie jako pierwszy artykuł
     przesłać Alfabet Commodora w stylu Urbana.

KB - Dziękujemy za wywiad i oczekujemy na artykuły od Ciebie.


Ponownie  wkraczamy  na  główną  arenę  dziełań wojennych.  Sytuację można
streścić  w  jedym  zdaniu:   80-latek po n-zawałach, który kładzie się do
łóżka  z  miss  Playboy`a.   Amigi  stoją dosłownie wszędzie.  Co bardziej
odważni  (lub  z  poczuciem manii mniejszości) udają się na wąski tarasik,
który  biegnie  dookoła  sali  i  tam  instalują  swój sprzęt, a niektórzy
starają  się  wykorzystać  niewielkie  obudowy kaloryferów.  Jednym słowem
total!   Już  przybyli kolejni znajomi, tym razem z Warszawy.  Na czele ze
swoją  Amigą  2000  kroczy  nasz  dobry  znajomy  Mr.Root,  a za nim Raf z
Katharsis  i Dr.Piotr.  Następuje wymiana powitalnych okrzyków, co wzbudza
zainteresowanie i zdziwienie niektórych osób.  Dają się słyszeć komentarze
typu:  'Tych to już zupełnie pogięło!  Co ty głupi jesteś?  To przecież ci
z  Quartet`u!   Ci  ze  Szczecina?   Noooo.   Ahaaaaa!' jednym słowem jest
dobrze.   I  wtedy  po raz pierwszy daje o sobie znać wredna rzeczywistość
zwana  inaczej 'zbiorem praw Murphy`ego'.  Nerwowa atmosfera udzieliła się
korkom  zabezpieczającym  dopływ  energii elektrycznej i te nie wytrzymały
pozbawiając   część   użytkowników   napięcia.   Mimo  starań  pośpiesznie
ściągniętego  konserwatora  sytuacja  ta  utrzymywała się przez dość długi
okres czasu.  Nie pomagały nawoływania o wyłącznie wszystkich komputerów w
celu  odciążenia  sieci  i  umożliwienia naprawy ('To ich problem ja tutaj
kopiuję.').   Wykorzystując  ten  moment  pozornego  spokoju  udało mi się
przeprowadzić kolejny wywiad.

PH - Piotr Hebisz

KB - Trochę danych o sobie.

PH - Lat 23. Skończyłem technikum i zarazem swoją edukację. Mieszkam we
     Wrocławiu i należę do ACC (numer 13).

KB - Jak zaczynałeś?

HP - Na początku był ZX-81. Potem kolejno ZX-Spectrum, C-64 i Amiga.
     Pierwszy komputer (ZX-81) kupiłem w 1985 roku za 36 tys.zł, natomiast
     Amigę w 1987 roku.

KB - Twoja obecna konfiguracja sprzętowa?

PH - Amiga 500 z 1MB pamięci, dysk twardy ALF 20MB, Action Replay 1.5 oraz
     kolorowy monitor.

KB - Wyjaśnij naszym czytelnikom co oznacza nazwa twojej grupy (HDP)?

PH - Na początku był to skrót nazwiska i imion mojego i brata. Później
     kolega dodał 'Hot Disk Players' i tak zostało.

KB - Czym się obecnie zajmujecie?

PH - Hardware`m i wszystkim związanym z elektroniką. Tworzymy dyskietki z
     programami użytkowymi (tzw. pack`i) oraz stałą pozycję 'Crack Pack'
     (obecnie V5.0).

KB - Największe dotychczasowe osiągnięcie.

PH - Jeśli chodzi o programowanie to 'Crack Pack V5.0', natomiast w
     sprzęcie to automatyczny Boot-selector oraz próby 'złamania' Action
     Replay`a.

KB - Twoje plany na przyszłość?

PH - Robienie coraz większej ilości peryferii dla Amigi i programowanie w
     języku maszynowym.

KB - Twoje typy?

PH -               Grupa:  QUARTET INC.
                   Demo:   Cebit`90/RSI
                   Coder:  ???
                   Muzyk:  ???
                   Grafik: WMW
                   Gra:    WINGS

KB - Hobby oprócz komputerów?

PH - Chemia.

KB - Co sądzisz o polskiej scenie komputerowej?

PH - Rozwija się dynamicznie. Powstaje coraz więcej grup, które tworzą coś
     własnego.

KB - Co sądzisz o naszym magazynie?

PH - Cieszy mnie, że wyszło cośápo polsku.

KB - I na koniec co chciałbyś powiedzieć naszym czytelnikom?

PH - Powinniście się wziąść do roboty i tworzyć własne rzeczy.

KB - Dziękujemy za wywiad i życzymy sukcesów przy 'łamaniu' Action
     Replay`a.


A  na  zlocie wciąż brakuje prądu.  Ponieważ część uczestników już zdążyła
się uspokoić postanowiliśmy przeprowadzić krótką sondę na temat:

                        CO WAM MOWI WYRAZ 'KEBAB'?
Odpowiedzi były różne.

- Słyszałem, ale nie kojarzę.
- Takie cuś do jedzenia.
- Jakieś szamanie.
- Takie do jedzenia.
- Nie wiem.
- To jest jedzenie. Jakaś potrawa.
- Baranina, Bułgaria, Duddie (?).
- Rodzaj czegoś do jedzenia.
- Nic.
- Kojarzy mi się z szaszłykiem.
- Nie mam pojęcia.
- To jest taka gram chce pan skopiować?
- Bardzo dobry magazyn dla którego piszę artykuły.

W  pośpiechu  zaczepiłem  Mr.Root`a  i  stąd  ta  ostatnia  odpowiedź.   W
wypowiedziach   innych   osób   dało   się  odczuć  głód  (bynajmniej  nie
informacji).    Tak  to  bywa  jak  sięáwychodzi  z  domu  bez  śniadania.
Podsumowując  można  powiedzieć,  że  popularność  naszego  magazynu wciąż
rośnie  (czyżby  żart?).   Tyle  króciutka  sonda.   Nie widząc nadziei na
polepszenie  sytuacji  i  nie  chcąc  tracić bezproduktywnie cennego czasu
postanowiliśmy  udać  sięádo Marka Pampucha.  Na drodze stanął nam problem
twardego  dysku  Raf`a.   Ponieważ  nie  posiadał  on  procedury auto-park
(twardy  dysk,  a  nie  Raf)  należało  go  'zaparkować'.  W tym celu jego
posiadać  odbył krótką wycieczkę wzbudzając tym ogólne zaciekawienie.  I w
końcu pożegnaliśmy gościnny, acz pechowy zlot.

LEVEL 2, Stage 3: Elite party.
Krótka  podróż  samochodem  (na szczęście) i wtoczyliśmy się do mieszkania
Marka Pampucha (nie urywając wcześniej przeciążonej windy).  Nie wiem skąd
bierze się pewna prawidłowość?  Chodzi mi o spokój z jakim przyjmują nalot
na  mieszkanie  bandy  znajomych lub nieznajomych nasze matki czy też żony
(jeśli  się  taką  posiada).  No może to specyfika środowiska.  Na wstępie
ktoś  wpadł  na  świetny  pomysł,  że już najwyższa pora na małe co nieco.
Wygłodzone  towarzystwo  jednogłośnie przytaknęło i udaliśmy się do miłego
baru  o  dziwnej,  acz  obiecującej  nazwie  'Grzybek'  (wbrew pozorom nie
serwują   tam  wyłącznie  potraw  z  grzybów).   Nasze  wejście  (9  osób)
przyprawiło  właściciela o lekki atak serca, a obecnych klientów zachęciło
do  szybszego  spożycia  zamówionych  dań.   Czas  oczekiwania  umilał nam
Mr.Root opowiadając dowcipy.  Niestety mój głód i kuszące zapachy z kuchni
sprawiły,  że żadnego z nich nie zapamiętałem w całości (na pewno było coś
o  cnotliwej  babie  w  przedziale  i  dwóch pedałach).  Wyśmienity i tani
posiłek  wprowadził nas w dobry humor do tego stopnia, że daliśmy odpocząć
okolicznym  psom,  przechodniom, a nawet windzie.  W mieszkaniu zapanowała
sympatyczna atmosfera.  Część z nas rzuciła się w wir uzupełnienia zbiorów
gier  i  programów  użytkowych, część zasiadła do przeglądania najnowszych
osiągnięć  Duddiego  i Dr.Piotra, czy też Raf`a.  Co niektórzy powyciągali
kanapki,  ktoś  inny  częstował  ciastkami i sokiem winogronowym, a całość
była  zapijana  ciepłą  herbatą.  Zdarzyły się drobne incydenty (ktoś użył
czyjegoś  dysku  jako  podstawkę  pod  szklankę  z herbatą lub przypadkiem
cośáskasował),  ale  kto się przejmuje takimi drobnostkami.  Rozmawiano na
temat  przyszłości  polskich grup, oraz co kto wypuści w niedługim czasie.
Niestety  czas  płynął  bardzo  szybko i trzeba było wracać do domu.  I tu
padła  propozycja  ze  strony  naszych  warszawskich kolegów.  'Jedźcie do
Warszawy, odwiedzicie giełdę i przenocujecie u Raf'a'.  Daliśmy się skusić
i  tak Duddie oraz Hi-Man pojechali razem z Dr.Piotrem pociągiem natomiast
ja,  Raf i Mr.Root pojechaliśmy samochodem.  Nie będę opisywać całej drogi
do  Warszawy,  natomiast  napomknę,  że  w  ciągu  3 godzin zdążyłem sobie
przypomnieć  wszystkie  prawa  fizyki  od ruchu ciał do prawa Hooke`a oraz
kurs pierwszej pomocy przy wypadkach drogowych.

LEVEL 3, Stage 1: Warszawa.
Mama  Raf`a  przyjęła  nas  ciepło i serdecznie.  Na kolację dostaliśmy po
kawałku  pizzy i cośádo picia.  Ponieważ Raf i Mr.Root udali się do studia
my  mogliśmy  spokojnie  zabrać  sięáza oglądanie telewizji satelitarnej i
przeglądanie  dysków.   Niestety  po  jakichś  2 godzinach Hi-Man i Duddie
poszli spać.  Po następnej godzinie i ja odpadłem od klawiatury pogrążajac
się  w  głębokim  śnie.   Około  południa  obudziliśmy  się  i  spożyliśmy
śniadanio-obiad.  Tych parę chwil jakie zostały nam do giełdy spędziłem na
uzupełnianiu  zbiorów  sampli  i muzyczek.  Również znalazła się chwila na
przeprowadzenie wywiadu z Raf`em.

RW - Rafał Wiosna


KB - Może na początek przedstawisz się naszym czytelnikom.

RW - Nazywam się Rafał Wiosna, mam 17 lat, mieszkam w Warszawie.

KB - Jak przebiegała twoja ewolucja komputerowa?

RW - W 1984 roku kupiono mi ZX Spectrum. Po pięciu latach, gdy poznałem
     go wystarczająco dobrze zobaczyłem u kolegi Amigę i z miejsca
     zakochałem się w niej. Amigę mam już od roku.

KB - Twoja konfiguracja sprzętu?

RW - Amiga 500, 2MB pamięci, dysk twardy 20 MB, monitor kolorowy,
     drukarka.

KB - Jesteś w grupie Katharsis. Czy możesz coś powiedzieć o tej grupie,
     twoich funkcjach w niej pełnionych oraz o pozostałych członkach?

RW - Grupa powstała około marca 1990. Na początku było nas dwóch - ja i
     MACiek, starzy kumple od Spectruma. Potem dołączyli do nas
     S.S.Captain, Andy Brent, siostra Maćka - Agony i ostatnio Jerry (IBM
     The Vips). Myślę, że niedługo przyłączy sięádo nas następny muzyk -
     Kicia oraz dwóch ludzi z zagranicy. W grupie mamy trzech koderów
     (MAC, Andy Brent i ja), jak na razie jednego muzyka i dwóch grafików
     (Agony i Jerry).

KB - Jakie są twoje dotychczasowe osiągnięcia?

RW - Jedno Mega Demo, paręáużytków i kilka crack`ów.

KB - Co sądzisz o polskiej scenie komputerowej?

RW - Za dużo ludzi gra w gry albo w X-Copy, za mało zajmuje się poważnie
     programowaniem, tworzeniem grafiki lub muzyki. Uważam, że gdy wejdą
     prawa autorskie w życie, skończy się beztroskie kopiowanie i
     sprzedawanie programów a wtedy ludzie (klamkerzy) zainteresują się
     sprzętem.

KB - Powiedz coś o swoich zainteresowaniach pozakomputerowych.

RW - Lubię tworzyć i słuchać muzyki.

KB - Jakie są twoje plany na przyszłość?

RW - W niedalekiej przyszłości planuję zakup instrumentu muzycznego z
     MIDI. A także planuję założenie BBS`u z prawdziwego zdarzenia (40 MB
     harddisk, modem 2400).

RW - Grupa:              Haze              Red Sector Inc.
     Coder:              MAC i Dr.Piotr    Thomas Landberg
     Muzyk:              Kicia             Fleshbrain i Romeo Knight
     Grafik:             Rys               T.Richter
     Demo:               nie mam #1        Phantasmagoria
     Gra:                Tetris i pochodne
     Użytek:             Masterseka 1.53 i Startrekker

KB - Co myślisz o Kebab`ie oraz co chciałbyś powiedzieć czytelnikom
     Kebab`a?

RW - Kebab to jest Kebab i nie ma go co oceniać. A w ogóle to wszyscy
     czytelnicy to lamerzy z członkami Katharsis na czele (he, he...).


Podziękowaliśmy za gościnę i Mr.Root zawiózł nas na giełdę.

LEVEL 3, Stage 2: Giełda
Otóż  giełda  przeniosła  się  na  drugą stronę ulicy.  Już przed wejściem
atakują   nas   sprzedawcy   oferujący   wszystko  (od  breloczka  i  noża
sprężynowego po Amigę 500).  Wstęp jedyne (?) 4000 zł.  i już wchodzimy na
pięterko.   Jak  zwykle prym wiodą wszelkiej maści #1 (WCF i inne soft`y).
W  sumie  nic  ciekawego.   Spotkaliśmy  tu Dr.Piotra i w jakimś zacisznym
kącie zadaliśmy mu parę pytań.

PD - Piotr Drapich

KB - Standardowo powiedz coś o sobie.

PD - Lat 22. Studiuję na Politechnice Warszawskiej na wydziale chemii.
     Mieszkam w Warszawie. Jestem coder`em jednoosobowej grupy G-FORCE.

KB - Skąd twoje zainteresowanie komputerami?

PD - Zaczęło się od zauroczenia w klubiem i potem poszło. Sześć lat temu
     kupiłem najlepszy komputer tamtych lat tzn. CPC 464. Potem po 4
     latach kupiłem sobie Amigę i tak mi zostało.

KB - czym się głównie zajmujesz?

PD - Głównie grzebaniem w programach, ale wciąż brakuje mi oryginałów.

KB - A inne twoje zainteresowania?

PD - Lubię chodzić do kina na dobre filmy (nie melodramaty). Oprócz tego
     lubię spać i słuchać dobrej muzyki.

KB - Twoje typy?

PD - Grupa: Katharsis i Quartet Inc. / Paradox (nie lubię RSI)
     Coder: Duddie, Mac / Kreator
     Grafik: Nie mam / Tobias Richter
     Muzyk: Mr.Root / Romeo Knight
     Użytek: Diskmaster 1.3, Aztek C oraz pogrzebacz (monitor)
     Gra: North & South, Beast I i II
     Gazeta: Kebab (oczywiście!) / News Flash, Zine

KB - Plany na przyszłość?

PD - Zamierzam wypuścić trzy gry i zrobić dłuższą przerwę. Oprócz tego
     planuję wypuszczenie dysku z muzyczkami z gier.

KB - A jakie to gry?

PD - Strip Poker, Bilard (Flipper) oraz konwersję Saboteur`a.

KB - Co sądzisz o polskiej scenie?

PD - JEJ!!! Wszędzie Lamer`y.

KB - Co sądzisz o 'KEBAB'ie?

PD - Nie lubięákadzić, ale daje sę czytać w odróżnieniu od niektórych
     produktów zachodnich. Najbardziej lubię dział z rozwiązaniami do gier.

KB - Co chciałbyś powiedzieć czytelnikom naszego magazynu?

PD - No, żeby szukać dzieł Docenta (przeginam?). I żeby zaczęli
     przestrzegać praw autorskich (he, he).

KB - Dziękujemy za wywiad i czekamy na kolejne crack`i.


Na giełdzie nic ciekawego sie nie wydarzyło, więc udaliśmy się na dworzec.
Jeszcze  tylko  ostatnia  rozmowa  przez  CB-radio  (stałem się fanem tego
sprzętu),  parę kanapek zakupionych u 'Natalie', pożegnianie z Mr.Rootem i
już bez pośpiechu (mamy miejscówki) wsiadamy do pociągu.

FINAL COMBAT
Powrót do domu.  Nawet odwiedziny w 'WARS'ie nie są w stanie nas poruszyć.
Podróż mija gładko i tak za oknem pojawia się napis 'Szczecin Główny'.  No
i jesteśmy w domu.  W planie kolejny wyjazd (skąd brać te pieniądze?).

P.S: Koszt naszego wyjazdu wyszedł około 200 tys.zł na osobę.

                                                   Mr.Raf